Top książek jesieni | najlepsze lektury, jakie przeczytałam tej jesieni


Nie wiem czy zwróciliście na to uwagę, ale ostatnio Złodziejka książek została zdominowana przez posty okołoksiążkowe - wszelakiego rodzaju listy, TBR-y czy poradniki, a stosunkowo rzadko zdarza mi się opublikować tekst będący jakąś recenzją, czy choćby zbiorem krótkich opinii. Po długiej przerwie w blogowaniu (i to znacznie dłuższej niż tej, która się Wam wydaje, bo kilka postów było przygotowanych wcześniej), nieco odwykłam od pisania opinii. Owszem, po skończonej lekturze wciąż notuje w notesie jakieś najistotniejsze kwestii - wady lub zalety danej pozycji, a niekiedy po prostu jakieś refleksje, które nasunęły mi się w trakcie czytania, ale od bardzo dawna nie napisałam dłuższego tekstu na temat przeczytanych książek. Nieco obawiam się tego, jak długo potrwa taki stan i to wcale nie dlatego, że utożsamiam go z kolejną przerwą na blogu (jak widać, Złodziejka książek od jakiegoś czasu nie świeci pustkami), ale z tym, że przez ten chwilowy marazm nie opowiem Wam o jakimś ciekawym tytule.

I właśnie dlatego postanowiłam, przynajmniej na jakiś czas, wrócić do swojego starego pomysłu. Nie wiem czy ktoś z Was jeszcze to pamięta, ale kilka lat temu miałam zwyczaj publikować „sezonowe topki" - wraz z nadejściem kolejnej pory roku, dzieliłam się z Wami pięcioma tytułami, które wywołały na mnie największe wrażenie. Dzięki temu regularnie co kwartał otrzymywaliście ode mnie rekomendacje sprawdzonych tytułów, a ja nie musiałam się stresować z tym, że nie wspomnę Wam o jakimś wartym uwagi tytule.

Mimo tego że należę do tego grona ludzi, którzy grudzień utożsamiają już całkowicie z miesiącem zimowym, postanowiłam trzymać się terminów zgodnych z astronomicznymi porami roku. Tj. mówiąc o książkach jesieni, mam na myśli te lektury, z którymi zapoznałam się pomiędzy 22 września a 21 grudnia. O ile nie pomyliłam się w obliczeniach (a wbrew pozorom, istnieje takie prawdopodobieństwo), tej jesieni przeczytałam 31 różnych pozycji (celowo nie używam słowa powieść, bo udało mi się zapoznać także z kilkoma tytułami literatury faktu). Kolejność w jakiej wymieniam poniżej swoją topkę, jest adekwatna z kolejnością z jaką się z nimi zapoznawałam.

TOP KSIĄŻEK JESIENI



Będzie bolało. Sekretny dziennik młodego lekarza, Adam Kay 

Wspomniałam Wam o pozycji autorstwa Adama Kay'a przy okazji tegorocznego prezentownika książkowego nie bez przyczyny. Nie jestem czytelnikiem, który często sięga po literaturę faktu, chociaż przynajmniej staram się coś zmienić w tej kwestii, a już na pewno nie jestem osobą, która wykazuje zainteresowanie tematem związanym z medycyną czy służbą zdrowia. Gdyby nie pozytywne opinie na temat „Będzie bolało. Sekretny dziennik młodego lekarza", prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na jego lekturę. A szkoda. Zarówno wpisy z dziennika Adama Kay'a, jak i jego komentarze poprzedzające każdą część pozycji (adekwatną z kolejnymi etapami w życiu zawodowym autora) składają się na lekturę, która bawi, wzrusza, ale przede wszystkim skłania do pewnej refleksji. Czytających „Małych bogów", miałam poczucie pewnej fragmentaryczności, czy  też ukazywania tematów w czarnych barwach. Adam Kay jakoś tego unika. Jasne, są tu fragmenty, które ukazują służbę zdrowia w niekorzystnym świetle, ale też te, które sprawiają że czytelnik spogląda na sylwetka lekarza z szacunkiem i wdzięcznością. Jestem ciekawa kolejnej pozycji autora, a z drugiej strony, mam wrażenie, że „Będzie bolało. Sekretny dziennik młodego lekarza" zostało zakończone w bardzo dobrym momencie. Bez względu na to jednak, jak wypada „Świąteczny dyżur", pierwsza pozycja Adama Kay'a zdecydowanie jest lekturą, po którą powinniście sięgnąć.

Niewierny, Karin Slaughter 

Mam wrażenie, że na tym etapie nie powinniście już być zaskoczeni tym, że powieści Karin Slaughter wywołują na mnie bardzo dobre wrażenie. Z drugiej strony jednak, być może nie wspominam o nich wystarczająco często. „Niewierny" to piąty tom serii „Grant County", w której śledzimy losy Sary Linton, Jeffrey'a Tollivera, Leny Adams i kilku innych pobocznych postaci, a ponad to kolejno obserwujemy coraz to nowsze, nierzadko dosyć zapętlone i krwawe intrygi kryminalne. Nie są to powieści nastawione na szybką akcje i zwroty fabularne, ale też nie są to elementy, których poszukiwałabym w tym gatunku. Karin Slaughter tworzy natomiast niezwykle ciekawe portrety bohaterów - śledzenie serii w sposób chronologiczny, pozwala Wam dostrzec subtelne zmiany w portretach poszczególnych postaci, a także w łączących ich relacjach (zdecydowanie nie jest to ten rodzaj serii, gdzie zdobyte doświadczenie wydaje się pozostawać bez wpływu na zachowanie poszczególnych bohaterów). „Niewierny" dotyka tematów trudnych i dosyć kontrowersyjnych (mamy tu przedstawiony zbiorowy portret grupy niezwykle wierzących osób, które tworzą swego rodzaju sektę), ale autorce udaje się przedstawić go w sposób by był daleki od utartych stereotypów i wolny od jednoznacznej oceny.  Tak jak i poprzednie tomy serii, tak i ten obecnie stanowi egzemplarz dosyć trudny do znalezienia w księgarniach, ale polecam Wam skorzystanie z egzemplarzy bibliotecznych.

Miasteczko kłamców, Megan Miranda

Powieść autorstwa Megan Mirandy „Miasteczko kłamców" to kolejny thriller na liście. W przeciwieństwie do poprzednika, nie stanowi ona jednak fragmentu większej serii, lecz opowieść zamkniętą w jednym tomie. Debiutancka powieść amerykańskiej autorki pod wieloma względami opowiada historię znaną miłośnikom gatunku - mamy młodą kobietę, która po latach powraca do rodzinnego miasteczka; mamy tajemnice z przeszłości; i wreszcie - mamy motyw zaginionej dziewczyny. Sposób, w jaki zostaje przedstawiona niniejsza opowieść, rzuca jednak na nią niejako nowe światło (pomijając wstęp i zakończenie, poznajemy przebieg poszczególnych wydarzeń od tyłu). Nie ukrywam też, że podoba mi się sposób w jaki Megan Miranda rozwiązała pewne wątki. Już niejednokrotnie wspominałam Wam o tym, że poszukuję w gatunku czegoś innego niż większość czytelników i żeby czerpać przyjemność z lektury, wcale nie muszę zostać zaskoczona rozwojem fabuły. Zdecydowanie bardziej „pociągają" mnie te powieści, które, z racji na to, jak prawdopodobne się wydają, są w stanie wywołać we mnie uczucie niepokoju. Owszem, kilkanaście stron zajęło mi przyzwyczajenie do specyficznego stylu autorki, ale zdecydowanie było warto.

Immortaliści, Chloe Benjamin

Nie wiem czy pamiętacie, ale układając swój TBR na jesień, wybrałam powieść Chloe Benjamin, jako potencjalną 5-gwiazdkową lekturę. I miałam co do tego rację. Od kiedy tylko „Immortaliści" pojawili się na zagranicznym rynku książki, byłam zachwycona ich pomysłem na fabułę. Jasne, czasami okazuje się on niewystarczający (zwłaszcza jeśli idzie w parze ze słabym wykonaniem), ale przypadek Chloe Benjamin jest tu wyjątkiem. „Immortaliści" to opowieść o czwórce rodzeństwa, która w czasach dzieciństwa/wczesnej młodości poznaje swoją datę śmierci. Śledzimy kolejno losy każdego z nich, wiedząc tak naprawdę do jakiego punktu zmierzają. Mimo tej świadomości, nie nazwałabym powieści Chloe Benjamin nudną, czy przewidywalną. Autorka w ciekawy sposób przedstawia to w jaki sposób informacja o tym, kiedy umrzemy, może wpłynąć na decyzje poszczególnych jednostek. Dodatkowo, podejmuje kilka innych ciekawych tematów związanych z poczuciem wykluczenia, czy samotności. Nie jest to powieść zupełnie pozbawiona wad (na mój gust jest tu trochę za dużo erotyzmu w pierwszej części opowieści), ale i tak jest to jedna z ciekawszych historii, jakie miałam okazje poznać i to nie tylko podczas tej jesieni, ale całego roku.

Pokój, Emma Donoghue

Przyznaję, że najpierw obejrzałam film (zresztą, kilka lat temu znalazł się on w topce najlepszych filmu), a dopiero później zapoznałam się z pierwowzorem. Nie mogę zatem mówić o żadnym zaskoczeniu fabułą. Fakt, że pomimo to, powieść Emmy Donoghue znajduje się w topce najlepszych książek tej jesieni, powinien już Wam coś mówić. „Pokój" jest opowieścią o pięcioletnim Jacku, które całe życie spędził w jednym Pokoju. Matka chłopca została przed laty porwana, od tamtej pory jest przetrzymywana wbrew woli w niewielkim pomieszczeniu i zdana na łaskę swojego oprawcy - starego Nicka. Jack pozostaje jednak nieświadomy okoliczności w jakich przyszedł na świat i tego w jaki sposób funkcjonuje rzeczywistość poza ścianami Pokoju. Emma Donoghue obrała chłopca za narratora całej opowieści i to dzięki temu wyborowi, „Pokój" zyskuje niesamowity wydźwięk emocjonalny. Chociaż sama potrzebowałam nieco czasu do tego by przywyknąć do sposobu narracji (zwłaszcza do tego, że autorka wykazuje tendencje do tego by podkreślać pewne informacje i zwroty), nie da się przejść obok tej opowieści obojętnie. Naiwność z jaką Jack spogląda na świat, to że nie jest on w stanie zrozumieć pewnych kwestii, sprawia, że cała historia uderza w czytelnika jeszcze bardziej. Zdecydowanie warto.


Jak pewnie zdążyliście zauważyć, sporo tu pozycji starszych, takich o których nie wspomina się za dużo, albo o których już zdołano zapomnieć. Mam nadzieję, że dzięki temu zwróciłam Waszą uwagę na jakieś nowe tytuły, a być może przypomniałam o jakiś poczynionych dawno planach czytelniczych. Jestem też ciekawa, jakie tytuły zyskały Wasze uznanie w ostatnim czasie - koniecznie dajcie o tym znać w komentarzach, będę mogła poszukać inspiracji na plany czytelnicze na nowy rok ;)

*Zdjęcie wykorzystane w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash z profilu @paige_cody

0 comments