O urodzinowym szaleństwie czyli stos majowy


Maj od samego początku był miesiącem, w którym oczekiwałam napływ sporej ilości nowości do mojej domowej biblioteczki. Po pierwsze, na początku miesiąca świętowałam urodziny, a jak wszyscy wiemy nowe, pachnące buki są tym co Książkoholicy przyjmują najchętniej w formie prezentu. Po drugie, w maju odbywały się Warszawskie Targi Książki, na które planowałam się wybrać dopóki nie uświadomiłam sobie, że w ten sam weekend w Krakowie ma miejsce Gala Muzyki Filmowej (Gala była fantastyczna, dlatego pomimo Waszych cudownych relacji - jakoś nie żałuję). I wreszcie po trzecie, rozpoczynałam ostatnią sesję na studiach licencjackich, a jak większość z Was pewnie wie, mam tendencje do tego by w obliczu stresu dokonywać spontanicznych zakupów, na poprawę humoru.

Jakkolwiek to zabrzmi przy ilości książek, które ostatecznie wzbogaciły moje zbiory - pierwotnie spodziewałam się ich więcej. Jak zobaczycie za chwilę, znaczna większość pozycji stanowi prezenty lub egzemplarze recenzenckie, natomiast sama zakupiłam (teoretycznie) jedynie dwie pozycje, z czego za jedną stał bardzo ważnych powód. Część z tych tytułów udało mi się już przeczytać, a nawet zrecenzować, pozostałe wciąż czekają na swoją kolejkę. A teraz nie przedłużając; zapraszam Was na majowy stos.


Zaczynając od egzemplarzy recenzenckich, pierwszy tytuł który wzbogacił moje książkowe zbiory to kolejna powieść Pauli Hawkins. O Zapisane w wodzie  opowiadałam Wam kilka dni temu (o tutaj!) i znacie już moją opinię - książka jest bardzo specyficzna, ale mi akurat przypadła do gustu. Dzięki uprzejmości wydawnictwa HarperCollins Polska, miałam także okazje napisać kilka słów (tutaj) o Nic do stracenia. Początek. Powieść zbiera bardzo skrajne opinie wśród polskich czytelników, ale ja bawiłam się dobrze w trakcie lektury. Zarówno Confess (otrzymane od wydawnictwa Otwartego), jak i Jedyne wspomnienie Flory Banks (od Bukowego lasu) czytałam początkowo w formie ebooka i opowiadałam Wam o nich już na początku maja (tu i tu). Niesamowicie cieszą mnie jednak finalne egzemplarze, zwłaszcza że obie pozycje w gruncie rzeczy przypadły mi do gustu. Ostatnie już powieści, to tytuły od wydawnictwa Albatros. O Najmroczniejszym sekrecie  już pisałam (tutaj), a o Matkach opowiem Wam jeszcze w tym tygodniu. Jeśli śledzicie mój profil na Goodreads wiecie już jednak, że debiut Brit Bennett zrobił na mnie ogromne wrażenie i mam nadzieję, że przekonam kogoś z Was do lektury.


Kolejne sześć pozycji, które znajdują się na powyższym zdjęciu to zawartość mojej urodzinowej paczuchy zafundowanej przez moich bliskich, ale skompletowanej przeze mnie. Nie jestem egoistką i kierowałam się zarówno własnymi potrzebami, jak i tymi Pani Mamy. Oprócz Tysiąca odłamków Ciebie (które, wstyd przyznać, kupiłam trochę ze względu na okładkę), nie czytałam jeszcze żadnej z tych pozycji - ale zamierzam! Dwór mgieł i furii kupiłam za Waszą namową. Pierwszy tom (recenzja tutaj) podobał mi się raczej średnio, ale A) mamutek bardzo się nim zachwycał i B) przekonywaliście mnie, że kontynuacja jest dużo lepsza, zobaczymy. Deniwelację kupiłam, bo mam ogromną słabość do komisarza Forsta i nawet jeśli nie jestem przekonana do przedłużania trylogii na życzenie czytelników, zżera mnie ciekawość co wydarzy się dalej. Czereśnie zawsze muszą być dwie zamówiłam dlatego, że nie mogłam się oprzeć fali pozytywnych opinii, która zalała internet. Zresztą, podobnie ma się rzecz z Co przyniesie wieczność. No a Cena szczęścia wskoczyła do koszyka, dlatego że obie z mamutkiem bardzo dobrze się bawiłyśmy w trakcie lektury pierwszego tomu (opinie o nim znajdziecie tu).


Ostatnia część stosu to prezenty niespodzianki od Panny M. i mamutka, a także moje zakupy własne. Zielarnie nad Sekwaną zakupiłam, pomimo braku znajomości pierwszych tomów, bo chciałam spróbować sowich sił w konkursie organizowanym przez wydawnictwo. Wszystko jest iluminacją zgarnęłam tego samego dnia, bo potrzebowałam dobrać jeszcze jedną książkę żeby uzyskać rabat. Wrocławski empik nie posiadał egzemplarza Strasznie głośno, niesamowicie blisko, na które pierwotnie polowałam, więc zdecydowałam się na ten tytuł autora. Zaczęłam go nawet czytać, ale nie byłam w nastroju na tego typu narrację i książka wróciła na półkę. Ogień, który ich spala, Królowa śniegu oraz Strażnicy światła to tytuły, na które od dawna ostrzyłam sobie pazury, ale jakoś nie było mi po drodze z zakupem. Jak widzicie nawet moi bliscy wiedzą, że potrzebuje różnorodności w doborze lektur i zatroszczyli się o to wybierając mój prezent. 

Dajcie znać, które z tych tytułów mieliście już okazje czytać, albo planujecie. Jeśli szczególnie interesuje Was moja opinia na temat którejś z pozycji, również napiszcie o tym w komentarzu! Postaram się zabrać za nią priorytetowo!

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala