Odkrywam właśnie swój własny sposób na efektywną naukę. Przesłuchuje niemal wszystkie dostępne na Spotify utwory Daniela Janga i odrzucam na drugą stronę pokoju wszystkie rzeczy, które odwracają moją uwagę od Ustawy o prawie własności przemysłowej. Niestety, nie odnalazłam w sobie jeszcze wystarczających pokładów silnej woli by to samo uczynić z telefonem i w konsekwencji po raz "enty" tworzę dla Was post z mojego podręcznego punktu zarządzania. Regularne opublikowanie kolejnych recenzji i innych notek (a nawet ich zaskakująco zwiększoną ilość) zawdzięczacie tylko i wyłącznie mojemu uzależnieniu od telefonu.
Wiecie że uwielbiam publikować dla Was zestawienie moich ukochanych książkowych faworytów danego sezonu. Tradycja by publikować tego rodzaju posty wraz z nadejściem kolejnej astronomicznej pory roku musi ustąpić miejsca wygodzie. Postanowilam zasugerować się rozwiązaniem stosowanym przez większość zagranicznych booktuberów. W przypadku wiosny powinnam więc wziąć pod uwagę wszystkie tytuły przeczytane między 1 marca a 31 maja, ale żeby nie powtarzać się z poprzednią tego typu notką przy wyborze top 5 uwzględniłam 24 pozycje jakie przeczytałam po 21 marca do końca maja. Mama nadzieją że to co właśnie napisałam brzmi chociaż odrobinę bardziej zrozumiale niż mi się wydaje ;) Zresztą, nawet jeśli nie podejrzewam że to nie kwestie techniczne interesują Was w tym poście najbardziej.
Kolejność nie ma znaczenia.
Wiem, że sporo się o tej pozycji mówi i być może czujecie się już zmęczeni jej nieustanną obecnością na wszelkich portalach społecznościowych czy blogach. Ale musiałam Wam o niej przypomnieć jeszcze chociaż ten jeden raz. Bo nie mogę pozbyć się wrażenia, że "Promyczek" jest jedną z najbardziej uniwersalnych i najpiękniejszych historii New Adult jakie było mi dane czytać i że istnieje duża szansa, że i Wy moglibyście ją pokochać. Kim Holden porusza wątek miłosny, ale przede wszystkim pisze o tym jak ważne jest to by cieszyć się życiem i czerpać z niego garściami. I chociaż jest to historia, która roztrzaska wam serce na maleńkie kawałeczki, trudno jest jej mieć to za złe. A dla wciąż niezdecydowanych, na blogu znajdziecie już recenzje "Promyczka".
Uwierzcie mi, byłam jedną z tych osób, która wątpiła w to czy ów tytuł zasługuje na taki rozgłos. Czytałam "Niebo jest wszędzie" i bardzo się tą pozycją zawiodłam, a potem wpoiłam sobie do głowy, że i ten tytuł NA PEWNO mi się nie spodoba. Myliłam się. Jandy Nelson posiada niebywały talent do kreowania przepięknych, oryginalnych historii i zamykania ich w jeszcze piękniejsze słowa. To historia o niesamowitej bliskości między bliźniętami i drodze ku zrozumieniu i zaakceptowaniu samego siebie. Mądra a momentami nawet wzruszająca - czyli dokładnie taka, która zostaje z czytelnikiem na dłużej. Po raz kolejny, recenzje tego tytułu znajdziecie już na blogu.
Uwielbiam Colleen Hoover, ale jej ostatnia powieść wydana w Polsce - "Ta dziewczyna" - odrobinę mnie zawiodła i trochę bałam się czy i w tym przypadku sytuacja się nie powtórzy, zwłaszcza po paru rozgoryczonych i rozczarowanych recenzjach. Nie powtórzyła się jednak. "Ugly love" jest najbardziej dojrzałą historią w dorobku autorki - i nie chodzi mi tylko o zwiększenie ilości erotyzmu na jej kartach, ale przede wszystkim problematykę jaką porusza. Colleen Hoover pokazuje trochę inną stronę miłości, ale niezmiennie wzrusza i zachwyca. A na dodatek urozmaica ją specyficznym, niemal poetyckim sposobem narracji. Ale trochę dokładniej opowiem wam o niej w lipcu.
Mówiliście że jeśli "Pojedynek" mnie zauroczył, "Zdrada" mnie w sobie rozkocha - i jak zwykle mieliście rację. Kolejna część "Niezwyciężonej" zdecydowanie nie cierpi na syndrom drugiego tomu trylogii. Marie Rutkoski zgrabnie kontynuuje porozpoczynane wątki a rownocześnie zapoznaje nas z nowymi pomysłami i bohaterami. I chociaż nie prowadzi akcji w wartki, zaskakująco szybki sposób i tak sprawia że od historii Kestrel i Arina trudno się oderwać. Nie wspominając o tym co dzieje się z czytelnikiem po skończonej lekturze. Po raz pierwszy w życiu doświadczyłam reading slumpu - i to przeszło dwutygodniowego. Proszę dajcie mi znać kiedy doczekamy się trzeciego tomu.
Wszyscy powtarzali mi, że "Tysiąc wspaniałych słońc" to najlepsza pozycja Khaleda Hosseiniego, ale nie wiem czy mogę się z nimi zgodzić bo "Chłopiec z latawcem" zupełnie zwalił mnie z nóg. Po raz kolejny autor nie tylko opowiada przerażającą a momentami także wzruszającą historię o przyjaźni i poświęceniu, ale też przybliża nam trochę historię Afganistanu i jego atmosferę. To tego rodzaju opowieść, którą trudno wyrzucić z pamięci czy przejść obok niej obojętnie. Znowu, opowiem wam o niej trochę więcej jeszcze w czerwcu i mam nadzieję że dacie autorowi szansę.
A co Was zachwyciło w trakcie tej wiosny?
0 comments
Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala