TYTUŁ: Głębia
TYTUŁ ORYGINAŁU: Undercurrent
AUTOR: Tricia Rayburn
TYTUŁ ORYGINAŁU: Undercurrent
AUTOR: Tricia Rayburn
WYDAWNICTWO: Dolnośląskie
Tricia Rayburn napisała swoją pierwszą powieść jeszcze jako nastolatka, dziś jest natomiast uznaną autorką literatury młodzieżowej. "Głębia" stanowi kontynuację bestsellerowej serii "Syrena". Mimo lęku przed stworzeniami z głębin, Tricia wciąż kocha wodę i dlatego też zamieszkuje w nadmorskiej miejscowości na wschodnim wybrzeżu Long Island.
Zamrożenie zatoki Winter Harbor zmieniło życie wielu ludzi. Jednych pozbawiło rodziny, innym dało pozorne poczucie bezpieczeństwa. Odniesienie zwycięstwa, wcale nie przyniosło jednak Vanessie szczęścia. Cena jaką przyszło jej zapłacić okazała się nieproporcjonalna do efektów. Po śmierci siostry Vanessa wraz z Paige przenoszą się się do Bostonu. Czas, odległość i mnożące się z każdą kolejną minutą tajemnicę nie wpływają korzystnie na związek dziewczyny z Simonem. Pewna sprzecznych uczuć odnośnie prawdziwości uczuć chłopaka Vanessa gotowa jest popełnić największy błąd swojego życia.
Sercowe rozterki nie są jednak jedynymi problemami, z którymi musi się uporać. Vanessa za wszelką cenę stara się nie dopuścić do pełnego przeobrażenia się w syrenę, równocześnie próbuje także uporać się z wiadomościami, które odkryła o swojej rodzinie. Gdyby tego było jednak mało, w okolicy Bostonu dochodzi do zagadkowych śmierci - policja zmaga się z przypadkami samobójstw i trudnymi do wytłumaczenia wypadkami, a skuta lodem zatoka Winter Harbor zaczyna pękać. Nie potrafiąc poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, Vanessa wbrew samej sobie zaczyna zbliżać się do łamacza kobiecych serc - Parkera. Tyle, że nawet jego obecność nie potrafi zagłuszyć tęsknoty dziewczyny do Simona i nieznośnego przeczucia, iż nie wszystkie istoty z zatoki poniosły śmierć w jej wodach.
Szukając odpowiedzi na nurtujące nas pytania, musimy liczyć się z faktem, że jeśli już je otrzymamy, nie będzie drogi powrotnej. Nic nie da rady w pełni wymazać z naszej świadomości poznanej właśnie prawdy, nawet wówczas, a może przede wszystkim wtedy, gdy jest ona bolesna. W "Syrenie" Vanessa zrobiła wszystko by poznać fakty z przeszłości jej i jej rodziny. Narażając własne życie, zmierzyła się z rzeczywistością, a w konsekwencji otrzymała odpowiedzi na większość pytań, zapełniając nimi luki w swoim życiorysie. Nie przygotowała się jednak na to, że w tak gruntowny sposób odmienią one jej życie. Prawda okazuje się nadzwyczaj bolesna, a już i tak doświadczona przez los Vanessa, nie potrafi udźwignąć jej ciężaru. Tricia Rayburn nie stara się załagodzić konsekwencji, z którymi przyjdzie się zmierzyć głównej bohaterce. Już na wstępie, rzuca ją na głęboką wodę udowadniając nam, że czasami nawet syreny mogą zapomnieć jak pływać, w efekcie czego wolno opadają na dno.
"Syrena" mnie zauroczyła. Połączenie wątku paranormalnego z kryminalnym, doprawione szczyptą romansu idealnie wpasowało się w mój gust. Poprzeczka była więc postawiona naprawdę wysoko. Z niecierpliwością sięgnęłam po "Głębie", starając się równocześnie zepchnąć w zakamarki umysłu bezpodstawne obawy, że powieść nie dorówna swojej poprzedniczce. Po raz kolejny wkroczyłam w świat, w którym syreny to piękne, aczkolwiek okrutne stworzenia, a jedynym antidotum na ich urok wydaje się być prawdziwa miłość. Po raz kolejny zostałam absolutnie zauroczona stworzoną przez autorkę rzeczywistością. I po raz kolejny wreszcie, nie potrafiłam wypuścić książki z rąk dopóki nie padły ostatnie sowa.
Fabuła "Głębi" obraca się w okół podobnych wątków co swoja poprzedniczka. Tricia Rayburn po raz kolejny miesza ze sobą najpoczytniejsze gatunki, z sukcesem splatając ze sobą wątki romantyczne, kryminalne i paranormalne przy czym ten ostatni jest na tyle subtelny, iż książka powinna się spodobać nawet tym czytelnikom, którzy na co dzień unikają podobnych tytułów. Różnica między pierwszą i drugą częścią polega na tym, iż autorka przestawiła nieco proporcje między wątkiem kryminalnym, a romantycznym. W "Głębi", w przeciwieństwie do swej poprzedniczki, zdecydowanie przeważa ten drugi. O ile więc w "Syrenie" górowała akcja, o tyle atutem kolejnej części trylogii bez wątpienia są emocje. Tricia Rayburn stawia swoich bohaterów przed ciężką próbą. Vanessa i Simon muszą uporać się z nieznośnym poczuciem zdrady, niepewnością, która z każdą minutą wydaje się ich niszczyć, a także niemożliwym do zniesienia cierpieniem - cierpieniem które przynosi jedynie ból złamanego serca.
Narracja, tak jak w pierwszym tomie, poprowadzona jest z punktu widzenia Vanessy co jednak niezmiernie mnie cieszy. Panna Sands posiada zadziwiającą umiejętność przedstawienia otaczającego jej świata. Jej wypowiedzi choć przeważnie naładowane są emocjami, nie przekraczają granicy, w której podobne zjawisko wywołuje jedynie uczucie irytacji. Bohaterowie, którym towarzyszymy w trakcie lektury również nie ulegli metamorfozie. Choć wydarzenia, które rozegrały się w Winter Harbor wyraźnie odbiły się na ich życiu wciąż mimo wszystko pozostają pełnymi kompleksów, zmagającymi się ze światem nastolatkami, dla których nie istnieje słowo "niemożliwe". Pewną nowość może stanowić jedynie postać Parkera. Nie jest to co prawda bohater obdarzony zaskakującą, bogatą osobowością. Jego postać została wykreowana na pewnych sprawdzonych już schematach - szkolnego amanta, który pod wpływem głównej bohaterki ukazuje jednak swoje prawdziwe oblicze. Nie mogę powiedzieć jednak, że czuję się rozczarowana podobnym obrotem spraw. Mimo iż Tricia Rayburn nie uniknęła pod tym względem schematyczności, postać Parkera nie została pozbawiona pewnego uroku, któremu nie sposób się oprzeć.
Jeżyk jakim posługuje się amerykańska autorka po raz kolejny mnie zauroczył. Prosty, zrozumiały, a równocześnie niezwykle plastyczny sprawia, że powieść czyta się z niekłamaną satysfakcją. Dopełnieniem całości, tak jak i w przypadku pierwszej części, jest zakończenie. Tricia Rayburn jak nikt inny potrafi sprawić, że moje dłonie mimowolnie szukają w powietrzu kolejnych stron powieści.
"Głębia" to powieść, która zachwyca czytelnika i nie pozwala mu się oderwać od lektury. Ciekawie poprowadzona narracja, idealnie dostosowane proporcje poruszanych wątków i prosty, ale plastyczny język jakim posługuje się autorka stanowią receptę na doskonale spędzony wieczór. Historia, w której prawda okazuje się źródłem cierpienia, a zło wydaje się być zawsze o krok przed dobrem to godna kontynuacja serii o budzących grozę, morskich stworzeniach. Historia, która powinna przypaść do gustu nie tylko wiernym fanom gatunku, ale również i tym, którzy dopiero zamierzają rozpocząć swoją przygodę z nim.
Szukając odpowiedzi na nurtujące nas pytania, musimy liczyć się z faktem, że jeśli już je otrzymamy, nie będzie drogi powrotnej. Nic nie da rady w pełni wymazać z naszej świadomości poznanej właśnie prawdy, nawet wówczas, a może przede wszystkim wtedy, gdy jest ona bolesna. W "Syrenie" Vanessa zrobiła wszystko by poznać fakty z przeszłości jej i jej rodziny. Narażając własne życie, zmierzyła się z rzeczywistością, a w konsekwencji otrzymała odpowiedzi na większość pytań, zapełniając nimi luki w swoim życiorysie. Nie przygotowała się jednak na to, że w tak gruntowny sposób odmienią one jej życie. Prawda okazuje się nadzwyczaj bolesna, a już i tak doświadczona przez los Vanessa, nie potrafi udźwignąć jej ciężaru. Tricia Rayburn nie stara się załagodzić konsekwencji, z którymi przyjdzie się zmierzyć głównej bohaterce. Już na wstępie, rzuca ją na głęboką wodę udowadniając nam, że czasami nawet syreny mogą zapomnieć jak pływać, w efekcie czego wolno opadają na dno.
"Syrena" mnie zauroczyła. Połączenie wątku paranormalnego z kryminalnym, doprawione szczyptą romansu idealnie wpasowało się w mój gust. Poprzeczka była więc postawiona naprawdę wysoko. Z niecierpliwością sięgnęłam po "Głębie", starając się równocześnie zepchnąć w zakamarki umysłu bezpodstawne obawy, że powieść nie dorówna swojej poprzedniczce. Po raz kolejny wkroczyłam w świat, w którym syreny to piękne, aczkolwiek okrutne stworzenia, a jedynym antidotum na ich urok wydaje się być prawdziwa miłość. Po raz kolejny zostałam absolutnie zauroczona stworzoną przez autorkę rzeczywistością. I po raz kolejny wreszcie, nie potrafiłam wypuścić książki z rąk dopóki nie padły ostatnie sowa.
Fabuła "Głębi" obraca się w okół podobnych wątków co swoja poprzedniczka. Tricia Rayburn po raz kolejny miesza ze sobą najpoczytniejsze gatunki, z sukcesem splatając ze sobą wątki romantyczne, kryminalne i paranormalne przy czym ten ostatni jest na tyle subtelny, iż książka powinna się spodobać nawet tym czytelnikom, którzy na co dzień unikają podobnych tytułów. Różnica między pierwszą i drugą częścią polega na tym, iż autorka przestawiła nieco proporcje między wątkiem kryminalnym, a romantycznym. W "Głębi", w przeciwieństwie do swej poprzedniczki, zdecydowanie przeważa ten drugi. O ile więc w "Syrenie" górowała akcja, o tyle atutem kolejnej części trylogii bez wątpienia są emocje. Tricia Rayburn stawia swoich bohaterów przed ciężką próbą. Vanessa i Simon muszą uporać się z nieznośnym poczuciem zdrady, niepewnością, która z każdą minutą wydaje się ich niszczyć, a także niemożliwym do zniesienia cierpieniem - cierpieniem które przynosi jedynie ból złamanego serca.
Narracja, tak jak w pierwszym tomie, poprowadzona jest z punktu widzenia Vanessy co jednak niezmiernie mnie cieszy. Panna Sands posiada zadziwiającą umiejętność przedstawienia otaczającego jej świata. Jej wypowiedzi choć przeważnie naładowane są emocjami, nie przekraczają granicy, w której podobne zjawisko wywołuje jedynie uczucie irytacji. Bohaterowie, którym towarzyszymy w trakcie lektury również nie ulegli metamorfozie. Choć wydarzenia, które rozegrały się w Winter Harbor wyraźnie odbiły się na ich życiu wciąż mimo wszystko pozostają pełnymi kompleksów, zmagającymi się ze światem nastolatkami, dla których nie istnieje słowo "niemożliwe". Pewną nowość może stanowić jedynie postać Parkera. Nie jest to co prawda bohater obdarzony zaskakującą, bogatą osobowością. Jego postać została wykreowana na pewnych sprawdzonych już schematach - szkolnego amanta, który pod wpływem głównej bohaterki ukazuje jednak swoje prawdziwe oblicze. Nie mogę powiedzieć jednak, że czuję się rozczarowana podobnym obrotem spraw. Mimo iż Tricia Rayburn nie uniknęła pod tym względem schematyczności, postać Parkera nie została pozbawiona pewnego uroku, któremu nie sposób się oprzeć.
Jeżyk jakim posługuje się amerykańska autorka po raz kolejny mnie zauroczył. Prosty, zrozumiały, a równocześnie niezwykle plastyczny sprawia, że powieść czyta się z niekłamaną satysfakcją. Dopełnieniem całości, tak jak i w przypadku pierwszej części, jest zakończenie. Tricia Rayburn jak nikt inny potrafi sprawić, że moje dłonie mimowolnie szukają w powietrzu kolejnych stron powieści.
"Głębia" to powieść, która zachwyca czytelnika i nie pozwala mu się oderwać od lektury. Ciekawie poprowadzona narracja, idealnie dostosowane proporcje poruszanych wątków i prosty, ale plastyczny język jakim posługuje się autorka stanowią receptę na doskonale spędzony wieczór. Historia, w której prawda okazuje się źródłem cierpienia, a zło wydaje się być zawsze o krok przed dobrem to godna kontynuacja serii o budzących grozę, morskich stworzeniach. Historia, która powinna przypaść do gustu nie tylko wiernym fanom gatunku, ale również i tym, którzy dopiero zamierzają rozpocząć swoją przygodę z nim.
"Jeżeli kogoś kochasz, nie tylko znosisz czyjeś problemy. Nie tolerujesz ich z nadzieją, że może pewnego dnia same znikną. Wspólnie starasz się znaleźć rozwiązanie i to nie dlatego, że masz dość niedogodności, tylko dlatego, że życie twoje i ukochanej osoby są ze sobą splecione, związane. Kiedy ty jesteś szczęśliwa i ja jestem szczęśliwy, a kiedy cierpisz... nic innego się nie liczy..."
Ocena: 9/10
Syrena
egzemplarz recenzencki
literatura amerykańska
paranormal
recenzje
syreny
Tricia Rayburn
wydawnictwo Dolnośląskie
9 comments
"Syrena" wciąż przede mną, ale mam jak najlepsze oczekiwania :)
OdpowiedzUsuńObie części cyklu mam na liście książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach. Ciekawa recenzja ;)
OdpowiedzUsuńMam taką ochotę na "Syrenę", że to aż ciężko opisać :)
OdpowiedzUsuńGłębia podobała mi się, ale nie aż tak jak Syrena. Widzę, że mamy podobne przemyślenia
OdpowiedzUsuńSyrena przede mną ale już niedługo ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach - jedynka była świetna!
OdpowiedzUsuńChęć na przeczytanie "Syreny" łapie mnie falami, niestety dość często trafiam na negatywne opinie o tej książce i zniechęcam się błyskawicznie. Po Twojej recenzji czuje się ponownie zachęcona, oczywiście przygodę muszę rozpocząć od pierwszej części bo nie lubię czytelniczego miszmaszu.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Mam wielką ochotę zarówno na Syrenę jak i na jej kontynuację, czyli Głębię :) Zazdroszczę Ci obu książek!
OdpowiedzUsuńKażdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala