TYTUŁ: Pieśń o poranku
TYTUŁ ORYGINAŁU: A song in the Daylight
AUTOR: Paullina Simons
WYDAWNICTWO: Świat Książki
MIEJSCE I DATA WYDANIA: Warszawa 2013
Nie jestem osamotniona w swoim uwielbieniu dla twórczości pani Paulliny Simons. Autorka swoją prostą, ale niezwykle emocjonalną prozą utrafiła bowiem w gust szerokiego grona czytelników. Jako, że do tej pory oceniałam twórczość pisarki jedynie przez pryzmat jej trylogii o Tatianie i Aleksandrze, postanowiłam przekonać się czy pani Simons przekona mnie do siebie także i w innej, nieco bardziej współczesnej historii. Nie tego spodziewałam się jednak po lekturze.
Larissa to idealna żona i matka. Jej życie przebiega wedle ściśle opracowanego harmonogramu, podporządkowanego oczywiście pod pozostałych domowników. Zajmuje się domem, opiekuje dziećmi, wspiera męża, a w wolnych chwilach realizuje się we własnej pasji jaką jest teatr. Nikt kto przypatrywałby się z boku rodzinie Starków nie śmiałby podejrzewać, że zmagają się z jakimiś trudnościami. Zresztą, nawet Larissa czuje się szczęśliwa i spełniona.
Wkrótce przed czterdziestymi urodzinami Larissy coś ulega zmianie. Kiedy w życie Starków wkracza Kay, dotychczasowy porządek ustępuje miejsca chaosowi. Kay jest młody i przystojny, i wprowadza w codzienność Larissy tak upragniony powiew świeżości. To co do tej pory sprawiało kobiecie radość, staje się jedynie przykrym obowiązkiem.
Nie wiedząc jak i kiedy Larissa wpada w pułapkę własnych kłamstw i sprzecznych oczekiwań. Wie, że nie może ciągnąc dłużej prowadzonej przez siebie gry, ale równocześnie nie potrafi zrezygnować ani z rodziny, ani z chwil u boku Kaya Przychodzi jednak moment, w którym nie może już dłużej zwlekać z podjęciem decyzji - jakiego dokona jednak wyboru?
Jeżeli spodziewaliście się lekkiej, subtelnej historii o powoli rodzącym się uczuciu wbrew wszelkim
przeciwnością losu to możecie być odrobinę zaskoczeni. Trochę na przekór temu co sugeruje okładka, "Pieśń o poranku" wcale nie jest ciepłą, melancholijną historią. Zamiast romansu otrzymujemy przejmujący, choć nieco przegadany, dramat rodzinny z ciekawym wątkiem pobocznym.
Paullina Simons stosunkowo szybko wprowadza wszystkich bohaterów owego dramatu. Na tyle szybko, że nie mamy możliwości poznać życia Larissy sprzed poznania Kaya. Obraz jej przeszłości możemy jedynie próbować nakreślić z przywoływanych przez bohaterów wspomnień. Trochę szkoda, że autorka decyduje się na takie rozwiązanie, z drugiej jednak strony rozumiem chyba co nią kierowała.
Larissa, główna postać całej historii i motor dla dalszych wydarzeń, jawi się w oczach czytelników jako bohaterka jednoznacznie negatywna. Paullina Simons nie stara się w żadnym stopniu usprawiedliwić jej zachowania, co więcej, momentami miałam wrażenie, że robi wszystko by zniechęcić czytelników do Larissy. Bo choć początkowo główna bohaterka wydaje się zagubiona w zaistniałej sytuacji, rozdarta między własnymi pragnieniami a szczęściem bliskich, to później dowiadujemy sie że taka postawa była jedynie grą pozorów, częścią podjętej zawczasu wyrachowanej decyzji.
Język, którym napisana została powieść jest prosty, ale pełen emocji. Mimo to nie mogłam się niekiedy pozbyć wrażenia, ze pewne partie całej historii zostały napisane na siłę. W trakcie lektury raz po raz natykałam się na fragmenty, które nic nie wnosiły do całości. Jeśli Paullina Simons naprawdę chciała zawrzeć swoją opowieść na ponad 700 stronach mogła poszerzyć wątek detektywistyczny (który skończył sie zanim tak naprawdę w pełni się rozwinął) albo historię Che (którą niestety poznawaliśmy jedynie na łamach listów)
To dobra powieść. Powieść, która całkowicie angażuje czytelnika; która z zaskakującą, niemal boleśnie prawdziwą szczerością pokazuje, że czasami nie znamy nawet najbliższych nam osób; i która wzbudza całą gammę emocji. Nie ukrywam jednak, że posiada ona mankamenty, których akurat po tej autorce bym się nie spodziewała.
Czy polecam? Tak. Choć to niestety najsłabsza pozycja autorki jaką miałam okazję czytać i jej wielbiciele mogą czuć się odrobinkę rozczarowani.
4/6
Za lekturę dziękuję wyd. Świat Książki
8 comments
Jestem też świeżo po lekturze i mam bardzo podobne odczucia :-)
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie przeczytać jakąś książkę tej autorki, ale raczej nie będzie to ta właśnie pozycja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Nie czytałam jeszcze jakiekolwiek książki tej autorki, więc jak zacznę od tej to później będę się wspinać po achach nad autorką.
OdpowiedzUsuńMnie od długiego czasu ciągnie do trylogii napisanej przez tę autorkę. :)
OdpowiedzUsuńTrylogia jest niesamowita ale z doświadczenia radzę ci z góry zaopatrzyć się w całą. Kiedy przeczyta się pierwszą część, ma się ochotę na więcej :)
UsuńNie czytała trylogii, jednak pani Simons porwała mnie innymi książkami. Z ogromnym niepokojem czekałam na recenzję jej najnowszej książki i ciesze się, ze Ci się podobała :)
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana, co do tej książki, więc jak na razie to sobie ją daruje :)
OdpowiedzUsuńJa również, może kiedyś się przekonam. Choć tematyka dramatu rodzinnego brzmi w książce ciekawie.
UsuńKażdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala