TYTUŁ: Stażystka. Mój romans z prezydentem Kennedym i jego skutki
TYTUŁ ORYGINAŁU: Once Upon a Secret: My Affair with President John F. Kennedy and Its Aftermath
AUTOR: Mimi Alford
TYTUŁ ORYGINAŁU: Once Upon a Secret: My Affair with President John F. Kennedy and Its Aftermath
AUTOR: Mimi Alford
WYDAWNICTWO: Znak
Mimi, a właściwie Marion Alford to amerykańska kobieta -żona, matka i babcia, a także czynna działaczka na rzecz kościoła. W 2011 roku zadebiutowała jako pisarka, wydając powieść "Once Upon a Secret: My Affair with President John F. Kennedy and Its Aftermath". Jest to autobiograficzna historia, w której Mimi ujawnia skrywany przez 50 lat sekret o swoim romansie z byłym prezydentem Johnem F. Kennedym.
Każdy z nas skrywa przed światem jakąś tajemnicę. Potrzeba posiadania jakiegoś osobistego sekretu wydaje się niemal leżeć w ludzkiej naturze. Czasami jest to jakaś pozornie nieistotna informacja, niekiedy zatarte przez czas wspomnienie... Wbrew pozorom stosunkowo rzadko wyjawienie owej tajemnicy wiążę z nagłą zmianą naszego życia. Zdarzają się jednak i takie przypadki, w których wydostanie się na światło dzienne prawdy wywraca świat do góry nogami i wyznacza nowy, całkiem odmienny okres naszego życia...
Patrząc na życie Mimi z boku, doprawdy trudno dopatrzyć się w nim czegoś niezwykłego. Mimi jest bowiem całkiem zwyczajną, bogatą w wiek i doświadczenie kobietą, która spełniła się już jako matka i teraz aktywnie działa na rzecz kościoła. A przynajmniej tak jest do chwili, w której na światło dzienne wychodzi skrywany dotąd starannie sekret. Nagle życiem Mimi zaczynają się interesować gazety, telewizja i "przyjaciele", którzy dotąd nie utrzymywali z nią kontaktu. Jedni potępiają jej zachowanie, inni wydają się być zafascynowani wydarzeniami jakie rozegrały się w życiu kobiety. Nikt nie wydaje się być jednak zainteresowany prawdziwą relacją zdarzeń.
Jako młoda dziewczyna, Mimi doświadczyła niewątpliwego zaszczytu. Za sprawę nie do końca zrozumiałych nawet dla samej zainteresowanej koneksji, panna Beardsley zostaje stażystką w Białym domu. Wymarzona wakacyjna praca to jednak dopiero początek zaskakujących wydarzeń. Mimi zwraca na siebie uwagę prezydenta. Zaaranżowane przez osoby trzecie spotkania stają się początkiem kilkunastomiesięcznego romansu, który zakończy dopiero tragiczna śmierć Kennedyego.
Raczej unikam lektury powieści autobiograficznych czy też biograficznych. Być może błędnie, kojarzą mi się ze zbyt długimi, bogatymi w zupełnie nieinteresujące fragmenty książkami, w których w miarę interesujący fragment zajmuje mniej niż jedną trzecią całej zawartości. Skłamałabym również twierdząc, iż do sięgnięcia po "Stażystkę" zachęciła mnie postać Johna F. Kennedyego. Pan ten jest dla mnie osobą prawie zupełnie nieznaną. Moje wiedza kończy się na tym jakie stanowisko zajmował i jak zginął. Przepraszam, o uszy obiła mi się również kiedyś informacje o serialu tyczącym się owej postaci, w której jedna z głównych ról przypadła w udziale Katie Holmes. Na tym jednak moja wiedza już naprawdę się kończy i prawdę mówiąc nigdy nie czułam potrzeby by ją poszerzać. "Stażystka" wpadła w moje ręce przez absolutny przypadek i właściwie niewiele brakowało, a w ogóle nie zorientowałabym się, iż posiadam ową pozycję w mojej skromnej "kolekcji" ebooków.
Skoro jednak już odnalazłam owy tytuł postanowiłam zmierzyć się z ową pozycją. Dobra, przyznaję początkowo dałam się wciągnąć w akcję. Mimo wszystko jestem tylko człowiekiem, a nakreślona na wstępie sytuacja sprawiła, że z zapartym tchem oczekiwałam momentu spotkania Mimi i prezydenta. Dobra, przyznaję, może nie tylko na początku. Może później też pozwoliłam się uwieść gawędziarskiemu tonowi Mimi i może nawet żałowałam, kiedy dobrnęłam do ostatniej strony. Wydaje mi się jednak, że moje zainteresowanie i zaangażowanie lekturą nie wypływało z zainteresowania samą fabułą, ale godnym pochwały stylem autorki. Akcja powieści nie pędzi bowiem z zawrotną szybkością do czego jestem przyzwyczajona. Brakło mi jakieś kulminacyjnych, zapierających dech w piersi momentów. Akcja posuwa się wolno, autorka skupia bowiem więcej uwagi na motywach własnego postępowania i emocjach które jej towarzyszyły niż na opisie realnych wydarzeń.
Styl autorki zrekompensował mi jednak w zupełności owe niedociągnięcia. Jest lekki, ale niezwykle barwny i plastyczny. Mimi Alford w moim odczuciu idealnie sprawdziła się jako narratorka. Autorka posiada bowiem ową rzadką umiejętność mówienia o sprawach trywialnych, mało istotnych i najzwyczajniej w świecie nudnych w taki sposób by zaciekawić i zauroczyć czytelnika. Mimi cały czas utrzymywała kontakt z potencjalnym odbiorcą tak, że w pewnym momencie lektura mogła zacząć nabierać prywatnej rozmowy między pisarką a czytelnikiem.
Chociaż Mimi przekonała mnie do siebie jako narratorka, mam mieszane odczucia względem jej osoby w charakterze potajemnej kochanki prezydenta. Jej nieustanne tłumaczenia, wykręty, a także pewna niepewność własnych uczuć względem Johna F. Kennedyego niestety nie wzbudziły mojej sympatii. Cóż, być może jestem osobą zbyt konserwatywną i zbyt staromodną, ale jej zachowanie budziło mój sprzeciw i oburzenie. I nie przekonuje mnie nawet trafne spostrzeżenie, że w tamtych czasach kobieta nie miała wiele do powiedzenia. Owszem, współczuję Mimi - młodej, niedoświadczonej, niewinnej dziewczynie będącej pod silnym wpływem prezydenta, ale nie zmienia to faktu, że jej nie rozumiem.
Autorka niezwykle sugestywnie opisuje ówczesną rzeczywistość i panujące w niej zasady. Przede wszystkim jednak rolę mężczyzn i kobiet (zwłaszcza, gdy jest się jednostką posiadającą wielką władzę). W owym świecie nie istnieje pojęcie poprawności politycznej, ani molestowania. Kobieta, nawet ta z wykształceniem, a może zwłaszcza ona, znajduje się pod wpływem mężczyzny. Jest zupełnie zmanipulowaną marionetką w jego rękach.
"Stażystka" to historia o romansie, który wzbudził zainteresowanie całego społeczeństwa. Romansie bez miłości, a może nawet i bez zauroczenia, który opierał się jedynie na zaspokojeniu fizycznych potrzeb jednej ze stron. Jej atutem o dziwo nie jest jednak z pewnością ani fabuła, ani kreacja postaci, ale przedstawienie panujących w owych czasach realiów oraz niezwykle umiejętnie poprowadzona narracja. I choćby po to by się o tym przekonać, warto sięgnąć po ową lekturę
Ocena: 7/10
Raczej unikam lektury powieści autobiograficznych czy też biograficznych. Być może błędnie, kojarzą mi się ze zbyt długimi, bogatymi w zupełnie nieinteresujące fragmenty książkami, w których w miarę interesujący fragment zajmuje mniej niż jedną trzecią całej zawartości. Skłamałabym również twierdząc, iż do sięgnięcia po "Stażystkę" zachęciła mnie postać Johna F. Kennedyego. Pan ten jest dla mnie osobą prawie zupełnie nieznaną. Moje wiedza kończy się na tym jakie stanowisko zajmował i jak zginął. Przepraszam, o uszy obiła mi się również kiedyś informacje o serialu tyczącym się owej postaci, w której jedna z głównych ról przypadła w udziale Katie Holmes. Na tym jednak moja wiedza już naprawdę się kończy i prawdę mówiąc nigdy nie czułam potrzeby by ją poszerzać. "Stażystka" wpadła w moje ręce przez absolutny przypadek i właściwie niewiele brakowało, a w ogóle nie zorientowałabym się, iż posiadam ową pozycję w mojej skromnej "kolekcji" ebooków.
Skoro jednak już odnalazłam owy tytuł postanowiłam zmierzyć się z ową pozycją. Dobra, przyznaję początkowo dałam się wciągnąć w akcję. Mimo wszystko jestem tylko człowiekiem, a nakreślona na wstępie sytuacja sprawiła, że z zapartym tchem oczekiwałam momentu spotkania Mimi i prezydenta. Dobra, przyznaję, może nie tylko na początku. Może później też pozwoliłam się uwieść gawędziarskiemu tonowi Mimi i może nawet żałowałam, kiedy dobrnęłam do ostatniej strony. Wydaje mi się jednak, że moje zainteresowanie i zaangażowanie lekturą nie wypływało z zainteresowania samą fabułą, ale godnym pochwały stylem autorki. Akcja powieści nie pędzi bowiem z zawrotną szybkością do czego jestem przyzwyczajona. Brakło mi jakieś kulminacyjnych, zapierających dech w piersi momentów. Akcja posuwa się wolno, autorka skupia bowiem więcej uwagi na motywach własnego postępowania i emocjach które jej towarzyszyły niż na opisie realnych wydarzeń.
Styl autorki zrekompensował mi jednak w zupełności owe niedociągnięcia. Jest lekki, ale niezwykle barwny i plastyczny. Mimi Alford w moim odczuciu idealnie sprawdziła się jako narratorka. Autorka posiada bowiem ową rzadką umiejętność mówienia o sprawach trywialnych, mało istotnych i najzwyczajniej w świecie nudnych w taki sposób by zaciekawić i zauroczyć czytelnika. Mimi cały czas utrzymywała kontakt z potencjalnym odbiorcą tak, że w pewnym momencie lektura mogła zacząć nabierać prywatnej rozmowy między pisarką a czytelnikiem.
Chociaż Mimi przekonała mnie do siebie jako narratorka, mam mieszane odczucia względem jej osoby w charakterze potajemnej kochanki prezydenta. Jej nieustanne tłumaczenia, wykręty, a także pewna niepewność własnych uczuć względem Johna F. Kennedyego niestety nie wzbudziły mojej sympatii. Cóż, być może jestem osobą zbyt konserwatywną i zbyt staromodną, ale jej zachowanie budziło mój sprzeciw i oburzenie. I nie przekonuje mnie nawet trafne spostrzeżenie, że w tamtych czasach kobieta nie miała wiele do powiedzenia. Owszem, współczuję Mimi - młodej, niedoświadczonej, niewinnej dziewczynie będącej pod silnym wpływem prezydenta, ale nie zmienia to faktu, że jej nie rozumiem.
Autorka niezwykle sugestywnie opisuje ówczesną rzeczywistość i panujące w niej zasady. Przede wszystkim jednak rolę mężczyzn i kobiet (zwłaszcza, gdy jest się jednostką posiadającą wielką władzę). W owym świecie nie istnieje pojęcie poprawności politycznej, ani molestowania. Kobieta, nawet ta z wykształceniem, a może zwłaszcza ona, znajduje się pod wpływem mężczyzny. Jest zupełnie zmanipulowaną marionetką w jego rękach.
"Stażystka" to historia o romansie, który wzbudził zainteresowanie całego społeczeństwa. Romansie bez miłości, a może nawet i bez zauroczenia, który opierał się jedynie na zaspokojeniu fizycznych potrzeb jednej ze stron. Jej atutem o dziwo nie jest jednak z pewnością ani fabuła, ani kreacja postaci, ale przedstawienie panujących w owych czasach realiów oraz niezwykle umiejętnie poprowadzona narracja. I choćby po to by się o tym przekonać, warto sięgnąć po ową lekturę
Ocena: 7/10
Za lekturę niezmiernie dziękuję portalowi Woblink
autobiografia
ebook
egzemplarz recenzencki
literatura amerykańska
Mimi Alford
powieść autobiograficzna
recenzje
wydawnictwo Znak
3 comments
Zachęciłaś mnie i zaciekawiłaś. Ostatnio coraz częściej mam ochotę sięgnąć po tego typu książki. :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam, bo temat naprawdę mnie zainteresował. Ciekawa recenzja! :)
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam o tej pani w ktorejś z gazet mojej mamy i bardzo mnie ta historia zaintrygowała, więc teraz po Twojej świetnej recenzji jestem jak najbardziej na tak!
OdpowiedzUsuńKażdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala