Jestem tchórzem, i to takim pisanym wielkimi literami. Jestem TCHÓRZEM i nie lubię się bać, dlatego jak ognia unikam wszelakiego rodzaju horrorów. W swoim dziewiętnastoletnim życiu widziałam może trzy (z czego dwa zaliczane były do chlubnej kategorii horrorów komediowych) i nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie te statystyki miały ulec zmianie. Mówię Wam to dlatego żeby wyjaśnić dlaczego tak długo zwlekałam z zapoznaniem się z prawdziwym obliczem mistrza horroru i stawiałam na stosunkowo bezpieczne kryminały czy opowiadania. Oraz po to żeby podkreślić, że prawdopodobnie nie wszyscy z Was zgodzą się z moimi odczuciami.
Jack Torrence nie znajduje się właśnie w najlepszym okresie swego życia. Mimo młodego wieku i ciekawych perspektyw na przyszłość, mężczyzna powoli stacza się na dno. Postępujący alkoholizm, napady agresji a w końcu trudności w dogadywaniu się z małżonką i utrata pracy - nic nie układa się zgodnie z oczekiwaniami. Praca na okres zimowy w hotelu Panorama jest ostatnią szansą na odbicie się od dna. Jack będzie mógł spędzić czas z żoną i synem - Danielem, popracować nad własną sztuką i przeczekać trudny okres. Tyle, że odcięty od reszty świata hotel jest nawiedzony i posiada zgubny wpływ na Jacka - wolno doprowadzając go do obłędu. Czy historia rodziny poprzedniego dozorcy znowu się powtórzy?
"Lśnienie" zastało okrzyknięte jedną z najlepszych i najbardziej przerażających powieści pana Kinga i nie sposób się z tym nie zgodzić. Trudno bowiem nie dostrzec tego, że zawiera ono kwintesencje wszystkich walorów jakie posiada twórczość autora. Stephen King nie wrzuca nas wprost do rwącej rzeki. Pierwsza część powieści stanowi jedynie wprowadzenie do całej historii. King daje nam chwilę na przyswojenie się z bohaterami i fabułą. Nie oznacza to jednak, że zupełnie pomija elementy grozy. Wręcz przeciwnie. Przez wizje Daniela, od samego początku czujemy dreszcz niepokoju na plecach i świadomość zbliżającej się tragedii.
Owo napięcie i niepokój sukcesywnie budowane od samego początku, w kolejnych częściach nabiera rozpędu. Nie będę Was oszukiwać, w trakcie lektury niemal nieustannie towarzyszył mi strach a po zmroku rzucałam książkę w najdalszy kąt żeby przypadkiem nie natknąć się na nią wzrokiem. Nie wszystkie momenty były w równym stopniu przerażające, ale jeśli nie macie doświadczenia z gatunkiem polecam Wam czytać "Lśnienie" za dnia i to najlepiej przy ładnej pogodzie.
"Lśnienie" to jednak nie tylko dobry horror, ale także ciekawie, dobrze zarysowane portrety psychologiczne bohaterów.Stephen King nie skupia się w swojej powieści tylko i wyłącznie na chwili obecnej. Ukazując nam przeszłość bohaterów, wypełnia kontury ich osobowości rozmaitymi barwami. Przybliża obraz niezdrowej relacji między matką a córką i jej wpływ na dalsze życie bohaterki; efekty dorastania w patologicznej rodzinie; przede wszystkim jednak - pełne stadium alkoholizmu.
Stephen King posługuje się swoim charakterystycznym, nieco gawędziarskim stylem. Właścwa akcja przeplata się ze wspomnianymi powyżej wydarzeniami z przeszłości czy historią hotelu a nad partią dialogów w znacznym stopniu dominują opisy. Mimo to "Lśnienie" czyta się szybko - z wypiekami na twarzy, przewracając kolejne strony. A jedyne co kuło mnie w oczy w trakcie lektury to liczne wulgaryzmy - tego typu literatura rządzi się jednak swoimi prawami.
"Lśnienie" nie jest powieścią dla każdego i jestem tego świadoma. Nie wszystkim przypadnie do gustu gawędziarski styl autora jak i sama fabuła, trudno jednak nie docenić jego kunsztu. Stephen King umiejętnie buduje napięcie i atmosferę grozy (którą porzuca dopiero w epilogu - zresztą, może niepotrzebnie); poprzez bogate, barwne portrety bohaterów nadaje całości również charakter psychologiczny.. Fanów Kinga nie muszę chyba przekonywać a tych, którzy wciąż zwlekają z lekturą - gorąco zachęcam. Czasem warto ugryźć coś, co wydaje się nie być w naszym guście. A nóż nabierze sie apetytu na więcej.
★★★★
12 comments