Sięganie po powieści autorów, których twórczość zdążyłam już w mniejszym czy też większym stopniu poznać, było jednym z moich noworocznych postanowień przez kilka ostatnich lat. Zbyt często zdarzało mi się już w przeszłości zachwycać czyimś piórem, a następnie latami ignorować jego inne dzieła i w końcu postanowiłam jakoś z tym zawalczyć. Wypożyczenie „Pod osłoną nocy" było małym krokiem ku realizacji tego postanowienia. Jak być może pamiętacie, „Złodziejka" autorstwa Sarah Waters była jedną z moich absolutnie lektur 2017 roku i miałam nadzieję, że kolejna powieść autorki chociaż w niewielkim stopniu wywoła we mnie podobne emocje. I pod pewnymi względami tak własnie było.
Jest rok 1947, a mieszkańcy Londynu, jak i samo miasto starają się w jakiś sposób otrząsnąć po wydarzeniach II wojny światowej. Kay, która podczas wojny żyła pełnią życia, dziś snuje się bez celu ulicami miasta. Helen nie potrafi pozbyć się lęku, że jej szczęście jest jedynie ulotną chwilą. Viv tkwi w relacji, która przynosi jej niemal wyłącznie cierpienie. Z kolei Duncan nieustannie toczy walkę z własnymi demonami.
„Pod osłoną nocy" znacząco różni się od wspomnianej już przeze mnie „Złodziejki" i być może jest to przyczyna, dla której miałam pewne trudności z tym by wczuć się w lekturę. Sarah Waters nie skupia się na jednym wątku, przedstawia nam losy czterech, raczej tajemniczych postaci, przeskakując pomiędzy poszczególnymi perspektywami i utrzymując atmosferę niedopowiedzeń i niejasności. Nie mam wątpliwości, co do tego, że autorka w sposób świadomy wprowadziła w swoją powieść swego rodzaju chaos. Ale równocześnie nie mogę nie wspomnieć o tym, że znacząco utrudniło mi to zaangażowanie w lekturę.
Sarah Waters wprowadza ponad to dosyć ciekawy, choć nie do końca ułatwiający lekturę, zabieg. Chronologia wydarzeń rozgrywających się w powieści zostaje zaburzona. Losy wszystkich postaci poznajemy w trzech częściach - tej dotyczących czasów po wojnie, w jej trakcie i na samym jej początku, dokładnie w tej kolejności. Tego rodzaju zabieg zdecydowanie ma pewne walory i świadczy o kunszcie pisarskim Sarah Waters. autorka odwleka w czasie ujawnienie niektórych tajemnic, budując tym samym napięcie i czyni całą historię bardziej dramatyczną - ostatnia część powieści nabiera gorzkiego, wręcz tragicznego wydźwięku - nieuchronność pewnych wydarzeń i ulotność szczęścia. I nie ukrywam, że właśnie to mocne pod względem emocjonalnym zakończenie, było jednym z kluczowych powodów, dla których oceniam całą lekturę tak wysoko.
Doceniam też to, że nawet jeśli Sarah Waters osadza swoją powieść w czasach, o których sporo już pisano, obiera nieco odmienną perspektywę. Poznajemy więc wojnę oczami więźniów, szarych jednostek niezaangażowanych w walkę i kobiet, które w trakcie walk pełniły w mieście „męskie funkcje". Wrażliwość autorki przebija się także w pierwszej części powieści, gdy opisuje trudności jakie odczuwali ludzie by przystosować się na nowo do „normalnego", wolnego od wojny życia, a także w sposobie w jaki kreuje relacje pomiędzy bohaterami- te romantyczne (w tym, charakterystyczne dla twórczości autorki, związki homoseksualne) i nie tylko.
Zdecydowanie nie tego oczekiwałam, sięgając po „Pod osłoną nocy" Potrzebowałam czasu by przywyknąć do sposobu narracji i pewnej sztuczności, która wkrada się w chwilach, gdy bohaterowie rozmawiają o swoich uczuciach. Ale zamknęłam ów powieść z przeświadczeniem, że jest to może inne, ale wciąż bardzo dobre wcielenie autorki. I zdecydowanie nie zamierzam poprzestać na lekturze dwóch jej powieści.
„Pod osłoną nocy" Sarah Waters; tłum. Magdalena Moltzan-Małkowska; wydawnictwo Prószyński i S-ka; Warszawa 2006 ★★★★☆
Booker Prize
fikcja historyczna
Kala poleca
literatura angielska
literatura piękna
Magdalena Moltzan-Małkowska
Man Booker Prize
Sarah Waters
women's prize for fiction
wydawnictwo Prószyński i S-ka
0 comments