TYTUŁ: Wyspa namiętności
TYTUŁ ORYGINAŁU: Island of desire
AUTOR: Lorie O'Clare
TYTUŁ ORYGINAŁU: Island of desire
AUTOR: Lorie O'Clare
WYDAWNICTWO: Otwarte
Wygląd zawsze odgrywał znaczącą rolę w życiu człowieka, współcześnie zupełnie wyparł już jednak niektóre wartości. Stał się podstawowym kryterium selekcji ludności; wizytówką człowieka; źródłem utrzymania; niekiedy jednak także powodem zmartwień czy kłopotów. Tak, zdecydowanie zdarzają się sytuacje, w których uroda może stać się naszym sprzymierzeńcem, może okazać się jednak również największym wrogiem...
Dla Marka Trippa Seniora ma to być szczególna edycja "Najbardziej Pożądanego Mężczyzny" czyli jednego z najbardziej popularnych reality show, w którym pięćdziesięciu najseksowniejszych mężczyzn walczy o zwycięski tytuł. Szczególny ze względu na miejsce w jakim się odbędzie i dlatego nic, absolutnie nic nie można pozostawić w rękach przypadku. A jeżeli jest ktoś kto może zapanować nad taką ilością testosteronu zebranym w jednym miejscu to jest to nie kto inny jak Andrea Denton.
Nie wszystko idzie jednak zgodnie z myślą kobiety. Wbrew rozsądkowi i zasadom jakimi zazwyczaj się kieruje Andrea nie potrafi bowiem oprzeć się urokowi przystojnego i zaradnego architekta, a zarazem swojego szefa - Marka Trippa Junior. Kiedy oboje docierają na wyspę zawierają między sobą układ opierający się na seksie. Żadnych głębszych uczuć czy więzi, po prostu czysta przyjemność. Tyle, że kiedy sprawy się komplikują - na wyspie dochodzi do nieoczekiwanej zbrodni, a grupa ekspertów zaczyna poszukiwać zaginionej szkatułki z kosztownościami matki Marka - zawarty między dwojgiem młodych i przystojnych ludzi układ wymyka się spod kontroli...
Po przeczytaniu innej pozycji z serii "Otwarte dla Ciebie" podeszłam do tego tytułu niezwykle entuzjastycznie. Powieść o uczuciach, napisana przez kobietę z myślą o innych kobietach, pełna pasji i namiętności - była dokładnie tym czego poszukuje człowiek, gdy nadmierne upały wyciskają z niego resztki energii i potrafi myśleć tylko i wyłącznie o tym jak wiele zalet wbrew pozorom posiada zima. Mój entuzjazm słabł jednak wraz z każdą kolejną przeczytaną stroną, budząc się na chwilę gdzieś pod koniec lektury.Ale po kolei...
"Wyspa namiętności" zdecydowanie zalicza się do grona romansów, Lorie O'Clare nie pozostawia nam co do tego złudzeń. I nic, nawet nieśmiało wprowadzony wątek poszukiwania zaginionej biżuterii czy zabójstwa, nie może tego zmienić. Jest to również niestety ten rodzaj romansu, w którym miłość pojmowana jest jako uczucie czysto fizyczne, opierające się na wzajemnym pociągu seksualnym bohaterów. "Wyspa namiętności" rzeczywiście do bólu przepełniona jest namiętnością - namiętnością, która przejawiona zostaje poprzez występowanie licznych scen erotycznych. Rozumiem, że literatura kobieca rządzi się swoimi prawami i rozumiem, że wśród takich praw znajduje się również występowanie sporej dozy erotyzmu. Wydaje mi się jednak, że jest pewna granica, której nie należy przekraczać, a pani O'Clare znalazła się zdecydowanie zbyt blisko niej.
Ubolewam, że autorka nie zdecydowała się na pewne rozwinięcie wątków. Przeszłość Andrei, podobno znacząca!, została ujęta w jednym, krótkim zdaniu, które dodatkowe nie niesie ze sobą żadnej treści. W moim odczuciu autorka nie zdecydowała się również na szersze omówienie ciekawie zapowiadających się wątków jakim jest życie matki Marka i tajemnica jej szkatułki, a także zabójstwo mające miejsce na wyspie. Gdyby nieco ograniczyć te nieszczęsne sceny erotyczne, a otrzymane miejsce poświęcić na rozwinięcie innych kwestii, powieść tylko zyskała by na wartości.
Bohaterowie, których wykreowała pani O'Clare wręcz przesiąkają swoją idealnością. Zarówno Andrea jak i Mark są niewyobrażalnie piękni, a równocześnie niezwykle oddani swej pracy i zdolni. Epitety, którymi opisuje ich narrator, są epitetami wartościującymi - zupełnie jakby żadne z nich nie miały skazy. I o ile postać Marka mogę jeszcze zaakceptować - w końcu jestem tylko kobietą, Andrea budziła we mnie jedynie wewnętrzny sprzeciw i niezrozumienie.
"Wyspa namiętności" to niezobowiązująca historia udowadniająca, że nawet w świecie, w którym liczy się jedynie wygląd i pozycja, znajduje się miejsce na miłość. Powieść pani O'Clare nie zachwyca fabułą. Zdecydowanie autorka mogła rozwinąć pewne wątki i znacznie ograniczyć ilość scen erotycznych. Również bohaterowie przez zbytnie wyidealizowanie tracą na autentyczności.Oczywiście skłamałabym mówiąc, że powieść pani O'Clare nie posiada żadnych zalet. Styl jakim posługuje się autorka jest bowiem lekki i przyjemny dla odbiorcy. Żeby oddać sprawiedliwość należy również dodać, że książka sprawdza się jako lekkie, niezobowiązujące czytadło na gorszy dzień. I jeśli tego właśnie teraz potrzebujecie to jest to lektura w sam raz dla Was.
"Wyspa namiętności" zdecydowanie zalicza się do grona romansów, Lorie O'Clare nie pozostawia nam co do tego złudzeń. I nic, nawet nieśmiało wprowadzony wątek poszukiwania zaginionej biżuterii czy zabójstwa, nie może tego zmienić. Jest to również niestety ten rodzaj romansu, w którym miłość pojmowana jest jako uczucie czysto fizyczne, opierające się na wzajemnym pociągu seksualnym bohaterów. "Wyspa namiętności" rzeczywiście do bólu przepełniona jest namiętnością - namiętnością, która przejawiona zostaje poprzez występowanie licznych scen erotycznych. Rozumiem, że literatura kobieca rządzi się swoimi prawami i rozumiem, że wśród takich praw znajduje się również występowanie sporej dozy erotyzmu. Wydaje mi się jednak, że jest pewna granica, której nie należy przekraczać, a pani O'Clare znalazła się zdecydowanie zbyt blisko niej.
Ubolewam, że autorka nie zdecydowała się na pewne rozwinięcie wątków. Przeszłość Andrei, podobno znacząca!, została ujęta w jednym, krótkim zdaniu, które dodatkowe nie niesie ze sobą żadnej treści. W moim odczuciu autorka nie zdecydowała się również na szersze omówienie ciekawie zapowiadających się wątków jakim jest życie matki Marka i tajemnica jej szkatułki, a także zabójstwo mające miejsce na wyspie. Gdyby nieco ograniczyć te nieszczęsne sceny erotyczne, a otrzymane miejsce poświęcić na rozwinięcie innych kwestii, powieść tylko zyskała by na wartości.
Bohaterowie, których wykreowała pani O'Clare wręcz przesiąkają swoją idealnością. Zarówno Andrea jak i Mark są niewyobrażalnie piękni, a równocześnie niezwykle oddani swej pracy i zdolni. Epitety, którymi opisuje ich narrator, są epitetami wartościującymi - zupełnie jakby żadne z nich nie miały skazy. I o ile postać Marka mogę jeszcze zaakceptować - w końcu jestem tylko kobietą, Andrea budziła we mnie jedynie wewnętrzny sprzeciw i niezrozumienie.
"Wyspa namiętności" to niezobowiązująca historia udowadniająca, że nawet w świecie, w którym liczy się jedynie wygląd i pozycja, znajduje się miejsce na miłość. Powieść pani O'Clare nie zachwyca fabułą. Zdecydowanie autorka mogła rozwinąć pewne wątki i znacznie ograniczyć ilość scen erotycznych. Również bohaterowie przez zbytnie wyidealizowanie tracą na autentyczności.Oczywiście skłamałabym mówiąc, że powieść pani O'Clare nie posiada żadnych zalet. Styl jakim posługuje się autorka jest bowiem lekki i przyjemny dla odbiorcy. Żeby oddać sprawiedliwość należy również dodać, że książka sprawdza się jako lekkie, niezobowiązujące czytadło na gorszy dzień. I jeśli tego właśnie teraz potrzebujecie to jest to lektura w sam raz dla Was.
Ocena: 5/10
Za lekturę dziękuje wydawnictwu Otwarte
egzemplarz recenzencki
erotyk
literatura amerykańska
Lorie O'Clare
recenzje
romans
wydawnictwo Otwarte
5 comments
Bardzo podoba mi się Twoja recenzja, ponieważ rozłożyłaś tę książkę na czynniki pierwsze i to jest wspaniałe! Dzięki Tobie wiem, że po książki Lorie nie sięgnę, bo po prostu szkoda mi na nie czasu! Dodatkowo podjęłaś bardzo interesujący problem, który dotyka wiele powieści z gatunku romansu - miłość postrzegana jako pożądanie. Nie ma niczego głupszego, niż ta wymienność obu pojęć. Choć z drugiej strony też prawda - romanse rządzą się własnymi prawami ;)
OdpowiedzUsuńLubię czasem poczytać takie historie, czeka u mnie na lepsze dla niej czasy ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetna recenzja, ale książka raczej nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, dzięki Ci za nią :P ponieważ teraz już wiem, że muszę wystrzegać się tej książki niczym ognia :D
OdpowiedzUsuńRecenzja dobra, ale to nie mój gatunek :). Ale może kiedyś gdy zabraknie mi książek do czytanie to po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala