TYTUŁ: Miłosne kołysanki
TYTUŁ ORYGINAŁU: Black Ties and Lullabies
AUTOR: Jane Graves
TYTUŁ ORYGINAŁU: Black Ties and Lullabies
AUTOR: Jane Graves
WYDAWNICTWO: Otwarte
Jane Graves jest popularną, amerykańską autorką współczesnych mieszkańców, a także wielokrotną laureatka nagród literackich. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków, a dwa tytuły znalazły się na liście bestsellerów Barnes&Noble. Na co dzień Jane mieszka w okolicach Dallas wraz z mężem i chytrym kotem, który rządzi całym domem.
Nie każda miłość rodzi się "od pierwszego wejrzenia". Czasami potrzeba długich dni, miesięcy a nie kiedy nawet i lat na to by uczucie między dwojgiem ludzi przerodziło się w coś dojrzałego i trwałego. Zdarzają się wypadki, w których owa droga wydaje się być trudniejsza i niemal niemożliwa przypadki. W których miłość zostaje poprzedzona przyjaźnią, tolerancja, a nawet nienawiścią...
Bernie nigdy nie była taka jak inne kobiety. Zdecydowanie lepiej odnajduje się w męskim gronie znajomych, pozostaje obojętna na wszelkie zasady obowiązującej właśnie mody i samodzielnie staje do walki ze swoimi problemami. Zarobione pieniądze nie trwoni na własne przyjemności, ale skrupulatnie zbiera dla dla schorowanej matki. Jak na miarę najlepszego specjalisty od ochrony osobistej przystało jest zdyscyplinowana i sumienna, przede wszystkim jednak nie dopuszcza do tego by uczucia wzięły górę nad rozsądkiem.
Jeremy Bridges różni się jednak od typowego mężczyzny czy pracodawcy. Bogaty, przystojny i świadomy wrażenie jakie sprawia na kobietach drażni Bernie swoim stylem życia. Mimo niezaprzeczalnego profesjonalizmu kobiety, coraz częściej dochodzi mierzy nimi do słownych potyczek i zgrzytów. Jedna z kolejnych takich sprzeczek przybiera jednak nieoczekiwany finał. Kumulowane do tej pory emocje wybuchają z zaskakującą mocą. Wbrew rozsądkowi Bernie rzuca dobrze płatną pracę i stara się na nowo ułożyć życie. Niestety, nie jest to wcale takie proste.
Przyznaję się bez bicia, że kiedy wydawnictwo Otwarte wypuściło na rynek powieści z serii "Otwarte dla Ciebie" pierwszym skojarzeniem jakie przychodziło mi wówczas do głowy było porównanie owych tytułów do niezbyt pochlebnie ocenianych, typowych harlequinów. Spodziewałam się mało ambitnej historii "o niczym", która w najlepszym wypadku wprowadzi mnie w kilku godzinny stan otępienia. Podchodziłam więc do lektury bez większych emocji czy oczekiwań. Nie do końca słusznie.
Owszem, "Miłosne kołysanki" bez wątpienia są przedstawicielami romansu w pełnym znaczeniu tego słowa. Ich lektura przypomina jednak w znacznej mierze oglądanie naprawdę dobrej komedii romantycznej. Całość historii tyczy się miłości - nie koniecznie pierwszej, nie do końca idealnej, bez wątpienia jednak nie takiej "od pierwszego wejrzenia". To jednak nie temat przyczynił się do tego, iż nasunęło mi się owo skojarzenie, ale nastrój w jakim utrzymana jest powieść oraz jej specyficzna budowa. Już na wstępie następuje wydarzenie będące swego rodzaju punktem kulminacyjnym, którego skutki następnie śledzimy w dalszym ciągu lektury.
Bohaterowie zostali skonstruowani na podstawie pewnego znanego schematu, nie zmienia to jednak faktu, iż w oczach czytelnika wypadają bardzo autentycznie. Bernie to silna, niezależna kobieta, której nie straszne wydają się wszelkie przeciwności losu. Jeremy jest z kolei typowym kobieciarzem, który, pozornie przypadkowo, osiągnął sukces i dorobił się sporej sumy pieniędzy. Do gustu przypadł mi zarówno silny kontrast między charakterami głównych postaci, jak i środowisk w jakich żyją, który autorka dodatkowo uwypukliła - bogactwo i ubóstwo, dyscyplina i rozpustność, a także życie w gronie bliskich i samotność.
Autorka posługuje się językiem typowym dla literatury typowo kobiecej. Jej styl jest lekki i plastyczny, wolny od bogatych opisów czy skomplikowanych przenośni. Objętość dialogów i opisów jest mniej więcej zrównoważona, z niewielkim wskazaniem na pierwszy z wymienionych elementów. Jak to zwykle bywa w takim wypadku, ważną rolę odgrywają emocje i uczucia. Pojawi się miłość, nienawiść, pożądanie, a także oczywiście zazdrość. Nieuniknione są w sceny erotyczne, ale w tym wypadku autorka zdecydowanie troszczy się o to by nie występowały one w nadmiernej ilości.
"Miłosne kołysanki" to historia powoli rodzącego się uczucia między dwójką skrajnie różnych osobowości. Jest to opowieść należąca do grona literatury kobiecej i już samo to stwierdzenie oddaje większość aspektów powieści - lekki, niezobowiązujący styl; delikatnie, bez zbędnych napięć rozwijająca się akcja, a także nieco schematyczni choć autentyczni i plastyczni bohaterowie. Co z tego, że jest to historia przewidywalna i mało ambitna. Idealnie nadaje się bowiem na chwilę relaksu z kieliszkiem wina (lub czegoś bez procentów) w dłoni, w trakcie długich, upalnych, letnich dni. I choćby dlatego zachęcam Was do lektury.
Ocena: 7/10
Bernie nigdy nie była taka jak inne kobiety. Zdecydowanie lepiej odnajduje się w męskim gronie znajomych, pozostaje obojętna na wszelkie zasady obowiązującej właśnie mody i samodzielnie staje do walki ze swoimi problemami. Zarobione pieniądze nie trwoni na własne przyjemności, ale skrupulatnie zbiera dla dla schorowanej matki. Jak na miarę najlepszego specjalisty od ochrony osobistej przystało jest zdyscyplinowana i sumienna, przede wszystkim jednak nie dopuszcza do tego by uczucia wzięły górę nad rozsądkiem.
Jeremy Bridges różni się jednak od typowego mężczyzny czy pracodawcy. Bogaty, przystojny i świadomy wrażenie jakie sprawia na kobietach drażni Bernie swoim stylem życia. Mimo niezaprzeczalnego profesjonalizmu kobiety, coraz częściej dochodzi mierzy nimi do słownych potyczek i zgrzytów. Jedna z kolejnych takich sprzeczek przybiera jednak nieoczekiwany finał. Kumulowane do tej pory emocje wybuchają z zaskakującą mocą. Wbrew rozsądkowi Bernie rzuca dobrze płatną pracę i stara się na nowo ułożyć życie. Niestety, nie jest to wcale takie proste.
Przyznaję się bez bicia, że kiedy wydawnictwo Otwarte wypuściło na rynek powieści z serii "Otwarte dla Ciebie" pierwszym skojarzeniem jakie przychodziło mi wówczas do głowy było porównanie owych tytułów do niezbyt pochlebnie ocenianych, typowych harlequinów. Spodziewałam się mało ambitnej historii "o niczym", która w najlepszym wypadku wprowadzi mnie w kilku godzinny stan otępienia. Podchodziłam więc do lektury bez większych emocji czy oczekiwań. Nie do końca słusznie.
Owszem, "Miłosne kołysanki" bez wątpienia są przedstawicielami romansu w pełnym znaczeniu tego słowa. Ich lektura przypomina jednak w znacznej mierze oglądanie naprawdę dobrej komedii romantycznej. Całość historii tyczy się miłości - nie koniecznie pierwszej, nie do końca idealnej, bez wątpienia jednak nie takiej "od pierwszego wejrzenia". To jednak nie temat przyczynił się do tego, iż nasunęło mi się owo skojarzenie, ale nastrój w jakim utrzymana jest powieść oraz jej specyficzna budowa. Już na wstępie następuje wydarzenie będące swego rodzaju punktem kulminacyjnym, którego skutki następnie śledzimy w dalszym ciągu lektury.
Bohaterowie zostali skonstruowani na podstawie pewnego znanego schematu, nie zmienia to jednak faktu, iż w oczach czytelnika wypadają bardzo autentycznie. Bernie to silna, niezależna kobieta, której nie straszne wydają się wszelkie przeciwności losu. Jeremy jest z kolei typowym kobieciarzem, który, pozornie przypadkowo, osiągnął sukces i dorobił się sporej sumy pieniędzy. Do gustu przypadł mi zarówno silny kontrast między charakterami głównych postaci, jak i środowisk w jakich żyją, który autorka dodatkowo uwypukliła - bogactwo i ubóstwo, dyscyplina i rozpustność, a także życie w gronie bliskich i samotność.
Autorka posługuje się językiem typowym dla literatury typowo kobiecej. Jej styl jest lekki i plastyczny, wolny od bogatych opisów czy skomplikowanych przenośni. Objętość dialogów i opisów jest mniej więcej zrównoważona, z niewielkim wskazaniem na pierwszy z wymienionych elementów. Jak to zwykle bywa w takim wypadku, ważną rolę odgrywają emocje i uczucia. Pojawi się miłość, nienawiść, pożądanie, a także oczywiście zazdrość. Nieuniknione są w sceny erotyczne, ale w tym wypadku autorka zdecydowanie troszczy się o to by nie występowały one w nadmiernej ilości.
"Miłosne kołysanki" to historia powoli rodzącego się uczucia między dwójką skrajnie różnych osobowości. Jest to opowieść należąca do grona literatury kobiecej i już samo to stwierdzenie oddaje większość aspektów powieści - lekki, niezobowiązujący styl; delikatnie, bez zbędnych napięć rozwijająca się akcja, a także nieco schematyczni choć autentyczni i plastyczni bohaterowie. Co z tego, że jest to historia przewidywalna i mało ambitna. Idealnie nadaje się bowiem na chwilę relaksu z kieliszkiem wina (lub czegoś bez procentów) w dłoni, w trakcie długich, upalnych, letnich dni. I choćby dlatego zachęcam Was do lektury.
Ocena: 7/10
Za lekturę dziękuję wydawnictwu Otwarte
W najbliższym czasie czeka nas prawdziwy "nasyp" notek. W kolejce czeka post z popularną blogową zabawą 11 pytań, bardzo zaległy stosik (poprzedni, o zgrozo! pojawił się bowiem w marcu!), a także recenzja "Stażystki" i polskiej powieści "Dla ratowania życia". Posty będą więc pojawiać się znacznie częściej, zwłaszcza że mam sporo zaległych recenzji, a planowałam również powrót do cyklu Zapowiedzi.
Tymczasem jednak mój wolny czas podporządkowany został przygotowaniom na wesele kuzynki. Może i zabawa na takich uroczystościach przeważnie jest cudowna, ale przygotowania w moim odczuciu są zbyt męczące ;)
6 comments
Wydaje się być ciekawa, więc może kiedyś sięgnę po nią :]
OdpowiedzUsuńSama fabuła mnie nie przekonuje, ale Twoja recenzja owszem, tak więc rozejrzę się za nią :D
OdpowiedzUsuńWygląda na ciekawą, lekką lekturę na wakacje ;) Być może sięgnę, jeżeli gdzieś się na nią natknę ;)
OdpowiedzUsuńw tym roku raczej nie uda mi się wcisnąć jej w mój napięty czytelniczy grafik, ale może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Jeśli będę mieć okazję to z chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńLubię romanse o ile dawkowane są bardzo rzadko i są minimalną odskocznią od kryminałów i sensacji, a także zwykłych młodzieżówek, których na rynku wydawniczym jest od groma.
OdpowiedzUsuńKsiążka ma ciekawą fabułę i chętnie bym ją przeczytała biorąc pod uwagę, że z taką historią jeszcze nie miałam styczności.
Ale gdzie ja mogłabym dostać tę książkę? Chyba poszukam w księgarniach internetowych ;)
Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala