Panna Zabookowana
  • STRONA GŁÓWNA
  • TEKSTY
    • Lifestyle
    • Książki
      • Recenzje
      • Zestawienia
      • Inne
    • Podróże
    • Kultura
  • KONTAKT

To lato był zdecydowanie inne, od tego do którego przywykłam - i nie, wyjątkowo nie mam tym razem na myśli tego, że zmieniła się moja sytuacja życiowa i nie miałam już „wakacji". Przez pandemię cały 2020 rok zlewa się w moich myślach w jedną całość i trochę trudno mi rozróżnić od siebie poszczególne pory roku. Opuśćmy jednak kurtynę milczenia na temat koronawirusa, bo myślę, że większość z nas jest już zmęczona zalewem negatywnych informacji i niepewności jaka towarzyszy nam od marca. Lato minęło i to już jakiś czas temu (pozwólcie, że nie skomentuję mojego miesięcznego opóźnienia), a ja chciałam się dzisiaj podzielić z Wami zestawieniem 5 najlepszych książek, jakie wówczas przeczytałam. Nie są to typowo letnie, lekkie i niezobowiązujące lektury, a niektóre z nich klimatem wydają się doskonale panować na długie, ciemne i nieco chłodne jesienne wieczory, możecie więc potraktować niniejszy post, jako inspiracje co warto przeczytać w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że znajdziecie coś, co Was zainteresuje.

TOP KSIĄŻEK LATA

Vicious. Nikczemni, V. E. Schwab

Wspomniałam o tym tuż po zakończonej lekturze, ale wspomnę jeszcze raz, a jeśli będzie taka potrzeba - nawet więcej: <VICIOUS. NIKCZEMNI> to dla mnie jedno z najmilszych czytelniczych zaskoczeń 2020 roku. Zanim sama zabrałam się za lekturę, przeczytałam naprawdę mnóstwo pozytywnych opinii polskich i zagranicznych książkoholików, a mimo to żyłam w przeświadczeniu, że nie do końca jest to historia dla mnie. A tu proszę - zakochałam się w tej opowieści już od pierwszych stron! Czytałam już wcześniej inne powieści V. E. Schwab (czy też Victorii Schwab) - jej dylogię „Świat Verity" oraz „Mroczniejszy odcień magii", ale dopiero ta historia jest dla mnie kompletna - to taka pozycja, za którą stoi fantastyczny pomysł, dopracowany warsztat i świetni, zapadający w pamięci bohaterowie, z których każdy posiada jakąś ciemną, mroczną stronę. „Vicious. Nikczemni" to opowieść o ambicji, zazdrości, pragnieniu życia i szaleństwie. Historia czysta rozrywkowa, która prowokuje jednak czytelnika do pewnych refleksji. I tak, niemal żałuję, że autorka zdecydowała się na napisanie kontynuacji, bo obawiam się, że drugi tom nie dorówna temu pierwszemu poziomem. Ale z drugiej strony już zacieram ręce na możliwość powrotu do tego świata i bohaterów, czego najlepszym dowodem jest to, że w końcu (!) zakupiłam swój egzemplarz.

Teatr Niewidzialnych Dzieci, Marcin Szczygielski

Jeżeli chodzi o literaturę dziecięcą, wciąż jestem dopiero raczkującym czytelnikiem. Całe lata unikałam powieści skierowanych do młodszych odbiorców i dopiero powolutku, stopniowo przedzieram się przez kolejne pozycje, szukając interesujących tytułów. Ale już teraz wiem, że po historie pana Marcina Szczygielskiego (przynajmniej te pisane z myślą o dzieciach) będę mogła sięgać w ciemno! <TEATR NIEWIDZIALNYCH DZIECI>  to doskonały przykład na to, że w rzeczywistości literatura dziecięca nie zna granic wiekowych. Marcin Szczygielski opowiada historię tytułowych niewidzialnych dzieci - mieszkańców domu dziecka na tle wydarzeń lat 80 XX wieku. To opowieść pełna wzruszeń - zwłaszcza w chwilach, gdy poznajemy losy poszczególnych bohaterów; ale też ogromnej dawki humoru. Szczygielski ma niesamowity talent do tego by w przekonujący sposób przybliżać świat oczami dziecka, ale też zachwycać dorosłego czytelnika. Czekam teraz na kolejną powieść autora - zwłaszcza, że autorką okładki jest moja ukochana ilustratorka Emilia Dziubak!

trylogia Stulecie Winnych, Ałbena Grabowska

Trochę Was oszukuję bo zazwyczaj w tych „sezonowych topkach" wspominam o 5 tytułach, ale czytałam kolejne tomy historii rodziny Winnych w tak krótkim odstępie czasowym, że nie potrafię myśleć o nich inaczej niż jako jednej całości. Pięć lat temu czytałam już pierwszy tom <STULECIA WINNYCH>, ale teraz ta historia ujęła mnie jakby bardziej. Jasne, wkradają się tu pewne sceny czy dialogi, które rażą w oczy - pewną sztucznością, czy infantylnością. Ale nie zmienia to faktu, że czytałam całość z niesłabnącym zainteresowaniem, przeżywając wszystkie trudności na drodze rodziny Winnych. To lektura  pełna emocji - namiętności, zdrady i miłości opowieść o ludzkich losach przedstawionych na tle wydarzeń XX wieku, a w kolejnych tomach nawet i później. Muszę być też z Wami szczera, w moich oczach „Stulecie Winnych. Ci którzy wierzyli”, czyli ostami tom jest najsłabszy z całej serii. Ałbena Grabowska powołała do życia na kartach swojej powieści tylu bohaterów i rozpoczęła tyle wątków, że wprowadziła niepotrzebne poczucie chaosu. Równocześnie jednak to wciąż opowieść, która angażuje czytelnika - która opowiada o wielkiej miłości, o rozpaczliwej walce o bycie dobrym człowiekiem, o przewrotnych losach naszego kraju. Bardzo, bardzo polecam Wam lekturę, tak samo zresztą, jak i serial będący luźną adaptacją trylogii.

Z piasku i popiołu, Amy Harmon

Gdybym miała wskazać wśród tej topki tylko jeden tytuł, prawdopodobnie byłaby to właśnie powieść Amy Harmon <Z PIASKU I POPIOŁU> i dlatego boli mnie, że to taka pozycja, która nie została chyba za bardzo zauważona przez innych blogerów i bookstagramerów. Szkoda, bo jestem przekonana, że ta historia ma potencjał aby podbić niejedno serducho. To przepiękna opowieść o miłości włoskiej Żydówki i młodego księdza; walce o życie niewinnych; i losach ludzi wrzuconych w odmęty wojny. Pokazująca ludzkie cierpienie i krzywdę, ale nie oceniająca drugiej strony. Widzicie, od bardzo długiego czasu żyłam w przekonaniu, że podobne opowieści - osadzone na tle II wojny światowej, ale skupione w dużej mierze na wątku miłosnym; przestały mnie już interesować. Miałam poczucie, że inni autorzy wyczerpali już ten temat i przez to nie jestem w stanie w pełni zaangażować się w nie emocjonalnie. Ale Amy Harmon udowodniła mi, że nie miałam racji.

Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim, Jon Krakauer

Jeżeli czytaliście post, w którym zdradzałam Wam swoje plany czytelnicze na jesień, wiecie, że zdecydowanie bliżej mi do beletrystyki niż literatury faktu. Zazwyczaj potrzebuje jakiejś dodatkowej motywacji by zainteresować się tego rodzaju lekturą (bo wiecie, w przeciwnym wypadku nigdy nie ma odpowiedniej ilości czasu, albo nastroju). Ale kiedy zastanawiam się czy w takim razie nie lepiej po prostu zupełnie zrezygnować na jakiś czas z czytania literatury faktu, trafiam na tytuł, który wstrząsa mną do tego stopnia, że szybko rezygnuję z takiego pomysłu. Nie lubię określenia, że jakąś pozycję „powinno się przeczytać”, ale w odniesieniu do reportażu autorstwa Jona Krakauera wydaje się ono nader adekwatne. To przerażająca i bolesna lektura, która przybliża czytelnikom historię kilku ofiar gwałtów; daje pewien pogląd na amerykański system wymiaru sprawiedliwości; i przybliża problematykę gwałtu towarzyskiego. Przewija się tu sporo nazwisk i przyznaję, że były momenty, w których czułam się tym przytłoczona. Ale to bardzo potrzebna lektura, która potrząsa nieco czytelnikiem i otwiera mu oczy.

 *

A w komentarzach czekam na Wasze polecenia - podzielcie się takim top 3 tytułów, które poznaliście w ostatnim czasie!

*Zdjęcie użyte w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash, a jego autorem jest @evangelinas_photography

W tym roku wyjątkowo wypatrywałam jesieni. Nie ukrywam, że w pewnym momencie spisałam już po prostu rok 2020 na straty i teraz odliczam dni do końca, z nadzieję, że nowa dekada będzie dla nas nieco łaskawsza. Poza tym, jesień z racji na Targi Książek w Krakowie to przeważnie wysyp nowych, wspaniale zapowiadających się lektur. A chociaż w tym roku prawdopodobnie nie doczekamy się wspomnianych targów, tych premier i tak jest sporo - zaryzykowałabym nawet stwierdzeniem, że więcej niż do tej pory, bo wydawcy chcieli chyba wynagrodzić czytelnikiem wiosenne pustki. Nie narzekam więc na krótsze dni, chłodniejsze wieczory i częstsze opady deszczu (no, na te ostatnie może jednak odrobinę narzekam, ale tylko troszkę!). Zwłaszcza, że podobna aura wydaje się wręcz idealna do tego by spędzić wolny dzień, albo cały weekend pod kocem i z książką w dłoni. Zastanawiałam się przez chwilę czy z tego powodu nie zwiększyć nieco TBR-u, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu - nie chcę rezygnować z czegoś, co dobrze się sprawdzało. Jeżeli chodzi o tytuły, które planowałam czytać latem - zapoznałam się z 4 z 5 tytułów i zaczęłam ostatni z nich (myślę, że skończę go jeszcze przed publikacją tego posta). A chociaż w większości wypadków nie były to pozycje, po które pewnie sięgnęłabym w pierwszej kolejności bez dodatkowej motywacji, muszę przyznać, że były to dobre wybory - co utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że taki częściowo losowy TBR ma mnóstwo zalet. Nie przedłużając już jednak dłużej, przedstawiam Wam książki, które planuję przeczytać tej jesieni.
 
 
Co będę czytać tej jesieni?

 

Pierwsza kategoria, którą wylosowałam z mojego sowiego kubeczka to <LITERATURA NON-FICTION> i muszę przyznać, że wyjątkowo mnie ona cieszy. Chociaż nie zdecydowałam się na publikacje posta z pewnymi postanowieniami na rok 2020, spisałam kilka „wyzwań" na kartce z zeszytu. Jednym z nich było przeczytanie 12 książek literatury faktu, co daje średnio, jak nietrudno obliczyć, jeden taki tytuł na miesiąc. Mogłoby się wydawać, że to niewiele, ale i tak mam spore tyły jeśli chodzi o to postanowienie i przyda mi się taka dodatkowa motywacja. Miałam kilka pomysłów jaki tytuł wrzucić na ten TBR, ale zdecydowałam się na „Jestem, jestem, jestem. Siedemnaście przelotnych spotkań ze śmiercią" autorstwa Maggie O'Farrell, o której słyszałam ogrom pozytywnych opinii na zagranicznym booktubie. Zbiór autobiograficznych esejów dotykających tematów związanych ze śmiercią i chorobą.

Kolejna kategoria to <POZYCJA Z LISTY 100 KSIĄŻEK, KTÓRE ZAMIERZAM PRZECZYTAĆ> - listy, którą opublikowałam w zeszłym roku w listopadzie i na której wciąż znajduje się sporo tytułów, których nie miałam jeszcze okazji czytać (możecie ten post znaleźć TUTAJ). Zdecydowałam się jednak na powieść Fredrika Backmana, czyli autora, który pod koniec 2019 roku absolutnie podbił moje serducho powieścią „Mężczyzna imieniem Ove" - przepięknej historii o samotności i potrzebie bliskości. Chcę sprawdzić czy „Britt-Marie tu była" uda się wzbudzić we mnie podobne emocje i czy będę mogła umieścić pana Backmana na mojej nieoficjalnej liście ulubionych pisarzy (na co skrycie liczę)! Następna kategoria tj. <NAJDŁUŻEJ NA LIŚCIE TBR> również zafunduje mi powrót do twórczości autora, a konkretniej - autorki. Przeglądając moje arkusze z zakupami książkowymi (tak, mam coś takiego!) odkryłam bowiem od jak dawna na lekturę czeka u mnie powieść Brittainy C. Cherry - „Ogień, który ich spala". Swego czasu zaczytywałam się w jej romantycznych historiach, a ostatnio uzupełniłam swoją biblioteczkę w niemal wszystkie jej powieści, których mi brakowało (teraz nie posiadam już tylko dwóch najnowszych tytułów). Tym bardziej mam nadzieję, że się nie zawiodę.

Kolejno wylosowałam <POWIEŚĆ POLSKIEGO AUTORA>. Przyznaję, że kiedy tworzyłam te kategorie nie podejrzewałam, że to właśnie twórczość naszych rodzimych autorów zdominuje wśród moich lektur. Wciąż mam jednak w swojej biblioteczce sporo nieprzeczytanych tytułów polskich pisarzy i długo zastanawiałam się po który z nich sięgnąć. Chciałam w tym TBRze przemycić chociaż jeden kryminał/thriller, a pewien tytuł zalega w mojej biblioteczce zawstydzająco długo, dlatego postawiłam na „Uwikłanie" Zygmunta Miłoszewskiego. Ostatnia z kategorii tj. <DRUGA SZANSA DLA AUTORA> nawiązuje z kolei do posta, który publikowałam niedawno (o TUTAJ). Zdecydowałam się na powieść Gabrieli Gargaś „Kiedyś się odnajdziemy", bo to chyba o niej słyszałam najwięcej dobrego od innych czytelników.

*
Jeżeli znacie, któryś z tych tytułów chętnie „wysłucham" Waszej opinii. Niezmiennie też poszukuję inspiracji czytelniczych słuchając o Waszych planach czytelniczych.

*Zdjęcie użyte w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash, a jego autorem jest @nastia77764


Jestem upartym czytelnikiem - praktycznie zawsze kończę rozpoczętą lekturę (nawet jeśli zupełnie mi się ona nie podoba), zdarza mi się sięgać po tytuły, które zbierają raczej negatywne opinie i wracam do twórczości autorów, którzy w jakimś stopniu mnie rozczarowali. Z pewnością można by się w tym dopatrywać jakiegoś pierwiastka masochistycznych skłonności - no bo czy nie lepiej po prostu unikać pozycji, przy których prawdopodobieństwo rozczarowania jest wyższe niż przy innych historiach? Doświadczenie nauczyło mnie, że niekoniecznie. Lektura „Tysiąca wspaniałych słońc", jednej z tych historii, którą swego czasu bez zastanowienia umieściłam w zestawieniu <10 książek, które zmieniły moje życie>, zajęła mi tak naprawdę kilka lat, bo wielokrotnie odkładałam ją na bok. „Kirke", powieść, która zbiera bardzo negatywne recenzje od polskich czytelników, dla mnie była jedną z najlepszych lektur, jakie poznałam w 2018 roku. Z kolei Ruta Sepetys napisała powieści, które w jednym roku trafiły na listę moich ukochanych historii i największych rozczarowań. A podobne przykłady można by pewnie mnożyć... To prawda, że z większą ekscytacją i nadzieją wracam do twórczości takich autorów, których nazwisko jest dla mnie niejako wyznacznikiem jakości - marką samą w sobie, ale staram się nie skreślać jakiegoś twórcy po pojedynczym rozczarowaniu, czy (tym bardziej) na podstawie opinii innych. Stąd pomysł na dzisiejszy post.

Chciałam Wam opowiedzieć o sześciu polskich autorach bądź autorkach, docenianych w swoim gatunku, którzy w najbliższym czasie dostaną ode mnie jeszcze jedną szansę. To tacy twórcy, z którymi do tej pory miałam okazję zetknąć się tylko raz i w mniejszym, bądź większym stopniu ów spotkanie było dla mnie rozczarowujące. W przypadku większości z tych autorów mam jakieś pojęcie na temat tego, po jaki tytuł sięgnąć kolejno, ale jeśli macie jakieś sugestie - Wasze propozycje są zawsze mile widziane. 

Autorzy, którzy dostaną ode mnie drugą szansę


GABRIELA GARGAŚ - W bibliotece, w której pracuję spore grono czytelniczek to starsze Panie, które upodobały sobie twórczość naszych rodzimych twórców, a już zwłaszcza polskich autorek powieści obyczajowych - zakochane w opowieściach Magdaleny Witkiewicz, Ałbeny Grabowskiej, Agnieszki Krawczyk czy Gabrieli Gargaś właśnie. Przyznaję, że sama, z drobnymi wyjątkami, sięgałam po tego rodzaju literaturę raczej rzadko, ale przekonana ich entuzjazmem, a już zwłaszcza entuzjazmem Pani Mamy, nieco bardziej zainteresowałam się tematem. I już rozumiem - człowiek potrzebuje od czasu do czasu takich ciepłych, podnoszących na duchu lektur, które nawet jeśli dotykają tematów trudnych, robią to z pewną ostrożnością, starając się nie przytłoczyć czytelnika smutkiem i zostawić go na koniec z uczuciem nadziei. I tylko z twórczością pani Gabrieli Gargaś mi jakoś nie po drodze. Kilka lat temu czytałam jej świąteczną opowieść „Wieczór taki jak ten" i pozostawiła ona we mnie jakiś niesmak - niewiele pamiętam teraz z lektury oprócz tego, że jedno rozwiązanie fabularne wytrąciło mnie z równowagi (SPOILERmiałamwrażeniejakbyautorkauczyniłazkarnacjigłównejbohaterkiplottwistSPOILER). Optymizmem napawa mnie natomiast to, że jest to jedna z gorzej ocenianych powieści autorki - rozumiem bowiem, że teraz czeka mnie już tylko coś lepszego. W mojej prywatnej biblioteczce znajduje się pierwszy tom Sagi Dobrzyńskich tj. „Kiedyś się odnajdziemy", bardzo polecany przez Natalię z bloga i instagrama @prostymislowami i to właśnie tym tytułem będę starała się odczarować negatywne pierwsze wrażenie. W tym przypadku jestem akurat dobrej myśli.

HANNA GREŃ - Już kiedyś o tym wspominałam, ale do zapoznania się z twórczością Hanny Greń zachęciła mnie jedna z czytelniczek. Zwracając książkę do biblioteki, dokładnie „Cień sprzedawcy snów" (wydanego później jako „Uśpione królowe"), nie potrafiła wyjść z zachwytu nad talentem autorki - podkreślała niezwykłą atmosferę i dobrze nakreślone tło psychologiczne bohaterów. A że  zawsze poszukuję inspiracji jeśli chodzi o dobre, polskie kryminały, dałam się skusić. No i coś nie zaskoczyło. Lubię swego rodzaju „hybrydy gatunkowe"; nie przeszkadzają mi w kryminałach wątki obyczajowe, ani romantyczne, ale nie w tym wypadku. A z drugiej strony jakoś nie mogę przyjąć do wiadomości tego, że mój gust aż tak odbiega od gustów innych czytelników. Planuję kontynuować swoją przygodę z cyklem „W Trójkącie Beskidzkim", ale „Cynamonowe dziewczyny" tj. drugi tom, raczej nie będą moim pierwszym wyborem jeśli chodzi o twórczość autorki. Waham się natomiast pomiędzy „Mam chusteczkę haftowaną" (bo chyba z całej bibliografii pani Greń interesuje mnie najbardziej), albo „Wioską morderców" (bo tak się jakoś złożyło, że mam egzemplarz w swoich domowych zbiorach).

MAŁGORZATA ROGALA - Zestawienie polskich autorek, którym planuję dać drugą szansę zamyka pani Małgorzata Rogala. Bardzo często zdarza mi się polecać jej twórczość innym czytelnikom i zazwyczaj wracają oni zadowoleni, dopraszając się kolejnych tomów, ale sama po pierwszym razie nie nazwałabym się wielbicielką jej pióra. Czytałam debiutancką powieść pani Rogali „Kiedyś Cię odnajdę", chociaż już po tym, jak została ona wznowiona przez wydawnictwo Skarpa Warszawska. I tak - dostrzegam potencjał w jej twórczości i m. in. dlatego zamierzam dać jej kolejną szansę, ale równocześnie nie mogłam się pozbyć wrażenia podczas lektury, że mam do czynienia z debiutantem (gdzieś po drodze wkradł się niepotrzebny chaos jeśli chodzi o bohaterów - było ich za dużo i nieco zlewali się w jedną całość; a fabuła wydawała się mocno poszatkowana). Ale to są mankamenty, które można wypracować w kolejnych powieściach i na to po cichu liczę. Zwłaszcza, że w swoich domowych zbiorach mam dwie następne pozycje autorstwa pani Rogali - pierwsze tomy różnych cyklów tzn. „Zapłatę" (która intryguje mnie bardziej, ale równocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że to jedna z wcześniejszych powieści pisarki), no i „Kwestię ceny".

MAX CZORNYJ - Męskie grono otwiera niezwykle ostatnio płodny, młody autor - Max Czornyj. Mam takie wrażenie, że dopiero debiutował na polskim rynku z „Grzechem", a tymczasem wydał już prawie piętnaście powieści i uczestniczył w kilku innych projektach literackich (a to Remigiuszowi Mrozowi zarzuca się, że wydaje swoje historie hurtowo!). Ale pomimo tak bogatej bibliografii ja zapoznałam się tylko z jedną jego pozycją, wspomnianym już z tytułu debiutem. I nie była to historia zła - podobnie jak w przypadku powieści pani Rogali, pamiętam, że dostrzegłam pewne elementy, które wskazywały, że w przyszłości znajdę w twórczości Pana Czornyja coś dla siebie. Przeszkadzała mi jednak tendencja autora do graficznych, bardzo krwawych opisów autora, często nawiązujących w jakiś sposób do religii. Są takie momenty, chociaż przyznaję, że raczej krótkie, w których wolałabym by i przy drugim spotkaniu okazało się, że twórczość Maxa Czornyja nie jest jednak przeznaczona dla mnie - bo jeżeli okaże się inaczej tzn. że przekonam się do jego stylu, tylko pomyślcie ile czeka mnie nadrabiania! Tymczasem w moich domowych zbiorach czekają dwie, całkowicie odmienne powieści autora. Jedną z nich jest thriller psychologiczny utrzymany w klimatach domestic noir (a przynajmniej tak mi się wydaje, sugerując się opisem i opiniami innych czytelników) tj. „Najszczęśliwsza"; drugą - jedna z najnowszych premier, diametralnie różniąca się od reszty twórczości, czyli „Córka nazisty". Póki co skłaniam się raczej ku lekturze tej drugiej pozycji - po przeczytaniu przepięknej opowieści Amy Harmon „Z piasku i popiołu" odkryłam, że wciąż uwielbiam historie osadzone na tle II wojny światowej. 

MAREK STELAR - Był taki moment w moim życiu, kiedy wydawało mi się, że twórczość Pana Marka Stelara jest mi niemal dosłownie przeznaczona. Premiera jego powieści „Niepamięć" miała miejsce dokładnie w dzień moich imienin, a główny bohater dzieli ze mną nazwisko - wydawało mi się, że to bardzo konkretny znak od losu, że powinnam bliżej przyjrzeć się jego pozycjom. Tylko, że kiedy faktycznie sięgnęłam po pierwszą historię napisaną przez autora „coś nie zagrało". Przyznaję, że niewiele pamiętam z samej lektury bo mój umysł zdominowała myśl, że Pan Stelar całkowicie błędnie odmieniał moje nazwisko. To trochę, z braku innego słowa, głupi powód żeby zniechęcić się do pozostałych powieści autora, ale trudno mi pozbyć się tego irracjonalnego uprzedzenia i gdyby nie to, że jedna z moich ulubionych czytelniczek przy każdej wizycie w bibliotece uparcie poleca mi właśnie jego twórczość, pewnie nawet nie umieściłabym jego nazwiska w tym zestawieniu. Przyznaję też, że ostatnio dostałam kolejnego „motywacyjnego kopa", żeby dać autorowi drugą szansę. Najnowszą powieść Pana Stelara rekomenduje jeden z moich absolutnie ukochanych pisarzy kryminałów (wiecie, ta wspomniana na samym początku „marka sama w sobie"), czyli Wojciech Chmielarz. No i intryguje mnie też trochę, że będzie to jedna z pierwszych premier osadzonych w tej naszej nowej „pandemicznej" rzeczywistości. Z wszystkich wspomnianych wyżej powodów podejrzewam, że w pierwszej kolejności przeczytam właśnie „Blizny".

JAKUB ŻULCZYK - Wiem, że Jakub Żulczyk ma niesamowicie liczne grono wielbicieli, ale z przykrością stwierdzam, że to właśnie w odnośnie do jego twórczości żywię najwięcej uprzedzeń. Lektura „Ślepnąc od świateł" była dla mnie doświadczeniem tak nieprzyjemnym, że gdyby nie to, że nieco pochopnie zakupiłam już inną powieść autora, z pewnością spisałabym akurat tą „znajomość" na straty. Nie podoba mi się język Jakuba Żulczyka - ogrom wulgaryzmów, jego tendencja do epatowania przemocą. To absolutnie nie jest „mój typ literatury" i podejrzewam, że to własnie tutaj najbardziej będę zwlekać z tym by dać autorowi drugą szansę. W swoich zbiorach posiadam jednak powieść Jakuba Żulczyka skierowaną teoretycznie do młodszego czytelnika (młodzieży) tj. „Zmorojewo" i to daje mi pewną nadzieję na to, że te dwie historie mogą być napisane zupełnie inaczej. Jeżeli ten tytuł przypadnie mi do gustu, być może postaram się także sięgnąć po coś jeszcze - Wasze sugestie będą tutaj jednak bardzo mile widziane, bo chciałabym uniknąć historii zbliżonych klimatem do „Ślepnąc od świateł".

*

Podejrzewam, że trafi się co najmniej jedna taka sytuacja, gdzie i przy drugim spotkaniu nie przekonam się  do twórczości danego autora i będą się zastanawiać po co to sobie zrobiłam, ale z drugiej strony jestem przekonana, że przydarzy się także zupełnie odwrotny scenariusz i że rzeczywiście zakocham się w czyimś stylu. Zastanawiam się wręcz czy za jakiś czas - kiedy dam już tytułową drugą szansę każdemu z tych autorów - nie opublikować jakieś „konfrontacji". Tak jak wspominałam, czekam też na Wasze komentarze z propozycjami lektur po które powinnam sięgnąć w odniesieniu do poszczególnych autorów. Jestem też ciekawa jak sami zapatrujecie się na kwestie dawania drugich szans autorom - czy zniechęcacie się do danych pisarzy po pojedynczym rozczarowaniu. 

*Zdjęcie wykorzystane w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash a jego autorem jest @priscilladupreez

Uwielbiam śledzić swoje czytelnicze postępy - kilka lat temu zdradziłam Wam (o TUTAJ), w jaki dokładnie sposób przejawia się moja obsesja, opowiadając co nieco o swoich profilach na portalach społecznościowych dla książkoholików, czy też innych narzędziach, z których korzystam na co dzień. I mimo że od tego momentu upłynęło nieco czasu i sporo się w moim życiu zmieniło, tak naprawdę wciąż jest to tekst bardzo aktualny (przyznaję, zaniedbałam nieco swój reading journal, ale nie porzuciłam go zupełnie i cały czas obiecuję sobie poprawę). Co nie zmienia faktu, że jeśli śledzicie Złodziejkę Książek tylko tu na blogu, albo na facebookowym fanpage'u, nie wiecie tak naprawdę po jakie tytuły sięgałam i które z nich nie pozostawiły po sobie najlepszego wrażenia (bo o tych najlepszych jednak starałam się wspominać w co sezonowych topkach). Kiedy zaczęłam planować (kolejny już w tym roku) powrót na bloga i rozpisywać sobie pomysły na posty, postanowiłam zebrać jakoś w jednym miejscu wszystkie lektury, z jakimi zapoznałam się w tej pierwszej połowie roku. Jako że takich tytułów w okresie styczeń-czerwiec było stosunkowo dużo, niemożliwym wydaje mi się opowiadanie o poszczególnych pozycjach - raczej mało osób zapoznałoby się z takim postem w całości, a i praca nad jego powstaniem zajęłaby mi chyba kolejne kilka miesięcy (głównie przez to, że, znając siebie, co chwilę traciłabym motywację). Znajdziecie tu natomiast listę wszystkich moich lektur z pierwszej połowy 2020 roku, wraz z moją oceną i przeniesieniem do krótkiej, dosłownie kilku zdaniowej opinii napisanej tuż po skończonej lekturze.

PRZECZYTANE W 2020


Historia złych uczynków, Katarzyna Zyskowska ★★★★½
Jak oni pracują: rozmowy o pracy, pasji i codziennych sprawach polskich twórców, Agata Napiórska ★★★☆☆
Tryptyk, Karin Slaughter ★★★★☆
Muskając aksamit, Sarah Waters ★★★☆☆
Kiedyś cię odnajdę, Małgorzata Rogala ★★½☆☆
Przywilej skóry, Karin Slaughter ★★★★☆
To coś na twojej szyi, Chimamanda Ngozi Adichie ★★★★☆
Zostań ze mną, K. A. Tucker ★★★★½
Za ścianą, Sarah Waters ★★★★☆
Niegrzeczne. Historie dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera, Jacek Hołub ★★★★☆

Cień sprzedawcy snów, Hanna Greń ★☆☆☆☆
Duchy rebelii, Alwyn Hamilton ★★★★☆
Małe Licho i tajemnica Niebożątka, Marta Kisiel ★★★★½
Mój ojciec jest mordercą, Rachel Caine ★★★½☆
Święte słowo, Sigríður Hagalín Björnsdóttir ★★★☆☆
To, czego o mnie nie wiesz, Samantha Young ★★★½☆
Sól morza, Ruta Sepetys ★★★★½
Pęknięcie, Karin Slaughter ★★★★☆
Drzewo życzeń, Katherine Applegate ★★★★½
Feed, Mira Grant ★★½☆☆

Kółko się pani urwało, Jacek Gliński ★★★☆☆
My mieliśmy szczęście, Georgia Hunter ★★★☆☆
Imperium burz, Sarah J. Maas ★★★½☆
Niechciany gość, Shari Lapena ★★★★☆
Czarownica piętro niżej, Marcin Szczygielski ★★★★☆
Legion, Brandon Sanderson ★★½☆☆
Gdyby ocean nosił twoje imię, Tahereh Mafi ★★★☆☆
Maraton do szczęścia, Marta Radomska ★★★☆☆
Magia kąsa, Ilona Andrews ★★★½☆
Geneza, Karin Slaughter ★★★★☆

Odnalezieni. Prawdziwe historie adoptowanych, Anna Kamińska ★★★½☆
Maresi, Maria Turtschaninoff ★★★★★
Serce gangstera, Anna Wolf ★☆☆☆☆
Strasznie głośno, niesamowicie blisko, Jonathan Safran Foer ★★★★☆
Te wiedźmy nie płoną, Isabel Sterling ★★½☆☆
Masz wiadomość, Agata Przybyłek ★★★★☆
Błoto, Hillary Jordan ★★★★☆
Cienie, Wojciech Chmielarz ★★★★½
Śpiew kukułki, Frances Hardinge ★★★★☆
Skandal, Katarzyna Nowakowska ★☆☆☆☆

Psikus, Domenico Starnone ★★★☆☆
Stażystka, Alicja Sinicka ★★★☆☆
Lilianna, Anna Szafrańska ★★★★☆
Dworek Longbourn, Jo Baker ★★★½☆
Pokaż mi swoją bibliotekę, Aleksandra Rybka ★★★☆☆
Przyjaciel, Sigrid Nunez ★★★★☆
O chłopcu, który szukał domu, Irena Jurgielewiczowa ★★★★☆
Ludzie w nienawiści, Krzysztof A. Zajas ★★☆☆☆
Wierzyliśmy jak nikt, Rebecca Makkai ★★★★★
Hotel Winterhouse, Ben Guterson ★★★½☆

Rana, Wojciech Chmielarz ★★★½☆
Gilead, Marilynne Robinson ★★½☆☆
Dwa szczęścia do wyboru, Taylor Jenkins Reid ★★★★½
Bombka babci Zilbersztajn, Katarzyna Ryrych ★★★★☆
Naondel, Maria Turtschaninoff ★★★★☆
Koniec wszystkiego, Megan Abbott ★★☆☆☆
Inni mają lepiej, Krystyna Mirek ★★★½☆
Koty i kamerdynerzy, Janine Beacham ★★★★☆
*
Odnoszę takie wrażenie, że jeżeli ktoś z Was obserwuje Złodziejkę już od pewnego czasu, nie będzie zaskoczony moimi niektórymi wyborami czytelniczymi. Misz-masz gatunkowy, nowości przeplatane nieco starszymi tytułami, przede wszystkim beletrystyka, a nie literatura faktu - wydaje mi się, że w podobny sposób można by podsumować raczej całokształt moich czytelniczych wyborów. Jestem natomiast ciekawa co Wy zdołaliście na razie przeczytać w tym roku; i czy wśród tych lektur jest coś, co moglibyście mi polecić.

*Zdjęcie użyte w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash, a jego autorem jest @tabithabrooke on Unsplash


Czy Wam też czas ucieka gdzieś między palcami? Wiosna zawsze była jedną z moich ulubionych pór roku - nie ukrywam, że jest to spowodowane m. in. tym, że w maju świętuje swoje urodziny, a nie wyrosłam jeszcze z wieku, w którym człowiek z niecierpliwością wypatruje związanych z tą datą niespodziankę; ale chodzi też o to, jak zmienia się świat dookoła - w końcu mamy nieco dłuższą dobę (a przynajmniej tak może się wydawać przez to, że później się ściemnia), wszędzie robi się bardziej kolorowo i ogólnie człowiek ma jakby nieco więcej energii do życia. I żałuje, że w tym roku przeminęła tak szybko, w cieniu szalejącego na całym świecie koronawirusa. Podejrzewam, że nie jestem jedynym człowiekiem, który gdzieś po drodze stracił kilka miesięcy z życia (zwłaszcza okres od połowy marca do 1 maja zatarł się jakoś w mojej pamięci, bo wówczas większość czasu spędziłam na pracy zdalnej - na zmianę robiąc róże z bibuły i czytając książki).  Sporo kwestii siłą rzeczy musiało ulec pewnym zmianom - przestałam chodzić do kina (a dla osoby, która przez 2 ostatnie lata była tam co najmniej raz w tygodniu to ogromna zmiana), ograniczyłam spotkania ze znajomymi na mieście do minimum (a jako typowy introwertyk i tak nie wychodziłam wcześniej  na tego rodzaju spotkania zbyt często) i po prostu czytałam. Zapoznałam się z 32 tytułami wśród, których pojawiło się kilka rozczarowań, sporo dobrych tytułów i parę nowych ulubieńców. Ale jako, że w naszym życiu jest już chyba wystarczająco dużo negatywnych emocji, skupmy się na tej ostatniej kategorii. Wybrałam 5 najlepszych książek, które przybliżam Wam poniżej w skrócie (trudno mi było dokonać jakiejś hierarchii jeśli chodzi o te konkretne tytuły, więc uporządkowałam je w kolejności chronologicznej).

Top 5 książek wiosny



Maresi, Maria Turtschaninoff

<MARESI> to taka pozycja, o której słyszał chyba już każdy, kto śledzi media społecznościowe książkowych influencerów. Ja sama zainteresowałam się nią właśnie dzięki rekomendacji mojej imienniczki Karoliny z kanału Come book i zmobilizowana jakimś maratonowym wyzwaniem (o ile dobrze pamiętam, podczas Owl's magical readathon), w końcu postanowiłam sprawdzić o co tyle szumu. I przepadłam. Tak jak wspomniałam wkrótce po lekturze na swoim profilu na Goodreads, mam pewne wątpliwości co do tego na ile „Maresi" może spodobać się nastoletniemu czytelnikowi. Zdecydowanie nie jest to  bowiem typowa powieść Young Adult - nie brakuje tu oryginalnego pomysłu, czy ciekawej akcji, ale to raczej taka niepozorna historia, w której sporo kwestii rozgrywa się gdzieś między wierszami, Maria Turtschaninoff nie pokazuje wszystkiego wprost, raczej po prostu sugeruje je czytelnikowi. I dla mnie jest to osobiście ogromna zaleta, ale rozumiem, że nie każdy czytelnik - zwłaszcza ten młodszy, przyzwyczajony do innego stylu i narracji - podzieli moje zdanie. „Maresi" uwodzi atmosferą - pewnym poczuciem niepokoju, tajemnicy i baśniowości; a dodatkowo jest to lektura niebywale wartościowa i choćby dlatego warto się nią zainteresować, bez względu na wiek.

Cienie, Wojciech Chmielarz

Przyznaję już na wstępie, że Wojciech Chmielarz jest na chwilę obecną jednym z moich ulubionych polskich pisarzy i mogę być wobec <CIENI> nieco bezkrytyczna. Nic nie poradzę jednak na to, że uwielbiam sposób, w jaki autor kreuje swoich bohaterów i buduje intrygi kryminalne. Czytałam chyba już wszystkie jego powieści, za wyjątkiem najnowszej  - „Wyrwy" (ale mam już swój egzemplarz i szykuję się do lektury w najbliższym czasie!), ale to właśnie serię z komisarzem Jakubem Mortką darzę największą sympatią. „Cienie" stanowią doskonałe zamknięcie historii - autor domyka pewne wątki i pozostawia czytelnika z poczuciem satysfakcji; i z tych powodów rozumiem, że Wojciech Chmielarz mógł już pożegnać się ze swoim bohaterem, ale (samolubnie!) cieszę się, że dokonał innego wyboru. Jest to nieco inny Mortka, bo nie mamy do czynienia z oficjalnym śledztwem, sporo tu kwestii gangstersko-politycznych i w sumie łatwo się pogubić, kto odgrywa rolę czarnego bohatera. Ale Wojciech Chmielarz udowadnia, że i w takich klimatach doskonale się odnajduje! Jeżeli nie znacie jeszcze serii z komisarzem Mortką, bardzo polecam, ale zaznaczam, że warto czytać poszczególne tomy w odpowiedniej kolejności - a już ten piąty koniecznie trzeba zostawić sobie na koniec!

Przyjaciel, Sigrid Nunez

<PRZYJACIEL> to moja pierwsza lektura wydana przez Pauzę, ale ich ofertę wydawniczą śledzę od samiutkiego początku i uwielbiam podglądać co też szykują nowego dla swoich czytelników (oczywiście, że za każdym razem planuję sięgnąć po dany tytuł!). Z radością jednak oświadczam, że to pierwsze spotkanie było na tyle zachęcające, że mam ochotę na więcej. Mam wrażenie, że sporo się o „Przyjacielu" wspominało, zazwyczaj w samych superlatywach, ale o dobrych książkach warto mówić dużo i głośno. To bardzo krótka, niepozorna proza (raczej nie użyłabym względem tego tytułu określenia powieść), która niesie z sobą mnóstwo wartości. Sigrid Nunez pisze o żałobie, o niezwykłej relacji z czworonogiem, ale chyba przede wszystkim o pisaniu. I to tego rodzaju lektura, z której można sporo wynieść. Tak jak już wspominałam, mam wrażenie że sporo osób sięgnęło już po ten akurat tytuł, ale jeżeli ktoś potrzebował dodatkowego kopa motywacji, dostaje go ode mnie.

Wierzyliśmy jak nikt, Rebecca Makkai

Dopiero teraz zorientowałam się, że w tym zestawieniu „Top książek" większość to głośne tytuły, o których sporo wspominało się w środowisku „książkowych influencerów". Trochę szkoda, że nie jest mi dane zaznajomić Was z całkowicie nowymi historiami, ale to tylko dowód na to, że sama często kieruję się w swoich czytelniczych wyborach rekomendacjami innych blogerów, czy bookstagramerów. <WIERZYLIŚMY JAK NIKT> często porównuje się do bestsellerowego „Małego życia" Hanyi Yanagihary i pod pewnymi względami rozumiem taką kolej rzeczy - i tu, i tu mamy do czynienia z przepełnioną smutkiem opowieścią o grupie młodych przyjaciel, silnym osadzeniem akcji w Ameryce Północnej (choć już nie w tych samym mieście) i tematem homoseksualizmu. Wydaje mi się jednak, że powieść Rebekki Makkai ma szansę przemówić do szerszego grona odbiorców - zdecydowanie jest to bowiem powieść wzruszająca i poruszająca trudne tematy (epidemię AIDS), ale ten smutek nie epatuje z każdej strony; a całość, pomimo raczej sporych gabarytów i problematyki, czyta się stosunkowo lekko i łatwo. Świetna historia o przyjaźni, stracie, przemijaniu i życiu w cieniu przeszłości.

Dwa szczęścia do wyboru, Taylor Jenkins Reid

Mam wrażenie, że Taylor Jenkins Reid jest znana w Polsce tylko i wyłącznie dzięki powieściom wydanym przez Czwartą Stronę tj. „Siedmiu mężów Evelyn Hugo" oraz „Daisy Jones&the six", a o jej wcześniejszych historiach nie wspomina się praktycznie wcale. A szkoda! <DWA SZCZĘŚCIA DO WYBORU> to moje trzecie spotkanie z autorką (czytałam jeszcze wspomnianą już powieść „Siedmiu mężów Evelyn Hugo", a także „Jedyna miłość razy dwa") mogę już chyba powiedzieć z czystym sumieniem, że uwielbiam historie, które opowiada Taylor Jenkins Reid! Pojawia się tu co prawda kilka ogranych motywów i nieco zbyt podniośle brzmiących dialogów. Ale nie zmienia to faktu, że to taka doskonała komedia romantyczna  w formie książki. Taylor Jenkins Reid w taki ciepły i urokliwy sposób pisze o miłości, przeznaczeniu i o przyjaźni. Jeśli szukacie na wakacje jakieś lekkiej, romantycznej opowieści, te „starsze powieści" autorki sprawdzą się doskonale.

*

Spisanie tego posta zajęło mi się zdecydowanie więcej czasu niż pierwotnie planowałam, ale liczę na to, że każdemu z Was udało się tu znaleźć jakąś inspirację „co czytać dalej?". Niezmiennie żywię nadzieję, że kolejny post pojawi się wcześniej niż za miesiąc, ale zobaczymy, jak to się wszystko potoczy!

*Zdjęcie wykorzystane w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash, a jego autorem jest @loverna

To pierwsze takie lato w moim życiu, kiedy nie dotyczy mnie termin „wakacje". Owszem, odkąd kilka lat temu zaczęłam studia licencjackie, a potem magisterskie wakacje przestały być dla mnie okresem stuprocentowej swobody i lenistwa (człowiek chodził na różne praktyki, albo do jakiejś dorywczej pracy), ale przynajmniej w niewielkim stopniu jakoś go jednak celebrowałam - nawet jeśli wiązało się to jedynie z tym, że odpoczywałam od obowiązku uczęszczania na wykłady i ćwiczenia. Tymczasem teraz, w 2020 roku, jedyne zmiany jakie pojawiają się w moim życiu w związku z okresem wakacji to nieco odmienne godziny pracy. I przyznaję, że nie do końca jeszcze wiem, jak się z tym czuć. Dorosłość, chociaż z pewnością wiąże się z pewnymi przywilejami, jest moi drodzy najzwyczajniej w świecie przereklamowana. W przeciwieństwie do postów i materiałów, które prawdopodobnie wkrótce zaczną przewijać się u innych blogerow/bookstagrammerów/booktuberów, mój letni TBR nie będzie obfity w tytuły - wciąż trzymam się bowiem zasady 5 książek na dany sezon.

Jeżeli chodzi o tytuły, które miałam przeczytać tej wiosny, zapoznałam się z 4 z 5 wymienionych pozycji. Prawdopodobnie część z Was domyśla się, na którą książkę nie udało mi się wygospodarować czasu (o ile oczywiście czytaliście post z moim TBRem na wiosnę) - tak, chodzi o książkową cegłę, jaką jest „To" Stephena Kinga. Trochę jestem samą sobą rozczarowana - nie wiem, czy wspominałam o tym wcześniej, ale swego czasu zaczęłam już lekturę jej pozycji, tyle że tak długo zwlekałam z jej kontynuacją, że zapomniałam co się wydarzyło na tych przeszło 100 stronach i mam takie poczucie,  że jeśli nie dam tej książce teraz drugiej szansy, to już jej nigdy nie przeczytam. Niewykluczone, że przez te kilka ostatnich dni wiosny (bo piszę tego posta z kilkudniowym wyprzedzeniem) przynajmniej postaram się zacząć „To").

TBR na lato


Tym razem porzuciłam aplikację „koła fortuny" - przygotowałam pocięte karteczki z przeszło czterdziestoma kategoriami i wyciągałam kolejne losy z mojego sowiego kubeczka. Pierwszy z nich to <POZYCJA NOMINOWANA DO NAGRODY WOMEN'S PRIZE FOR FICTION>. Być może niektórzy z Was pamiętają, że bardzo cenię sobie powieści nominowane właśnie do tej nagrody, ale w tym roku zaniedbałam nieco ich lekturę. Akurat ostatni tytuł, z którym się zapoznałam, a który znajdował się na tzw. „długiej liście" nieszczególnie przypadł mi do gustu (mowa o powieści „Gilead" Marilynne Robinson), ale wierzę, że tym razem będzie inaczej. Mam w swojej biblioteczce trochę książek do wyboru, ale zdecydowałam się na „Nasza małżeństwo" Tayari Jones - swego czasu sporo mówiło się o tym tytule, a w dobie ostatnich wydarzeń na świecie wydaje się niezwykle aktualny. To też jedna z pozycji, którą zamieściłam na mojej prywatnej liście przewidywanych 5-gwiazdkowych lektur (tutaj możecie poczytać więcej na ten temat), więc nastawiam się na wyjątkową powieść.

Kolejna kategoria to <POZYCJA WYDANA PRZED 2015 ROKIEM>. Ponownie, miałam w swojej domowej biblioteczce kilka/kilkanaście pozycji, które byłyby odpowiednie dla tej kategorii, ale pod wpływem udziału w internetowym wydarzeniu poświęconemu literaturze skandynawskiej, postawiłam na „Księgę Diny". Swego czasu przywiozłam swój egzemplarz z wrocławskiej Księgarni Autorskiej (razem z „Historią pszczół", ale akurat ten tytuł mam już za sobą) - to taka pamiątka po jednej z pierwszych wizyt w tym przepięknym mieście i najwyższy czas żeby w końcu zapoznać się z jej treścią. Moja koleżanka z pracy bardzo polecała mi twórczość Herbjorg Wassmo, więc mam nadzieję, że się nie zawiodę. Następnie wylosowałam kolejną kategorię związaną z jakąś nagrodą literacką mianowicie <POZYCJA NOMINOWANA DO BOOKER PRIZE>. Wiem, że dla wielu czytelników nominacja (że nie wspomnę o samej nagrodzie) do Bookera stanowi pewien symbol jakości. Ja nie mam do niej aż takiego zaufania, ale lubię trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co nagradza się za granicą. Tym razem zdecydowałam się jednak sięgnąć po dużo starszy tytuł - laureat w 1989 roku, czyli „Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro. Autor nie tak dawno, bo w 2017 roku, otrzymał literacką nagrodę Nobla i wtedy zakupiłam sobie kilka pozycji z jego dorobku (wcześniej znałam tylko „Nie opuszczaj mnie"), ale jakoś nie znalazłam w sobie chęci i motywacji by faktycznie się z nimi zapoznać. Teraz będzie ku temu okazji.

Przedostatnia kategoria to <LOSOWY TYTUŁ Z MOJEJ BIBLIOTECZKI>. Przy pomocy generatora liczb zdecydowałam się na lekturę powieści szwedzkiej autorki (jednak uczestnictwo w wydarzeniu o literaturze skandynawskiej wywarło na mnie większy wpływ niż myślałam) Katariny Bivald - „Księgarnia spełnionych marzeń". Niewiele wiem o tym tytule, bo i trafił do mnie niejako przypadkowo - znalazłam go podczas wielkiej wakacyjnej wyprzedaży książkowej za niespełna dziesięć złotych, a jako że lubię książki o książkach, nie zastanawiałam się długo. Jeżeli klimatem chociaż trochę zbliży się do powieści Gabrielle Zevin - „Między książkami", nie powinnam być rozczarowana. Na koniec <POWIEŚĆ CZYTANA PRZEZ MAMUTKA>. Zazwyczaj to ja jestem testerem książek w naszym domu, ale ostatnimi czasy Pani Mama czyta książki z naszej domowej biblioteczki czy też zbiorów lokalnej biblioteki przede mną i sugeruje mi co warto przeczytać. Ale kiedy tylko wylosowałam karteczkę z tą kategorią wiedziałam, na jaką powieść się zdecyduję. Pani Mama uwielbia twórczość Agaty Przybyłek, a już serię z domkami w szczególności. Dlatego też z jej rekomendacji zamierzam sięgnąć po „W promieniach szczęścia".

*
Sporo w tym TBRze starszych tytułów, ale to dobrze - nie samymi nowościami człowiek żyje, a kiedyś trzeba wyczytać te zaległe tomiszcza z domowej biblioteczki. Jeżeli znacie którąś z tych pozycji, podzielcie się ze mną swoją opinią na jej temat w komentarzu. No i zdradźcie, co sami planujecie przeczytać tego lata.

*Zdjęcie wykorzystane w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash i zostało wykonane przez @eea_ikeda

Dostałam czytnik na któreś urodziny - nie potrafię teraz stwierdzić, kiedy dokładnie, ale prawdopodobnie było to około sześciu/siedmiu lat temu. Zamierzałam wówczas czytać książki w oryginale tj. w języku angielskim i wydawało mi się, że będę korzystać z Kindle'a non stop. Tak rzeczywiście było, ale przez bardzo krótki okres - czas zweryfikował wkrótce moje podejście do sprawy i po kilku miesiącach intensywnego użytkowania, czytnik powędrował do szafy. I leżał tam przez kilkanaście miesięcy jeśli nie dłużej... Wspominałam o tym już kilkakrotnie na blogu i na swoich mediach społecznościowych, ale ostatnimi czasy sporo w moim życiu się zmieniło. Obroniłam pracę magisterską i skończyłam swoją studencką pracę jako obsługa imprez i wydarzeń kulturalnych. Zamiast tego zaczęłam pracować jako młodszy bibliotekarz - w jednej z krakowskich filii, umiejscowionej nie tak daleko od miejsca mojego zamieszkania. I wszystko byłoby super - pracuję otoczona książkami, spotykam ogrom niesamowicie sympatycznych ludzi i bardzo szybko przemieszczam się na trasie dom-praca, praca-dom - tylko że straciłam jakieś 3/3,5 godziny dziennie, które zazwyczaj poświęcałam na lekturę (czyt. moją podróż komunikacją miejską).

Początkowo wciąż zabierałam ze sobą książkę „na drogę", tyle że zazwyczaj, kiedy wsiadałam do autobusu był on już niemal całkowicie wypełniony ludźmi i musiałam zadowolić się miejscem stojącym, a jakieś dziesięć przystanków później byłam już na miejscu. Jeżeli w trakcie drogi chociaż wyciągnęłam książkę, mogliśmy mówić o sukcesie. Jasne, czytanie nie jest formą wyścigów i nie ilość jest najważniejsza, ale teraz czuję, że jeszcze bardziej niż wcześniej muszę orientować się „co słychać" na rynku wydawniczym. Szukałam zatem sposobu na to, żeby wykorzystać te kilkanaście minut drogi w jedną stronę na lekturę. I zaczęłam bardziej interesować się ofertą abonamentu Legimi.

Będąc blogerem książkowym i przynależąc do rozmaitych grup czytelniczych na Facebooku, nie da się nie słyszeć o ofercie Legimi, ale jakoś nigdy wcześniej mnie ona nie zainteresowała. Byłam przekonana, że czytanie ebooków nie jest dla mnie i że inwestując w taki abonament, wyrzucę pieniądze w błoto. Za namową Pani Mamy postanowiłam jednak spróbować - żeby uniknąć skoku na głęboką głowę, chciałam po prostu najpierw wypróbować 14-dniowy okres próbny. Zdecydowałam się na pakiet z umową na 12 miesięcy z możliwością dostępu do ebooków i audiobooków bez limitu  i ściągnięcia 10 ebooków na miesiąc na Kindle’a. Jakie są moje wrażenia po kilku miesiącach korzystania z abonamentu?

Cóż, mój światopogląd nie uległ diametralnej zmianie. Chciałabym powiedzieć, że posiadanie abonamentu na Legimi zagłuszyło we mnie potrzebę kupowania nowych książek i posiadania wielkiej, bogatej w różnorodne tytuły biblioteczki, ale minęłabym się tym samym z prawdą. Świadomość, że mogę przeczytać dany tytuł na czytniku, wcale nie spowodowała, że w pierwszej kolejności nie myślę o tym aby zakupić papierowy egzemplarz. Nic na to nie poradzę, że uwielbiam książki - rozumiane nie tylko jako historię zapisaną na kolejnych stronach, ale i fizyczny przedmiot. Ostatnie kilka miesięcy utwierdziło mnie w przekonaniu, że nic nie zastąpi mi dotyku papieru czy widoku kolorowych grzbietów. Rozumiem ludzi, którzy całkowicie przerzucili się na czytanie książek elektronicznych, ale sama nie mogłabym być jedną z nich. Równocześnie jednak, postawmy sprawę jasno już w tym miejscu, jestem absolutnie zachwycona swoim abonamentem na Legimi i nie wyobrażam sobie teraz jego porzucenia. 

W ubiegłych latach zdarzało mi się targać w torbie grube książki - dla przykładu, pamiętam doskonale upychanie w torebce egzemplarza „Tajemnej historii” Donny Tartt, wydanie znakowskie, w twardej oprawie. Pomijam już fakt ciężaru, nawet cieńsze tytuły w miękkich okładkach zajmowały sporo miejsca, a zazwyczaj musiałam jeszcze wygospodarować wolną przestrzeń dla zeszytu z notatkami, pojemnika z jedzeniem czy butelkę wody. Dla kronikarskiego obowiązku zaznaczmy, że czytnik wymaga  takiego miejsca zdecydowanie mniej i nie stanowi takiego obciążenia. Ale oczywiście nie chodzi tylko i wyłącznie o to. 

Czytnik - czy to Kindle, czy jakikolwiek inny model - pozostawia dużo więcej swobody. Zazwyczaj decydowałam się na lekturę książki papierowej w komunikacji, jeśli miałam miejsce siedzące, albo zajęłam tzw. „kącik rowerowy” (kto podróżuje krakowskim tramwajem Krakowiakiem powinien wiedzieć o co chodzi).  Jako osoba z tendencją do głupich wypadków i słabo rozwiniętej koordynacji ruchowej, w przeciwnym wypadku potrzebowałam po prostu obu rąk do tego aby chwycić się poręczy i zapobiec upadkowi w razie nagłego hamowania i nie w głowie było mi przewracanie kolejnych stron. Dzięki czytnikowi czytam swobodnie stojąc w zatłoczonym autobusie (wypróbowałam to wielokrotnie), a nawet w drodze z przystanka do domu/pracy. I jeszcze nikogo przy tym nie staranowałam. W końcu nabrałam też nawyku czytania tuż przed snem. Zazwyczaj ostatnie minuty/godziny przed zaśnięciem spędzałam z telefonem w ręku - scrollując Facebooka, oglądając Instastory, albo nadrabiając filmy na YouTube czy nowe odcinki serialu. Powrót do czytnika zmotywował mnie do tego by zamienić telefon na Kindle'a i przez ostatnie miesiące staram się przed snem przeczytać jeszcze choćby jeden czy dwa rozdziały. 

Legimi posiada bogaty katalog ebooków i audiobooków wchodzących w skład abonamentu, chociaż przyznaję, że do tej pory korzystałam jedynie z tego pierwszego formatu. Jasne, w ofercie nie ma wszystkich tytułów - niektóre ebooki są możliwe poza opcją z abonamentem (tzn. trzeba za nie zapłacić), a innych nie ma w katalogu wcale. Najbardziej żałuję chyba tego, że z oferty wycofała się Grupa Wydawnicza Foksal tj. wydawnictwo W.A.B., Uroboros itp., ale, tak jak wspomniałam, wciąż częściej czytam „w papierze", więc nie jest to dla mnie aż tak duży problem. Zwłaszcza, że większość interesujących mnie pozycji jednak znajduje się w ofercie Legimi i to od daty premiery, a ostatnimi czasy niekiedy nawet wcześniej.

Przyznaję, że gdybym miała dokonywać zakupu czytnika teraz, raczej nie zdecydowałabym się jednak na Kindle'a. Nie chodzi o kwestie techniczne samego urządzenia, pod tym względem nie mam mu nic do zarzucenia. Legimi na Kindle wiąże się jednak z pewnymi niedogodnościami. Pomijam kwestie tego, że posiadając Kindle'a nie mogę skorzystać z darmowych kodów na Legimi, możliwych do dostania co miesiąc w bibliotekach. Po pierwsze, nie wszystkie tytuły dostępne w abonamencie na innych urządzeniach, są równocześnie udostępnione dla użytkowników Kindle'a. Owszem, Legimi wciąż  oferuje takim użytkownikom szeroki katalog tytułów do wyborów, ale kilkakrotnie zetknęłam się już z sytuacją, gdy tytuł, który mnie interesował znajdował się poza moim zasięgiem. Po drugie, korzystanie z abonamentu na Kindle'u wiąże się z koniecznością comiesięcznego podpinania urządzenia do komputera i synchronizacji - to wtedy ściągacie na czytnik interesujące Was tytuły. Ja zazwyczaj od razu wybieram 10 możliwych pozycji, bo zwyczajnie nie chce mi się wykonywać takiej czynności kilkakrotnie w ciągu miesiąca. Jeżeli naszłaby mnie nagła ochota na jakiś tytuł, którego nie ściągnęłam jeszcze na urządzenie, musiałabym czekać do kolejnego okresu odnowienia subskrypcji. Czy mi to przeszkadza? Do tej pory jeszcze nie zdarzyła się taka sytuacja, bo i tak planuję swój TBR wcześniej, a poza tym nie czytam raczej 10 ebooków na miesiąc, więc zbiera mi się zapas ciekawych tytułów. Raz zapomniałam jednak o podpięciu czytnika do laptopa w odpowiednim terminie i kiedy uruchomiłam Kindle'a w autobusie, czekała mnie smutna niespodzianka - straciłam do niego dostęp. 

Przez bardzo długi czas żyłam w przeświadczeniu, że abonament Legimi nie jest dla mnie, a tu proszę - spora niespodzianka, okazuje się, że zostałam jego wielbicielką. A mam wrażenie, że ta sympatia może się jeszcze pogłębić w momencie, gdy kiedyś, jak już wszystko wróci w miarę do normy, przyjdzie mi się udać w jakąś podróż i zaoszczędzę nieco miejsca w walizce (Panna M. wciąż żyje w słodkiej nieświadomości ile grubych tomów dźwigałam jadąc na Majorkę!).

*Zdjęcie użyte w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash, a jego autorem jest @heftiba

W poniedziałek 4 maja skończyłam ćwierć wieku - trochę trudno w to uwierzyć i przyjąć to do wiadomości. Zawsze wydawało mi się, że 25 urodziny to już jakaś graniczna, wyjątkowa data. Że w tym wieku spotkam już miłość swojego życia (przypominam, że naczytałam się w swoim życiu sporo powieści młodzieżowych i romansów, w których główne bohaterki znajdują drugą połówkę w czasach liceum, albo niedługo później). Że będę spełniać się zawodowo, a w wolnym czasie prawdopodobnie będę pracować nad kolejną powieścią (bo oczywiście do 25 roku życia na pewno zdołałam już coś napisać i wydać). I że będę mieszkać w jakimś przytulnym mieszkanku, albo niewielkim domku, z co najmniej dwoma psami - kudłatym maluchem i biszkoptowym golden retrieverem. Jak widzicie, miałam dosyć szczegółowy plan, co nie oznacza, że właśnie tak wygląda moja rzeczywistość. Mam 25 lat i jak na razie cieszę się swoją samotnością. Po skończeniu studiów rozpoczęłam swoją pierwszą pracę „na etacie" i, póki co!, lubię to co robię. Nie wydałam żadnej książki. Ba! jak na razie wszelkie moje próby pisarskie (ostatnia podjęta, kiedy gonił mnie deadline z pisaniem magisterki) kończyły się po kilku rozdziałach. Mieszkam w przytulnym, rodzinnym mieszkanku - z czarną kulką szczęścia (no, teraz już nieco siwawą i „odchudzoną" po wizycie u fryzjera) Tobiaszem. Można zatem śmiało powiedzieć, że nie wszystko potoczyło się zgodnie z moim „wielkim planem", ale nauczyłam się lubić swoje życie takim jakim jest, nawet w tej nowej rzeczywistości, w których przyszło nam żyć.

Pomyślałam jednak, że taka data to idealna okazja do tego by odświeżyć nieco post, który napisałam kilka lata temu, poświęcony dziesięciu książkom, które jakoś zmieniły moje życie. 25 książek na 25 urodziny to zestawienie tytułów, które na różnych etapach życia były dla mnie bardzo ważne - pozycje ulubione i takie, które w jakimś stopniu ukształtowały mnie jako czytelnika, chociaż niekoniecznie nazwałabym je tymi ulubionymi. Starałam się je uporządkować w kolejności, w której je poznawałam, ale jako że nie zawsze zapisywałam czytane lektury - czasami było to trudne.

25 książek na 25 urodziny - książki, które ukształtowały mnie jako czytelnika



„HARRY POTTER I WIĘZIEŃ Z AZKABANU" J. K. ROWLING - Mam wrażenie, że już Wam o tym wspominałam, ale bardzo długo wzbraniałam się przed lekturą serii o Harrym Potterze. Sama do końca nie rozumiem dlaczego, ale żyłam w przeświadczeniu, że nie jest to historia „w moim guście". Dostałam jednak piąty tom serii od przyjaciółki mojej mamy, jako prezent komunijny, a potem - prawdopodobnie gdzieś w 2004/2005 roku - wcześniejsze powieści z cyklu znalazłam pod choinką. Posiadam bardzo wyraźne wspomnienie wieczorów spędzanych z Harrym. Pani mama siadała na łóżku moim, albo Panny M. i czytała nam do snu „Harry'ego Pottera i komnatę tajemnic" (przyznaję, nie mam pojęcia czy pierwszy tom poznawałyśmy w tej samej formie, czy też czytałam ją samodzielnie). Od momentu, kiedy zdecydowałam o tym, że napiszę taki post, wiedziałam, że będę musiała wspomnieć o serii o Harrym Potterze - jak większość dzieci urodzonych w latach 90 i później, dorastałam marząc o otrzymaniu zagubionego listu z Hogwartu, jak mogłabym o tym nie wspomnieć? - ale nie byłam pewna, który tom w jakiś sposób wyróżnić. Dlaczego więc „Harry Potter i więzień Azkabanu"? Bo gdyby ktoś zapytał, to właśnie ten tom jest chyba moim ulubionym.

„ZŁOTKO, SKARB, SŁONECZKO" DEB CALETTI - Podobnie jak w przypadku drugiego tomu serii Harry'ego Pottera, posiadam bardzo żywe wspomnienie lektury tego konkretnego tytułu. Byliśmy na rodzinnych wakacjach w Grecji, a ja posiadałam ze sobą bardzo ograniczoną liczbę lektur - niestety, w tamtych czasach nie wiedziałam czym jest czytnik i ebooki. Podczas tygodniowego pobytu przeczytałam „Złotko, skarb, słoneczko" co najmniej dwukrotnie. Teraz jak przez mgłę pamiętam o czym dokładnie opowiadała tamta historia (poza jedną sceną, która nie wiedzieć czemu absolutnie nie chce opuścić mojego umysłu, w której główna bohaterka przykleiła sobie pod pachami podpaski, żeby w trakcie przemówienia nie przejmować się plamami od potu), ale to właśnie powieść Deb Caletti rozpoczęła moją miłość do tzw. bad boyów. Skórzana kurtka, motor i papieros w dłoni - nastoletnia wersja mnie właśnie tak wyobrażała sobie męski ideał. Swoją drogą, kiedy ostatnio robiłam porządek w dziale młodzieżowym w filii, w której pracuję i znalazłam ten tytuł, poczułam jakiś dziwny przypływ nostalgii. Wątpię żebym teraz odebrała go podobnie, ale już chyba zawsze będę o nim myśleć z sentymentem.

SAGA „ZAPOMNIANY OGRÓD" MERETE LIEN - Pora na wyjawienie wstydliwego sekretu, gdyby ktoś zapytał mnie o to, jakie książki przeczytałam w swoim życiu najwięcej razy, musiałabym wymienić szesnaście pierwszych tomów sagi „Zapomniany ogród". W czasach gimnazjum, a chyba także na początku liceum, czytałam wszystkie wydane wówczas w Polsce tomy podczas każdych ferii zimowych i wakacji. Nie wiem, co takiego wyjątkowego było w tych historiach, ale miałam jakąś obsesję na ich punkcie - pamiętam z jaką niecierpliwością oczekiwałam kolejnych tomów, które co tydzień pojawiały się w kiosku (wykradałam książki z torebki mojej mamy, jak tylko przychodziła do domu, bo musiałam poznać kolejne tomy już, natychmiast) i jak przeżywałam fakt, że po 16 tomach zaprzestano wydawanie sagi. Pamiętam też, że starałam się „wkręcić" później w jeszcze jakąś inną sagę m. in. sagę o Ludziach Lodu, ale to już nie było to samo. To właśnie te powieści obwiniam o to, że czasami nachodzi mnie niemożliwe do pohamowania pragnienie przeczytania jakiejś „książkowej telenoweli", w której pojawi się ogrom sztucznych dramatów.

„OPIUM W ROSOLE" MAŁGORZATA MUSIEROWICZ - moja przyjaciółka z liceum śmiała się często, że każdy czytelnik ma swój ulubiony tom Harry'ego Pottera (tak jak już wspomniałam, w moim przypadku „Harry Potter i więzień Azkabanu") i Jeżycjady. I coś w tym musi być. „Opium w rosole" był moim pierwszym zetknięciem z twórczością pani Musierowicz - o ile dobrze pamiętam, była to lektura w pierwszej, albo drugiej klasie gimnazjum - i to właśnie dzięki niej zdecydowałam się na lekturę pozostałych tomów, stąd ogromny sentyment do tego tomu. Uwielbiam ciepło, które płynie ze stron Jeżycjady. I chociaż zgodzę się z tym, że najnowsze tomy utraciły nieco ze swej magii - wciąż darzę ogromnym uczuciem całą rodzinę Borejków. Jeżycjada stała się powodem, dla którego spędziłyśmy z Panną M. kiedyś Sylwestra w Poznaniu i to ona rozbudziła we mnie marzenie by napisać własną powieść dla młodzieży - marzyłam o tym, że stworzę coś na kształt krakowskiej wersji Jeżycjady.

„DUMA I UPRZEDZENIE" JANE AUSTEN - Skłamałabym twierdząc, że pamiętam, kiedy po raz pierwszy przeczytałam „Dumę i uprzedzenie". Prawdopodobnie byłoby to gdzieś w czasach później podstawówki, albo wczesnych lat gimnazjum. Nie wspomniałam jednak o „Dumie i uprzedzeniu" wcześniej, dlatego że przy pierwszej lekturze nie do końca przypadła mi ona do gustu (I KNOW! jak stwierdziłaby zapewne Monica Geller). Pamiętam, że niesamowicie irytował mnie fakt spolszczenia imion połowy bohaterów i jakoś nie potrafiłam przejść nad tym do porządku dziennego, żeby rzeczywiście cieszyć się lekturą. Potem obejrzałam jednak filmową wersję z Kerią Knightley i Matthew Macfadyenem i pokochałam ją do tego stopnia, że chciałam dać książce drugą szansę. „Duma i uprzedzenie" przedstawiły mi nowy męski ideał - Pana Darcy'ego, ale też zapoczątkowały moją miłość do historii o angielskiej arystokracji (i do filmów kostiumowych! Ale to już nieco inna dziedzina sztuki!).

SERIA „DARY ANIOŁA” CASSANDRA CLARE - Lektura „Zmierzchu” Stephanie Meyer sprawiła, że na nowo zaczęłam się interesować młodzieżowymi powieściami fantastycznymi, ale to dopiero trylogia Cassandry Clare (i celowo wspominam tu o trylogii, bo w tamtych czasach nikomu jeszcze nie przyszło do głowy, że trzytomowa seria rozrośnie się do całego uniwersum) utwierdziła mnie w przekonaniu, że mogę w tym swego rodzaju gatunku znaleźć coś naprawdę dla siebie. Pamiętam, że pierwszy tom kupiłam z Panią Mamą w Matrasie (tym samym, w którym, nomen omen, kilka lat później pracowałam przez jakiś czas) i niemal od pierwszych stron zupełnie przepadłam. To „Miasto kości” zapoczątkowało moją miłość do zadziornych, nieco ironicznych bohaterów; zadecydowało o tym, że przez kolejne lata czytałam głównie powieści paranormalne; i przyczyniło się do mojego jedynego kontaktu z piracką książką - fanowskim tłumaczeniem trzeciego tomu na chomikuj (bo nie mogłam doczekać się oficjalnej premiery!). I chociaż nigdy nie skończyłam serii (mam przed sobą cały czas szósty tom), a sympatią bardziej darzę trylogię osadzoną w wiktoriańskiej Anglii tj. „Diabelskie maszyny”, już chyba zawsze będę żywić sentyment do tych pierwszych trzech tomów „Darów Anioła”.

„DOM W RIVERTON” KATE MORTON - Przygotowywanie tego posta uświadamia mi jak szybko i jak dziwnie ewoluował mój gust czytelniczy (a weźcie pod uwagę, że i tak pominęłam ogromny fragment mojego czytelniczego życia, w którym pochłaniałam książki Nory Roberts i powieści wchodzące w skład serii wydawniczej wydawnictwa Amber - romans historyczny). Mniej więcej w tym samym roku, w którym poznałam serię o Nocnych Łowcach, przeczytałam też powieść Kate Morton - „Dom w Riverton”. Książkę przyniosła do naszego domu z biblioteki Pani Mama i prawdę mówiąc, nic nie wskazywało na to, że przypadnie mi do gustu - w tamtych czasach miałam dziwną awersję do powieści dla dorosłego czytelnika napisanych w formie narracji pierwszoosobowej (cóż mogę powiedzieć, nie wszystkie moje zachowania były racjonalne). Tymczasem „Dom w Riverton” nie tylko rozpoczął moją, wciąż żywą!, miłość do twórczości Kate Morton, ale także do innych powieści, których fabuła rozgrywa się dwutorowo - w przeszłości i teraźniejszości.

„DZIEWIĘTNAŚCIE MINUT” JODI PICOULT - Nie jestem do końca pewna czy „Dziewiętnaście minut” było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Jodi Picoult (chociaż coś świta mi że była jeszcze inna książka, może „Jak z obrazka”?), ale zdecydowanie do tej pory jest to moja ulubiona powieść autorki. Pamiętam że czytałam ją podczas wakacji na wsi pod Krakowem, jakoś na początku liceum i niesamowicie uderzyła we mnie wówczas emocjonalnie. To właśnie ta lektura nauczyła mnie tego, że ta sama historia z różnych perspektyw może wyglądać zupełnie inaczej. No i to ona rozpoczęła moją sympatię zarówno do twórczości Jodi Picoult, jak i innych powieści poruszających ważne społecznie problemy. Gdyby nie „Dziewiętnaście minut” prawdopodobnie nie zaczytywałabym się w historiach Diane Chamberlain, Liane Moriarty i innych tytułach z serii wydawniczej „Kobiety to czytają!”. Nie wiem jak odebrałabym teraz tą opowieść, ale chciałabym ją kiedyś umieścić na swojej biblioteczce.

SERIA „AKADEMIA WAMPIRÓW” RICHELLE MEAD - Prawdę powiedziawszy byłam przekonana, że czytałam „Akademię wampirów” wcześniej, ale moje zapiski blogowe sugerują, że poznałam pierwsze trzy tomy dopiero w 2013 roku (no chyba, że wtedy je sobie odświeżyłam, a po raz pierwszy poznałam je w czasach przed blogiem). Bez względu na takie szczegóły, nie mogłabym nie wspomnieć o serii autorstwa Richelle Mead. To była jedna z tych historii, którą przeżywałam całą sobą - nie tylko podczas lektury, ale także podczas wykonywania domowych obowiązków i snu. Do tej pory pamiętam przerażenie, towarzyszące mi podczas lektury ostatnich stron trzeciego tomu! Żadna inna powieść przez bardzo długi czas nie była w stanie wzbudzić we mnie podobnych emocji. „Akademia wampirów” przywróciła mi też wiarę w to, że w powieściach młodzieżowych można znaleźć zaradne, nieco zadziorne główne bohaterki, no i wywróciła do góry nogami moje wyobrażenie o literackich sylwetkach wampirów (wiecie, nie każdy wampir musi błyszczeć w słońcu). Nie wiem jak „zestarzała się” ta historia, ale długo zajmowała ona ważne miejsce w moim czytelniczym serduchu.

„ZŁODZIEJKA KSIĄŻEK” MARKUS ZUSAK - Nie wiem dla ilu z Was będzie to zaskoczeniem, ale najpierw powstał blog, a dopiero później - i to o dobrych kilka lat później - przeczytałam powieść Markusa Zusaka. Na całe szczęście pokochałam historię zamkniętą między stronami „Złodziejki książek” całym serduchem, bo w przeciwnym wypadku musiałabym chyba „przechrzcić” bloga. Ale „Złodziejka książek” znalazła się tu nie tylko ze względu na nawiązanie do adresu bloga (chociaż nie ukrywam, że częściowo stąd wziął się mój sentyment). Powieść Markusa Zusaka była jedną z pierwszych powieści, która rozpoczęła moją miłość do historii osadzonych na tle II wojny światowej (spoiler alert, w dalszej części posta przywołam jeszcze kilka innych tytułów). To mniej więcej od tego momentu zaczęłam też poszukiwać książkowych inspiracji wśród rekomendacji innych blogerów i zagranicznych booktuberów. 


„OSTRE PRZEDMIOTY” GILLIAN FLYNN - Nie pamiętam dokładnie, jaki był pierwszy kryminał/thriller, który czytałam, ale powieść Gillian Flynn zdecydowanie scementowała moją miłość do tych gatunków. Nie jest tajemnicą, że do tej pory to właśnie po tego rodzaju literaturę sięgam najczęściej, zwłaszcza jeśli akurat potrzebuję oderwać myśli od rzeczywistości. A „Ostre przedmioty” wciąż stanowią jeden z moich ulubionych tytułów. Żeby było ciekawiej, wcale nie zamierzałam jednak sięgać po ów tytuł - pamiętam że napisałam do wydawnictwa z prośbą o przesłanie mi do recenzji „Zaginionej dziewczyny” (to nie był jeszcze moment premiery filmowej, ale sporo się już o tym tytule mówiło), ale wyczerpali Burda Książki wyczerpała całą pulę egzemplarzy recenzenckich i zaproponowali mi zamiast tego wznowienie debiutu literackiego Gillian Flynn. Być może przemawia przeze mnie sentyment, ale w moim odczuciu to właśnie „Ostre przedmioty” są najlepszą powieścią autorki (ale nie ukrywam, że z utęsknieniem wypatruję nowych tytułów Gillian Flynn, bo stęskniłam się za jej twórczością).

„CUD CHŁOPAK” R. J. PALACIO - Powieść R. J. Palacio, która obecnie jest chyba bardziej znana pod zmienionym tytułem tj. „Cudowny chłopak”, to już rok 2014 - końcówka moich lat szkolnych a co za tym idzie przygotowania do matury i okres, kiedy zdarzało mi się czytać powieści w oryginale. I to właśnie w języku angielskim poznałam historię Auggiego. Nie wspominam jednak o „Cud chłopaku”, dlatego że przekonał mnie on do czytania w oryginale - o ile dobrze pamiętam ten „zaszczyt” przypadł by w udziale powieści o Marze Dyer, autorstwa Michelle Hodkin. Książka R. J. Palacio po raz pierwszy uświadomiła mi jak mądra i wartościowa z perspektywy dorosłego człowieka może być literatura dziecięca. Do tej pory uważam, że jest to powieść, po którą w pewnym momencie życia powinno sięgnąć każde dziecko, bo stanowi po prostu piękną lekcję tolerancji. Swoją drogą, ostatnio, trochę dzięki pracy, odkryłam w sobie znowu, po raz kolejny na nowo miłość do literatury dziecięcej.

„MAYBE SOMEDAY” COLLEEN HOOVER - „Maybe someday” nie było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Colleen Hoover, ale to prawdopodobnie moja ulubiona powieść autorki (chociaż bardzo cenię sobie także „Wszystkie nasze obietnice”). Podobnie jak „Cud chłopaka”, przeczytałam „Maybe someday” w języku angielskim. Odkryłam wówczas całkiem nowy obszar literatury - powieści New Adult, które potem przez pewien okres stanowiły większość moich lektur. Miałam dziwną słabość do tych historii, w których ogromną rolę odgrywały wątki romantyczne i w których dochodziło do zaskakującego nagromadzenia wszelakich dramatów (za którą, jak już zdiagnozowaliśmy, mogę obwiniać sagę „Zapomniany ogród”). Mam ogromny sentyment do historii napisanych przez Colleen Hoover, a do „Maybe someday” w szczególności, ale obawiam się tego jak teraz oceniłabym jej powieści i chyba celowo omijam je szerokim łukiem.

„JEŹDZIEC MIEDZIANY” PAULLINA SIMONS - Mam pewne wątpliwości co do tego, kiedy czytałam „Jeźdźca miedzianego” po raz pierwszy. Niewykluczone, że, podobnie jak np. wspomniany cykl „Akademia wampirów”, było to jeszcze w czasach przed założeniem Złodziejki książek. Postanowiłam jednak przyjąć tutaj datę mojej relektury, czyli rok 2015. Dlaczego? Zaraz do tego przejdziemy. „Jeździec miedziany” odpowiada w dużym stopniu za moją miłość do historii miłosnych osadzonych na tle II wojny światowej. Przez bardzo długi czas uważałam ów tytuł za swoją ukochaną książkę! A nawet teraz, już po relekturze, kiedy mój gust nieco ewoluował, mam ogromną słabość do historii miłosnej Tatiana i Aleksandry. Niestety, „Jeździec miedziany” to też nieco smutna lekcja na przyszłość, że niektórzy autorzy nie wiedzą, kiedy należy „zejść ze sceny”. To właśnie mniej więcej w 2015 roku sięgnęłam bowiem po dwa kolejne tomy cyklu. Żałuję, że to zrobiłam bo przez to nie potrafię już z tym samym uwielbieniem myśleć o „Jeźdźcu miedzianym” (zwłaszcza trzeci tom zniszczył moje wyobrażenie o całej serii).

„DELIRIUM” LAUREN OLIVER - Wychodzi na to, że zamiast pamiętać fabułę przeczytanych książek, o wiele lepiej wychodzi mi zapamiętywanie towarzyszących podczas lektury emocji, czy też okoliczności, w których poznawałam daną historię. Takim jestem czytelnikiem moi drodzy! Chociaż „Delirium” nie było ani pierwszą, ani ostatnią dystopią jaką czytałam; i chociaż nie jest to również jakoś szczególnie popularna, czy ceniona przez innych czytelników lektura - jest to chyba pozycja, która najbardziej utkwiła mi w pamięci jeśli chodzi o ten gatunek. Lauren Oliver poruszyła w moim czytelniczym serduchu jakąś czułą strunę. Chyba właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że cenię lektury, w których nie wszystkie kwestie zostają wyrażone wprost. To też pierwszy przypadek w moim czytelniczym życiu, gdy musiałam zmierzyć się z problemem wyczerpanego nakładu. Do tej pory pamiętam PRZERAŻENIE, które poczułam, kiedy zorientowałam się, że żadna księgarnia internetowa nie posiada na stanie drugiego tomu i RADOŚĆ, kiedy znalazłam ostatni egzemplarz podczas totalnej wyprzedaży w Empiku na krakowskim rynku (swoją drogą, wciąż żałuję, że jego miejsce zajęła kilkupiętrowa Zara. Tamten Empik to moje dzieciństwo i ogrom wspomnień).

„FIOLETOWY HIBISKUS” CHIMAMANDA NGOZI ADICHIE - Nie wiem co sprawiło, że ostatecznie zdecydowałam się na lekturę „Fioletowego hibiskusa”, bo zanim przeczytałam powieść Chimamandy Ngozi Adichie miałam jakieś dziwne uprzedzenia względem powieści, które rozgrywają się poza Europą albo Stanami Zjednoczonymi (nie pytajcie się dlaczego akurat poza tymi miejscami - powinniście już zauważyć, że w moich działaniach i decyzjach często brakowało logiki). Z jakiś powodów zabrałam jednak tę pozycję ze sobą nad morze i wieczorami, siedząc w gdańskim apartamencie zachłannie przerzucałam kolejne strony. Do tej pory „Fioletowy hibiskus” jest jedną z moich ukochanych powieści (niepopularna opinia, ale w moim prywatnym rankingu znajduje się ona ponad „Amerykaaną”). To dzięki temu tytułowi nauczyłam się też tego by nie zasiadać do lektury z uprzedzeniami i sięgać nawet po te pozycje, które wydają się odbiegać od mojego gustu.

„SZARE ŚNIEGI SYBERII" RUTA SEPETYS - Wydaje mi się, że niedługo po polskiej premierze „Szarych śniegów Syberii", Ruta Sepetys pojawiła się w Polsce na targach książki, ale wówczas jakoś zupełnie nie zainteresowałam się ów tytułem. Przypomniał mi o nim dopiero zagraniczny booktube i zachęcona opiniami innych czytelników, wypożyczyłam egzemplarz z biblioteki. To ten rzadki przypadek, kiedy praktycznie od pierwszych stron ma się wrażenie, że odnalazło się „swoją książkę". Ruta Sepetys ma bardzo specyficzny sposób opowiadania historii - za pośrednictwem krótkich rozdziałów, krótkich scen i wiem, że nie wszystkim osobom może to przypaść do gustu (sama miałam z tym drobny problem podczas lektury innej jej powieści tj. „Sól morza", bo początkowo towarzyszyło mi poczucie pewnej fragmentaryczności). Jest jednak coś wyjątkowego w tym jak zestawia ze sobą  poszczególne sceny - przeplatając rzeczywistość osób zesłanych na Syberię z ich codziennością przedwojenną. To zdecydowanie moja ulubiona powieść jeśli chodzi o historie osadzone na tle II wojny światowej (a i jedna z ulubionych opowieści ogółem) i dlatego bardzo gorąco Wam ja polecam - kiedy ja szukałam egzemplarza do domowej biblioteczki, był to praktycznie biały kruk (ach te emocje towarzyszące gorączkowym poszukiwaniom!), ale teraz doczekaliśmy się wznowienia.

„STACJA JEDENAŚCIE” EMILY ST. JOHN MANDEL - W obecnych czasach lektura „Stacji jedenaście”, która opowiada o swego rodzaju końcu świata, wydaje się wręcz przerażająco bliska. I z tego powodu nie wiem czy jest to odpowiedni moment, aby zapoznać się z powieścią Emily St. John Mandel. Nie zmienia to jednak faktu, że to wyjątkowa powieść - bardzo subtelna, liryczna i emocjonalna. Chociaż czytałam ją w 2015 roku (!), wciąż mam w pamięci pewne pojedyncze sceny i to chyba powinno mówić samo przez siebie. Gdybym musiała wskazać „topkę” moich prywatnych literackich ulubieńców, z pewnością znalazłoby się tam miejsce dla „Stacji Jedenaście”. Ta powieść uświadomiła mi też coś, co podejrzewałam już od dawna - że zdecydowanie nie jestem czytelnikiem, dla którego najważniejszą kwestię stanowi szybka fabuła i pędząca akcja, ale emocje i klimat, jaki posiada powieść.

„OSOBLIWE I CUDOWNE PRZYPADKI AVY LAVENDER" LESLYE WALTON - Jeśli mówimy o lekturach posiadających niesamowity, magiczny wręcz klimat, nie sposób nie wspomnieć o powieści Leslye Walton - „Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender”. Ale równocześnie bardzo trudno pisze mi się o tym tytule, bo wydaje mi się, że nie da się zamknąć w krótkich słowach, co jest w nim tak wyjątkowego - próbowałam kilkakrotnie opracować ten konkretny akapit i nigdy nie byłam w pełni usatysfakcjonowana z rezultatu. Zdecydowanie jest to najbardziej osobliwa pozycja z prezentowanego zestawienia (ale o tym ostrzega już sam tytuł) i nie mam pewności czy przypadłby on do gustu każdemu czytelnikowi - zresztą, z tego powodu wciąż nie namówiłam do lektury Pani Mamy. Przepięknie napisana, przepełniona metaforami i taką magiczną, nieco sensualną atmosferą. Pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi w trakcie lektury - pojedyncze sceny, które na długie lata utrwaliły się w mojej pamięci. To dla mnie jako czytelnika pewna lekcja, że nie zawsze da się przewidzieć tego, co otrzymamy podczas lektury i że czasami rzeczywistość może przeskoczyć oczekiwania.

SERIA „NIEZWYCIĘŻONA"  MARIE RUTKOSKI - Mam ogromną słabość do powieści napisanych przez Marie Rutkoski. Kiedyś stwierdziłam, że „Pojedynek" i „Zdrada" to jedne z najlepszych historii w swoim gatunku, jakie miałam okazję poznać, a chociaż od tamtego czasu minęło już kilka lat, swoje zdanie podtrzymuję. Ale to nie dlatego wspominam serię Marie Rutkoski w tym zestawieniu, a przynajmniej nie tylko dlatego. Z góry uprzedzam, że to ten podpunkt, który przepełniony jest rozgoryczeniem i żalem. Pamiętam bardzo wyraźnie scenę finałową „Zdrady" - łzy, które cisnęły mi się do oczu, ciarki na rękach i niedowierzanie, że autorka rozstaje się z nami w takim momencie. I pamiętam co poczułam, kiedy wydawnictwo Feeria Young podjęło decyzje o tym by nie wydać na polskim rynku finałowego tomu trylogii. Byłam tak rozgoryczona, oburzona i przeświadczona o tym, że cała wina za niedostateczne wyniki sprzedaży leży po stronie wydawnictwa, że z kartką w dłoniach wyliczałam posty na Facebooku wydawcy na temat „Zdrady" i na temat innych ich tytułów (gdybyście byli ciekawi, tych poświęconych powieści Marie Rutkoski było zdecydowanie mniej). Mam wrażenie, że do dzisiaj nie „odchorowałam" jeszcze tamtej decyzji i trochę podświadomie liczę, że doczekamy się kiedyś wznowienia całej trylogii (wszyscy znamy w końcu sytuację z trylogią Jenny Han, czy choćby sagą Księżycową - choć w tym drugim, jeszcze czekamy na szczęśliwy finał).


„PROMYCZEK" KIM HOLDEN - W naszym domu to zdecydowanie Pani Mama jest osobą, która najłatwiej i najczęściej się wzrusza - z moimi przyjaciółkami ze studiów opracowałyśmy nawet na tej podstawie odrębny system oceniania dzieł kultury „Jak bardzo płakała moja mama?". Warstwa emocjonalna książki jest dla mnie niezwykle ważna, o czym już zresztą wspomniałam i stosunkowo często powieści są w stanie trafić w jakieś moje czułe struny - wzbudzić smutek, żal, wzruszenie. Ale bardzo, bardzo rzadko zdarza mi się rzeczywiście płakać podczas lektury - pomijając lektury szkolne z czasów dzieciństwa tj. „O psie, który jeździł koleją" i „Chłopcy z placu Broni", jestem w stanie wymienić chyba tylko trzy takie tytuły. A „Promyczek" jest jednym z nich. Ponownie, jest to historia, która bardzo przemówiła do mnie swoimi emocjami. „Promyczek" przypomniał mi o tym, że warto cieszyć się z drobnych rzeczy i pojedynczych, krótkich chwil. Niepopularna opinia, ale uważam, że jest to powieść lepsza od „Gusa" (swego rodzaju kontynuacji „Promyczka").

„ODDAM CI SŁOŃCE" JANDY NELSON - Z racji na premierę wznowienia, sporo się teraz wspomina o tym tytule i zyskuje on szerokie grono nowych czytelników, co niezmiernie mnie cieszy. Sama zasiadałam do lektury powieści Jandy Nelson pełna wątpliwości. Nie do końca przypadła mi do gustu debiutancka książka autorki i byłam przeświadczona, że i za drugim razem będzie podobnie. Tymczasem, jak wiele innych wymienionych w tym poście tytułów, „Oddam ci słońce" trafiło w jakąś moją czułą strunę. To jedna z moich ukochanych powieści młodzieżowych, ale uwzględniłam ją na tej liście z dwóch powodów. 1) Bo udowodniła mi, że bez względu na metrykę urodzenia, warto od czasu do czasu sięgnąć po tytuł, którego targetem jest nieco młodszy, nastoletni czytelnik. I 2) nie należy uprzedzać się do twórczości danego autora po lekturze jednej jego powieści.

„ZŁODZIEJKA" SARAH WATERS - Mam bardzo miłe wspomnienia z lekturą „Złodziejki" - czytałam ją na plaży na Majorce, podczas jednych z najlepszych wakacji w moim dotychczasowym życiu z Panną M. Ta niepozorna powieść nie raz i nie dwa zszokowała mnie niespodziewanym zwrotem akcji (a przypominam, że czytuję sporo powieści kryminalnych i thrillerów! I że zazwyczaj udaje mi się przewidzieć rozwiązanie przed finałem), ale wspominam o niej z innego powodu. Chociaż trudno mi w to uwierzyć, bo wydaje mi się, że śledzę listę nominacji od zawsze, to właśnie po lekturze „Złodziejki" zaczęłam się bardziej interesować nagrodą Women's Prize for fiction i postawiłam sobie wyzwanie by stopniowo zapoznawać się z wszystkimi powieściami nominowanymi do tej nagrody, które doczekały się polskiego tłumaczenia (niestety, polskie wydawnictwa chyba nie podzielają mojego entuzjazmu względem tej nagrody i sporo pozycji nie pojawia się na naszym rodzimym rynku wydawniczym). 

TRYLOGIA „CÓRKA DYMU I KOŚCI" LAINI TAYLOR - Obserwując innych blogerow, bookstagramerów czy też booktuberów stworzyłam przez te dziewięć lat działalności w internecie bardzo długą listę książek, które chciałabym przeczytać i, co dosyć oczywiste, nie udaje mi się rzeczywiście zapoznać z każdym tytułem, jaki się na niej znalazł. Niestety, nabrałam też przykrego zwyczaju by sięgać głównie po nowości wydawnicze i zapominać o tych pozycjach, które swego czasu przykuły mi uwagę. Lektura debiutanckiej trylogii Laini Taylor udowodniła mi jak wiele przy tym tracę. Nie spodziewałam się dużo po „Córce dymu i kości", bo od pewnego czasu fantastyka młodzieżowa nie jest tym fragmentem literatury, który szczególnie przyciągałby moją uwagę. Tymczasem niemal od pierwszych stron powieść Laini Taylor oczarowała mnie swoim magicznym klimatem. 

„WSZYSTKO CZEGO WAM NIE POWIEDZIAŁAM" CELESTE NG - Stosunkowo często wspominam dzisiaj o literackich „ulubieńcach", ale gdybym mogła wskazać tylko jeden ulubiony tytuł, byłaby to właśnie powieść Celeste Ng. Jak już niejednokrotnie udowodniłam w tym tekście, to w jaki sposób lektura wpływa na moje emocje, jest dla mnie niezmiernie ważne. A powieść Celeste Ng ubrała w słowa coś, o czym często zdarza mi się myśleć - o presji przenoszonej z pokolenia na pokolenie, o ukrywaniu własnych emocji by nie sprawiać bliskim trosk i zmartwień. Jest mi na tyle bliska, że za każdym razem, gdy wręczam ją komuś do rąk towarzyszą mi równocześnie dwie obawy. Pierwsza, jak przy każdej innej pozycji z mojej biblioteczki, że już do mnie nie wróci, a przynajmniej nie w takim stanie jak do tej pory. i Druga, być może jeszcze silniejsza, że nie zostanie należycie doceniona przez daną osobę.

*

Powieść Celeste Ng zamknęła zestawienie 25 książek. Celowo nie wspomniałam o książkach, które poznawałam później - tj. w ubiegłym roku i 2020, bo wydaje mi się, że to za wcześnie by stwierdzić, że rzeczywiście odcisnęły trwały ślad na moim czytelniczym życiu. Jestem ciekawa czy i Wy posiadacie podobne zestawienie książek, które w jakiś sposób ukształtowały Was jako czytelników. Jeżeli pokusicie się o stworzenie podobnego posta (albo napisaliście go już wcześniej!), koniecznie zostawcie mi do niego link w komentarzu.
*Zdjęcie wykorzystane w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash, a jego autorem jest @heftiba
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Karolina Suder

Miłośniczka literatury, podróży i muzyki musicalowej.

Popularne posty

  • Ulubieni zagraniczni booktuberzy
  • Kuszące zło - Keri Arthur (premiera)
  • O nieuleczalnym książkoholizmie czyli stos marcowy
  • Miłość przychodzi z deszczem, Mila Rudnik
  • Książki poszukują nowego domu
  • Stosik 08/2011
  • Poszła na całość - Meg Cabot
  • Ballada o ciotce Matyldzie - Magdalena Witkiewicz
  • Stosik 12/2011
  • Mroczny szept - Gena Showalter

Kategorie

książki 302 Kala poleca 93 seriale 16 filmy 2 fotografia 1 podróże 1

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Popularne posty

  • Ulubieni zagraniczni booktuberzy
    Jeśli jesteście ze mną już jakiś czas i czytając kolejne posty zwracacie uwgaę na coś więcej niż zdjęcie i liczbę gwiazdek przy tytule, ...
  • Kuszące zło - Keri Arthur (premiera)
      W świecie bez ograniczeń, nie ma nic bardziej uwodzicielskiego niż Kuszące zło… Długo oczekiwana premierę 3 części bestsell...
  • O nieuleczalnym książkoholizmie czyli stos marcowy
    Nie wie jak to o mnie świadczy, ale nie spostrzegłam się, że w marcu do mojej biblioteczki dotarło tyle nowych tytułów. Od września zes...
  • Miłość przychodzi z deszczem, Mila Rudnik
    Oduczyłam się uprzedzenia względem polskich autorów. Mimo że, jeśli wierzyć statystykom, to właśnie nasi rodzimi pisarze przynoszą mi ...
  • Książki poszukują nowego domu
    Moi Drodzy świąteczne porządki nie ominęły chyba nikogo. I choć czynność ta budzi moje szczere przerażenie, staram się łączyć przyjemne z p...

Archiwum

  • ►  2023 (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2022 (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2021 (6)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ▼  2020 (15)
    • ▼  października (2)
      • Top książek lata | najlepsze lektury, jakie przecz...
      • Książki na jesień | czyli co będę czytać tej jesieni?
    • ►  września (1)
      • Autorzy, którzy dostaną ode mnie drugą szansę | ed...
    • ►  sierpnia (1)
      • Przeczytane w 2020 | co udało mi się przeczytać w ...
    • ►  lipca (1)
      • Top książek wiosny | najlepsze lektury, jakie prze...
    • ►  czerwca (1)
      • Książki na lato | czyli co będę czytać tego lata?
    • ►  maja (2)
      • O tym jak miłośnik papierowej książki czyta ebooki...
      • 25 książek na 25 urodziny | książki, które ukształ...
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2019 (25)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2018 (72)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (5)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (7)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2017 (145)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (10)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (19)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (16)
  • ►  2016 (195)
    • ►  grudnia (29)
    • ►  listopada (20)
    • ►  października (19)
    • ►  września (20)
    • ►  sierpnia (17)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (17)
    • ►  maja (14)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (12)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (12)
  • ►  2015 (104)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (7)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (14)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2014 (66)
    • ►  grudnia (14)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (9)
    • ►  września (6)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2013 (81)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (7)
  • ►  2012 (101)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (5)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (11)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2011 (113)
    • ►  grudnia (14)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (14)
    • ►  września (13)
    • ►  sierpnia (19)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (18)

Złodziejka książek na FB

Złodziejka Książek

Polecane blogi

  • Najlepsze książki dla dzieci
    "Szkatułka. Muzyka spoza czasu" (Wydawnictwo BIS) - Jeszcze nie zrezygnowałyśmy z tradycji głośnego czytania wieczorami. Nadal sprawia nam to przyjemność. Nadal jest doskonałą okazją do wyciszenia się przed ...
  • Bajkochłonka
    Co głowie wyjdzie na zdrowie? – recenzja książki dla dzieci - ➜ Tytuł: Co głowie wyjdzie na zdrowie? Mózg wie i o tym opowie ➜ Autorka: Róża Hajkuś ➜ Ilustracje: Paweł Gierliński ➜ Wydawnictwo: CzytaLisek (Sensus) ➜...
  • Blog o książkach
    Mikroogród na parapecie – uprawa ziół i mikrogreens w domu - Jeżeli marzysz o świeżych ziołach i mikrogreens bez wychodzenia z domu, to ten artykuł jest dla Ciebie. Przemień swój parapet w tętniący życiem mikroogród,...
  • Świat ukryty w słowach
    Podsumowanie czerwca - *~Witajcie kochani!* *Zapraszam na czytelnicze podsumowanie czerwca ♥* *Aneta Jadowska "Sekret prawie byłego męża"* (352 strony) *Moja ocena: 6...
  • kryminał na talerzu. blog kulinarno-kryminalny
    "Bogowie małego morza" Jędrzej Pasierski - Autor: *Jędrzej Pasierski* Tytuł: *Bogowie małego morza* Cykl: *inspektor Leon Szeptycki, tom 1* Data premiery: *18.06.2025* Wydawnictwo: *Literackie* Licz...
  • zwierz popkulturalny
    Zobaczyć Pemberley czyli o „Materialistach” - W jednej z moich ulubionych scen, w „Dumie i Uprzedzeniu” Elizabeth Bennet po raz…
  • zaczytASY
    Anna Olszewska, Uroczysko [Zwierciadło] - [image: Anna Olszewska, Uroczysko [Zwierciadło]] *Nie lubię co prawda czytać serii nie po kolei, ale czasem tak się zdarza i mogę wtedy dostrzec, na il...
  • Na regale u Marty Mrowiec
    Karolina Dzimira-Zarzycka, Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków (2025) - Muszę przyznać, że bardzo lubię sięgać po książki związane ze sztuką. Jakiś czas temu opowiadałam Wam o książce Podróże po Włoszech z Artemizją Gentilesc...
  • NIEnaczytana
    "Niewolnica wolności" - Ildefonso Falcones - *Nauczyła się słuchać. […] Wszystkie te historie łączyły się w jedną wielką opowieść o znoju i cierpieniu. Zagnieżdżały się we wnętrzu Lity, żeby już na ...
  • Co Aśka przeczytała…
    „Schronisko, które zostało zapomniane” – Sławek Gortych - Znów wędrowałam po karkonoskich szlakach. Tropem mrocznych tajemnic, których korzenie sięgnęły mało znanych, a prawdziwych wydarzeń z okresu II wojny… T...
  • unSerious
    Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025 - [image: Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025] [image: Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025] Czytaj dalej Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025 at unSerious.
  • K-czyta | Blog książkowy
    Jenny Blackhurst - Sezonowa dziewczyna - *Jenny Blackhurst, Sezonowa dziewczyna* [The Summer Girl], tłum. Łukasz Praski, Albatros, 2025, 350 stron. Od mojego poprzedniego spotkania z *Jenny B...
  • Micha kultury
    „Czemu na podłodze śpisz” D. Cvijetić, „Czas starego Boga” S. Barry i „ Arabskie noce” R. F. Burton - *Czemu na podłodze śpisz*Darko Cvijetić *Gatunek: *literatura piękna *Rok polskiego wydania: *2025 *Liczba stron: *114 *Wydawnictwo:* Noir sur Blanc J...
  • Bardziej Lubię Książki Niż Ludzi
    Zapowiedzi lipiec 2025 - Zastanawiacie się, co będziemy czytać w lipcu? Same fajne rzeczy! Przepraszam za brzydkie pismo W… Artykuł Zapowiedzi lipiec 2025 pochodzi z serwisu Bard...
  • Nebule blog parentingowy
    Książki dla dzieci na wakacje – najciekawsze propozycje dla dzieci 8+ - Wakacje to idealny czas na odpoczynek, przygody i … czytanie! Bez szkolnych obowiązków i codziennego pośpiechu dzieci mogą zanurzyć się w fascynujących h...
  • Na Czytniku
    „Mój Giovanni” James Baldwin – Relacja, która zmienia życie - Nie czytałam opisu. Bardziej przyciągnął mnie sam autor powieści. Bazowałam na pochlebnych opiniach czytelników, którzy pisali, że twórczość James Baldwi...
  • NOWALIJKI
    VALÉRIE PERRIN „COLETTE” - Valérie Perrin nie tylko szturmem wdarła się na szczyty list książkowych bestsellerów, ale – przede wszystkim – znalazła sposób na…
  • Mozaika Literacka
    "BECOMING MILA" - ESTELLE MASKAME | Przeurocza opowieść o emocjach dorastania w cieniu aktorskiej popularności ojca - Przeurocza opowieść o emocjach dorastania w cieniu aktorskiej popularności ojca. Historia otulona promieniami żarliwego słońca, niezwykle przyjemna, rozk...
  • Wielki Buk
    Książki na lato 2025 - Mamy lato! Tradycja więc zobowiązuje. Nowa pora roku to nowa porcja inspiracji do czytania. Przed Wami: książki na lato! „Cały ten błękit” Mélissa da Costa...
  • Bajkonurek
    A ty rób swoje - "Akuszerki" Sabiny Jakubowskiej - Książkę polecił mi kolega, poważny, w średnim wieku, na stanowisku dyrektorskim, słowami „przeczytaj, mnie po stu stronach mózg rozj*ebało”. Przeczytał...
  • smakksiazki.pl
    Najlepsza książka Jo Nesbø, czyli śladami „Samotnego wilka” po Minneapolis - Ależ to była podróż! Najpierw do Frankfurtu, potem do Chicago, aż wreszcie, w towarzystwie Grzegorza Dziedzica, do Minneapolis. Odwiedziliśmy miejsca zwi...
  • Zakątek czytelniczy
    Kultor - Artur Urbanowicz - *Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czarna Owca* Byliście kiedyś na Suwalszczyźnie? Ja tak, ale dawno temu, jeszcze w podstawówce na koloniach. Niew...
  • Popbookownik
    Sztuka przyjmowania gości: Jak zorganizować niezapomniane spotkanie? - W dobie cyfrowej komunikacji i spotkań online, wspólne celebrowanie chwil w domowym zaciszu nabiera zupełnie nowego, głębszego znaczenia. Przyjmowanie gośc...
  • Recenzje Gaby
    Wilcze ślady - Ludka Skrzydlewska. Romans z wilkołakiem - Jeśli macie dość typowych romansów i szukacie czegoś świeżego, sięgnijcie po połączenie urban fantasy i gorącego romansu. *W tej historii poznajemy cz...
  • Wybredna Maruda
    Czcijmy zamiatających, czyli Błogosławieństwo Niebios – Mo Xiang Tong Xiu - [image: Książka błogosławieństwo niebios opinie] Błogosławieństwo niebios – czyli co się dzieje, gdy książę z obsesją na punkcie zamiatania spotyka demonicz...
  • Wyliczanka.eu
    Czytający, do głosowania! [Wybieramy lektury Sekcji Klasyka na nowy sezon] - Kalkowska, Baldwin, James, Isherwood, Bobkowski, Brandys, Lanckorońska, Lee, Lessing i Janion. Jeśli któreś z tych nazwisk budzi w Tobie, Droga Osoba Czy...
  • Czytelnicze Podwórko
    Survival z Zuzą, czyli przetrwaj w każdych warunkach – recenzja - Mój starszy syn od czterech lat jest częścią skautingowej społeczności. Oprócz niewątpliwie pozytywnego wpływu na rozwój umiejętności społecznych, ciekaw...
  • Niedopisana Recenzja
    Na stronach powieści. „Niech żyje zło” – recenzja książki - *Fantasy, a szczególnie romantasy, to gatunek, który w ostatnich latach przeżywa swego rodzaju renesans. Czytelnicy na nowo zachwycają się magicznymi ...
  • Ronja.pl
    Gry bez prądu dla dwulatka i trzylatka – najciekawsze proste gry planszowe i kooperacyjne (aktualizacja 2025) - Zebrałam w jednym miejscu najciekawsze (i najładniejsze! 🙂 ) gry dla dwulatków i trzylatków. Nieco starsze dzieci też będą nimi zainteresowane. Znajdziesz...
  • Blog pod Małym Aniołem
    Suknia i sztalugi - Piotr Oczko - Dzień dobry! Wydawnictwo Znak wydało w 2024 roku książkę, która została moim najlepszym książkowym przyjacielem. Trudno mi uwierzyć, że w Polsce ktoś zde...
  • Z pierwszej półki
    Mary Beard – Cesarz Rzymu - Kim właściwie był cesarz starożytnego Rzymu? Kim byli ludzie w jego otoczeniu? Jak żył, jak pracował? Czego po nim oczekiwali potężni senatorowie i zwykl...
  • Książką po grzbiecie
    Hello world! - Welcome to WordPress. This is your first post. Edit or delete it, then start writing! The post Hello world! appeared first on My Blog.
  • Czytaj PL
    Akcja Czytaj PL – Jak to się zaczęło? - W tym roku mija już 10 LAT od powstania akcji Czytaj PL! Zanim wystartujemy z dziesiątą edycją, udamy się w krótką podróż w czasie i przypomnimy, co dzia...
  • Kulturalna meduza
    Oblałabym egzamin na licencję na czarowanie [wywiad z Aleksandrą Okońską] - [image: aleksandra okońska wywiad] Jak wyglądała droga od pierwszego pomysłu do wydania *Licencji na czarowanie*? Do której z książkowych bohaterek jest naj...
  • read up!
    Przegląd Kobiecego Kina #21: filmy wojenne - W najnowszym odcinku Przeglądu Kobiecego Kina, czyli cyklu, w którym opowiadam o filmach kręconych przez kobiety, biorę na warsztat temat, który na pierw...
  • Technikolorowy
    Święta z Wytrzeszczem, czyli „Przesilenie zimowe” - 1 stycznia. Nic nie wskazuje na to, że w pierwszy dzień nowego roku obejrzę film, który najprawdopodobniej zdeterminuje tegoroczną topkę. A jednak. Wybra...
  • oczytany facet
    Nowe tendencje w literaturze. Pokolenie Z ma swój głos - Literatura od zawsze odzwierciedlała ducha swojej epoki, a młodzi autorzy, jako część tego procesu, przyczyniają się do ewolucji…
  • Spadło mi z regała
    „Hacjenda” Isabel Cañas - Małżeństwo z rozsądku, niezgoda na niesprawiedliwość, chęć zemsty – nie trzeba cofać się o dwieście lat, żeby usadowić akcję we obecnych czasach. Jeśli do ...
  • maobmaze by Magdalena Zeist
    Młodość | Linn Skaber, Lisa Aisato - Dorośli mówią, że człowiek nie potrzebuje wielu przyjaciół, wystarczy jeden. Czy ktoś ma numer do tego Jednego? [image: Młodość - Linn Skaber] MłodośćAu...
  • Jelenka
    Spowiedź carycy Katarzyny II - Caryca Katarzyna II była jedną z bardziej fascynujących władczyń w historii. Niesamowita charyzma, postępowe podejście i bezkompromisowość to tylko niekt...
  • nieperfekcyjnie.pl
    "Wytrwałość dzikich kwiatów" - Micalea Smeltzer - Ostatnio zaczytuję się w literaturze pięknej poruszającej trudne tematy, którą uwielbiam. Natomiast po ostatnich dość ciężkich tygodniach zapragnęłam zab...
  • NA REGALE
    #255 "Book lovers" by Emily Henry - Powiedzieć, że uwielbiam książki Emily Henry, to jak powiedzieć nic! Autorka serwuje nam kolejną, przecudowną, ciepłą, romantyczną historię o dwojgu l...
  • Ballady bezludne
    Czytelnicze podsumowanie 2022. Najlepsze książki minionego roku - Konkret. Zawsze się rozgaduję w tych podsumowaniach, a przecież rzecz jest prosta. Chciałam w 2022 przeczytać sto książek, nie udało się, ale nie żałuję ...
  • Obibooki Emki
    Edison i Einstein - nowe książki o myszach Torbena Kuhlmanna od wydawnictwa Tekturka (patronat) - I znów, kiedy zaczęłam fotografować książki Torbena Kuhlmanna, miałam problem z podjęciem decyzji, które ilustracje Wam pokazać. Wszystkie są piękne i je...
  • To read or not to read? | Bibliofilem być
    Lipcowe zapowiedzi wydawnicze - Wakacje! Czas, kiedy można wziąć się za nadrabianie tych wszystkich książek, które tak chcieliśmy nadrobić, ale nie było kiedy. Co prawda wydawnictwa wca...
  • KAWA Z LITERAMI
    O Królowej! #matematyka, Dmytro Kuźmenko - Chcesz zachęcić swoje dziecko (w wieku szkolnym) do matematyki? Przełamać jego opór?Albo wręcz przeciwnie – Twoje dziecko jest tak zajarane matmą, że chces...
  • Lustro Rzeczywistości
    Skazani na ból – Agnieszka Lingas-Łoniewska. Wznowienie - *Skazani na ból to jedna z najpiękniejszych opowieści dla młodych ludzi, która po kilku latach od premiery doczekała się zasłużonego wznowienia. To nie...
  • Lost In My Books
    5 POWODÓW, DLACZEGO NIE POWINIENEŚ UZALEŻNIAĆ SIĘ OD KSIĄŻEK - [image: 5 powodów dlaczego nie powinieneś uzależniać się od książek] *Każde uzależnienie ma swoje wady, nawet jeśli jest to dobre uzależnienie. Przedstawia...
  • HERBATKA Z KSIĄŻKĄ
    TWOJA ANATOMIA. KOMPLETNY (I KOMPLETNIE OBRZYDLIWY) PRZEWODNIK PO LUDZKIM CIELE | ADAM KAY - Mam nadzieję, że mamy już wyjaśnioną bardzo ważną kwestię odnośnie mojej osoby - mam totalną i nieuleczalną sklerozę. W 2021 roku przeczytałam książkę A...
  • Agata czyta książki
    Żywioły Podkarpacia #1 – „Rzeka” - Anna Kusiak zadebiutowała w marcu 2021 roku powieścią „Cień Judasza” (w najbliższym czasie z pewnością skuszę się na jej audiobookową wersję), na początk...
  • pierwszyrozdzial.com
    Świąteczne morderstwo – Ada Moncrieff - Mówię Wam jak świetnie się z nią bawiłam! Zaczytywałam się z każdej stronie i z żywym zainteresowaniem śledziłam postępy prywatnego śledztwa w posiadłości ...
  • Zlodziejka Ksiazek
    2021 w książkach | wszystkie książki przeczytane w ubiegłym roku - Obiecałam sobie, że w 2021 roku powrócę do blogowania, ale poniosłam na tym polu sromotną porażkę. Motywowana przez moją najwierniejszą czytelniczkę w os...
  • Booklove
    Książka na Mikołajki - Co polecam w tym roku na Mikołajki. Subiektywnie i krótko. Zbigniew Rokita „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” (Wydawnictwo Czarne) To jest książka, którą po ...
  • To Read Or Not To Read - recenzje książek
    Książka bez emocji? - "Almond" Sohn Won-Pyung [RECENZJA] - Nigdy nie sądziłam, że spotkam się kiedyś w swoim życiu z książką, która w każdym calu będzie pozbawiona emocji, a jednak jednocześnie wywoła całą lawinę...
  • Filologika – wyprowadzi cię z błędu!
    Similique quis a libero enim quod corporis - Similique quis a libero enim quod corporis saepe quis. Perspiciatis velit quae consectetur consequatur eligendi. Omnis officiis quis culpa possimus exercit...
  • Blog o książkach
    Turbulencja – Dariusz Kulik - Jeśli zastanawiasz się, czy sięgnięcie po tę książkę rozwieje wszystkie Twoje obawy związane z lataniem samolotem to odpowiedź jest prosta: otóż…nie. Już...
  • 1905
    Czego nauczył mnie pierwszy rok pracy jako front-end developer - Ten wpis miał powstać ponad półtora roku temu, czyli dokładnie wtedy, kiedy rzeczywiście stuknął mi pierwszy rok pracy na stanowisku programistycznym. Sp...
  • Co Za Badziewny Czytacz
    Badziewne recenzje #168 Zabójcza przyjaźń - "Zabójcza przyjaźń" Alice Feeney, Wydawnictwo W.A.BJakiś czas temu czytałam książkę tej samej autorki pod tytułem „Czasami kłamię” i pamiętam, że zrobiła ...
  • Caroline Livre
    „Flying High” Bianca Iosivoni - Seria Bianki Iosivoni „Falling Fast” oraz „Flying high” w pewien sposób reprezentuje książki, których zwykle nie czytam. Tak już jakoś mam, że rzadko sięga...
  • Biblioteczka Suomi - blog kulturalny
    Cienie Nowego Orleanu - Maciej Lewandowski - Odkąd tylko pamiętam zawsze miałam słabość do mrocznych i dusznych opowieści, które podczas czytania wręcz metaforycznie oblepiają cię swoim brudem. Stan...
  • Welcome to room 6277 and please try to enjoy your stay...
    Uwolniona - Tara Westover - Tytuł: Uwolniona Autorka: Tara Westover Wydawnictwo, rok wydania: Czarna Owca, 2019 Liczba stron: 448 Cena: 44,90 zł *~~***~~* Oficjalna recenzja dla po...
  • Do utraty tchu. Uważniej
    "Wyścig po Złotego Żołędzia" | Katy Hudson - [image: Zdjęcie jest ilustracją do treści.] Kupiliśmy memo. Z Psim Patrolem. Już się cieszyłam na popołudnie przy wspólnym stole. Zepchnęłam w ciemny zak...
  • niekulturalnie.pl
    "Milion małych kawałków" - James Frey | Tak wstrząsająca, jak mówią? - Wstrząsająca, kontrowersyjna, zapierająca dech w piersi - tak czytelnicy określają książkę Jamesa Freya. Postanowiłam przekonać się, czy to prawda i czy r...
  • Miasto Książek
    „Kobieta ze szkła” Caroline Lea - Bywa, że do książki przyciąga coś irracjonalnie kuszącego. Dla mnie takim magnesem bywa daleka Północ, surowy krajobraz, zimne wyspy…
  • Gulinka patrzy
    Kristin Hannah – „Zimowy ogród” - Mam wrażenie, że Kristin Hannah dopiero przy okazji „Słowika” stała się popularna w Polsce. Sama byłam przekonana, że to jej pierwsza książka wydana u nas...
  • Maw reads
    E-BOOK: Nie odpisuj - Marcel Moss - O hejcie w Internecie mówi się coraz więcej. To dobrze, warto o nim mówić i z nim walczyć. Jak tylko w zapowiedziach pojawiła się książka Nie odpisuj, kie...
  • Oddychajaca ksiazkami
    #2 Ostatnio obejrzane - dlaczego warto zaczął "Przyjaciół"? - Myślę, że dla większości moich czytelników tego serialu nie trzeba przedstawiać. Uwielbiany na całym świecie pomimo upływu lat, śmieszy i doprowadza do ...
  • DZIEWCZYNA Z BIBLIOTEKI | Blog o literaturze
    Złota trzynastka 2019 roku - Do napisania o najlepszych książkach przeczytanych w 2019 roku zabieram się od początku grudnia. Było to zadanie szalenie trudne - w minionym roku trafił...
  • god save the book
    Filigranowy tekst na rocznicę mamucią [10 lat!] - Moja pamięć utkana jest z lektur. Mam taki osobniczy defekt, że niewiele pamiętam szczegółów ze swojego życia i życia najbliższych. Najważniejsze wydarzeni...
  • Kochajmy książki!
    Przeprowadziłam się! Nowy, stary blog - Blogger uwierał mnie od dawna, ale przeprowadzki nie planowałam. Jeśli tu czasem wpadacie, to wiecie, jak ja bloguję. Okazyjnie, z rzadka, zrywami. Przez t...
  • Sweeciak.pl
    Marzenia są po to aby je spełniać - Pamiętam czasy aparatów analogowych. Człowiek kupował kliszę, pstrykał zdjęcia a potem szedł do punktu fotograficznego i z niecierpliwością oczekiwał na ...
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Razem kulturalnie

Copyright © Panna Zabookowana. Designed by OddThemes