TYTUŁ: Pozłacany róg
AUTOR: Doda Około-Kułak
WYDAWNICTWO: Novae res
MIEJSCE I DATA WYDANIA: Gdynia 2013
Zanim zabrałam się za lekturę "Pozłacanego rogu" nie do końca rozumiałam co też pani Około-Kułak ma mi i innym czytelnikom do zaoferowania. Opis na okładce dawał co prawda pole do popisu wyobraźni, ale jako takich informacji o fabule nie podawał wcale. Nastawiłam się jednak na osadzoną w realiach popowstaniowej Galicji sagę rodzinną, z ciekawie zarysowanymi, kobiecymi portretami czyli dokładnie na to co z grubsza udało mi się wywnioskować z noty wydawniczej. I, nie licząc kilku krótkich chwil zawahania, trwałam przy owym wyobrażeniu mimo sprzecznych z ową wizją recenzji. Szkoda tylko, że nawet teraz, po skończonej lekturze, nie wiem czy moje wyobrażenie znalazło odzwierciedlenie w powieści.
Jest maj 1833 roku. Polska wciąż znajduje się pod zaborami, a kolejne nadzieje związane ze zmianą takiego stanu rzeczy umarły wraz z upadkiem powstania listopadowego. Rejent z tarnowskiego okręgu, Hieronim Śmiłowicz, wiedzie proste, całkiem dostatnie życie. Po śmierci żony centrum jego życia jest kilkuletnia córeczka Teodora, dla której szczęścia i bezpieczeństwa jest gotowy poświęcić wszystko. Życie przygotowało dla nich jednak wiele niespodzianek i prób.
Jedną z nich jest nagłe pojawienie się Uklei. Daleki krewny rejenta w trakcie powstania stracił zdrowie. A teraz, w domu Śmiłowicza, wciąż nie może odetchnąć z ulgą - władza czyha bowiem na jego życie. I chociaż Hieronim nie zna Uklei, sam fakt, że łączą ich więzy krwi sprawia, że poświęca on własne bezpieczeństwo dla krewnego.
Rozpoczyna się walka ze śmiercią, przeznaczeniem, ale także i władzą austriacką. Walka, której koniec wcale nie przynosi upragnionego spokoju, gdyż, jak to zwykle bywa, kłopot goni kłopot. Przez dom wdowca i jego córki przewijają się kolejne postacie - guwernantka, która pragnie samodzielności; młodziutka służąca, której serce bije szybciej na widok pewnego kawalera i chłopczyk, któremu życie już rzuciło pod nogi nie jedną przeszkodę - a każda z nich w jakimś stopniu odciska ślad na życiu bohaterów.
Długo zabierałam się za pisanie recenzji "Pozłacanego rogu" bo tak naprawdę nie wiem co mogłabym napisać i jakich słów użyć. Nieszczególnie przypadliśmy sobie z ową pozycją do gustu. Nastawiłam się na coś zupełnie innego i przez to lektura powieści nie przyniosła mi oczekiwanej satysfakcji, a niekiedy nawet mnie nużyła. Jednak po kolei.
Okres zaborów i powstania listopadowego daje autorowi spore pole do popisu. Bo, po pierwsze, trudno narzekać wówczas na brak interesujących wydarzeń, a po drugie, stosunkowo rzadko stanowi tło dla fabuły jakiejś powieści. Tymczasem jednak owy historyczny aspekt potraktowany został po macoszemu. Niby coś się dzieje, niby autorka wspomina o jakiś wydarzeniach, ale wszystko to jest niezwykle chaotyczne i trudne do ułożenia w logiczną, spójną całość. Zabrakło mi klimatu tamtych czasów, czegoś co pozwoliłoby mi w trakcie lektury przenieść się w przeszłość. Z niecierpliwością oczekiwałam na przynajmniej szczątkowy opis Galicji i polskich miasteczek. Niestety, bez skutecznie.
Kreacja bohaterów również nie uratowała historii. Obietnica ciekawie nakreślonych żeńskich sylwetek okazała się niestety bezpodstawna. Na kartach powieści nieustannie przewijają się nowe postacie a ich liczba i raczej niewielka rola dla całości fabuły sprawiały, że niejednokrotnie miałam trudności z zapamiętaniem kto jest kim, że nie wspomnę już o zapałaniu do nich sympatią. Najjaśniejszym punktem bez wątpienia jest tutaj postać Marty -silnej i odważnej kobbiety. To jednak trochę za mało jak na tak górnolotne obietnice.
Wychodzi na to, że powieść nie przypadła mi do gustu, a jednak nie zupełnie tak jest. Bo kiedy przyzwyczaiłam się już do stylu autorki i w miarę zorientowałam w bohaterach bywały chwile gdy czułam się autentycznie zainteresowana przebiegiem wydarzeń. Po prostu w trakcie pisania owej recenzji przemówiło prze mnie rozczarowanie. Żałuję, że nie uwierzyłam recenzjom i dalej w upartego zapierałam się przy własnej wizji. Dałam się po prostu zwieść pięknej okładce i zagadkowemu opisowi.
Czy polecam? Niestety nie. "Pozłacany róg" nie jest co prawda powieścią złą, ale z pewnością nie jest też historią dobrą. Przeciętność jest największym zarzutem jaki mogę wysunąć w kierunku owego tytułu. Ufam jednak, że kolejny tom sagi pokaże na co naprawdę stać autorkę.
3/6
Za lekturę dziękuję wydawnictwu Novae res