Podsumowanie grudnia


31 grudnia prawdopodobnie nie jest zbyt fortunnym dniem do tego aby publikować jakikolwiek post. Większość osób myśli już wówczas o wieczornym szaleństwie Sylwestrowym - nawet jeśli ów szaleństwo definiowane jest jako wieczór na kanapie w piżamie, najlepiej z pizzą - i mało kogo obchodzi czytelnicze podsumowanie grudnia.  Nie chciałam jednak przesuwać w czasie jego publikacji - zwłaszcza, że na początku stycznia i tak czeka nas jeszcze kilka postów podsumowujących 2017 rok. Chętnie opowiedziałabym Wam za to jak bawiłam się na wczorajszym koncercie Accantusa - bo w tym roku sylwestrowe szaleństwo rozpoczęłam nieco wcześniej - ale z racji na nocny pociąg i praktycznie nieprzespaną noc, post który aktualnie czytacie przygotowywany jest nieco wcześniej i, co logiczne, mogę jedynie się domyślać że zabawa będzie wyśmienita! Postaram się przemycić te informacje jeszcze gdzieś między wierszami w innych postach. A teraz przechodząc do meritum: jak minął chyba najfajniejszy miesiąc w roku?

Przeczytałam zaskakującą liczbę 14 książek. Wiem, że niektórym z Was liczba ta wydaje się być niewyobrażalna w skali jednego miesiąca, ale przyczyniło się do tego kilka czynników. Po pierwsze, część z tych tytułów wpisywała się w nowy podgatunek typowo świątecznych powieści obyczajowych, których lektura zajmowała mi dzień, góra dwa. Po drugie, jakoś tak się złożyło, że pomimo sporej ilości zajęć i konieczności wygospodarowania sporej ilości czasu na projekty zaliczeniowe na uczelnie, wciąż zostawało mi sporo wolnego na lekturę właśnie. Po trzecie wreszcie, spędzałam przerażającą część dnia w komunikacji miejskiej, która od października bieżącego roku jest miejscem, gdzie zapoznaję się z większością przeczytanych przeze mnie lektur.

Wśród tych kilkunastu tytułów znalazło się kilka naprawdę dobrych pozycji, ale też nie ominęło mnie sporo rozczarowań. W grudniu, pod koniec 2017 roku, rzutem na taśmę nauczyłam się jeszcze czegoś nowego na temat samej siebie. Nie jestem typem czytelnika, który znajduje szczególną przyjemność w lekturze typowo świątecznych historii (z drobnymi wyjątkami) i prawdopodobnie w przyszłym roku nie poświęcę im już uwagi. Jako że mamy do omówienia sporo tytułów i ten post i tak pewnie będzie już długi, może przejdźmy do przeczytanych lektur.

PRZECZYTANE:

Obudź się, Kopciuszku, Natalia Sońska ★★★½
Zabierałam się za lekturę powieści Natalii Sońskiej przekonana, że jest to jedna z typowych historii świątecznych, ale okazało się, że nie do końca miałam rację. Owszem, w Obudź się, Kopciuszku pojawia się jakaś scena rozgrywająca się podczas świąt i Sylwestra, ale jest ona zepchnięta na drugi (albo nawet trzeci) plan. Jeśli już, powiedziałabym że jest to opowieść zimowa - wiecie, dużo śniegu; nieustannie powracająca sceneria Zakopanego i górskie szlaki. Przeczytałam ją bardzo szybko i zdecydowanie była to lektura przyjemna - nawet jeśli główna bohaterka podejmowała mnóstwo irracjonalnych decyzji, trudno było mi nie westchnąć raz albo dwa obserwując rodzące się między Alicją i Michałem uczuciem. Ale to raczej taka historia na raz - nic co szczególnie wyróżniało się na tle innych powieści, albo co miałoby mi zapaść w pamięci na dłużej. 

Zostać panią Parrish, Liv Constantine ★★
Wspominałam już o tym, że powieść Liv Constantine przypomina mi inny tegoroczny thriller - Co kryją jej oczy?, i zdanie to podtrzymuję. Niestety, podobnie jak tamten tytuł, tak i Zostać panią Parrish okazało sie dla mnie raczej rozczarowującą lekturą. Chociaż Liv Constantine robi wszystko żeby nie zanudzić swojego czytelnika - wrzuca go w sam środek wydarzeń, kreuje wokół głównej bohaterki jakąś aurę tajemniczości i co pewien czas stara się go czymś zaskoczyć; w pewnym momencie chciałam już tylko skończyć lekturę i odłożyć ją na bok. Sposób w jaki zachowują się wykreowane przez autorkę postacie, sprawia, że cała powieść traci na wiarygodności; zdecydowanie zbyt dużo uwagi zostaje poświęcone na to by opisać ubiór bohaterów; a opis z tyłu okładki zdradza jeden z kluczowych plot twistów. Nie ukrywam, że myśląc o tej powieści, czuję już jedynie rozczarowanie.

Cztery płatki śniegu, Joanna Szarańska ★★★★
Gdybym przygotowywała jakiś ranking powieści świątecznych bądź okołoświątecznych, Cztery płatki śniegu prawdopodobnie znalazłyby się na zaszczytnym pierwszym miejscu. To jedna z nielicznych historii, w których naprawdę czuć magię świąt - i nie mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie tego, że rozgrywa się na kilka dni poprzedzających Wigilię, ale nawet wartości jakie niesie z sobą ta historia. Pani Joanna Szarańska doskonale dobrała wątki (tak naprawdę nie spodobał mi sią tylko jeden z nich, dotyczący pewnego dusigrosza) - każdy z nich różni się od siebie, a równocześnie pozostają one na tyle uniwersalne, że odnajdziecie w nich fragment swojego życia, albo życia swoich bliskich. Poza tym jest tu mnóstwo takiego niewymuszonego ciepła i humoru, co sprawia, że z pewnością sięgnę jeszcze po inne historie powstałe spod pióra autorki. 

Odnaleziony, Harlan Coben ★★★½
Gdybym miała zamknąć swoją opinię w jednym zdaniu, napisałabym po prostu, że Odnaleziony nie odstaje poziomem od pozostałych części trylogii. Akcja gna do przodu; autor wplata gdzieś między wierszami sporo humoru; i po prostu ciężko odłożyć ów historię na bok. To prawda, że wątek sprawy rozpoczęty w tym konkretnym tomie jest nieco słabszy niż dwa pozostałe (zwłaszcza jeśli chcielibyśmy dokładnie prześledzić jakieś następstwa czasowe), ale za to otrzymujemy satysfakcjonujące wytłumaczenie i zamknięcie wątku związanego z ojcem Mickey’a i Rzeźnikiem z Łodzi. Po przeczytaniu całej trylogii, wydaje mi się, że Harlan Coben lepiej sprawdza się jako “autor dla dorosłych”, ale i ta wersja młodzieżowa nie jest czymś co powinno Was rozczarować, jeśli znacie i lubicie już jego pióro.

Wędrowne ptaki, Karolina Wilczyńska ★★
Po skończonej lekturze, a nawet jeszcze w trakcie, żaliłam się Pani Mamie, że jest mi autentycznie przykro, że nie podoba mi się ta historia. Sama fabuła Wędrownych ptaków nie jest co prawda szczególnie oryginalna, ale to nie ona stanowi przyczynę, dla której koniec końców zamknęłam powieść z poczuciem rozczarowania. Karolina Wilczyńska przyjęła bardzo specyficzny sposób na to by opowiedzieć ów historię - zupełnie jakby bohaterki i równocześnie narratorki przyjaźniły się z czytelniczkami i opowiadały im o swoim życiu przy kubku herbaty - i chociaż sam koncept wydaje się ciekawy, wykonanie pozostawia trochę do czynienia. Pomijam już irytujące i egoistyczne postępowanie jednej z bohaterek, cała historia przez sposób jej przedstawienia nabiera niestety infantylnego charakteru i pewnej wtórności. Po Zamarznięte serca czyli drugi tom pewnie sięgnę, bo już go posiadam, ale niestety jestem, znowu, rozczarowana.

Okruchy codzienności, Elizabeth Strout ★★★★
Powieść Elizabeth Strout, chociaż może powinnam raczej określić ją jako zbiór ściśle ze sobą powiązanych opowiadań, zdecydowanie przypadła mi za to do gustu, chociaż równocześnie rozumiem czytelników stojących po ”przeciwnej stronie barykady”. Nie są to historie, w których “dużo się dzieje” i jeśli brak akcji odrzuca Was od lektury, rzeczywiście nie jest to pozycja dla Was. Elizabeth Strout przedstawia krótkie sceny ze zwykłego, codziennego życia - tytułowe okruchy codzienności; za ich pomocą dotyka nierzadko tematów bolesnych i trudnych jak choćby żałoba, samotność i starość; i stawia niezwykle trafne spostrzeżenia na ich temat. Jestem pod wrażeniem zarówno niebanalnej kreacji Olive Kitteridge (która przewija się przez wszystkie historie); języka jakim posługuje się autorka; jak i niezwykłej subtelności i empatii z jaką przedstawia emocje. I nie mogę się doczekać lektury Mam na imię Lucy. 

Chciwość, Marta Guzowska ★★★
Powieść Marty Guzowskiej z pewnością ma w sobie wiele elementów, które mogą się spodobać. Poczynając już choćby od tego, że jest to rzadki przykład kryminału z mocno zarysowanym wątkiem archeologicznym; a kończąc na bardzo ciekawej i nieoczywistej kreacji głównej bohaterki - archeologa i złodzieja w jednym. Okazuje się jednak, że historie rodem z filmu akcji - gdzie mamy pościgi, spektakularne sceny ucieczki i walki - nie są do końca tym w czym sama dobrze się odnajduję: co za dużo to nie zdrowo.  Prawdopodobnie spróbuję jeszcze z Regułą nr 1, bo to o niej słyszałam mnóstwo dobrego, ale póki co raczej nie jestem przekonana. 

Zakochaj się Julio, Natalia Sońska ★★★
Pod wieloma względami towarzyszą mi podobne wrażenia jak po lekturze Obudź się, Kopciuszku. Natalia Sońska ewidentnie ma talent do tego by kreować lekkie, nieco baśniowe historie o miłości. Znowu niezupełnie jest to opowieść świąteczna - więc spokojnie możecie sięgnąć po nią choćby teraz; a sceneria Krakowa przewija się niemal równie często co Zakopane. Historia Julii i Michała poruszyła mnie jednak w mniejszym stopniu, głównie przez zachowanie głównego bohatera (nie chcę nic spoilować, ale jego układ z inną kobietą zdecydowanie mnie zniechęcił). Jeśli poszukujecie jakiejś typowo zimowej i lekkiej opowieści, możecie ją przeczytać. Ale nie jest to też coś co absolutnie trzeba znać. 

Poczucie kresu, Julian Barnes ★★★★
Historia autorstwa Juliana Barnesa jest bardzo krótka i, cóż, specyficzna. Decydując się na lekturę powinniście być świadomi pewnych jej aspektów - tego że sporo fragmentów ma mocno filozoficzny wydźwięk; że bohaterowie wysławiają się w sposób odbiegający od tego do jakiego przywykliśmy; i że jest to opowieść niejednoznaczna, gdzie nie uzyskacie jasnych i klarownych odpowiedzi. To powiedziawszy, warto jej dać szansę, bo Julian Barnes stawia niezwykle trafne spostrzeżenia na temat upływającego czasu i wspomnień, a dodatkowo jest to po prostu pozycja bardzo dobrze napisana. 

Przebudzenie króla, Maggie Stiefvater ★★★★½
Tak się fortunnie złożyło, że w grudniu, zupełnie tego nie planując, zakończyłam dwie serie książkowe. Podobnie jak w przypadku trylogii Cobena, tak i Kruczy cykl nie odbiega poziomem od poprzednich tomów. Przebudzenie króla jest równie osobliwe i tajemnicze jak poprzednie tomy, a Maggie Stiefvater kładzie na dodatek nacisk na to by popchnąć do przodu relacje między bohaterami (i pojawia się kilka niesamowicie romantycznych i uroczych momentów). Samo rozstrzygnięcie wątku Glendowera rzeczywiście może być dla niektórych rozczarowujące, ale, spójrzmy prawdzie w oczy, większość osób czytała ów serię z zupełnie odmiennych powodów. 

Wieczór taki jak ten, Gabriela Gargaś ★★
W przeciwieństwie do powieści Natalii Sońskiej, ta autorstwa Gabrieli Gargaś ma znacznie bardziej świąteczny charakter. Na przestrzeni całej historii bohaterowie przygotowują się do świąt i wielokrotnie napomyka się o wszelakiego rodzaju ozdobach czy też tradycjach. Trudno jednak pozbyć mi się wrażenia iż powstawała ona na szybko, żeby wyrobić się do grudnia - brakuje to jakiejś wyraźnej fabuły; autorka przedstawia bohaterów, którzy potem długo nie pojawią się na kartach powieści; łatwo wyłapać błędy - czy to ortograficzne czy związane z samym wydaniem; a na końcowe rozwiązanie fabularne po prostu brak mi słów. Raczej nie jest to opowieść, którą bym Wam polecała, nawet jeśli samo przesłanie idealnie wpisuje się w klimat świąt. 

Podpalacz, Wojciech Chmielarz ★★★★
Kryminał autorstwa Wojciecha Chmielarza doskonale za to wpasował się w mój gust. Sam pomysł na fabułę nie jest przekombinowany, jak to niestety bywa w przypadku niektórych tytułów; główny bohater nie jest ani zbyt mocno wyidealizowany, ani nie wpisuje się w trend szowinistycznego alkoholika; a na dodatek autor dobrze oddaje topografię miasta. Ostrzegam, to raczej “męska powieść” - i nie chodzi mi o wulgarność czy graficzne sceny, ale o fakt w jaki traktowane są tam postacie kobiece. Tylko że warto się zastanowić czy tak nie wygląda właśnie rzeczywistość środowiska policji. Zdecydowanie zamierzam jeszcze sięgnąć po jakąś historię autorstwa pana Chmielarza. 

Penelopiada, Margaret Atwood ★★★★★
Chyba największe moje zaskoczenie grudnia i ostatnich miesięcy ogółem. Penelopiada jest niejako historią Penelopy i Odyseusza, przedstawioną jednak z perspektywy “wiernej małżonki” i zwracają uwagę na kwestie, które u Homera były raczej przemilczane. Atwood stawia w tej krótkiej historii kilka niezwykle trafnych pytań; kreuje niezwykle przekonujący obraz Penelopy; a na dodatek przybiera oryginalną i niebanalną formę, która wynosi Penelopiadę na zupełnie nowy poziom. Wiem, że jestem odosobniona w swojej opinii, ale polecam Wam historię autorstwa Margaret Atwood. 

Zamarznięte serca, Karolina Wilczyńska ★★★
Drugi tom serii opowiadający o losach czterech przyjaciółkach z ulicy Kwiatowej prezentuje się już nieco lepiej od poprzedniczki. Owszem, nieco infantylny sposób narracji wciąż kłuł mnie w oczy w trakcie lektury (i podejrzewam, że niestety nie zdołałam się do tego przywyczaić). Ale autorce udało się zminimalizować inne mankamenty. Przede wszystkim, narracja z czterech perspektyw nie wydaje się równie wtórna jak za pierwszym razem, bo nie czytamy w kółko o jednych i tych samych wydarzeniach. Po drugie, postać Liliany jest po prostu ciekawsza niż Malwina. Sama się sobie dziwię, ale czuję się zaintrygowana trzecim tomem.


O CZYM OPRÓCZ TEGO PISAŁAM?

Opinia na temat historii rudowłosej dziewczynki - Ani z Zielonego Wzgórza
Opinia na temat niebanalnej wersji historii Romea i Julii czyli Komy
Opinia na temat futurystycznej wersji baśni o Kopciuszku czyli Cinder
Opinia na temat niebanalnej, ale niekoniecznie przez to dobrej powieści młodzieżowej czyli Mojej siostry Rosy.

0 comments