Wspominałam Wam o tym już kiedyś, ale wspomnę jeszcze raz - jeśli nie sięgnę po jakąś powieść tuż po jej premierze szanse na to, że kiedykolwiek się z nią zapoznam gwałtownie spadają. Równocześnie jednak istnieje kilka scenariuszy, w których moja ekscytacja lekturą, może się "odrodzić" a powstanie ekranizacji - czy to filmowej, czy serialowej - jest jednym z nich. Kiedy kilka miesięcy temu zamieszczono na Netflixie pierwszy sezon „Trzynastu powodów" a zewsząd zaczęły napływać pozytywne opinie na jego temat, przypomniałam sobie o powieści Jay'a Ashera i zarezerwowałam egzemplarz w lokalnej bibliotece. widocznie nie byłam jednak osamotniona w sowich planach, bo na książkę musiałam się sporo wyczekać.
Hannah Baker popełniła samobójstwo. Pewnego dnia po prostu nie pojawiła się w szkole, a wkrótce wszyscy dowiedzieli się o tym, ze dziewczyna przedawkowała jakieś tabletki. Clay nie spodziewał się, że w zaistniałej sytuacji jeszcze kiedykolwiek usłyszy głos Hannah, a na pewno nie w takich okolicznościach. Tymczasem pewnego dnia do jego domu ktoś po prostu dostarczył pudełko pełne kaset - dokładnie siedem. Taśmy są swego rodzaju "spowiedzią" Hannah. Dziewczyna przybliża powody, dla których ostatecznie zdecydowała się odebrać sobie życie, zwracając się bezpośrednio do osób, które popchnęły ją do samobójstwa. Skoro Clay był jednym z odbiorców, oznacza to, że odegrał jakąś rolę w tej historii.
Kiedy ostatecznie sięgnęłam po powieść Jay'a Ashera zdążyłam natrafić na sporo negatywnych opinii na jej temat i moje zawyżone oczekiwania zostały nieco obniżone. Nie zamierzałam sugerować się cudzymi odczuciami, ale mój entuzjazm do lektury po raz wtóry osłabł. I bardzo dobrze. Wciąż dostrzegłam w „Trzynastu powodach" kilka sporych mankamentów, ale przynajmniej nie zamknęłam tej pozycji z poczuciem rozczarowania. Jay Asher zdecydowanie miał ciekawy pomysł na swoją historię. Nawet jeśli sam motyw taśm w 2017 roku może wydawać się nieco przestarzały, oddanie głosu Hannah i przedstawienie tematu depresji i samobójstwa z nieco innej perspektywy zdecydowanie przyciąga uwagę czytelnika.
Zgadzam się z tym, że niektóra powody przywoływane przez Hannah mogą się wydawać błahe i niewystarczające do tego by odebrać sobie życie. Tyle, ze umysł nastolatka, zwłaszcza takiego, który zaczyna rozmyślać o samobójstwie, postrzega świat w nieco odmienny sposób. Przedstawienie wszystkich powodów jako swego rodzaju kulę śnieżną - gdzie poszczególne elementy (nawet te drobne i z pozoru błahe) łączyły się z kolejnymi, przybierając coraz szybsze tempo i prowadząc do katastrofy w moim odczuciu stanowiło jedne z mocniejszych punktów historii, tak samo zresztą jak jedna z finalnych scen, w której Hannah rozmawia ze swoim nauczycielem - chyba najbardziej emocjonalny moment całej powieści.
Co w takim razie nie zagrało? Widzicie, nie mogę pozbyć się wrażenia, że postać Clay'a była absolutnie zbędna w tej opowieści. Podświadomie rozumiem, że Jay Asher potrzebował jakiegoś narratora - postaci, która razem z czytelnikiem będzie "wsłuchiwać się" w nagranie z taśm i układać historię Hannah w logiczną całość. To czego natomiast nie pojmuję to dlaczego ów bohaterem musiał być akurat Clay. Fragmenty narracji Clay'a wplecione pomiędzy transkrypcje nagrań czasami nawet w najmniejszym stopniu nie odnoszą się do wypowiedzi Hannah i wybijają czytelnika z lektury. Co gorsza, nawet ostateczny powód, dla którego Clay jest jednym z odbiorców kaset wydaje się nie pasować do całej historii.
Pozostaję tym samym na pozycji Szwajcarii; nie zamierzam ani nadmiernie krytykować debiutu Jaya'a Ashera (bo i jakbym mogła skoro znajduje się w nim kilka mocnych punktów), ani też go zachwalać (bo jednak postać Clay'a i jego narracja niezmiernie przeszkadzały mi w trakcie lektury). wydaje mi się jednak, ze warto wyrobić sobie własną opinię na temat „Trzynastu powodów", zwłaszcza jeśli planujecie obejrzeć także Netflixową produkcję.
„Trzynaście powodów” Jay Asher; tłum. Aleksandra Górska; wydawnictwo Rebis; Poznań 2015 ★★★☆☆
0 comments