Są takie tytuły, a niekiedy i tacy autorzy, których po prostu nie wypada nie znać. Wśród nich zdecydowanie znajduje się niekwestionowana królowa kryminału - Agatha Christie. Jako że ostatnio mogłabym tonami pochłaniać wszelakiego rodzaju kryminały, postanowiłam kuc żelazo póki gorące i nadrabiać me haniebne zaległości. "Morderstwo w Orient Expressie" nie było wyborem przypadkowym, lecz działaniem z premedytacją. Przez wiele osób to właśnie ten tytuł uważany jest za najlepszy w dorobku autorki , a sami rozumiecie - nie chciałam sie na wstępie zniechęcać. I się nie zniechęciłam.
Hercule Poirot, niewielki Belg, który trudni się w rozwiązywaniu trudnych, pozornie nierozwiązywalnych zagadek, potrzebuje odrobiny wytchnienia od pracy, ale kłopoty wyraźnie znajdują go same. Kiedy po rozwiązaniu kolejnej sprawy wraca do Europy Orient Expressem, pociąg którym podróżuje grzęźnie w zaspie śniegu. A w trakcie postoju dochodzi do morderstwa jednego z pasażerów, Wszystko wskazuje na to, że morderca wciąż znajduje się w pociągu. Co więcej, prawdopodobnie jest nim jeden ze współpasażerów detektywa. Poirot po raz kolejny staje przed koniecznością rozwiązania kryminalnej zagadki. Każdy ma swoje tajemnice a co za tym idzie - nie ma osób poza kręgiem podejrzanych.