Panna Zabookowana
  • STRONA GŁÓWNA
  • TEKSTY
    • Lifestyle
    • Książki
      • Recenzje
      • Zestawienia
      • Inne
    • Podróże
    • Kultura
  • KONTAKT

Gdybym miała wymienić książki, które w pewnym sensie ukształtowały mój gust czytelniczy, chcąc nie chcąc musiałabym wspomnieć o powieści autorstwa Stephanie Meyer. „Zmierzch” nie tylko sprawił, że na nowo zainteresowałam się literaturą młodzieżową, ale również zaznajomił mnie z motywami ponadnaturalnymi w powieściach. Nie jestem w stanie wam wymienić wszystkich tytułów paranormal romance jakie wówczas przeczytałam (chociaż bardziej adekwatnym czasownikiem byłoby „pochłonęłam”). Ale fascynacja tym gatunkiem zakończyła się równie gwałtownie jak i się zaczęła. Nie pamiętam, kiedy dokładnie straciłam zainteresowanie lekturami paranormal romance, ale wiem za to jaki tytuł zdołał mnie nim zaintrygować na nowo. I był to właśnie „Obsydian”.

Kate, zwyczajna nastolatka, która z zaskakującą zachłannością pochłania kolejne lektury, a w wolnych chwilach prowadzi blog książkowy, razem z matką wprowadza się do Zachodniej Wirginii. Dziewczyna stara się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości i zyskać nowych przyjaciół. Wszystko wskazuje jednak na to, że Daemon Black - jej sąsiad, nie będzie jednym z nich. Chłopak jest co prawda zabójczo przystojny, ale zachowuje się przy tym niezwykle arogancko. Kiedy Kate zaprzyjaźnia się z siostrą chłopaka, zaczyna dostrzegać jak bardzo rodzina Blacków różni się od reszty ludzi. I że prawdopodobnie skrywają jakieś sekrety.

Powieść Jennifer L. Armentrout nie należy do najbardziej oryginalnych historii. Już po samym opisie fabuły prawdopodobnie dostrzegacie jej podobieństwo do innych tytułów paranormal romance, zwłaszcza tych powstałych po „Zmierzchu” - nowa dziewczyna, przystojny i owiany tajemnicą chłopak, początkowa niechęć między bohaterami. Punktów wspólnych jest sporo, ale nie do końca rozumiem zarzutów skierowanych do Jennifer L. Armentrout, że jej historia jest kopią „Zmierzchu”. Podobna uwaga dotyczyłaby większości (jeśli nie wszystkich) opowieści paranatimal romance. Siła „Obsydianu” tkwi jednak w tym , że nie stara się on udawać czegoś czym nie jest.

Chociaż w powieści pojawia się pewien element paranormalny, ciężar fabularny opiera się przede wszystkim na wątku romantycznym. Niewiele dowiadujemy się o kosmitach czy przeszłości rodziny Blacków, ale też raczej się tego nie spodziewałam. Jest w historii Jennifer L. Armentrout coś niesamowicie angażującego, niemal uzależniającego - widzicie, miałam świadomość tego, że obiektywnie nie jest to dobra powieść, ale i tak doskonale bawiłam się w trakcie lektury i trudno było mi ją odłożyć na bok. Autorka zadbała o to by w powieści „dużo się działo”, a jej lekkie pióro tylko sprzyja szybkiemu pochłanianiu kolejnych stron.

Może nie do końca rozumiem fenomenu postaci Daemona Blacka - widać wyrosłam z fascynacji motywem bad boyów w literaturze - ale za to podoba mi się to, że autorka uczyniła swoją bohaterkę molem książkowym i blogerką. Jestem też w stanie docenić pewną zadziorność w dialogach pomiędzy głównymi postaciami i liczę na to, że nie utracą tego w kolejnych tomach serii. Słowem, nie wiem czy to komplement czy też nie, ale „Obsydian” przypomniał mi stare czytelnicze czasy i choćby przez to czuję do niego jakąś nić sympatii.

W przypadku „Obsydiana” trafiłam po prostu odpowiednią książką w odpowiednim czasie - czytałam paranormal romance na tyle dawno by odpocząć od tego gatunku i docenić pewną nutę nostalgii. Pomimo wszystkich mankamentów „Obsydianu” bawiłam się świetnie podczas lektury i z pewnością zdecyduję się na to by zapoznać się także z kolejnymi tomami serii. A jeśli i Wy czujecie pewną nić sympatii i sentymentu do gatunku, powinniście być zadowoleni z lektury.

Obsydian, Jennifer L. Armentrout; tłum. Sylwia Chojnacka; wydawnictwo Filia; Poznań 2014  ★★★☆☆

Twórczość Remigiusza Mroza wzbudza niesamowicie sprzeczne emocje. Chociaż ostatnimi laty zasłużył sobie na tytuł jednego z najpopularniejszych polskich autorów - i naprawdę nie uwierzę jeśli ktoś z Was napisze, że po raz pierwszy natknął się na jego nazwisko - stał się równocześnie przyczynkiem dla dyskusji czy ilość może iść w parze z jakością. Nie nazwałabym samej siebie wielbicielką prozy Mroza, ale znam i lubię niektóre jego powieści - choćby cykl o Forście. I sięgnęłam po „Nieodnalezioną” nie dlatego, że jest to tytuł, który swego czasu sprowokował Jakuba Ćwieka i inne osoby związane ze światem książek do kolejnej debaty - tym razem na temat należytego researchu, ale dlatego że po prostu chciałam przeczytać lekką, naładowaną akcją pozycję. Tylko, że coś nie wyszło.

Damian Werner nie wie co stało się z Ewą. Dziesięć lat temu, kiedy wracali z zaręczynowej kolacji, zostali napadnięci przez nieznanych sprawców. Kiedy Damian obudził się w szpitalu, po Ewie nie było już śladu. Wieczór napaści odcisnął piętno na życiu chłopaka - rzucił studia i odciął się od znajomych, nigdy też nie pogodził się ze zniknięciem Ewy. Teraz w sprawie w końcu pojawia się przełom. Kolega Damiana, jedyny z którym ten utrzymuje jeszcze kontakt, znajduje na Facebooku zdjęcie kobiety niesamowicie podobnej do Ewy. Werner jest zdeterminowany by poznać prawdę, ale sprawa szybko się komplikuje.

„Nieodnaleziona” należy do tego rodzaju powieści w przypadku, których czytelnik bardzo szybko, bo niemal od pierwszej strony, zostaje wrzucony w spiralę wydarzeń. Akcja powieści jest dynamiczna, przepełniona różnymi zwrotami fabuły, a dodatkowo Remigiusz Mróz, jak w większości swoich pozycji, stosuje „wewnętrzne cliffhangery” kończące każdy rozdział. I przyznaję, że chociaż początkowo taki sposób przekazania fabuły mi nie przeszkadzał - czułam się wystarczająco zaintrygowana konceptem fabularnym, a dodatkowo doceniałem wyraźne osadzenie historii w topografii miasta Opola - z czasem stał się on drażniący.

Rozmach fabuły i tempo akcji rzutują na wiarygodność całej opowieści. I powoli zaczynam dostrzegać, że jest to mój najczęstszy zarzut w odniesieniu do twórczości Mroza. Powieści autora, choć często zaliczające się do różnych gatunków i oparte na odmiennych zarysach fabularnych, posiadają pewne punkty wspólne - kreacja głównych bohaterów, czy chociażby wspomniany rozmach rodem z filmów akcji. I nie chce powiedzieć, że to coś złego - twórczość Remigiusza Mroza wydaje mi się doskonałym wyborem dla kogoś kto często odczuwa znużenie samym procesem czytania i ma problem z tym by skończyć rozpoczętą lekturę.

Celowo unikam poruszania tematu przedstawienia wątku przemocy wobec kobiet, bo nie czuję się osobą kompetentną na tyle by ocenić co jest sprzeczne z logiką a co nie; czy też co wymagało bardziej wnikliwego researchu. Można było pokusić się o nieco bardziej dopracowane portrety psychologiczne postaci. Aczkolwiek twórczość Remigiusza Mroza ma to do siebie, że jest ukierunkowana na fabułę a nie bohaterów. Tym co rozczarowało mnie bardziej jest samo zakończenie. Autor chciał ponownie wywołać efekt zaskoczenia, ale wzbudził raczej frustracje - mnożąc pytania a nie udzielając konkretnych odpowiedzi.

Prawda jest taka, że jestem rozczarowana lekturą „Nieodnalezionej”. Wydaje mi się jednak, że nie wynika to z tego że Mróz „obniżył jakość swoich powieści”, ale że ja jako czytelnik szukam już czegoś innego w lekturach. Jeżeli poszukujecie lekkiej, szybkiej lektury- niemal kina akcji pod postacią książki, prawdopodobnie będziecie usatysfakcjonowani. Ja na chwilę obecną nie czuję potrzeby by dalej zgłębiać twórczość autora.

Nieodnaleziona, Remigiusz Mróz; wydawnictwo Filia; Poznań 2018 ★★☆☆☆

Istnieją autorzy, których twórczość na blogach książkowych lub mediach społecznościowych promowani są jakby bardziej, to znaczy ich nazwisko przewija się często na instagramowych zdjęciach czy wśród nowych tekstów, zwłaszcza w momencie premiery kolejnego tytułu. Autorzy, których kojarzy się nawet pomimo braku znajomości ich twórczości; i po których powieści zazwyczaj w końcu się sięga aby wyrobić sobie własną opinię. Autorzy tacy jak choćby K. N. Haner właśnie. Skłamałabym twierdząc, że słyszałam o jej historiach jedynie  w pozytywnym kontekście, ale czułam się wystarczająco zaintrygowana by sprawdzić czy sama zaliczam się do jej wielbicieli, zwłaszcza że akurat ostatnio poczułam wyjątkową potrzebę lektury silnie opartej na wątku miłosnym. Tylko, że nie do końca czuję się usatysfakcjonowana.

Nowy Jork jest dla Marshalla szansą na odcięcie się od przeszłości grubą kreską i rozpoczęcie życia na nowo - z czystą kartą. Wprowadza się do mieszkania razem z dwójką studentów i w taki sposób poznaje Sarę. Pomiędzy Marshallem i Sarą niemal od samego początku rodzi się chemia i jakaś bliżej niesprecyzowana więź. Ale sprawy szybko się komplikują. Okazuje się, że nie tylko Marshall skrywa jakieś tajemnice, a Sara uwikłana jest w skomplikowany układ.

„Zapomnij o mnie” jest jedną z tych pozycji, które trudno odłożyć na bok, pomimo dostrzegania mankamentów całej historii. K. N. Haner bardzo szybko wrzuca czytelnika w sam środek wydarzeń - zdecydowanie nie mamy do czynienia z powoli dojrzewającym, subtelnym uczuciem, tylko wybuchem namiętności; stosunkowo szybko dowiadujemy się także tego co kryje przeszłość Marshalla i jakie tajemnice skrywa Sara. Cała powieść nie traci jednak swojego waloru uzależniającego - w stosownym momencie pojawia się mniej lub bardziej wiarygodny zwrot fabuły, który na nowo przykuwa uwagę czytelnika.

Nie ukrywam, że jest to historia oparta przede wszystkim na wątku uczuciowym - wszelkie kwestie poboczne, o ile się pojawiają, stosunkowo szybko otrzymują jakieś zamknięcie i tracą na znaczeniu. K. N. Haner ma wręcz tendencje do tego by „porzucać” niektóre wątki, gdy przestają być dla niej wygodne - i tak np. od pewnego punktu historii bat Sary niemal całkowicie znika z powieści. I pod pewnymi względami byłam na to przygotowana - na pewne ograniczenie fabuły do wątku romansu; tak samo zresztą jak na sporą liczbę scen erotycznych i wulgaryzmy - tylko, że trudno czerpać w takim wypadku przyjemność z lektury, kiedy ów wątek miłosny jest nieprzekonujący.

Nawet jeśli K. N. Haner szybko wyjawia pewne tajemnice, nie chciałabym nic zaspoilować stąd moje uwagi będą dosyć ogólne. Cały wątek osnuty wokół sekretu Sary pozostaje mocno oderwany od rzeczywistości - bliżej mu do serialowego scenariusza niż życia codziennego. Nie przekonuje mnie też argumentacja zgodnie z którą dziewczyna nie ma wyjścia by jakoś zmienić swoje życie. I chyba właśnie dlatego tak trudno przyszło mi odczuwać empatię względem dziewczyny. Na tle Sary, Marshall jest znacznie ciekawszą postacią, nawet jeśli przypomina typowego bad boya, przynajmniej motywy jego przemiany są dobrze uargumentowane. Ale jest scena która przekreśla jego postać w moich oczach - nie ma dla mnie wytłumaczenia, dla którego mężczyzna mógłby podnieść rękę na kobietę i słowo „przepraszam”, które zresztą nawet tu nie pada, nie wystarczyłoby za rehabilitacje.

Pod pewnymi względami rozumiem co sprawia, że twórczość K. N. Haner jest tak popularna i zachwalana. Lektura „Zapomnij o mnie” przypomina momentami oglądanie serialu, w którym absolutnie wszystko może się wydarzyć i trudno choćby na chwilę oderwać od niego wzrok. Doceniam też nieschematyczne zakończenie całej historii. Równocześnie jednak nie czuję żeby była to lektura dla mnie i raczej nie zdecyduje się na zgłębienie twórczości autorki.

PS. W powieści pojawia się sporo błędów, ale że posiadam egzemplarz przed ostateczną korektą trudno mi określić na ile to informacja, która może być dla Was istotna.

Zapomnij o mnie, K. N. Haner; wydawnictwo Kobiece; Białystok 2018 ★★☆☆☆

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję autorce i wydawnictwu
Powieści z cyklu „Siedem sióstr” autorstwa Lucindy Riley stanowią w moim odczuciu kwintesencję doskonałej lektury na lato, dając czytelnikom szansę na podróżowanie do rozmaitych zakątków świata, bez konieczności bukowania biletów lotniczych. I dlatego tak bardzo ucieszyła mnie informacja, że premiera czwartego tomu przypada na okres wakacyjny. A informacja o tym, że tym razem zwiedzimy wraz z bohaterką tereny egzotycznej Australii, tylko ów entuzjazm spotęgowała. Na całe szczęście „Siostra Perły” nie odstaje poziomem od pozostałych powieści cyklu, a pod pewnymi względami być może nawet je przewyższa.

CeCe D’Apliese trudno odnaleźć się w nowej sytuacji. Dopiero musiała pogodzić się ze śmiercią Pa Salta, a teraz czuje jakby traciła kolejną bliską osobę - swoją siostrę. CeCe w pośpiechu opuszcza Anglię i, podążając za śladami pozostawionymi przez Pa Salta, stara się odtworzyć historię swoich przodków. Tym sposobem poznaje losy Kitty McBride, córki duchownego z Edynburga, która przeszło sto lat wcześniej musiała na nowo rozpocząć swoje życie na „dzikim kontynencie”. To właśnie w nieprzystępnej Australii Kitty poznała braci Mercerów - lekkoducha i zawadiakę Drummonda oraz dziedzica rodzinnego przedsiębiorstwa, ułożonego Andrew.

Postać CeCe D’Apliese niejednokrotnie przewinęła się już na kartach powieści należących do cyklu, zwłaszcza w trzecim tomie poświęconym historii Star. Lucinda Riley dała nam już poznać charakter i usposobienie bohaterki i to, prawdę powiedziawszy, z nienajlepszej strony. „Siostra Perły” tworzy niejako ów postać na nowo - CeCe nie jest zupełnie inną osobą, ale perspektywa jaką tym razem obieramy pozwala nam jednak lepiej poznać i zrozumieć bohaterkę. Znajomość poprzednich tomów nie jest niezbędna do lektury „Siostry Perły”, ale umożliwia dostrzeżenie pewnego kontrastu pomiędzy tym w jaki sposób CeCe daje się poznać światu i jaka jest naprawdę. I dlatego coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że czytanie cyklu w kolejności chronologicznej jest najlepszym wyborem.

„Siostra Perły” posiada niezwykle fascynujące tło dla opowiadanej historii. Większość fabuły, zarówno w części rozgrywającej się współcześnie, jak i na początkach XX wieku, osadzona zostaje w egzotycznej a nawet odrobinę niebezpiecznej Australii. Lucinda Riley podrzuca nam drobne elementy, tworzące unikatowy klimat, a część z nich czerpie z historii. Dzika przyroda Australii, przemysł perłowy i kultura Aborygenów - ich wierzenia czy sztuka, zwłaszcza malarstwo stanowią ważne punkty fabuły. Ale fascynujące są też sylwetki głównych bohaterek - wspomniana już postać CeCe, ale też odważna, walcząca o godne życie dla siebie i swoich bliskich Kitty.

Lucinda Riley korzysta z pewnych uproszczeń fabularnych. Tempo w jakim bohaterowie nawiązują nowe a równocześnie istotne dla ich życia relacje wydaje się nieco zbyt szybkie; sporo tu korzystnych dla biegu fabuły zbiegów okoliczności; a w pewnym zakresie jesteśmy w stanie przewidzieć do jakiego punktu zmierza historia. Ale jest to ten stopień odrealnienia jaki jestem w stanie zaakceptować. I tak naprawdę mój jedyny „zarzut” względem „Siostry Perły” wiąże się z wątkiem orientacji seksualnej CeCe. Lucinda Riley nie określa wprost preferencji swojej bohaterki - co, jak tłumaczy w wywiadzie, jest zresztą celowe i wskazuje na niepewność samej CeCe. Czytając o jej relacji z drugą kobietą (celowo unikam imienia) nie odczuwałam tam żadnego romantycznego czy seksualnego napięcia i sugestia, że CeCe może być osobą homo- albo biseksualną wydała mi się niejako wymuszona obecnymi trendami.

„Siostra Perły”, pomimo tego co wspominam powyżej, podobnie jak poprzednie tomy cyklu, stanowi świetną propozycję dla miłośników literatury, która łączy wątki z dwóch płaszczyzn czasowych. Lucinda Riley z wprawą przeplata losy CeCe i Kitty, tworzy klimat rozgrzanej Australii i dzieli się ciekawymi faktami z kultury Aborygenów. Po „Siostrze cieni” to chyba mój ulubiony tom cyklu. Jeśli znacie i cenicie sobie serię, nie będziecie zawiedzeni czwartym tomem. 

Siostra Perły, Lucinda Riley; tłum. Marzena Rączkowska i Maria Pstrągowska; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2018 ★★★★☆

Prawdę powiedziawszy sama byłam zaskoczona tym, że zdecydowałam się na lekturę „Penelopiady”. Owszem, Margaret Atwood przekonała mnie do swojej twórczości „Opowieścią Podręcznej”, ale w dorobku autorki znajduje się przecież sporo tytułów, z czego większość zbiera jednak dużo lepsze opinie niż „Penelopiada”. Co gorsza, wkrótce przed wypożyczeniem tej pozycji, zetknęłam się gdzieś z sugestią, że to dobra znajomość „Odysei” jest w tym przypadku istotna aby w pełni docenić lekturę. Bez względu jednak na to co popchnęło mnie do zapoznania się z „Penelopiadą”, jestem zadowolona z tego wyboru. Bo to właśnie ta pozycja, a nie „Opowieść Podręcznej”, pozwoliła mi w pełni docenić kunszt Margaret Atwood.

Penelopa utożsamiana jest w kulturze z wizerunkiem pewnego wzorca lojalności i wierności; małżonki niemal idealnej, która przez długie lata oczekiwała w Itace na powrót Odyseusza. Margaret Atwood nie zaprzecza informacjom znanym z „Iliady” czy też „Odysei”, ale pozwala nam się przyjrzeć pewnym wydarzeniom z odmiennej perspektywy i tym samym sprowokować do refleksji. Czy znajomość Homeryckich dzieł rzeczywiście jest do tego niezbędna? W moim odczuciu, nie do końca. Pamiętałam jedynie zarys mitu o Penelopie i Odyseuszu, jeszcze z czasów nauki w liceum, a jak wiecie nie przeszkadzało mi to w tym by zachwycić się dziełem Margaret Atwood.

Kanadyjska autorka obiera za narratorkę opowieści samą Penelopę. Żona Odyseusza opowiada jednak swoją historię z perspektywy czasu (prawdopodobnie z czasów nam współczesnych), z odmętów Hadesu, wówczas gdy bohaterka jest już świadoma tego w jaki sposób jej osoba jest postrzegana przez kolejne pokolenia. Penelopa nie skupia się też wyłącznie na swojej okresie Wojny Trojańskiej czy latach, które Odyseusz spędził w drodze powrotnej do Itaki - wspomina o czasie spędzonym u boku ojca, nielicznych chwilach z mężem i swojej ogromnej samotności. Margaret Atwood nie czyni ze swojej bohaterki postaci kryształowej. Podważa wyidealizowany portret Penelopy i czyni ją bardziej ludzką. Ale nie chodzi tylko o tą jedną postać.

Margaret Atwood kreuje także inne intrygujące sylwetki ukazujące niejako w krzywym zwierciadle innych bohaterów greckiego eposu - przede wszystkim Odyseusza oraz Helenę. Cała „Penelopiada” przepełniona jest autoironią, zgorzknieniem i pewną zgryźliwością. Margaret Atwood jak już wspominałam, prowokuje do refleksji. Trudno nie wysnuć pewnych wniosków po skończonej lekturze - o tym że historia to nie tylko fakty, ale też przyjęta perspektywa; o tym że każdy może opowiedzieć swoją wersję wydarzeń; i o tym że czasami zbyt łatwo przychodzi nam wytłumaczenie rzeczy niewytłumaczalnych, gdy mowa o znanych i cenionych jednostkach.

Niejako w oderwaniu od historii Penelopa a równocześnie ściśle z nią powiązaną, poznajemy w „Penelopiadzie” także inną opowieść - wątek, którego ja, do czego przyznaje się ze wstydem, zupełnie nie pamiętałam z lektury fragmentów „Odysei” czy innych dzieł greckich. Losy dwunastu służek Penelopy zostają nam przedstawione za pomocą różnorakich form literackich - raz jest to lament, raz szanta, kiedy indziej wykład, a nawet rozprawa sądowa. I to właśnie ten wątek z jednej strony prowokuje do refleksji, a z drugiej świadczy o niesamowitej świadomości językowej Margaret Atwood i jej kunszcie jako autorki.

W czasach kiedy tematyka feminizmu jest tak często poruszana w kulturze i poza nią, „Penelopiada” jest lekturą niesamowicie ważną i aktualną. Nie do końca rozumiem negatywne opinie jakie zbiera, dlatego że dla mnie była to po prostu pozycja kompletna - doskonała pod względem warsztatowym i fabularnym. Nie jest to tytuł nowy i są trudności z jego dostępnością, ale sprawdźcie w swoich bibliotekach i chociaż spróbujcie po niego sięgnąć (zwłaszcza, że to krótka opowieść). Ja polecam.

„Penelopiada” Margaret Atwood; tłum. Witold Siemaszkiewicz ; wydawnictwo Znak; Kraków 2005 ★★★★★

Lipiec był moim miesiącem resetu. Po wymagającym roku akademickim w końcu mogłam sobie pozwolić na to, żeby poświęcić więcej czasu swoim pasjom - zwiedzałam nowe miejsca; oglądałam filmy (w końcu udało mi się nadgonić braki w Marvelowskim uniwersum!); wprowadzałam pewne zmiany na blogu, no i czytałam - bardzo dużo, zwłaszcza pozycje z moich domowych zbiorów, których lekturę odkładałam już od dawna z racji na brak czasu. Pod tym względem przygotowywanie posta z podsumowaniem pierwszej połowy roku okazało się dla mnie doskonałą motywacją. Przeczytałam 13 książek - wśród, których znaleźli się przedstawiciele literatury dziecięcej, młodzieżówki, powieści obyczajowe a nawet literatura faktu; oraz pierwszy od czasów Kaczora Donalda komiks. To zdecydowanie najlepszy pod względem ilości miesiąc w tym roku, ale nie mogę też narzekać na jakość przeczytanych przeze mnie lektur. Słowem, lipiec był niezwykle owocnym miesiącem jeżeli mowa o czytelnictwo i kulturę.

A co czytałam dokładnie?

Miesiąc rozpoczęłam od powieści Kelly Barnhill, która niedawno podbijała polski bookstagram, a do lektury, której ostatecznie przekonała mnie jedna z moich ulubionych zagranicznych booktuberek - Katie z Life Between Words. Dziewczynka, która wypiła księżyc jest opowieścią o mieszkańcach Protektoratu, którzy w obawie przed tajemniczą wiedźmą zamieszkującą okoliczne lasy, rok w rok ofiarowują jej niemowlę; o wiedźmie, która nie rozumie dlaczego ktoś porzuca pośród drzew dzieci i, w okolicznych wsiach, szuka im nowych domów; i o dziewczynce, która przypadkowo zostaje nakarmiona blaskiem księżyca i zyskuje w ten sposób magię. Mam pewne wątpliwości na temat tego czy jest to lektura, która rzeczywiście przypadnie do gustu dzieciom - wydaje się na to nieco zbyt poetycka i osobliwa; ale która za to bez wątpienia podbiła moje serducho. Po pierwsze, ze względu na sam koncept na fabułę; po drugie - magiczny, niesamowicie baśniowy klimat; no i tym co przekazuje między wierszami - że w imię miłości można dokonać nawet największego poświęcenia i że zło nie zawsze znajduje się tam gdzie go poszukujemy. Jeżeli nie przeszkadzają Wam pewne uproszczenia czy język właściwy dla literatury dziecięcej (choć angielski termin middle grade jakoś bardziej tu pasuje), zdecydowanie warto.

Dziewczynka, która wypiła księżyc, Kelly Barnhill; tłum. Marta Kisiel-Małecka; wydawnictwo Literackie; Kraków 2018 ★★★★☆

Po przerwie, wróciłam też do twórczości Jojo Moyes. Swego czasu uwielbiałam jej pióro, ale później, niesłusznie, założyłam że chyba nieco zbyt bezkrytycznie podeszłam do jej opowieści i że z pewnością każde kolejne „spotkanie” nie będzie już udane. Tymczasem lektura Dziewczyny, którą kochałeś wyprowadziła mnie z tego błędu i przypomniała co tak bardzo ujmowało mnie w opowieściach Jojo Moyes. Historia rozgrywa się dwutorowo - śledzimy losy Liv, która po stracie męża nie do końca potrafi znaleźć sobie miejsce w życiu oraz Sophie - młodej Francuzki walczącej o bezpieczeństwo swoje i bliskich w trakcie niemieckiej okupacji. Jest w tej opowieści coś co przywodzi mi na myśl Słowika autorstwa Kristin Hannah - chyba fakt próby przedstawienia wojny z kobiecej perspektywy; i jeśli ujęła Was tamta historia, powinniście sięgnąć także po powieść Moyes. Zwłaszcza że charakteryzuje ją dodatkowo właściwa dla autorki lekkość pióra i umiejętnie przedstawione emocje.

Dziewczyna, którą kochałeś, Jojo Moyes; tłum. Nina Dzierżawska; wydawnictwo Między Słowami; Kraków 2017 ★★★★★

Dla odmiany klimatu sięgnęłam też po kontynuacje serii o Tracy Crosswhite od Roberta Dugoniego, o której już Wam opowiadałam TUTAJ. Po raz kolejny główna bohaterka musi zerknąć nieco w przeszłość aby rozwikłać śledztwo - rzekome samobójstwo nastolatki o rdzenno amerykańskich korzeniach. Na polanie wisielców to kolejny ciekawy pomysł na intrygę Dugoniego, ale także skrupulatne przybliżenie procesu prowadzenia sprawy przez funkcjonariuszy. Może nie do końca dostrzegam potrzebę, dla której w fabule przewijają się dwa różne śledztwa, ale i tak to po prostu dobra powieść dla wielbicieli gatunku.

Na polanie wisielców, Robert Dugoni; tłum. Andrzej Szulc; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2018 ★★★★☆

Jeżeli chodzi o Problem, decyzję o lekturze podjęłam spontanicznie i raczej nie miałam szczególnie sprecyzowanych oczekiwań względem niniejszego tytułu. To historia nastolatki, która zachodzi w ciążę i chłopaka, który, bez wyraźnego powodu, proponuje że przyjmie rolę udawanego ojca nienarodzonego malucha. Pewne trudności sprawiło mi to by wczuć się w opowiadaną historię - głównie przez wzgląd na sposób narracji (nieustannie prześladującą perspektywę) i zachowanie głównych bohaterów (życie skupiające się chyba wyłącznie na imprezach i seksie). Ale z czasem doceniłam powieść Non Pratt. Uważam że to temat ważny dla literatury młodzieżowej i bardzo szanuję to, że autorka nie ocenia swoich bohaterów i nie stara się na siłę wypchnąć wątek miłosny na pierwszy plan. Może nie dla starszego czytelnika, ale równolatkowie bohaterów powinni być zadowoleni z lektury.

Problem, Non Pratt; tłum. Patryk Dobrowolski; wydawnictwo Zielona Sowa; Kraków 2017 ★★★☆☆

Udało mi się też zakończyć lekturę dylogii o świecie Verity, w którym bohaterowie muszą mierzyć się z potworami powstałymi z ich złych uczynków. O dziwo, pomimo tego że pierwszy tom czytałam stosunkowo niedawno, miałam pewne problemy by wbić się w akcje Mrocznego duetu. Doceniam fakt, że autorka zadbała o to by wydarzenia mające miejsce w Okrutnej pieśni odcisnęły piętno na głównych postaciach i wciąż pozostaje pod wrażeniem samego konceptu na świat. Ale pomimo tego jakoś trudno było mi się wczuć w fabułę. Chociaż nie mam nic konkretnego do zarzucenia Mrocznemu duetowi, z pewnością oceniłabym go nieco niżej gdyby nie bardzo dobrze wyważony - nie przesłodzony, ale też nie przesadnie dramatyczny - finał. Victoria Schwab z pewnością wie jak pisać satysfakcjonujące zakończenia i równocześnie nie boi się odbiegać od schematu.

Mroczny duet, Victoria Schwab; tłum. Agnieszka Brodzik; wydawnictwo Czwarta Strona; Poznań 2018 ★★★★☆

Po lekturze dwóch młodzieżówek sięgnęłam po tytuł, który zasłużył już niemal na miano współczesnego klasyku, czyli po Nie tylko pomarańcze… Pozycje zbiera niesamowicie pozytywne opinie, ale sama mam w stosunku do niej raczej mocno mieszane odczucia. Sama opowieść przedstawia losy młodej dziewczynki, wychowywanej w niezwykle religijnej rodzinie i można się w niej dopatrywać wątków autobiograficznych. Historia ma swoje mocne strony i z pewnością niesie pewną wartość, choćby jeśli chodzi o traktowanie osób homoseksualnych w nie tak odległych nam czasach. Nie do końca przekonuje mnie jednak sposób jej przedstawienia - rozbudowane metafory, przeplatanie mocno realistycznej opowieści z dziwnymi scenami, no i przedmowa skupiająca się w dużej mierze na pytaniu czym jest ta powieść. Ostrzegam też, że ogromną rolę w fabule odgrywa wątek religijności rodziny bohaterki. Nie odradzam Wam lektury, ale warto podejść do niej bez szczególnych oczekiwań.

Nie tylko pomarańcze..., Jeanette Winterson; tłum. Waldemar Łyś; Dom Wydawniczy Rebis; Poznań 1999 ★★★☆☆

Gdzieś w tzw. międzyczasie, pomiędzy jedną a drugą lekturą, czytałam książkę południowoafrykańskiego komika czyli Nielegalnego. Moje dzieciństwo w RPA. Zdecydowanie nie są to wspomnienia w klasycznej formie, a raczej zbiór esejów dotyczących życia Trevora Noha. Nie do końca rozumiem dlaczego poszczególne teksty nie zostały uporządkowane w sposób chronologiczny i przyznaję, że nie wszystkie ujęły mnie w takim samym stopniu (niektóre wydały mi się przerysowane i niepotrzebnie udziwnione). Ale jako całość, to książka, którą warto przeczytać nawet jeśli nie znacie postaci Trevora Noaha. Autor w subtelny i zabawny sposób zaznajamia czytelnika z sytuacją jaka miała miejsce w RPA, podkreśla absurdy apartheidu i grozę życia czarnoskórych, a dodatkowo kreśli niesamowity (niewyidealizowany, ale wręcz bijący miłością) portret matki.

Nielegalny. Moje dzieciństwo w RPA, Trevor Noah; tłum. Łukasz Witczak; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa 2018 ★★★★½

Po zachwytach nad Marzycielem, zdecydowałam się też w końcu dać szansę debiutanckiej powieści Laini Taylor. Trudno w kilku zdaniach (nie mówiąc o kilku słowach) streścić fabułę Córki dymu i kości, dlatego że historia Karou, nastoletniej artystki, pobierającej nauki w Pradze i wykonującej drobne zlecenia dla grupy ludzko-zwierzęcych hybryd, wymyka się wszelkim schematom. Laini Taylor po raz kolejny daje popis niesamowitej wyobraźni - jej świat, choć częściowo osadzony w naszej rzeczywistości, posiada niesamowity, baśniowy, tajemniczy a momentami nieco przerażający klimat. Jedynym minusem pozostaje tak naprawdę kwestia wydania, niestety w polskim wydaniu pojawia się sporo literówek i drobnych błędów, ale nawet mimo to przebija się piękny, liryczny język autorki. No i przewija się motyw zakazanego uczucia, który jest chyba jednym z moich ulubionych motywów jeśli chodzi o romanse.
Córka dymu i kości, Laini Taylor; tłum. Julia Wolin; wydawnictwo Amber; Warszawa 2015 ★★★★★

Kontury są moim pierwszym sporym rozczarowaniem jeśli chodzi o pozycje, które czytałam, a które nominowane były w ubiegłych latach do Women's Prize for fiction. Powieść Rachel Cusk zdecydowanie odbiega formą narracji, od innych, znanych mi tytułów. Co prawda mamy jakiś zarys fabuły właściwy dla całej pozycji - pobyt Faye w Atenach, podczas prowadzenia kursu z literatury; ale jest to jedynie tło, dla rozmów, które kobieta odbywa z różnymi osobami. Rachel Cusk wykazuje się pewną spostrzegawczością w obserwacji ludzkich zachowań, a jej sposób sposób przedstawienia historii ma w sobie coś świeżego i oryginalnego. Nie ukrywam jednak, że trudno śledziło mi się całą opowieść, zwłaszcza biorąc uwagę znikomą ilość dialogów (te zostają wplecione w "właściwy tekst" w postaci mowy zależnej) i niezwykle obszerne akapity.

Kontury, Rachel Cusk; tłum. Jacek Żułąwnik; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa 2016 ★★☆☆☆

O mojej kolejnej lipcowej lekturze, czyli Perle autorstwa Caroliny De Robertis, opowiadałam Wam już w oddzielnym poście - TUTAJ. Historia młodej studentki, Perly, której codzienność zostaje zaburzona przez pojawienie się tajemniczej postaci mężczyzny zdecydowanie jest lekturą unikatową i pod wieloma względami niesamowicie wartościową. Carolina De Robertis pisze o wydarzeniach z historii, o których nie wspomina się zbyt często i tworzy niesamowicie ciekawy portret zbrodniarza-kochającego ojca. Wplecenie w opowieść elementów realizmu magicznego w moim przypadku utrudniło jednak nieco lekturę.

Perła, Carolina De Robertis; tłum. Izabela Matuszewska; wydawnictwo Albatros.; Warszawa 2018 ★★★☆☆

Po kilku miesiącach, w końcu udało mi się też zapoznać z powieścią Becky Chambers, Daleka droga do małej, gniewnej planety, przybliżającą historię załogi starzejącego się statka kosmicznego "Wędrowca". Dla osoby nieprzywykłej do czytania literatury sci-fi, czyli kogoś takiego jak ja, jest tu dużo do przetworzenia: mamy do czynienia z zupełnie nieznaną scenerią, konfliktami czy licznymi, nowymi gatunkami. Z jednej strony ta różnorodność stanowi ogromną zaletę, bo jest niejako dowodem na niezwykły popis wyobraźni autorki; z drugiej - potrzebowałam sporo czasu aby odnaleźć się w tym nowym świecie. Zdecydowanie najmocniejszym atutem pozostaje ekipa "Wędrowca" - wbrew pozorom, nie jest to powieść, w której "dużo się dzieje", ale obserwowanie poszczególnych charakterów i relacji łączących członków załogi w zupełności to rekompensują. Czasami brakowało mi tylko kropki nad "i" - nic nie poradzę na to, że były momemnty, w których chciałabym wiedzieć nieco więcej niż zdradza autorka.

Daleka droga do małej, gniewnej planety, Becky Chambers; tłum. Agnieszka Sylwanowicz; wydawnictwo Zysk i S-ka; Poznań 2017 ★★★★☆

O dwóch kolejnych lekturach, czyli Nieodnalezionej i Zapomnij o mnie przygotowałam już oddzielne posty, ale jeszcze nie zdążyłam ich opublikować. Jak możecie się domyślić spoglądając na moje oceny, oba tytuły pod pewnymi względami mnie rozczarowały. Jeżeli chodzi o historię Damiana Wernera, który po latach natrafia na trop swojej zaginionej narzeczonej, nie do końca przypadł mi do gustu jej rozmach. W powieści Mroza znowu mnóstwo się dzieje, pojawia się sporo wewnętrznych cliffhangerów, a autor stara się co chwilę zaskoczyć czytelnika zwrotem akcji. Tylko, że dzieje się to kosztem  pewnej realności całej historii i mozliwością wykreowania ciekawszych postaci. Nie chodzi nawet o to, że jest to powieść gorsza od pozostałych tytułów Mroza; po prostu na ten moment oczekuje czegoś innego od thrillerów i uświadomiłam to sobie w trakcie tej lektury.

Nieodnaleziona, Remigiusz Mróz; wydawnictwo Filia; Poznań 2018 ★★☆☆☆

Zapomnij o mnie było z kolei moim pierwszym zetknięciem z twórczością K. N. Haner i chyba nie do końca odnalazłam się w tej konwencji. Historia pokiereszowanego przez los Marshalla i jego fascynacji nowo poznaną Sarą zdecydowanie posiada wartość uzależniającą - trudno odłożyć lekturę na bok. Doceniam też odejście od schematu jeśli chodzi o zakończenie. Nic nie poradzę jednak na to, że wątek zbudowany wokół Sary raczej mnie zirytował; i że dostrzegłam pewną tendencję autorki do porzucenia jakiegoś wątku gdy przestaje on być dla niej wygodny (niektóre postacie znikają z fabuły bez wyraźnego wytłumaczenia, mimo ze początkowo odgrywały jedne z kluczowych ról). Postaram się opublikować pełny tekst na początku przyszłego tygodnia żeby zdradzić Wam nieco więcej.

Zapomnij o mnie, K. N. Haner; wydawnictwo Kobiece; Białystok 2018 ★★☆☆☆

Dosłownie ostatniego dnia lipca przeczytałam wspomniany już wcześniej komiks, który polecali zarówno zagraniczni booktuberzy jak i Karolina z Instagrama come books, mianowicie Giant days. Tom 1. Królowe dramy. Nie jestem za bardzo zorientowana jeśli chodzi o rynek komiksów i nie jestem w stanie Wam powiedzieć jak wypada na tle innych tytułów. Ale zdecydowanie dobrze bawiłam się w trakcie jego lektury. Każdy zeszyt opowiada jakąś scenę z życia trzech zaprzyjaźnionych studentek, a poszczególne historie są zabawne, nie będąc przy tym infantylnymi. No i podoba mi się kreska (?). To taka lektura na godzinkę, ale jeśli będziecie mieć okazję - warto.

Giant days. Tom 1. Królowe dramy, John Allison (scenariusz), Lissa Treiman (rysunek) i Whitney Cogar (kolor); tłum. Wojciech Górlaczyk; wydawnictwo Non Stop Comics; Katowice 2017 ★★★★☆

Jak sami widzicie lipiec był dla mnie ogromnie zaczytanym miesiącem i chyba dlatego przygotowanie tego podsumowania zabrało mi tak dużo czasu. Koniecznie dajcie znać jak wyglądał Wasz lipiec jeśli chodzi o lektury i czy natrafiliście na jakiś tytuł warty polecenia.
 

Śledząc opinie innych czytelników na wszelakiego rodzaju portalach, zauważyłam że twórczość Eleny Ferrante budzi bardzo skrajne uczucia. Na każdą opinię postrzegającą Sagę Neapolitańską za literaturę wybitną, przypada taka, która uważa ją za dzieło niesłusznie wychwalane i nie warte poświęconego czasu. Z obawy, że i dla mnie samej lektura okaże się raczej gorzkim rozczarowaniem, zwlekałam z sięgnięciem po „Genialną przyjaciółkę” od Wielkanocy (i to zeszłego roku). Ale może dobrze się złożyło, bo dzięki temu zapoznałam się z powieścią Eleny Ferrante w absolutnie wyjątkowych okolicznościach przyrody - wylegując się na plaży, na Majorce; i prawdopodobnie dzięki temu na dłużej utkwi mi w pamięci.

Elena Greco nie jest zaskoczona wiadomością o zniknięciu Lili. Przyjaciółka z dzieciństwa od dawna powtarzała, że pewnego dnia zniknie, nie pozostawiwszy po sobie żadnego śladu i kobieta jest przeświadczona, że po prostu wcieliła ona powyższy plan w życie. Wiadomość sprawia jednak, że Elena zaczyna wspominać początki ich przyjaźni, cofając się pamięcią do lat 50, na przedmieścia Neapolu - czasów, kiedy obie znajdowały się dopiero na początku życiowej drogi.

„Genialna przyjaciółka” nie należy do powieści, której fabułę można zarysować w kilku zdaniach, a to dlatego, że nie jest ona przeładowana akcją czy jakimiś znaczącymi wydarzeniami. Elena Ferrante przedstawia po prostu pewien fragment z życia swojej bohaterki, a dokładniej rzecz ujmując jego początek - lata zdobywania edukacji i dorastania. A że dla samej fabuły nieistotne jest to czy autorka jest równocześnie bohaterką tej historii, pozwólcie, że pominę ów kwestię milczeniem. Czy opowieść tego rodzaju może być interesującą lekturą? Okazuje się, że tak, chociaż rozumiem, że nie jest to opinia pod którą każdy czytelnik mógłby się podpisać. Co więc przekonało mnie w prozie Eleny Ferrante?

„Genialna przyjaciółka” przedstawia czytelnikom bardzo nieoczywisty a przez to fascynujący obraz przyjaźni pomiędzy Eleną a Lilą - przyjaźni, która w dużej mierze opiera się na rywalizacji i w której dostrzec można odcienie zazdrości i zawiści; a która mimo to wydaje się szczerą i silną więzią. Chociaż Elena Ferrante porusza wiele innych wątków to właśnie ten motyw przewija się najczęściej i to chyba on najbardziej zapada w pamięci. Warto jednak sięgnąć po „Genialną przyjaciółkę” także przez wzgląd na przedstawione w powieści realia. Ferrante w ciekawy i niezwykle przekonujący sposób przybliża świat powojenny, gdzie przeszłość wciąż rzutuje na kontakty międzyludzkie a ludzie walczą z tym by wyrwać się z przypisanych im grup społecznych.

Skłamałabym twierdząc, że zakochałam się w prozie Eleny Ferrante od pierwszych stron. Byłam nieco zaskoczona prostotą języka i nieoczywistym sposobem narracji - z tendencją do anegdot i powrotem do przerwanego wątku dopiero po kilku rozdziałach. „Genialna przyjaciółka”, trochę na przekór oczekiwaniom czytelników, przedstawia wielu, nie zawsze istotnych dla fabuły bohaterów i porusza wątki, które wydają się bardziej typowe dla dram w telenowelach. Tyle, że w trakcie lektury przywykłam do pióra Ferrante i liczby postaci (a ich spis znacznie wszystko ułatwił) i po prostu dałam się oczarować neapolitańskiemu klimatowi.

Ciężko mi jednoznacznie powiedzieć jaka grupa czytelników będzie usatysfakcjonowana lekturą.  „Genialna przyjaciółka” budzi tak sprzeczne emocje, że najlepiej chyba przekonać się samemu czy należycie do grona jej zwolenników czy też przeciwników. Ja tymczasem powoli szykuję się już do lektury „Historii nowego nazwiska” i liczę, że i tym razem się nie zawiodę. 

„Genialna przyjaciółka” Elena Ferrante; tłum. Alina Pawłowska-Zampino; wydawnictwo Sonia Draga; Katowice 2014 ★★★★☆

Kiedy opublikowałam post z podsumowaniem pierwszej połowy 2018 roku, nie spodziewałam się z Waszej strony tak pozytywnego odzewu. Osoby, które tworzą w internecie często wspominają o tym, że w ich działalności to nie liczby są najważniejsze, ale choć w dużej mierze się z tym zgadzam, miło widzieć, że to co się robi rzeczywiście kogoś interesuje (a nie ma na to lepszego dowodu niż komentarze). Tym bardziej zależało mi na tym by sprostać Waszym oczekiwaniom i przygotować post z lekturami, które wywarły na mnie do tej pory (czyli do końca czerwca) największe wrażenie. Nie zależało mi na tym by znaleźć jakąś konkretną liczbę tytułów, tylko po prostu aby były to pozycje, które z czystym sumieniem mogłabym Wam dać teraz do ręki i powiedzieć - Warto! Nie ograniczałam się też do powieści wydanych w 2018 roku, bo jak wiecie z poprzedniego posta - zdarza mi się często sięgać po tytuły starsze.

Koniec końców udało mi się wyselekcjonować sześć pozycji. I jestem z tej listy niesamowicie zadowolona. Dlatego, że nie tylko są to tytuły o wysokim poziomie - mam wrażenie, że bez względu na to co Was interesuje w trakcie lektury, każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Wszystko czego Wam nie powiedziałam, Celeste Ng

Chociaż zdecydowałam się stworzyć niniejszą listę zgodnie z kolejnością w jakiej czytałam poszczególne pozycje, gdybym miała polecić Wam tylko jeden tytuł w tym roku byłoby to właśnie „Wszystko czego Wam nie powiedziałam”. Celeste Ng opisuje historię amerykańskiej rodziny o chińskich korzeniach, wkrótce po tym jak umiera Lydia - nastoletnia córka Marylin i Jamesa. Ale choć tajemnica śmierci dziewczyny jest jednym z wątków powieści, nie nazwałabym go najważniejszym. Celeste Ng poruszyła jakąś moją czułą stronę - pisząc o komplikacjach jakie stają przed mieszanymi jeśli chodzi o etniczne pochodzenie związkami; o żałobie po stracie dziecka; ale przede wszystkim o niebezpieczeństwach jakie wiążą się z przerzucaniem własnych marzeń i ambicji na dzieci. Poruszająca, subtelna i na długo zapadająca w pamięci - tak opisałabym w jednym zdaniu debiut Celeste Ng. I nie mogę się doczekać polskiej premiery jej kolejnej powieści.

Tajemna historia, Donna Tartt

Bardzo długo zwlekałam z lekturą „Tajemnej historii". Wydawało mi się, że po zapoznaniu się z tak licznymi pozytywnymi opiniami, postawiłam prozie Donny Tartt nieco zbyt wysoko poprzeczkę i prawdopodobieństwo, że sprosta ona moim oczekiwaniom jest tak naprawdę minimalne. Ale myliłam się. Historia grupy inteligentnych, choć nieco ekscentrycznych studentów filologii klasycznej zdecydowanie zasługuje na słowa uznania. Donna Tartt w pewnym stopniu bawi się gatunkiem - otwierająca powieść scena zbrodni od razu wyjawia nam odpowiedzi na dwa kluczowe pytania kto zginął? i kto zabił? a przez kolejne strony zastanawiamy się tak naprawdę nad tym dlaczego? do tego doszło. Tym co stanowi o wartości „Tajemnej historii" jest klimat w jakim utrzymana została powieść, niezwykły warsztat pisarki, ale też sposób w jaki pogrywa z czytelnikiem - sprawiając, że zaczyna odczuwać nić sympatii i zrozumienia z osobami, które dopuściły się zbrodni.

Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze, Gail Honeyman

O powieści Gail Honeyman, podobnie jak o „Tajemnej historii", bardzo dużo się mówiło, z tą różnicą, że fenomen historii Eleanor Oliphant nie dotarł jakoś do Polski. Jeśli nie śledzicie zagranicznych booktuberów (przy czym takich, którzy promują raczej gatunek literary fiction), mogliście nawet nie słyszeć o debiutanckiej pozycji brytyjskiej autorki. A szkoda. „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" to historia młodej, inteligentnej, choć nieco zagubionej w świecie kobiety. Bohaterka wykreowana przez Gail Honeyman przypomina pod pewnymi względami narratora „Projektu "Rosie"" - patrzy na świat w bardzo prosty sposób i nie potrafi zorientować się w społecznych konwenansach - a jej głos stanowi jeden z atutów całej historii. Ponad to „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" dotyka jednak także tematu skomplikowanej relacji matka-córka.

Jedyna miłość razy dwa, Taylor Jenkins Reid

Z wszystkich powieści, które zebrałam w dzisiejszym poście, jedynie „Jedyna miłość razy dwa" nie otrzymała ode mnie maksymalnej oceny tj. pięciu gwiazdek. Nie zmienia to jednak moich odczuć względem samej historii i tego, że jest to najlepsza opowieść o miłości jaką czytałam nie tylko w 2018 roku, ale od bardzo długiego czasu. Taylor Jenkins Reid przybliża nam losy kobiety, która w bardzo młodym wieku straciła miłość swojego życia i która teraz, przygotowując się do ślubu, dowiaduje się o tym, że jej pierwszy mąż jednak nie zginął w katastrofie lotniczej i wraca do domu. I tak, wiem że prawdopodobnie brzmi to jak scenariusz odcinka telenoweli brazylijskiej. Taylor Jenkins Reid potrafi jednak pisać o emocjach - i to nie tylko o miłości, ale też żałobie czy akceptowaniu samego siebie. Koniecznie rozglądnijcie się za tym tytułem, zwłaszcza że można znaleźć go co pewien czas za symboliczną kwotę w Tak czytam.

Marzyciel, Laini Taylor

Fantastyka nie jest gatunkiem, po który zdarza mi się sięgać zbyt często, ale już od dawna myślałam o tym by zapoznać się z twórczością Laini Taylor. Autorka jest wychwalana za swoją wyobraźnię bez granic i unikalne pióro nie bez powodu. Historia Lazlo Strange'a i zaginionego miasta nie jest powieścią naładowaną akcją i w niczym nie przypomina mi innych powieści YA fantasy, które czytałam. „Marzyciel" to baśniowy, momentami wręcz oniryczny klimat; rozbudowany świat; ale też świetnie nakreślony konflikt, w którym jesteśmy w stanie zrozumieć obie ze stron i nic nie wydaje się czarno-białe. Wybiegam nieco do przodu, ale w lipcu przeczytałam kolejną powieść Laini Taylor i autorka znowu zdobyła moje serducho.

Kirke, Madeline Miller

Jestem w zdecydowanej mniejszości w swoim zachwycie „Kirke", jeśli chodzi o polskich czytelników. Z tego co zauważyłam, dominuje przekonanie, że powieść Madeline Miller jest historią, która rozczarowuje. Każdy ma prawo do własnej opinii, ale nie ukrywam, że podobne głosy nieco mnie dziwią. Dla mnie samej opowieść o Kirke - córce boga Heliosa i Perseidy, stanowi jeden z topowych tytułów pierwszej połowy roku. Jak już podkreślałam, w moim odczuciu Madeline Miller udało się znaleźć równowagę jeśli chodzi o inspiracje mitologią a własnymi pomysłami. Jej Kirke" to poruszająca opowieść o nierozumieniu, samotności i rozpaczliwym poszukiwaniu miłości, a także bezsilności wobec zaplanowanego przez bogów losu. 

Wiem, że przygotowanie tego posta zabrało mi nieco więcej czasu niż zapowiadałam, ale mam nadzieję, że przynajmniej znajdziecie w nim inspiracje dla swoich kolejnych lektur. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach czy znacie, któryś z wymienionych przeze mnie tytułów, a jeśli tak - czy podzielacie moją opinię. Czekam też na rekomendacje z Waszej strony - jakie pozycje zdobyły Wasze uznanie w pierwszej połowie roku?

Kiedy człowiek decyduje się na założenie bloga i zaczyna angażować się w internetową społeczność miłośników książek, sytuacje, w których zasiada się do lektury nie wiedząc nic ani o samej fabule, ani wrażeniach innych czytelników, stają się coraz bardziej sporadyczne. Przynajmniej w moim przypadku. Powieść Caroliny De Robertis już choćby dlatego stanowi dla mnie swego rodzaju fenomen - przed otrzymaniem maila od wydawnictwa Albatros, nie słyszałam nic o „Perle" i zdecydowałam się na lekturę wyłącznie na podstawie opisu. Nie do końca tego się spodziewałam, przy czym nie traktowałabym tego w kategoriach wad. 

Perla Correa jest studentką psychologii, wierzącą w siłę umysłu i jej pierwsza reakcją na widok tajemniczego mężczyzny jest zaprzeczenie. Perla jest przekonana, że postać znajdująca się w jej salonie, ociekająca wodą i mająca problemy z artykulacją choćby pojedynczych słów to nic więcej niż wytwór jej wyobraźni. Do czasu. Wbrew logice, kobieta wydaje się dziwnie zafascynowana tajemniczym nieznajomym, a jego nieoczekiwana obecność staje się początkiem rozważań na temat jej własnego życia i relacji z bliskimi - ukochanym mężczyzną i ojcem.

 Realizm magiczny nie jest gatunkiem w kierunku, którego zbyt często grawituje moje zainteresowanie i chyba nie do końca byłam przygotowana na to jak szybko Carolina De Robertis wplecie pewne elementy w fabułę powieści. Dezorientacja i poczucie chaosu były dominującymi uczuciami, które towarzyszyły mi na początku lektury; zwłaszcza, że podniosły styl Caroliny De Robertis, śmiało operujący metaforami i obdarzony specyficznym rytmem oraz styl narracji - przeskakujący pomiędzy narratorami i wątkami również nie ułatwiają lektury.

Lektura „Perły" niejako wymusza na czytelniku pewien poziom skupienia - żeby odnaleźć się w opowiadanej historii i poskładać poszczególne elementy w całość. Część mnie poddaje w wątpliwość czy naprawdę była to niezbędne; z drugiej jednak strony - to właśnie ten specyficzny styl narracji powoduje pewien element tajemnicy. Carolina De Robertis umożliwia uzyskanie odpowiedzi na nurtujące pytania i zaskakuje czytelnika tym jak umiejętnie łączy poszczególne wątki (nawet powiązanie tajemniczego mężczyzny z wodą można niejako łączyć z dwoma osobnymi wątkami).

Tym czym Carolina De Robertis niejako zdobyła moje uznanie jest jednak pewien walor edukacyjny „Perły" i nieoczywiste przedstawienie postaci ojca Perli. Za pomocą niniejszej opowieści autorka przybliża czytelnikom pewien wycinek historii Argentyny, o którym nie wspomina się w szkołach, a przynajmniej nie w tych, do których uczęszczałam - okres dyktatury i "zniknięcie" około 30 000 obywateli. Carolina De Robertis nie unika pewnej graficzności i bestialstwa. porusza ponad to niesamowicie trudne i ciekawe kwestie - pewien dualizm jeśli chodzi o kogoś kogo określilibyśmy mianem zbrodniarza (mordercę, a jednak czułego ojca); pojawiają się też pytania o to w jaki sposób należałoby postrzegać bliskich takich osób. 

Pod pewnymi względami uważam, że Carolina De Robertis miała do opowiedzenia wystarczająco ciekawą historię by pominąć elementy realizmu magicznego i zastanawiam się czy niepotrzebnie nie odwracają one uwagi czytelnika od tragicznej historii Argentyny. Ale nawet pomimo pewnych trudności jakie towarzyszyły mi na początku, nie żałuję lektury - bo pod pewnymi względami, czuję się po niej bogatsza.

„Perła” Carolina De Robertis; tłum. Izabela Matuszewska; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2018 ★★★☆☆

A za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Albatros

Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Karolina Suder

Miłośniczka literatury, podróży i muzyki musicalowej.

Popularne posty

  • Miłość oraz inne dysonanse - Janusz Leon Wiśniewski, Irada Wownenko
  • Dom nad jeziorem, Kate Morton
  • Wiktoria, Daisy Goodwin
  • Penelopiada, Margaret Atwood
  • Wszystkie jasne miejsca, Jennifer Niven
  • Głębia - Tricia Rayburn
  • Najbardziej wyczekiwane premiery 2017 roku
  • Rok 2023 | noworoczne postanowienia kulturalno-blogowe
  • Zapowiedzi lipcowe
  • Stos listopadowy

Kategorie

książki 302 Kala poleca 93 seriale 16 filmy 2 fotografia 1 podróże 1

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Popularne posty

  • Miłość oraz inne dysonanse - Janusz Leon Wiśniewski, Irada Wownenko
    Są takie powieści, które chowacie w zakamarkach pamięci, zanim tak naprawdę zgłębicie sie w ich lekturze. "Miłość oraz inne dysona...
  • Dom nad jeziorem, Kate Morton
    Nie wiem jak to wygląda u Was, ale osobiście podejmuję decyzje o kolejnych lekturach bardzo spontanicznie, pod wpływem nastroju. Efekte...
  • Wiktoria, Daisy Goodwin
    Możliwie, że o tym nie wspominałam, bo temat seriali nie przejawia się jakoś szczególnie często na Złodziejce Książek, ale byłam ogromn...
  • Penelopiada, Margaret Atwood
    Prawdę powiedziawszy sama byłam zaskoczona tym, że zdecydowałam się na lekturę „Penelopiady”. Owszem, Margaret Atwood przekonała mnie d...
  • Wszystkie jasne miejsca, Jennifer Niven
    Rzadko zdarza mi się zasiadać do lektury z negatywnym nastawieniem, nawet jeśli dana pozycja zbiera raczej mało optymistyczne recenzje,...

Archiwum

  • ►  2023 (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2022 (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2021 (6)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (15)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2019 (25)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ▼  2018 (72)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (5)
    • ►  września (9)
    • ▼  sierpnia (9)
      • Obsydian, Jennifer L. Armentrout
      • Nieodnaleziona, Remigiusz Mróz
      • Zapomnij o mnie, K. N. Haner
      • Siostra Perły, Lucinda Riley
      • Penelopiada, Margaret Atwood
      • 13 książek i komiks, albo podsumowanie lipca
      • Genialna przyjaciółka, Elena Ferrante
      • Najlepsze książki 2018 roku (a przynajmniej pierws...
      • Perła, Carolina De Robertis
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (7)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2017 (145)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (10)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (19)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (16)
  • ►  2016 (195)
    • ►  grudnia (29)
    • ►  listopada (20)
    • ►  października (19)
    • ►  września (20)
    • ►  sierpnia (17)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (17)
    • ►  maja (14)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (12)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (12)
  • ►  2015 (104)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (7)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (14)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2014 (66)
    • ►  grudnia (14)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (9)
    • ►  września (6)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2013 (81)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (7)
  • ►  2012 (101)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (5)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (11)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2011 (113)
    • ►  grudnia (14)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (14)
    • ►  września (13)
    • ►  sierpnia (19)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (18)

Złodziejka książek na FB

Złodziejka Książek

Polecane blogi

  • NIEnaczytana
    "(...) przyjmijmy do wiadomości, że to jest ten czas, kiedy mamy słuchać, a nie mówić" - wywiad z Zuzanną Gajewską - *Napisałaś w jednym z postów, że w Twojej twórczości temat śmierci i straty ma specjalne miejsce. Skąd to wyróżnienie?* Trudne pytanie na początek. Musia...
  • Blog o książkach
    Jak zamontować okapę kuchenną – instrukcja dla początkujących - Właściwie zamontowany okap kuchenny to nie tylko gwarancja lepszego obiegu powietrza, ale także kluczowy element funkcjonalności naszej kuchni. Przy odpowi...
  • Bajkochłonka
    Ronja, córka zbójnika – jak dialog i bliskość natury zmieniają relację rodzic–dziecko? - W literaturze dziecięcej niewiele jest historii, które w tak subtelny i jednocześnie odważny sposób pokazują, jak kształtuje się dialog między dzieckiem ...
  • unSerious
    [zabawa blogowa] Mój dzień w książkach 2025 :) - [image: [zabawa blogowa] Mój dzień w książkach 2025 :)] [image: Mój dzień w książkach 2025] Czytaj dalej [zabawa blogowa] Mój dzień w książkach 2025 :) at ...
  • kryminał na talerzu. blog kulinarno-kryminalny
    Book tour ze "Szpitalem"! - Pora na ostatni w tym roku book tour! Książką, która już za kilka dni rozpocznie swoją podróż po Polsce (a kto wie, czy nie i dalej!), jest „Szpital” Lesli...
  • Wielki Buk
    Pomysły na prezent | PREZENTOWNIK - Pomysły na prezenty na wszystkich, którzy kochają książki! Zapraszam na WIELKI PREZENTOWNIK! KSIĄŻKI PIĘKNE KSIĄŻKI KRYMINALNE KSIĄŻKI STRASZNE KSIĄŻKI KLA...
  • zaczytASY
    Adam Zbyryt, Czego się boją ptaki? [Wydawnictwo Poznańskie] - [image: Adam Zbyryt, Czego się boją ptaki [Wydawnictwo Poznańskie]] *Książka Adama Zbyryta zaintrygowała mnie tytułem. Choć uwielbiam słuchać ptasiego ...
  • zwierz popkulturalny
    Tik Tok jest straszniejszy czyli „Uciekinier” - Nic nie starzeje się szybciej niż wizje przyszłości. Nawet jeśli ich twórcy stworzą najbardziej sugestywny…
  • K-czyta | Blog książkowy
    Keigo Higashino - Podejrzany X. Pochodna zbrodni - *Keigo Higashino, Podejrzany X. Pochodna zbrodni *[容疑者Xの献身 [Yōgi-sha X no Kenshin]], tłum. Klaudia Ciurka, GW Relacja, 2025 *Profesor Galileo*, tom 3 Le...
  • smakksiazki.pl
    „Do szpitala wziąłem Różewicza” – Marek Migalski o walce z nowotworem - Gdy kilkanaście dni temu Marek Migalski zamieścił wpis w swoich mediach społecznościowych, informujący o jego walce z rakiem jelita grubego, pierwsza myś...
  • Najlepsze książki dla dzieci
    "Szkoła magicznych zwierząt. Dwadzieścia cztery dni" (Wydawnictwo Debit) - Grudniowe odliczanie już się rozpoczęło. Wiele osób niecierpliwie wypatruje Bożego Narodzenia i cieszy się z przedświątecznych przygotowań. Inni woleliby t...
  • NOWALIJKI
    ARIEL LAWHON „RZEKA LODU” - Ariel Lawhon w swojej pierwszej wydanej po polsku powieści Rzeka lodu zabiera czytelnika w podróż do surowego, skutego lodem Maine…
  • Popbookownik
    Catering Dietetyczny w Warszawie – Kompleksowy Przewodnik po Zdrowym Odżywianiu w Stolicy - Warszawa, jako dynamiczna metropolia zamieszkiwana przez ponad 1,8 miliona osób, stawia przed swoimi mieszkańcami wiele wyzwań związanych z utrzymaniem zdr...
  • Nebule blog parentingowy
    Prezentownik świąteczny 2025: 110 pomysłów na nietuzinkowe prezenty dla dzieci - Et voila – nadszedł czas na Prezentownik świąteczny nebule 2025! Zapnijcie pasy – to będzie odlot:): Prezenty dla dzieci w wieku 0-1 lat Prezenty dla dzi...
  • Bajkonurek
    Nie jesteśmy tacy sami #1, czyli czego branża wydawnicza mogłaby nauczyć się od branży filmowej - Chociaż pracę w dziale promocji w wydawnictwie zakończyłam ładnych kilka lat temu, wciąż staram się być na bieżąco z nowinkami ze świata książki. Nowin...
  • Blog pod Małym Aniołem
    Krzywy kościół - Karin Lednicka - *Złe czasy płodzą złe czyny. Z tym musimy się wszyscy pogodzić.* „Kronika powieściowa utraconego miasta: lata 1894 - 1921” to pierwsza część trylogii „K...
  • To read or not to read? | Bibliofilem być
    Słodkie uniesienia – odkryj tajemnice doskonałego omletu na deser - Odkryj tajemnice doskonałego omletu na słodko – to niezwykła podróż po kulinarnych uniesieniach, które rozpieszczą Twoje podniebienie. Zanurz się w świecie...
  • Recenzje Gaby
    Phantasma – Kaylie Smith. Grasz? - W tej historii obowiązują dwie proste zasady: *przeżyć i… nie zakochać się. Brzmi łatwo? Tylko pozornie.* Książka opowiada o dwóch siostrach – Ophelii...
  • Mozaika Literacka
    "ZALECA SIĘ KOLEJNEGO KOTA" - SHŌ ISHIDA | Każda z fotografii to niejako lustro ludzkiego zagubienia - Podnosząca na duchu, ujmująca i niesamowicie komfortowa opowieść o pewnej osobliwej poradni zdrowia psychicznego, w której na receptę przepisują lekarstw...
  • Co Aśka przeczytała…
    „Urwany ślad. Zaginieni w amerykańskich parkach narodowych” – Jon Billman - „Urwany ślad. Zaginieni w amerykańskich parkach narodowych” Jona Billmana to niezwykle napisany reportaż, historia poszukiwań i wędrówki. Wielu zaginiony...
  • god save the book
    Orzeł Biały: Gdzie jest i dlaczego? Poznaj symbole Polski - Poznaj miejsca i powody obecności Orła Białego w Polsce. Odkryj znaczenie symbolu państwowości i tradycji. Sprawdź nasz przewodnik!
  • Czytaj PL
    Rusza 11. edycja akcji CZYTAJ PL – 18 topowych tytułów ponownie za darmo! - Już 3 listopada 2025 r. wystartuje jedenasta odsłona największej w Polsce inicjatywy promującej czytelnictwo. Po raz kolejny w ramach akcji Czytaj PL mił...
  • Bardziej Lubię Książki Niż Ludzi
    Zapowiedzi listopad 2025 - Droga na Księżyc. Apollo 11 i marzenia o lotach kosmicznych – Pewnego letniego wieczoru w… Artykuł Zapowiedzi listopad 2025 pochodzi z serwisu Bardziej L...
  • Micha kultury
    „Na wschód od Edenu” John Steinbeck – między dobrem a złem - *Na wschód od Edenu* John Steinbeck *Gatunek:* literatura piękna *Rok pierwszego wydania: *1952 *Liczba stron: *848 *Wydawnictwo: **Prószyński i S-ka* (....
  • Świat ukryty w słowach
    [657] Alice Kellen - "33 powody, żeby cię znów zobaczyć" - *~Witajcie kochani!* *Znacie powieści Alice Kellen? ♥* *Autor: Alice Kellen* *Tytuł: "33 powody, żeby cię znów zobaczyć"Ilość stron: 432Wydawnict...
  • Z pierwszej półki
    Marcin Mortka – 20:32 - A jeśli apokalipsa nie zacznie się w Londynie, Nowym Jorku, Los Angeles ani w Szanghaju? Jeśli jej scenerią będzie mała miejscowość pod Poznaniem? A tymi...
  • Na regale u Marty Mrowiec
    Sarah Freethy, Figurki z Dachau (2025) - Figurki z Dachau to jedna z powieści, która trafi do TOP najlepszych książek tego roku. Czy ostatnio powtarzam często. Tak! Ale co zrobić, gdy trafia się...
  • Wyliczanka.eu
    "Jedyna". O biografii Karoliny Lanckorońskiej [moja nowa książka] - "Jedyna. Biografia Karoliny Lanckorońskiej" to moja trzecia pełna biografia. Po historii Anny Jantar i Ireny Kwiatkowskiej przyszedł czas na fascynującą ...
  • Wybredna Maruda
    Książki niczym K-popowe Łowczynie Demonów - [image: książki podobne do kpopowe łowczynie demonów] Pokochaliście "K-popowe łowczynie demonów"? Oto książki, które trafią w ten sam vibe! "K-popowe łowc...
  • Na Czytniku
    „Diabły i święci” Jean-Baptiste Andrea – Wewnętrzne dziecko - Jakiś czas temu słuchałam Czuwając nad nią Jean-Baptiste Andrea. Zaskoczyła mnie ta powieść, bo myślałam, że będzie bardziej ckliwa (patrząc na opis). Ok...
  • Zakątek czytelniczy
    Kultor - Artur Urbanowicz - *Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czarna Owca* Byliście kiedyś na Suwalszczyźnie? Ja tak, ale dawno temu, jeszcze w podstawówce na koloniach. Niew...
  • Czytelnicze Podwórko
    Survival z Zuzą, czyli przetrwaj w każdych warunkach – recenzja - Mój starszy syn od czterech lat jest częścią skautingowej społeczności. Oprócz niewątpliwie pozytywnego wpływu na rozwój umiejętności społecznych, ciekaw...
  • Niedopisana Recenzja
    Na stronach powieści. „Niech żyje zło” – recenzja książki - *Fantasy, a szczególnie romantasy, to gatunek, który w ostatnich latach przeżywa swego rodzaju renesans. Czytelnicy na nowo zachwycają się magicznymi ...
  • Ronja.pl
    Gry bez prądu dla dwulatka i trzylatka – najciekawsze proste gry planszowe i kooperacyjne (aktualizacja 2025) - Zebrałam w jednym miejscu najciekawsze (i najładniejsze! 🙂 ) gry dla dwulatków i trzylatków. Nieco starsze dzieci też będą nimi zainteresowane. Znajdziesz...
  • Książką po grzbiecie
    Hello world! - Welcome to WordPress. This is your first post. Edit or delete it, then start writing! The post Hello world! appeared first on My Blog.
  • Kulturalna meduza
    Oblałabym egzamin na licencję na czarowanie [wywiad z Aleksandrą Okońską] - [image: aleksandra okońska wywiad] Jak wyglądała droga od pierwszego pomysłu do wydania *Licencji na czarowanie*? Do której z książkowych bohaterek jest naj...
  • read up!
    Przegląd Kobiecego Kina #21: filmy wojenne - W najnowszym odcinku Przeglądu Kobiecego Kina, czyli cyklu, w którym opowiadam o filmach kręconych przez kobiety, biorę na warsztat temat, który na pierw...
  • Technikolorowy
    Święta z Wytrzeszczem, czyli „Przesilenie zimowe” - 1 stycznia. Nic nie wskazuje na to, że w pierwszy dzień nowego roku obejrzę film, który najprawdopodobniej zdeterminuje tegoroczną topkę. A jednak. Wybra...
  • oczytany facet
    Nowe tendencje w literaturze. Pokolenie Z ma swój głos - Literatura od zawsze odzwierciedlała ducha swojej epoki, a młodzi autorzy, jako część tego procesu, przyczyniają się do ewolucji…
  • Spadło mi z regała
    „Hacjenda” Isabel Cañas - Małżeństwo z rozsądku, niezgoda na niesprawiedliwość, chęć zemsty – nie trzeba cofać się o dwieście lat, żeby usadowić akcję we obecnych czasach. Jeśli do ...
  • maobmaze by Magdalena Zeist
    Młodość | Linn Skaber, Lisa Aisato - Dorośli mówią, że człowiek nie potrzebuje wielu przyjaciół, wystarczy jeden. Czy ktoś ma numer do tego Jednego? [image: Młodość - Linn Skaber] MłodośćAu...
  • Jelenka
    Spowiedź carycy Katarzyny II - Caryca Katarzyna II była jedną z bardziej fascynujących władczyń w historii. Niesamowita charyzma, postępowe podejście i bezkompromisowość to tylko niekt...
  • nieperfekcyjnie.pl
    "Wytrwałość dzikich kwiatów" - Micalea Smeltzer - Ostatnio zaczytuję się w literaturze pięknej poruszającej trudne tematy, którą uwielbiam. Natomiast po ostatnich dość ciężkich tygodniach zapragnęłam zab...
  • NA REGALE
    #255 "Book lovers" by Emily Henry - Powiedzieć, że uwielbiam książki Emily Henry, to jak powiedzieć nic! Autorka serwuje nam kolejną, przecudowną, ciepłą, romantyczną historię o dwojgu l...
  • Ballady bezludne
    Czytelnicze podsumowanie 2022. Najlepsze książki minionego roku - Konkret. Zawsze się rozgaduję w tych podsumowaniach, a przecież rzecz jest prosta. Chciałam w 2022 przeczytać sto książek, nie udało się, ale nie żałuję ...
  • Obibooki Emki
    Edison i Einstein - nowe książki o myszach Torbena Kuhlmanna od wydawnictwa Tekturka (patronat) - I znów, kiedy zaczęłam fotografować książki Torbena Kuhlmanna, miałam problem z podjęciem decyzji, które ilustracje Wam pokazać. Wszystkie są piękne i je...
  • KAWA Z LITERAMI
    O Królowej! #matematyka, Dmytro Kuźmenko - Chcesz zachęcić swoje dziecko (w wieku szkolnym) do matematyki? Przełamać jego opór?Albo wręcz przeciwnie – Twoje dziecko jest tak zajarane matmą, że chces...
  • Lustro Rzeczywistości
    Skazani na ból – Agnieszka Lingas-Łoniewska. Wznowienie - *Skazani na ból to jedna z najpiękniejszych opowieści dla młodych ludzi, która po kilku latach od premiery doczekała się zasłużonego wznowienia. To nie...
  • Lost In My Books
    5 POWODÓW, DLACZEGO NIE POWINIENEŚ UZALEŻNIAĆ SIĘ OD KSIĄŻEK - [image: 5 powodów dlaczego nie powinieneś uzależniać się od książek] *Każde uzależnienie ma swoje wady, nawet jeśli jest to dobre uzależnienie. Przedstawia...
  • HERBATKA Z KSIĄŻKĄ
    TWOJA ANATOMIA. KOMPLETNY (I KOMPLETNIE OBRZYDLIWY) PRZEWODNIK PO LUDZKIM CIELE | ADAM KAY - Mam nadzieję, że mamy już wyjaśnioną bardzo ważną kwestię odnośnie mojej osoby - mam totalną i nieuleczalną sklerozę. W 2021 roku przeczytałam książkę A...
  • Agata czyta książki
    Żywioły Podkarpacia #1 – „Rzeka” - Anna Kusiak zadebiutowała w marcu 2021 roku powieścią „Cień Judasza” (w najbliższym czasie z pewnością skuszę się na jej audiobookową wersję), na początk...
  • pierwszyrozdzial.com
    Świąteczne morderstwo – Ada Moncrieff - Mówię Wam jak świetnie się z nią bawiłam! Zaczytywałam się z każdej stronie i z żywym zainteresowaniem śledziłam postępy prywatnego śledztwa w posiadłości ...
  • Zlodziejka Ksiazek
    2021 w książkach | wszystkie książki przeczytane w ubiegłym roku - Obiecałam sobie, że w 2021 roku powrócę do blogowania, ale poniosłam na tym polu sromotną porażkę. Motywowana przez moją najwierniejszą czytelniczkę w os...
  • Booklove
    Książka na Mikołajki - Co polecam w tym roku na Mikołajki. Subiektywnie i krótko. Zbigniew Rokita „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” (Wydawnictwo Czarne) To jest książka, którą po ...
  • To Read Or Not To Read - recenzje książek
    Książka bez emocji? - "Almond" Sohn Won-Pyung [RECENZJA] - Nigdy nie sądziłam, że spotkam się kiedyś w swoim życiu z książką, która w każdym calu będzie pozbawiona emocji, a jednak jednocześnie wywoła całą lawinę...
  • Filologika – wyprowadzi cię z błędu!
    Similique quis a libero enim quod corporis - Similique quis a libero enim quod corporis saepe quis. Perspiciatis velit quae consectetur consequatur eligendi. Omnis officiis quis culpa possimus exercit...
  • Blog o książkach
    Turbulencja – Dariusz Kulik - Jeśli zastanawiasz się, czy sięgnięcie po tę książkę rozwieje wszystkie Twoje obawy związane z lataniem samolotem to odpowiedź jest prosta: otóż…nie. Już...
  • 1905
    Czego nauczył mnie pierwszy rok pracy jako front-end developer - Ten wpis miał powstać ponad półtora roku temu, czyli dokładnie wtedy, kiedy rzeczywiście stuknął mi pierwszy rok pracy na stanowisku programistycznym. Sp...
  • Co Za Badziewny Czytacz
    Badziewne recenzje #168 Zabójcza przyjaźń - "Zabójcza przyjaźń" Alice Feeney, Wydawnictwo W.A.BJakiś czas temu czytałam książkę tej samej autorki pod tytułem „Czasami kłamię” i pamiętam, że zrobiła ...
  • Caroline Livre
    „Flying High” Bianca Iosivoni - Seria Bianki Iosivoni „Falling Fast” oraz „Flying high” w pewien sposób reprezentuje książki, których zwykle nie czytam. Tak już jakoś mam, że rzadko sięga...
  • Biblioteczka Suomi - blog kulturalny
    Cienie Nowego Orleanu - Maciej Lewandowski - Odkąd tylko pamiętam zawsze miałam słabość do mrocznych i dusznych opowieści, które podczas czytania wręcz metaforycznie oblepiają cię swoim brudem. Stan...
  • Welcome to room 6277 and please try to enjoy your stay...
    Uwolniona - Tara Westover - Tytuł: Uwolniona Autorka: Tara Westover Wydawnictwo, rok wydania: Czarna Owca, 2019 Liczba stron: 448 Cena: 44,90 zł *~~***~~* Oficjalna recenzja dla po...
  • Do utraty tchu. Uważniej
    "Wyścig po Złotego Żołędzia" | Katy Hudson - [image: Zdjęcie jest ilustracją do treści.] Kupiliśmy memo. Z Psim Patrolem. Już się cieszyłam na popołudnie przy wspólnym stole. Zepchnęłam w ciemny zak...
  • niekulturalnie.pl
    "Milion małych kawałków" - James Frey | Tak wstrząsająca, jak mówią? - Wstrząsająca, kontrowersyjna, zapierająca dech w piersi - tak czytelnicy określają książkę Jamesa Freya. Postanowiłam przekonać się, czy to prawda i czy r...
  • Miasto Książek
    „Kobieta ze szkła” Caroline Lea - Bywa, że do książki przyciąga coś irracjonalnie kuszącego. Dla mnie takim magnesem bywa daleka Północ, surowy krajobraz, zimne wyspy…
  • Gulinka patrzy
    Kristin Hannah – „Zimowy ogród” - Mam wrażenie, że Kristin Hannah dopiero przy okazji „Słowika” stała się popularna w Polsce. Sama byłam przekonana, że to jej pierwsza książka wydana u nas...
  • Maw reads
    E-BOOK: Nie odpisuj - Marcel Moss - O hejcie w Internecie mówi się coraz więcej. To dobrze, warto o nim mówić i z nim walczyć. Jak tylko w zapowiedziach pojawiła się książka Nie odpisuj, kie...
  • Oddychajaca ksiazkami
    #2 Ostatnio obejrzane - dlaczego warto zaczął "Przyjaciół"? - Myślę, że dla większości moich czytelników tego serialu nie trzeba przedstawiać. Uwielbiany na całym świecie pomimo upływu lat, śmieszy i doprowadza do ...
  • DZIEWCZYNA Z BIBLIOTEKI | Blog o literaturze
    Złota trzynastka 2019 roku - Do napisania o najlepszych książkach przeczytanych w 2019 roku zabieram się od początku grudnia. Było to zadanie szalenie trudne - w minionym roku trafił...
  • Kochajmy książki!
    Przeprowadziłam się! Nowy, stary blog - Blogger uwierał mnie od dawna, ale przeprowadzki nie planowałam. Jeśli tu czasem wpadacie, to wiecie, jak ja bloguję. Okazyjnie, z rzadka, zrywami. Przez t...
  • Sweeciak.pl
    Marzenia są po to aby je spełniać - Pamiętam czasy aparatów analogowych. Człowiek kupował kliszę, pstrykał zdjęcia a potem szedł do punktu fotograficznego i z niecierpliwością oczekiwał na ...
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Razem kulturalnie

Copyright © Panna Zabookowana. Designed by OddThemes