Panna Zabookowana
  • STRONA GŁÓWNA
  • TEKSTY
    • Lifestyle
    • Książki
      • Recenzje
      • Zestawienia
      • Inne
    • Podróże
    • Kultura
  • KONTAKT

Prawdopodobieństwo, że nie słyszeliście do tej pory o powieści włoskiego pisarza Luki D’Andrea - „Lissy” jest znikome. Po tym jak wydawnictwo W. A. B. ogłosiło rekrutacje na stanowisko testera kryminałów, powyższy tytuł wielokrotnie przewijał się na wszelkiego rodzaju portalach internetowych, nie tylko związanych z książkami (łącznie ze stroną mojego instytutu). Przyznaję też, że to właśnie ów ogłoszenie przyciągnęło mnie do powieści „Lissy”. A jeśli miałabym po lekturze wysunąć tylko jedno spostrzeżenie, powiedziałabym że wybór wydawnictwa W. A. B. nieco mnie dziwi - skoro recenzowanie powieści Luki D’Andrea miało być pierwszą próbą dla testera kryminałów, spodziewałam się nieco bardziej tradycyjnego przedstawiciela gatunku.

Marlene decyduje się na bardzo ryzykowny krok - chce zacząć wszystko na nowo, ale żeby dać sobie samej drugą szansę, okrada swojego małżonka i ucieka. Podczas podróży dochodzi jednak do wypadku i kobieta trafia do domu Simona Kellera - tajemniczego mężczyzny mieszkającego wysoko w górach, jedynie w towarzystwie świń. Podczas gdy między tą dwójką rodzi się pewna nić porozumienia, mąż Marlene - Herę Wegener rozpoczyna poszukiwania. W sprawę zaangażowana jest potężna organizacja a tropem kobiety rusza słynący ze swej skuteczności bezimienny „zaufany człowiek”.

Lektura „Lissy” pozostawiła mnie z pewnym poczuciem dezorientacji. Chociaż pozornie fabuła powieści wydaje się stosunkowo prosta, wraz z kolejnymi rozdziałami autor przedstawia czytelnikom następne wątki - zupełnie jakby cierpiał na nadmiar pomysłów, ale mimo wszystko postanowił je wszystkie wykorzystać w jednej historii. Pojawia się spore grono postaci, a z każdą z nich wiąże się jakaś rozbudowana opowieść z przeszłości - mniej lub bardziej istotna z perspektywy całości. Trudno się przez to wyzbyć pewnego wrażenia chaosu - czytelnik traci orientację, który z wątków stanowi główną oś fabularną, a kolejno także i zainteresowanie lekturą.

Nie da się ukryć, że „Lissy” stanowi jedną z najbardziej osobliwych historii jakie było mi dane poznać. W pewnym punkcie fabuła obiera dosyć oryginalny, ale przy tym nieco absurdalny kierunek - nie chcę Wam zdradzać żadnych szczegółów, pomimo tego, że wydawca ujawnia trochę informacji w opisie, żeby nie zaspoilować nikomu lektury. „Lissy” balansuje na granicy rzeczywistości i klimatu rodem z horrorów. A to w jaki sposób odbierzecie tytułowy wątek, prawdopodobnie zaważy na to w jaki sposób ocenicie całą lekturę. Nie ukrywam, że sama byłam raczej rozczarowana kierunkiem jaki obrał Luca D’Andrea, ale są to bardzo subiektywne odczucia. Jeśli thrillery z paranormalnym twistem wpasowują się w Wasz gust czytelniczy, prawdopodobnie bardziej docenicie „Lissy”.

Chociaż twórczość Luki D’Andrea zdecydowanie nie sprostała moim oczekiwaniom są pewne elementy powieści, które jestem w stanie docenić. „Lissy” posiada niesamowicie wyrazisty klimat - ciężki, owiany aurą tajemniczości i mroku, a także budzący niepokój a nawet grozę. Sam autor wykorzystuje też w pełni potencjał tkwiący w miejscu akcji - położnej na odludziu, wysoko w górach chatki - czyniąc z niego niemal równorzędnego bohatera. Warto też podkreślić, że niniejszy klimat zostaje utrzymany do ostatniego zdania.

Towarzyszy mi jakieś nieprzyjemne wrażenie, że można było z tej historii wyciągnąć więcej - gdyby ograniczyć liczbę wątków na rzecz opisów i podkreślić jakoś klimat powojennego okresu. Równocześnie jednak z tego co zdążyłam zauważyć „Lissy” ma swoich wielbicieli - kto wie, może wśród nich znajdzie się także ktoś z Was.

Lissy, Luca D’Andrea; tłum. Andrzej Szewczyk; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa 2018 ★★☆☆☆

Udało się. Trochę obawiałam się, że przy moim obecnym tempie blogowania nie zdążę opublikować książkowego prezentownika przed świętami, a zerkając na statystyki wiem, że jest to coś co obecnie bardzo Was interesuje. Na szczęście niepotrzebnie. Wierzę, że większość z Was zakupiła już stosowne tytuły, ale jeśli ktoś czekał z tym do ostatniego tygodnia i wciąż szuka inspiracji, przedstawiam Wam zupełnie nowe zestawienie pogrupowane w odpowiednie kategorie. Znajdzie się coś dla wszystkich milusińskich - małych i dużych; chłopców i dziewcząt. Polecam Wam tylko te tytuły które przetestowałam na samej sobie! A jeśli jest Wam mało, poniżej znajdziecie link do zeszłorocznych edycji prezentowników - są to zupełnie odmienne pozycje, ale pomimo tego że polecałam je kilka lat temu, większość z nich (bo niestety nie wszystkie ekhemekhemkasiamichalakekehmekhem) wciąż podarowałabym na prezent.

PS Po kliknięciu na tytuł książki zostanie przekierowani na stronę księgarni internetowej, która, w chwili przygotowywania tego posta, posiadała najkorzystniejszą ofertę.

Podobne posty z poprzednich lat:

  • Książki pod choinkę (edycja 2016)
  • Jakie książki kupować na prezent? (edycja 2016; brak konkretnych tytułów)
  • Jakie książki kupować pod choinkę? (edycja 2015)
  • Książki na święta (edycja 2014)
  • 10 książek idealnych na świąteczny prezent dla mamy (edycja 2013)
  • 10 książek idealnych na świąteczny prezent dla przyjaciółki (edycja 2013)
  • 10 książek idealnych na świąteczny prezent dla taty (edycja 2013)

Dla osób zafascynowanych skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi: Jeśli macie w swoim środowisku kogoś kto w literaturze poszukuje przede wszystkim ciekawie przedstawionych relacji międzyludzkich, zdecydowanie powinniście mu wręczyć którąś z powieści autorstwa Celeste Ng. Amerykańska autorka ma na swoim koncie, na razie mam nadzieję!, dwa tytuły i chociaż jej debiut jest moim osobistym faworytem, oba prezentują równie wysoki poziom. <WSZYSTKO CZEGO WAM NIE POWIEDZIAŁAM> przybliża nam historię jednej rodziny, dotkniętej ogromną tragedią, ale tak naprawdę to opowieść o tym jak często zdarza nam się przerzucać własne niezrealizowane plany i marzenia na naszych bliskich. Zdarza się, że ten tytuł ląduje w Biedronkowym koszu Taniej Książki, ale że raczej do świąt chyba nie mamy już co liczyć na promocję, zerknijcie na stronę oczytani.pl. Z kolei <MAŁE OGNISKA>, czyli  tegoroczna nowość (mniejsze prawdopodobieństwo, że obdarowany zna już dany tytuł), to przeplatające się losy kilku rodzin i różne spojrzenia na temat macierzyństwa. Jeśli jednak z jakiś przyczyn twórczość Celeste Ng Was nie przekonuje (nie rozumiem), warto podarować bestsellerową powieść Liane Moriarty <WIELKIE KŁAMSTEWKA>. To taki tytuł, który doskonale obrazuje dramaty rozgrywające się w małych, pozornie idealnych społecznościach. Sprawdzi się doskonale dla czytelników ceniących  twórczość Jodi Picoult oraz (może nawet jeszcze bardziej) Diane Chamberlain. Z tegorocznych nowości doskonałym wyborem będzie z kolei debiutancka powieść Gail Honeyman <ELEANOR OLIPHANT MA SIĘ CAŁKIEM DOBRZE> - swego rodzaju połączenie powieści  Projekt "Rosie" oraz Białego oleandra, skupiająca dużą wagę do relacji matka-córka i przybliżająca nam problemy z jakimi niektóre osoby mierzą się w codziennym życiu. Ostatnim tytułem zamykającym niniejszą kategorię jest pierwszy tom sagi Neapolitańskiej Eleny Ferrante, czyli <GENIALNA PRZYJACIÓŁKA>. Tym razem odbiegamy nieco tematem od relacji rodzinnych i zamiast tego przybliżamy skomplikowany wątek przyjaźni (która momentami zbyt mocno zakorzeniona jest na rywalizacji). W pakiecie znajduje się też cudowny neapolitański, powojenny klimat.


Dla wielbicieli niespiesznej fabuły: Czytelników, którzy cenią sobie piękny język i nie straszna jest im niespieszna, powolna fabuła, warto obdarować powieścią Hanyi Yanagihary <MAŁE ŻYCIE>. Nie jest to nowość wydawnicza i warto najpierw zrobić małe rozeznanie czy obdarowywany nie posiada już własnego egzemplarza, ale to tak  piękna i poruszająca (wręcz rozdzierająca serce) opowieść o przyjaźni i ludzkim cierpieniu, że nie mogłam o niej nie wspomnieć. Nowością nie jest też zresztą kolejny tytuł -  <TAJEMNA HISTORIA> Donny Tartt (uwaga o drobnym śledztwie również aktualna). Ale to tak pięknie napisana historia o zbrodni, przyjaźni i wpływie jaki może wywierać na drugiej osobie silna osobowość, że stanowi doskonały materiał na prezent. Zwłaszcza, że ostatnio znowu jest dostępne piękne wydanie w twardej oprawie. Powieść Madeline Miller <KIRKE>, czyli kolejna pozycja w prezentowniku to już tegoroczna premiera, opowiadająca losy znanej z greckiej mitologii Kirke. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy podziela moją opinię, ale w moim odczuciu najnowszy tytuł laureatki Women’s Prize for Fiction to napisana pięknym językiem cudowna historia o samotności, zdradzie i potrzebie miłości, albo chociaż akceptacji. Jest to opowieść nie tyle skierowana do miłośników greckich mitów, ile czytelników, którzy cenią w literaturze sylwetki kobiece. No i tak tylko dodam, że pięknie prezentuje się na półce. Tej ostatniej uwagi raczej nie mogłabym skierować wobec debiutu Becky Chambers <DALEKA DROGA DO MAŁEJ, GNIEWNEJ PLANETY>, która świeci triumfy za granicą, a u nas przeszła jakoś bez echa.  Chociaż fabuła opowiada nam o losach załogi „Wędrowca” i rozgrywa się w całości w przestrzeni kosmicznej, nie powiedziałabym, że przypadnie do gustu wyłącznie miłośnikom literatury science fiction (sama jakoś nieszczególnie się do niej zaliczam). Tym co ujmuje w prozie Becky Chambers jest bowiem przede wszystkim kreacja poszczególnych członków załogi i ich wzajemnych relacji. Ostatnia pozycja skierowana do smakoszy słowa pisanego to także jedno z moich ostatnich odkryć - powieść Amora Towlesa <DŻENTELMEN W MOSKWIE>. Historia przesiąknięta klimatem Rosji XX wieku na tle zachodzących zmian, która w przepiękny sposób ilustruje nam różne rodzaje przyjaźni i w której pobrzmiewa jakaś nostalgia i szacunek do czasów, które minęły. Doskonała dla osób zainteresowanych rosyjską kulturą i historią, ale także miłośników subtelnych opowieści ogółem.


Dla miłośników historii osadzonych na tle II wojny światowej: Wiele książek, które chętnie poleciłabym Wam w tej kategorii wspominałam już w poprzednich edycjach prezentownika, ale i tak udało mi się wyselekcjonować trzy nowe, choć niekoniecznie ostatnio wydane, pozycje, które mogłyby przypaść do gustu miłośnikom opowieści osadzonych na tle II wojny światowej. <POD OSŁONĄ NOCY> autorstwa Sarah Waters to zdecydowanie najlepszy wybór dla bardziej wymagającego (pod względem literackim) czytelnika. Pozycja, za którą stoi nie tylko ciekawa fabuła, ale też imponujący warsztat autorki. Opowiedziana niejako od końca (najpierw poznajemy losy poszczególnych postaci po wojnie, potem w jej trakcie, a na koniec - przed jej wybuchem) historia czwórki bohaterów przybliża nam nieco odmienną perspektywę na wojnę - kobiet oraz mężczyzn, którzy z pewnych przyczyn zostali niejako wykluczeni przez społeczeństwo. Nie jestem szczególną wielbicielką eksperymentów z formą, ale narracja jaką wybrała Sarah Waters nadaje całej opowieści pewnego tragizmu - pełni nadziei bohaterowie, których poznajemy na końcu powieści, w przeciwieństwie do czytelnika, nie są świadomi tego co ich czeka. To też doskonały wybór dla czytelników, którzy poszukują w literaturze wątków LGBT. <CHÓRZYSTKI> autorstwa Jennifer Ryan wydają mi się z kolei doskonałą pozycją dla wielbicieli Stowarzyszenia miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek. Obie historie łączy brak tradycyjnej formy (w Stowarzyszeniu... jest to forma epistolarna, w Chórzystkach - fragmenty dzienników i gazet), ale też zobrazowanie tego, że w obliczu wojny rodziły się niecodzienne, ale piękne przyjaźnie. Pomimo trudnej tematyki, Chórzystki to historia przepełniona ciepłem, nadzieją i wiarą w drugiego człowieka. W przeciwieństwie do pozostałych dwóch tytułów, powieść Jojo Moyes <DZIEWCZYNA, KTÓRĄ KOCHAŁEŚ> nie jest lekturą wyłącznie skupiającą się na czasach wojny - mamy tu do czynienia z dwutorowo poprowadzoną narracją; jedna rozgrywa się w wojennej Francji, druga - współcześnie w Stanach. To prawda, że Jojo Moyes poświęca sporo uwagi na przedstawienie wątku miłosnego, ale w przypadku tej autorki nieszczególnie mi to przeszkadza. A dodatkowo autorka w cudowny sposób obrazuje wojnę z kobiecej perspektywy - pod tym względem Dziewczyna, którą kochałeś bardzo przypomina mi Słowika.

Dla wielbicieli prawdziwych historii: Przyznaję, że w przypadku literatury non fiction czuję się nieco niekompetentna by polecać Wam konkretne tytuły, dlatego że sama sięgam po nie zdecydowanie rzadko. Udało mi się jednak wyselekcjonować cztery tytuły, które powinny przypaść do gustu wielbicielom prawdziwych historii, zwłaszcza tym, którzy najchętniej sięgają po wspomnienia innych osób. <REJWACH> Mikołaja Grynberga znajduje się gdzieś na granicy gatunków. To zbiór krótkich, ale trudnych i budzących ogrom emocji tekstów związanych z tematyką żydowską. Mocna rzecz, chociaż nie do końca podoba mi się to stwierdzenie, która prowokuje do refleksji. Z nieco starszych tytułów polecałabym Wam wspomnienia Yeonmi Park <PRZEŻYĆ. DROGA DZIEWCZYNY Z KOREI PÓŁNOCNEJ DO WOLNOŚCI>. Sam tytuł doskonale obrazuje tematykę tej pozycji. Pod względem warsztatu nie jest to najlepiej napisana pozycja, ale wydaje mi się, że tematyka jest na tyle intrygująca, że w pewnym zakresie to rekompensuje. <NIELEGALNY. MOJE DZIECIŃSTWO W RPA> Trevora Noaha to tegoroczny tytuł, przybliżający dzieciństwo  południowoafrykańskiego komika, aktora i prezentera. Jednak to nie tylko tytuł skierowany do wielbicieli Trevora. Nielegalny. Moje dzieciństwo w RPA skupia się przede wszystkim na kwestiach rasy, ale przedstawia też przepiękny portret matczynej miłości. A do tego została napisana z humorem, ironią i wyczuciem. A ostatni tytuł to doskonała pozycja dla kogoś kto nie czyta zbyt dużo literatury faktu, ale chciałby się z nią zmierzyć. <SZKLANY ZAMEK> Jeanette Walls czyta się jak powieść. Ale nie dlatego wymieniam ten tytuł. Ujęła mnie dojrzałość i emocjonalność autorki - to historia o „trudnym dzieciństwie” i konieczności zbyt szybkiego dorastania, ale pomimo to nie da się nie dostrzec miłości narratorki do rodziców a zwłaszcza ojca. 


Dla poszukiwaczy dreszczyku emocji: Pierwsza z pozycji dalece odbiega od typowego thrillera/kryminału i raczej nie będzie dobrym wyborem dla kogoś kto ceni szybką akcję i plot twisty. <ALIENISTA> Caleba Carra opowiada o zbrodniach jakie mają miejsce w Nowym Jorku pod koniec XIX, ale odpowiedź na pytanie: kto zabił? nie jest tu najważniejsza. Caleb Carr przybliża nam natomiast tajniki śledztwa i motywy mordercy, a wszystko to zostaje mocno osadzone w ówczesnych realiach. Kryminałem o specyficznym klimacie dawnych lat jest też dzieło polskiej autorki - Anny Kańtoch, czyli <ŁASKA>. Brudna, tajemnicza atmosfera i małomiasteczkowość to pierwsze co przychodzi mi na myśl jeśli chodzi o Łaskę. Ale to także bardzo dobrze nakreślone portrety postaci, a już zwłaszcza ich motywacje. Przy czym ostrzegam, że zakończenie nie jest szczególnie zaskakujące. Wspominając o kryminałach nie mogłabym też nie wspomnieć o twórczości Wojciecha Chmielarza. <PODPALACZ> stanowi niejako reprezentanta dla całej serii o komisarzu Mortce czy cyklu Gliwickiego (który rozpoczyna Wampir) - Żmijowiska wciąż nie przeczytałam stąd o nim nie wspominam. Kryminały Wojciecha Chmielarza mają nie tylko ciekawą, a przy tym nieprzekombinowaną fabułę i intrygujących, niewyidealizowanych bohaterów, ale też są po prostu dobrze napisane. Nie mogę też nie wspomnieć o Karin Slaughter. Zaślepienie jest na ten moment pozycją raczej niedostępną z pierwszej ręki, ale <DOBRA CÓRKA> jest równie dobrym wyborem. To historia o życiu w cieniu dawnej tragedii oraz o skomplikowanych, siostrzanych relacjach. Momentami dosyć graficzna i brutalna, ale przy tym nie epatuje brutalnością bez potrzeby. Prawdopodobnie gdybym miała wam w tej kategorii polecić jeden tytuł, wskazałabym właśnie na Dobrą córkę. Dla tych czytelników, którzy w thrillerach poszukują długo skrywanych tajemnic i sekretów, poleciłabym  <NAJMROCZNIEJSZY SEKRET> Alex Marwood. Historia zaginięcia przed laty małej dziewczynki może i nie jest opowieścią o nagłych zwrotach akcji i pędzącej fabule, ale za to przez całą lekturę wywołuje w czytelniku dreszcz niepokoju. <GRÓB MOJEJ SIOSTRY> Roberta Dugoniego również skupia się w dużej mierze na wątku z przeszłości, ale poza tym dalece odbiega od powieści Alex Marwood. Seria stanowi przykład powieści proceduralnej, gdzie poznajemy „zbrodnie” z perspektywy osób prowadzących śledztwo - w przypadku tego konkretnego tomu sporą rolę odgrywa wątek prawniczy. Bardziej klasyczny thriller i jedyna nowość wśród moich rekomendacji to powieść Cary Hunter <KTO PORWAŁ DAISY MASON?>. Historia skupiająca się wokół zaginięcia małej dziewczynki stanowi bardzo dobry wstęp do nowej serii thrillerów - mamy do czynienia z bardzo dynamiczną fabułą, ciekawie nakreślonymi relacjami rodzinnymi i doskonale uchwycony wpływ mediów społecznościowych na opinie społeczeństwa.  


Dla wielbicieli historii o miłości: Zaczniemy od twórczości autorki, która za granicą posiada ogromne grono wielbicieli, a o której u nas nie wspomina się za wiele, mianowicie Taylor Jenkins Reid i jej powieść <JEDYNA MIŁOŚĆ RAZY DWA>. Wiem co sobie myślicie patrząc na okładkę (rozumiem!), ale ten tytuł zaoferował mi wszystko czego mogłam oczekiwać od romansu. Historia o młodej wdowie, która stara się na nowo ułożyć sobie życie, a w momencie gdy zaczyna się jej to udawać okazuje się, że jej mąż wcale nie zginął w katastrofie. Momentami historia staje się nieco zbyt infantylna na mój gust, ale Taylor Jenkins Reid potrafi pisać o emocjach (sposób w jaki opisała okres żałoby wzruszył mnie do tego stopnia, że musiałam przerwać lekturę) i przestaje się zwracać uwagę na kilka słabszych scen. Jeżeli macie czas, spróbujcie poszukać tego tytuły w lokalnych Tak czytamach, albo (jak przy powieści Celeste Ng) zajrzyjcie na oczytani.pl.  Kolejno polecam Wam tegoroczną nowość od Colleen Hoover <WSZYSTKIE NASZE OBIETNICE>. Przez chwilę wydawało mi się, że historie tej autorki przestały mnie do siebie przekonywać, ale okazało się, że nie miałam co do tego racji. Wszystkie nasze obietnice są nieco odmiennym, „dojrzalszym” wcieleniem autorki. Hoover dotyka tematu macierzyństwa i małżeństwa, a sposób w jaki pisze o pragnieniu bycia matką i stopniowym oddalaniu się od siebie dwójki zakochanych łamie serce. Jeżeli nie chcecie kupować wraz z książką paczki chusteczek możecie z kolei zdecydować się choćby na powieść Samanthy Young <TO, CO NAJWAŻNIEJSZE>. Historia nie jest może szczególnie oryginalna, ale osadzenie fabuły w małym nadmorskim miasteczku „robi tutaj robotę”. No i zawsze możecie obdarować romantyczną duszę powieściami Brittainy C. Cherry. Uprzednio wspominałam Wam o Kochając Pana Danielsa, dzisiaj wymienię <ART&SOUL>. To nieco bardziej młodzieżowa historia, ale bardzo podoba mi się to, że autorka pozwala dojrzeć uczuciu które rodzi się między bohaterami. 

Dla tych, którzy chcą uwierzyć w drugiego człowieka: Jeśli chcielibyście żebym poleciła Wam jak najbardziej „uniwersalny tytuł”, wskazałabym na <CUDA ZA ROGIEM> Keigo Higashino. Nie wiem dlaczego, ale już w chwili gdy czytałam przedpremierowy egzemplarz doszłam do wniosku, że jest to wręcz idealny prezent świąteczny. Nie jest to historia świąteczna, w tym sensie, że nie rozgrywa się podczas Bożego Narodzenia, ale przekazuje ogromne pokłady ciepła i wiary w drugiego człowieka. A chyba o to chodzi w świętach. Początkowo chciałam zawrzeć w tym zestawieniu powieść Gabriellę Zevin Między książkami, ale wspominałam o niej w poprzednich latach i dlatego zaczęłam szukać innych historii, które wywołują podobne uczucia. Stąd też <CUD CHŁOPAK> RJ Palacio (albo Cudowny chłopak). Historia Auggiego teoretycznie skierowana jest do dzieci (młodszych nastolatków), ale przetestowałem ją na różnych odbiorcach i zawsze wywołuje te same ciepłe odczucia, niezależnie od wieku. RJ Palacio przypomina w swojej powieści o tym, że warto być dobrym dla drugiego człowieka, a nawet jeśli nie jest to lekcja nowa, to na pewno warta przypomnienia. Kolejne tytuły są typowi powieściami młodzieżowymi, mocno opartymi na wątku przyjaźni. Morgan Matson zdecydowanie potrafi kreować historie, które wydają się zaskakująco prawdziwe, a <ODKĄD CIĘ NIE MA> nie jest tutaj wyjątkiem. To dobra lektura zwłaszcza dla  nastolatków, którzy starają się dopiero zrozumieć kim tak naprawdę są. <SIMON ORAZ INNI HOMO SAPIENS> Becky Albertalli to z kolei nie tylko ciepła i urocza historia, ale też i swego rodzaju lekcja tolerancji. To ważne że w obu tych powieściach postacie dorosłych nie są całkowicie zepchnięte na dalszy plan, a nawet mają do odegrania istotną rolę (zwłaszcza w Simonie!).


Dla miłośników historii nie z tego świata: Z jednej strony mam świadomość, że <MARZYCIEL> nie przypadnie do gustu każdemu czytelnikowi, a z drugiej trudno mi wskazać co konkretnie mogłoby komuś przeszkadzać. Magiczny, nieco oniryczny klimat; konflikt, w którym każda ze stron posiada swoje racje; i przepiękny styl Laini Taylor. Jeśli macie w swoim gronie wielbicieli fantastyki, zdecydowanie podarowałabym im Marzyciela. Podobnie jak Cud chłopak, tak i <DZIEWCZYNKA, KTÓRA WYPIŁA KSIĘŻYC> Kelly Barnhill jest przykładem literatury dziecięcej, ale nie mam wątpliwości co do tego, że może przypaść do gustu także starszemu czytelnikowi. To tego rodzaju lektura, która ma magiczny klimat, rodem ze starych baśni. Mamy wioskę znajdującą się pośród lasu, dziecko-wybrańca, czarownicę i magiczne stworzenia, ale Kelly Barnhill pogrywa nieco ze znanymi motywami. Dziewczynka, która wypiła księżyc przypomina nieco klimatem Niedźwiedzia i słowika oraz Wybraną; widać tu inspiracje słowiańskimi wierzeniami. Dla wielbicieli akcji w powieściach fantastycznych poleciłabym powieść Leigh Bardugo <SZÓSTKA WRON>. Dylogia stanowi swego rodzaju kontynuację trylogii Cień i kość, ale jej znajomość nie jest niezbędna by czerpać przyjemność z lektury, a Szóstka wron prezentuje zdecydowanie wyższy poziom. To nie tylko ciekawy świat inspirowany rosyjskim folklorem, fascynująca fabuła pełna przygód, ale także (przede wszystkim!) świetni bohaterowie. Miłośnicy baśniowych retellingów powinni się ucieszyć znajdując pod choinką powieść Danielle L. Jensen <PORWANA PIEŚNIARKA>. Historia rozgrywająca się w świecie  trolli inspirowana jest Piękną i bestią. Zdecydowanie jest to opowieść, która wyróżnia się na tle innych młodzieżówek - świat wykreowany przez Jensen jest bowiem oryginalny i zaskakujący, a do tego dochodzi jeszcze całkiem dobrze poprowadzony wątek romantyczny. Ostatnim tytułem zamykającym świąteczny książkowy prezentownik jest <OKRUTNA PIEŚŃ> autorstwa Victorii Schwab. Autorka proponuje niesamowicie fascynujący pomysł na świat wykreowany - gdzie potwory rodzą się ze złych uczynków ludzi. Ale Victoria Schwab ma też po prostu bardzo dobry warsztat pisarski.

Mam nadzieję, że znaleźliście jakieś inspiracje co kupić swoim bliskim, albo samemu sobie

Uwielbiam thrillery i jestem szczerze przekonana, że jest to gatunek, w którym autor może wiele zaprezentować. Ale nie ukrywam też, że bardzo często są to tytuły przyjemne w lekturze, ale równocześnie łatwe do zapomnienia, albo pomylenia z innym tytułem. Jednak nie zawsze. „Dobra córka” autorstwa Karin Slaughter nawet przeszło rok po tym jak odłożyłam ją na półkę, powraca gdzieś w moich myślach i stanowi pewien wzór dla innych pozycji. To że sięgnę po inne historie spod pióra autorki stanowiło jedynie kwestię czasu. I kiedy poczułam potrzebę przeczytania naprawdę dobrego thrillera, rzeczywiście sięgnęłam po powieść Karin Slaughter - „Zaślepienie”.

Miasteczko Heartsdale w hrabstwie Grant ogarnia panika, kiedy Sara Linton - miejscowy pediatra i koroner w jednej osobie - znajduje w toalecie małej restauracji zwłoki młodej kobiety. Sybil Adams - wykładowca z college'u i siostra Leny, młodej policjantki - została brutalnie zgwałcona, a jej ciało  zostało okaleczone i „naznaczone” wyciętym nożem znakiem krzyża. Sprawę przejmuje szef lokalnej policji i były mąż Sary - Jeffrey. Bardzo szybko okazuje się, że brutalna zbrodnia nie była jednorazowym atakiem, a na terenie hrabstwa prawdopodobnie grasuje sadystyczny seryjny morderca.

Podobnie jak „Dobra córka”, tak i „Zaślepienie” jest powieścią bardzo brutalną - zawierającą sugestywne graficzne opisy scen zbrodni. Karin Slaughter osadza co prawda fabułę w małym miasteczku, ale ów wybór nie wiąże się z sielską, ciepłą atmosferą. Ta małomiasteczkowość ujawnia się natomiast w mentalności bohaterów. Karin Slaughter udaje się uchwycić pewne poczucie wspólnoty mieszkańców; ich (być może złudne) przekonanie o bezpieczeństwie; tendencję do przekazywania wiadomości drogą pantoflową i większą skłonność do społecznego ostracyzmu.

Sama intryga związana z atakami seryjnego mordercy nie jest największym atutem „Zaślepienia”. Pewne informacje - zarówno tajemnice Sary, jak i tożsamość winnego- uważny czytelnik jest w stanie wywnioskować zanim zostaną one przybliżone przez autorkę. Nie wspominając już o tym, że czasami wątek prowadzonego śledztwa zostaje zepchnięty na dalszy plan, choćby na rzecz skomplikowanych relacji jakie łączą Sarę i Jeffreya. W pewnym stopniu rozumiem, że komuś to może przeszkadzać, zwłaszcza jeśli poszukiwał szybkiej akcji i efektu zaskoczenia. W moim odczuciu nie taki był jednak zamysł autorki.

„Zaślepienie” przykłada ogromną wagę do sylwetek bohaterów - niekoniecznie ofiar, ale po prostu osób które w jakiś sposób są zamieszane w śledztwo - i na to w jaki sposób zbrodnie wpływają na ich psychikę; a także relacji jakie ich łączą - zwłaszcza jeśli chodzi o wspomniany związek Sary i Jeffreya, który zdecydowanie nie ma charakteru czysto romantycznego, lecz znacznie bardziej złożonego. Na szczególną uwagę zasługuje natomiast sposób w jaki Karin Slaughter porusza temat gwałtu. Autorka tworzy bowiem niesamowicie poruszający i emocjonalny portret osoby zgwałconej - oddaje poczucie wstydu, potrzebę zachowania pewnych rzeczy w tajemnicy i pragnienie bliskości. Kilka scen sprawiło, że autentycznie odczuwałam jakąś kulę w gardle.

„Zaślepienie” to dokładnie ten rodzaj thrillera, który ja osobiście bardzo sobie cenię - ukierunkowany na portrety bohaterów i wykreowanie odpowiedniej atmosfery. I tak naprawdę mam mu tylko jedną rzecz do zarzucenia - w powieści pojawia się jedna, w moim odczuciu, krzywdząca wypowiedź dotycząca ofiar gwałtu (o tym, że gwałciciel wybiera zawsze osoby słabe, co częściowo przerzuca część winy na ofiarę), a chociaż kolejne zdania sugerują, że autorka nie zgadza się z taką opinią, przy tak delikatnym temacie zabrakło mi wyraźnej krytyki tej wypowiedzi. To powiedziawszy, polecam Wam lekturę „Zaślepienia”, zwłaszcza jeśli gustujecie w podobnych thrillerach do mnie.

„Zaślepienie” Karin Slaughter; tłum. Piotr Kuś; wydawnictwo Buchmann; Warszawa 2013 ★★★★☆

Przyznaję, że nie planowałam wcale lektury „Dietolandu”. Natrafiłam chyba na o jedną opinię, która mówiła o tym, że powieść Sarai Walker wywołuje nieprzyjemne uczucie dyskomfortu, za dużo i doszłam do wniosku, że przy tak długiej liście pozycji do przeczytania, mogę z tej jednej zrezygnować. Potem jednak „Dietoland” trafił, dosłownie, pod moje drzwi; na fanpage’u Kurzojadów pojawiła się całkiem zachęcający tekst, a ja, jak zwykle zresztą, uległam. Ale tym razem, absolutnie tego nie żałuję.

Plum Kettle stara się nie wyróżniać z tłumu, co przy jej tuszy jest nie lada zadaniem. Oceniana i nierzadko poniżana, spędza dni w swoim apartamencie, albo okolicznej kawiarence wykonując swoją pracę - odpisując na maile nastolatek - i w ten właśnie sposób oczekuje Wielkiej Chwili - operacji, która sprawi, że zeszczupleje i wreszcie będzie mogła dać dojść do głosu swojemu prawdziwemu „ja”. Nieoczekiwanie w życiu Plum wkracza jednak grupa kobiet, która sprawia że jej perspektywa ulega pewnym modyfikacjom. 

Szukając opinii o „Dietolandzie” bardzo często natraficie na zdanie o tym, że nie jest to kolejna historia o odchudzaniu i o przemianie z brzydkiego kaczątka w łabędzia. I rzeczywiście, jest w tym sporo prawdy, ale równocześnie pragnienie Plum by być szczupłą i atrakcyjną stanowi istotny fragment fabuły. Sarai Walker tworzy gdzieś w tle (zwłaszcza w początkowej części) niesamowicie wstrząsający i na swój sposób poruszający portret kobiety, która czuje się nieakceptowana i odrzucona; która głodzi się i jest w stanie zaryzykować nawet własnym życiem by wpasować się w oczekiwane ramy; i która wstrzymuje się z życiem aż do „magicznej daty”.

Dużo w tej historii takiego przerysowania i jednowymiarowości - że praktycznie nie ma osoby, która nie byłaby przeciwko Plum i która w jakiś sposób (wprost albo za jej plecami) by jej nie poniżała. Absolutnie nie należy też doszukiwać się w tej historii jakiś wzorów i ideałów; wskazówek jak należałoby postąpić - ale też nie taki był chyba zamysł autorki. „Dietoland” obnaża pewne absurdy świata XXI-wieku, a jakiekolwiek morały przemyca gdzieś między wierszami - że nie należy odkładać życia na później; że musimy uczyć się samoakceptacji i że siła tkwi we wsparciu drugiego człowieka (akurat tu: kobiet).

„Dietoland” zdecydowanie ma silny feministyczny wydźwięk - zaczynając od tego, że większość postaci to sylwetki kobiet; a kończąc na tematyce jaką porusza. W moim odczuciu niesamowitą wartość dodaną stanowią krótkie wycinki z gazet dotyczące tzw. „sprawy Jennifer” - mścicielki kobiet, wplecione w historię Plum. Sama „działalność Jennifer”, zgodnie z duchem powieści, jest oczywiście mocno przerysowana, ale historie które wspomina Sarai Walker i tak są absolutnie wstrząsające. Autorce udaje się stworzyć niesamowicie mocny obraz ukazujący niesprawiedliwość świata w jakim żyjemy - kobieta-żołnierz zgwałcona i prawdopodobnie zamordowana przez towarzyszy broni; polityka nagości w mediach; nastolatka zgwałcona przez grupę chłopaków - ośmieszona w internecie i uznana za puszczalską.

Nie potrafię odnieść się do hasła, że „Dietoland” to kobiecy „Fight club”, ale bez wątpienia jest to nietuzinkowa powieść, która idealnie wpasowuje się w aktualny trend na historie feministyczne. Jeśli nie odrzuca Was satyryczny charakter „Dietolandu” i tendencja do pewnej przesady, warto zainteresować się lekturą powieści Sarai Walker.   

Dietoland, Sarai Walker; tłum. Agnieszka Walulik; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa 2018 ★★★★☆

A za egzemplarz niespodziankę dziękuję wydawnictwu W.A.B.

Kilka miesięcy temu miałam już okazję czytać powieść autorstwa Jenny Blackhurst. Jej „debiut” na polskim rynku wydawniczym - „Zanim pozwolę Ci wejść” nie był może thrillerem szokującym i zapadającym w pamięci, ale moje wrażenia z lektury były na tyle przyjemne, że z chęcią sięgnęłam po kolejną powieść autorki. „Czarownice nie płoną” znacząco odbiegają klimatem od poprzedniej pozycji, ale pokazują też pewien progres Jenny Blackhurst jako pisarki. Poza tym, doskonale wpisują się w październikową-halloweenową atmosferę.

Imogen Reid wraca po latach w swoje rodzinne strony. Po tym jak straciła prace potrzebuje miejsca, gdzie mogłaby otrzymać świeży start. Razem z mężem wprowadza się do swojego rodzinnego domu, ale już pierwsze chwile spędzone w miasteczku nie wróżą niczego dobrego. Wówczas Imogen po raz pierwszy spotyka Ellie - dziewczynkę, która straciła podczas pożaru całą swoją rodzinę i teraz zamieszkuje u rodziny zastępczej, i którą część mieszkańców wydaje się postrzegać jako wcielenie zła i czarownice. Kobieta od pierwszej chwili czuje dziwną bliskość z Ellie, a kiedy zostaje ona jej podopieczną, postanawia za wszelką cenę pomóc dziewczynce.

Jenny Blackhurst zdecydowanie udaje się od pierwszych stron wykreowanie ciężkiej, niepokojącej atmosfery, gdzie odczuwamy jakieś zbliżające się widmo zagrożenia i w której wyczuwalna jest także pewna dwuznaczność. Autorka pogrywa z czytelnikiem w pewną grę - z jednej strony notorycznie kwestionuje możliwość istnienia jakichkolwiek ponadnaturalnych zdolności, a z drugiej potęgując wrażenie obecności jakichś nienazwanych sił w miasteczku. Trochę obawiałam się kierunku jaki ostatecznie obierze w powieści Jenny Blackhurst, bo, jak być może pamiętacie, wątek paranormalny absolutnie nie przekonał mnie w przypadku „Co kryją jej oczy” Sarah Pinborough, ale w moim odczuciu „Czarownice nie płoną” proponują w tym zakresie całkiem ciekawe rozwiązanie.  

Podobnie jak w przypadku „Zanim pozwolę Ci wejść”, tak i „Czarownice nie płoną” przedstawiają historię z naprzemiennej perspektywy Imogen i Ellie, co jest o tyle dobrym pomysłem, że daje czytelnikowi lepszy pogląd na wydarzenia w miasteczku, jak i relacje która zaczyna łączyć kobietę z dziewczynką i która stanowi istotny fragment powieści. Obie te kreacje w ciekawy sposób się uzupełniają, ale Ellie zdecydowanie stanowi barwniejszą postać. Jest to bowiem bohaterka bardzo niejednoznaczna, budząca w jednej chwili współczucie a w kolejnej - trudny do sprecyzowania lęk. W kontekście postaci Ellie pojawia się ponad to obraz jej relacji z rówieśnikami - uchwycenie bolesnej prawdy, że czasami dzieci bywają okrutne i mogą zadać najwięcej cierpienia.

Wątek zbudowany wokół Imogen nie jest może rozczarowujący, ale cechuje go pewna wtórność. Mamy do czynienia z dojrzałą kobietą, która ma za sobą trudne dzieciństwo i skrywa jakąś tajemnice - jestem przekonana że natrafiliście na ten motyw już w jakimś innym thrillerze. Powieść Jenny Blackhurst pod pewnymi względami broni się jednak w tym zakresie - to właśnie te powodu stanowią doskonałą argumentację dla zaangażowania Imogen w życie dziewczynki. Ostrzegam też, że to ten typ bohaterki z którą trudno sympatyzować przede wszystkim przez wzgląd na sposób w jaki traktuje swojego męża, ale też brak profesjonalizmu i stawianie swojej osoby w centrum uwagi. Nie jest to w moim odczuciu wada powieści, ale wiem że niektórzy z Was preferują czytać o postaciach, z którymi mogą się czuć zżyci.

„Czarownice nie płoną” to lektura, którą czyta się bardzo szybko - głównie przez wzgląd na krótkie rozdziały i pewne uczucie niepewności jakie wywołuje w czytelniku. Jenny Blackhurst tworzy niesamowity klimat a gdzieś między wierszami pisze o rzeczach ważnych i trudnych, no i naprawdę zostawia czytelnika z uczuciem ciarek na plecach. Widzę progres jaki dokonała autorka i tym bardziej nie mogę się doczekać co pokaże dalej. 

Czarownice nie płoną, Jenny Blackhurst; tłum. Izabela Matuszewska; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2018 ★★★★☆

A za możliwość lektury jak zwykle dziękuję wydawnictwu Albatros 


Są takie powieści, które bardzo trudno jednoznacznie przypisać do konkretnego gatunku literackiego i przekonałam się o tym kilkakrotnie na przestrzeni ostatnich kilku tygodni. Błędne określenie gatunku, albo nawet nieodpowiednie porównanie do jakiegoś popularnego tytułu może z kolei przyciągnąć nieadekwatną do treści grupę odbiorców i zapewnić falę negatywnych opinii. Taka sytuacja miała miejsce za granicą w przypadku „Rozstania” Katie Katimury, a w pewnym stopniu także u nas w odniesieniu do „Roku we mgle” Michelle Richmond. Zdecydowanie nie jest to bowiem klasyczny thriller.  

Abigail znajduje się u progu całkiem nowego życia - wkrótce ma zostać nie tylko żoną Jake’a, ale też matką dla jego sześcioletniej córeczki Emmy. Wystarcza jednak kilka sekund by zniszczyć wizję ich przyszłego życia. Abigail traci z oczu dziewczynkę dosłownie na chwilę potrzebną do wykonania fotografii - tyle jednak wystarcza by Emma zniknęła bez śladu z plaży. Rozpoczynają się poszukiwania, a równocześnie kobieta rozpaczliwie stara się odtworzyć ostatnie chwile z Emmą, coś co ułatwiłoby jej znalezienie. Co wydarzyło się na plaży?

Punktem wyjścia dla fabuły rzeczywiście jest motyw zaginięcia dziecka, a więc temat, który często przewija się w thrillerach. Ale tak jak wspominałam na wstępie - nie jest to klasyczny przedstawiciel gatunku. Tajemnica zaginięcia Emmy stanowi zaledwie niewielki fragment fabuły, a sporo scen z nią związanych odgrywa się niejako „poza sceną”. Historia jaką opowiada Michelle Richmond jest wyraźnie ukierunkowana na postać narratorki - Abigail. Sporą część powieści stanowią rozwlekłe opisy i to nie tylko takie dotyczące otaczającej kobietę rzeczywistości, ale także rozważań na temat fotografii, pamięci a niekiedy nawet matematyki.

Zaproponowana przez Michelle Richmond narracja jest bardzo specyficzna i ja sama potrzebowałam chwili by do niej przywyknąć - do tego, że bardzo rzadko obserwujemy wydarzenia „bezpośrednio”; że Abigail wspomina tylko pewne wydarzenia i wzbogaca je dziwnymi, czasami nieco nie na miejscu rozważaniami np. obliczając na podstawie wzorów matematycznych w jakim rejonie może znajdować się Emma, biorąc pod uwagę czas od jej zaginięcia i sposób podróżowania potencjalnego porywacza. Trochę przeciwnie niż w przypadku powieści JP Delaney’a, gdzie podobał mi się początek powieści, a rozczarowało zakończenie, zaczęłam jednak doceniać prozę Michelle Richmond.

Na początku rozdziałów często pojawia się wzmianka ile czasu upłynęło od chwili zaginięcia Emmy, co w pewnym sensie zwraca uwagę czytelnika na subtelne zmiany w życiu Abigail i społeczności zaangażowanej w pewnym zakresie w proces poszukiwania. Michelle Richmond pisze o tym w jaki sposób ów wydarzenie wpłynęło na życie kobiety - podkreśla poczucie winy, rozpaczliwe próby odtworzenia feralnego dnia (czasami powodując u czytelnika poczucie wtórności) i powolny rozpad więzi Abigail i Jake’a. I radzi sobie w tym temacie bardzo dobrze. A chociaż wiem, że niektórzy zarzucają autorce „filmowe zakończenie”, jest w nim raczej słodko-gorzki posmak i sama nie chciałabym innego finału.

Nie do końca tego spodziewałam się po lekturze „Roku we mgle”, ale też i nie traktowałbym tego w kategorii wad. To przekonujące i emocjonalne studium kobiety pogrążonej w rozpacz i poczuciu winy. Dobry wybór dla czytelników lubujących się w powieściach obyczajowych z elementem tajemnicy. Ja jestem ciekawa co jeszcze skrywa autorka.  

Rok we mgle, Michelle Richmond; tłum. Krzysztof Uliszewski; wydawnictwo Otwarte; Kraków 2018 ★★★☆☆

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Otwarte

Odnoszę wrażenie, że powieść Almy Katsu budziła ogromne zainteresowanie i to nawet jeszcze przed oficjalną premierą. Głód” często figurował w zestawieniach najbardziej wyczekiwanych pozycji tej jesieni i wcale mnie to nie dziwi - już sama obietnica fabuły, nawiązanie do słynnej Wyprawy Donnera, brzmi bowiem fascynująco. Na całe szczęście nie jest to też jeden z tych przypadków, gdzie na obietnicach się kończy - „Głód” zdecydowanie stanowi jedną z najbardziej oryginalnych i ciekawych opowieści, po jakie miałam okazję sięgnąć.

Wyprawa Donnera wyrusza w 1846 roku do Kaliforni w poszukiwaniu lepszego życia i możliwości spełnienia marzeń. Po tygodniach ciężkiej podróży znajdują się jednak na rozdrożu - muszą podjąć decyzję czy obrać dobrze udokumentowaną ścieżkę czy raczej drugą - niezbadaną, ale za to odczuwalnie krótszą. Wybór dokonany przez pioniera wyprawy Donnera stanowi początek tragicznej historii. Zaczyna brakować żywności, narastają konflikty wewnątrz grupy i rozprzestrzenia się dziwna choroba. Klątwa, błędny wybór, a może zwykły pech… Wyprawa Donnera nieubłaganie zmierza do tragicznego finału.

„Głód” jest powieścią inspirowaną historią rzeczywistej wyprawy grupy pionierów do Kaliforni, nazwanej od nazwiska „lidera” Wyprawą Donnera. Alma Katsu zaczerpnęła z historii sylwetki swoich bohaterów (a przynajmniej ich tożsamość) i pewne wydarzenia mające miejsce podczas wyprawy, o których nie wspominam na wypadek gdybyście nie słyszeli wcześniej nic na ten temat. Sama powieść stanowi z kolei swego rodzaju próbę odpowiedzi na pytanie - co mogło wydarzyć się na szlaku żeby doprowadzić do tak tragicznego finału?; i pojawia się tu pewien paranormalny twist. Zastanawiam się czy dla czytelnika, który zna historię Wyprawy Donnera i losy poszczególnych bohaterów, lektura „Głodu” może okazać się interesująca, ale, chociaż nie mogę tego stwierdzić z własnego doświadczenia, wydaje mi się to możliwe - siła powieści     tkwi bowiem nie tylko w fabule.

Sam początek „Głodu” charakteryzuje nieco powolne, niespieszne tempo - Alma Katsu daje czytelnikowi czas na to by poznał nieco sylwetki bohaterów, co jest na tyle przydatne, że mamy do czynienia z licznym gronem postaci i ciągłymi zmianami perspektywy. Przyznaję, że odnalezienie się w historii wymagało ode mnie nieco czasu i skupienia, dalsza lektura jest jednak tego warta. Odrzucając na chwilę na bok kwestię samej wyprawy - Alma Katsu tworzy skomplikowane, niejednoznaczne postacie, za którymi stoją fascynujące, nierzadko poruszające historie. Dotyka też tematu człowieczeństwa - stawia przed uczestnikami wyprawy różne trudności; wyzywa ich do tego by pokazali do czego są zdolni by obronić siebie i swoich bliskich; i pyta o to czy są sytuacje, w których mamy prawo wartościować życie jednego człowieka ponad drugiego i decydować o jego losie.

„Głód” jest lekturą, która powoduje uczucie dyskomfortu. Alma Katsu wbija pewne „szpile” - sprawia, że na krótki moment kwestionujemy własną moralność. Nie wspominając o tym, że jest to powieść miejscami… cóż, ohydna - nie tyle przez swoją graficzność, co sugestywność. Ale posiada też niesamowity klimat. Alma Katsu sprawia, że w trakcie lektury odczuwamy atmosferę niepokoju, rosnącej nieufności, izolacji i czyhającego „z rogiem” zagrożenia.. I chyba właśnie w tym przede wszystkim tkwi siła „Głodu”.

Nie da się ukryć, że „Głód” autorstwa Almy Katsu nie jest lekturą przeznaczoną dla każdego czytelnika. Tematyka poruszona w powieści, jak i sugestywne aluzje sprawiają, że osoby charakteryzujące się pewną wrażliwością w zakresie „niesmacznych obrazów”, raczej powinny wstrzymać się od lektury. Równocześnie jednak uważam, że Alma Katsu nie operuje tymi obrazami bez powodu - że to doskonała lektura dotykająca tematyki człowieczeństwa i moralności; obdarzona niesamowitym klimatem. Ja polecam, zwłaszcza w tym jesienno-halloweenowym okresie, kiedy klimatyczne opowieści mają szczególną wartość.

Głód, Alma Katsu; tłum. Danuta Górska; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2018 ★★★★☆

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Albatros
 

Gdyby nie to, że w chwili, gdy kończyłam lekturę „Wędrownych ptaków” kolejna powieść z serii, czyli „Zamarznięte serca” właśnie, znajdowała się już na mojej półce, prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na jej lekturę.  Nie jest tajemnicą, że Karolina Wilczyńska nie zdołała we mnie wywołać cieplejszych uczuć względem swoich bohaterek z ulicy Kwiatowej i miałam poważne wątpliwości czy następny tom z cyklu będzie w stanie zetrzeć to negatywne wrażenie. Muszę jednak zgodzić się z większością czytelników - „Zamarznięte serca” prezentują się lepiej niż poprzedniczka, ale wciąż nie jest to dokładnie taki poziom jakiego bym sobie życzyła.

Liliana stara się jakoś odnaleźć w nowej roli - opiekunki zbuntowanej nastolatki. Kobieta przywykła do wyzwań związanych prowadzeniem własnej firmy, ale teraz rzeczywistość zdaje się ją przytłaczać. Liliana jest zaskoczona oskarżeniami jakie zostają rzucone jej partnerowi, ale to stawienie czoła demonom z przeszłości wydaje się największym problemem. Chociaż Malwina, Róża i Wiola zmagają się z własnymi problemami, oczekują się nieoczekiwanym wsparciem dla kobiety.

„Zamarznięte serca” to powieść, która zdecydowanie najlepiej sprawdza się jako kontynuacja - fabuła zaczyna się niejako od środka, brak jakiegokolwiek wprowadzenia w historię i jeśli nie czytaliście pierwszego tomu, możecie mieć problem z tym aby wczuć się w lekturę i ją docenić. Karolina Wilczyńska korzysta ze sprawdzonej już formy narracji. Powieść podzielona zostaje na cztery części, z perspektywy każdej z bohaterek, przy czym ta z punktu widzenia Liliany pozostaje najdłuższa. Niestety, znowu pojawiają się także bezpośrednio zwroty do czytelniczki-przyjaciółki co brzmi infantylnie i sztucznie. Ale nie jest też tak, że „Zamarznięte serca” powielają wszystkie mankamenty pierwszego tomu.

Przede wszystkim, przez to że w powieści znajduje się mniej scen, w których uczestniczą wszystkie cztery przyjaciółki, w trakcie lektury kolejnych „części” nie towarzyszy wrażenie wtórności. Poza tym Liliana stanowi po prostu w moim odczuciu ciekawszą postać niż Malwina - pomimo trudnej sytuacji, kobieta nieustannie wykazuje się zaradnością i pewnym opanowaniem. „Zamarznięte serca” nie unikają tematów trudnych, na pierwszy plan wysuwa się zwłaszcza problematyka molestowania, ale całość  zostaje utrzymana raczej w lekkim stylu.

Chociaż „Zamarznięte serca” były jedną z powieści umieszczoną w zeszłorocznej świątecznej paczce, nie jest to historia, którą należy czytać wyłącznie w okolicach Bożego Narodzenia. Na świąteczną atmosferę składa się zaledwie jedna scena. Muszę oddać Karolinie Wilczyńskiej, że w końcu udało jej się mnie nieco zaangażować w fabułę - choć głównie w wątki skupione wokół postaci Liliany i Róży. A mieszkańcy Kielc powinni dodatkowo docenić, że autorka stara się przybliżyć topografię miasta - miejsca i lokale.

Wciąż trzymam się przeświadczenia, że Karolina Wilczyńska nie w pełni wykorzystuje potencjał tkwiący w jej historiach. Nadal, przede wszystkim, przeszkadza mi narracja, ale prawdopodobnie w tym cyklu nie ulegnie już ona zmianie. Doceniam jednak to, że widać różnice w poziomie pierwszego i drugiego tomu i zniwelowanie chociaż niektórych mankamentów. Czy sięgnę po kontynuacje? Nie wiem. Nie jest to mój priorytet, ale wątek Róży, na którym skupia się trzeci tom, jednak mnie ciekawi. Zobaczymy czy nadarzy się ku temu okazja.

Zamarznięte serca, Karolina Wilczyńska; wydawnictwo Czwarta Strona; Poznań  2017 ★★★☆☆

Twórczość Katarzyny Bereniki Miszczuk stanowi dla mnie pod pewnymi względami zagadkę. Kilkakrotnie miałam już okazję zapoznać się z historiami spod jej pióra, ale chociaż przyznaję, że spełniły swoją rozrywkową funkcję, wciąż nie do końca odkryłam w czym tkwi ich fenomen (mający odzwierciedlenie choćby w wygranej w plebiscycie Lubimyczytac.pl). Gdyby nie to, „Kwiat paproci” jest cyklem, w którego lekturę zaangażowała się także Pani Mama, prawdopodobnie wcale nie sięgnęłabym po „Noc Kupały”. A jeśli dzielimy pewien moment szczerości, nie jestem do końca przekonana czy naprawdę tak wiele bym na tym straciła.

Gosia, młoda kobieta pobierająca nauki u Szeptuchy, musi pogodzić się z faktem, że świat, który ją otacza nie do końca stanowi odzwierciedlenie jej wyobrażeń. Bogowie naprawdę istnieją, tak samo zresztą jak wszystkie słowiańskie stwory. A Gosia, czy tego chce czy nie, znajduje się nabici celowniku. Zbliża się Noc Kupały i kobieta musi podjąć decyzję co zrobi ze znalezionym kwiatem paproci. Gdyby tego było mało, myśli Gosi wciąż krążą wokół nieśmiertelnego władcy - Mieszka I. Zwłaszcza teraz, gdy okazuje się, że jego przeszłość wcale nie jest tak zamkniętą historią jak przypuszczała.

Kiedy opowiadałam Wam o „Szeptusze”, miałam w zanadrzu sporo ciepłych słów i część z nich wciąż znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie da się zaprzeczyć, że za serią „Kwiat Paproci” stoi przede wszystkim świetny koncept a pani Katarzyna Berenika Miszczuk czerpie z niego garściami, nieustannie racząc swoich czytelników kolejnymi pomysłami inspirowanymi słowiańską mitologią. W połączeniu z doskonałym humorem, „Noc Kupały” wydaje się świetną, lekką lekturą, którą czyta się zaskakująco szybko, nie przestając się uśmiechać. A jednak tak nie jest. A przynajmniej nie było tak w moim przypadku.

Seria „Kwiat Paproci” balansująca na granicy literatury obyczajowej i fantastyki, w drugim tomie zdecydowanie mocniej skupia się na wątku romantycznym i wykorzystuje przy tym większość utartych motywów. Spędzamy zdecydowanie zbyt dużo czasu na rozterkach miłosnych Gosławy (i tego czy powinna związać się z Mieszkiem) i budowaniu kolejnego trójkąta miłosnego, na czym, niestety, cierpią inne wątki. Coś co nieco uwierało mnie w trakcie lektury pierwszego tomu, w przypadku „Nocy Kupały” pozostaje trudne do ignorowania.

Katarzyna Berenika Miszczuk ma niestety tendencje do tego by niekorzystnie rozplanowywać fabułę. W trakcie lektury brak jakiegokolwiek napięcia - ważne wydarzenia rozgrywają się szybko, wywołujące znikome konsekwencje. A najlepszym przykładem pozostaje tytułowa Noc Kupały - wydarzenie wspominane już w pierwszym tomie, wokół którego osnute jest tak naprawdę przeznaczenie Gosi, kończy się, niemal dosłownie, w mgnieniu oka, po niespełna kilku rozdziałach.

Wydaje się odosobniona w przekonaniu, że „Noc Kupały” nie dorównuje poziomem pierwszemu tomowi i być może przyczyną dla takiego stanu jest mój brak sympatii względem postaci Mieszka. Powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk wciąż posiada swoje atuty i zdecydowanie zamierzam sięgnąć po kolejne tomy cyklu, ale mam pewne poczucie niewykorzystanego w pełni potencjału.

Noc Kupały, Katarzyna Berenika Miszczuk; wydawnictwo W. A. B.; Warszawa 2016 ★★★☆☆

JP Delaney wywołał w zeszłym roku swoją powieścią - „Lokatorką” spore zamieszanie i to zarówno wśród wielbicieli gatunku, jak i osób które thrillery czytają sporadycznie. a choć sama nie podzielałam entuzjazmu większości książkoholików - - przeszkadzało mi zwłaszcza mocne oderwanie fabuły od rzeczywistości - byłam wystarczająco usatysfakcjonowana by dać autorowi jeszcze jedną szansę. Nie ukrywam, że zaintrygowały mnie sprzeczne opinie innych czytelników - „W żywe oczy” jednych zachwyca a innych odrzuca do tego stopnia, że decydują się na nieskończenie lektury. I jak to często bywa, jestem w stanie w pewnym zakresie każdą ze stron.

Claire marzy o wielkiej, aktorskiej karierze, ale brak zielonej karty sprawia, że zmuszona jest spełniać się zawodowo w inny sposób. Kobieta zarabia na życie jako tzw. testerka wierności dla firmy prawniczej - ma demaskować niewiernych małżonków i dostarczać dowodów ich zdrady. Patrick Fogler różni się jednak od typowych „klientów” Claire. Zresztą, samo zlecenie ma w sobie coś nieco tajemniczego i niepokojącego.Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy w hotelowym pokoju znalezione zostają zwłoki żony Patricka. Claire musi wcielić się w jedną z najtrudniejszych ról w swoim życiu.

JP Delaney potrafi tworzyć fascynujące i niesamowicie wciągające historie. Podobnie jak „Lokatorka”, tak i „W żywe oczy” ma w sobie coś takiego, co sprawia, że czytelnik od pierwszych stron czuje się wessany w historie. Sam koncept fabularny i przybliżenie „zawodu” testerki wierności jest fascynujący, nawet jeśli dosyć mocno „nagina naszą rzeczywistość” - istnieje raczej znikome prawdopodobieństwo by w prawdziwym życiu, policja zawierzyła powodzenie śledztwa w rękach podrzędnej aktorki czy jakiegokolwiek cywila. JP Delaney porywa, zaskakuje i tworzy taką duszną, niepokojącą atmosferę m. in. przez nawiązania do poezji Baudelaire’a. Nie dziwi mnie to, że może w ten sposób kogoś zachwycać.

Problem polega jednak na tym, że autor na tym nie poprzestaje - coraz bardziej zapętla fabułę i czyni ją jeszcze bardziej absurdalną. To prawda, następuje pewien plot twist, którego nie przewidziałam, ale od tego punktu powieść niejako się rozsypuje. Fragment powieści tuż po tym zwrocie akcji różni się charakterem, klimatem, a nawet tempem. I część mnie zastanawia się czy jest to „sekcja”, w której autor wprowadził najwięcej zmian - nie wiem czy wiecie, ale „W żywe oczy” zostało pierwotnie wydane w innej formie; po sukcesie „Lokatorki” (jakiś 17 latach od wydania oryginału) JP Delaney napisał jednak historię na nowo, zmieniając pewne elementy w tym (podobno) zakończenie.

Mam mieszane uczucia odnośnie tej historii, bo dostrzegałam w niej ogromny potencjał, a i sam początek sporo obiecywał. Jeżeli chodzi o zakończenie, w moim odczuciu ma ono nieco zbyt filmowy, absurdalny charakter. Na dodatek nie do końca odpowiada mi to, że JP Delaney zbudował cały efekt zaskoczenia na figurze narratora, któremu nie możemy do końca ufać, bo tym samym powielił „narzędzie” użyte w „Lokatorce”. No i niestety nie rozumiem koncepcji przedstawienia niektórych dialogów w formie scenariusza filmowego/dramatu - jest to pewne nawiązanie do „wykształcenia” Claire i coś co wyróżnia „W żywe oczy” na tle innych thrillerów, ale zabrakło konsekwencji, albo wytłumaczenia dlaczego inne partie dialogowe mają tradycyjną formę.

To nie jest najgorszy thriller jaki czytałam i rozumiem, że może się on podobać; sama zresztą początkowo byłam zachwycona lekturą. Ale w moim odczuciu JP Delaney nie obronił po prostu swojego pomysłu do końca. Sprawdza się jako lektura na dwa, trzy wieczory i nie zniechęcam Was do zapoznania się z nim. Ale daleka jestem od opinii, że to najlepszy tytuł w swoim gatunku tego roku.

W żywe oczy, JP Delaney; tłum. Anna Gralak; wydawnictwo Otwarte; Kraków 2018 ★★★☆☆

A za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Otwarte

Prawdopodobnie wiecie, że od pewnego czasu sukcesywnie staram się zapoznać z jak największą liczbą powieści nominowanych do The Women’s Prize for Fiction, o ile tylko zostały wydane w Polsce. O jednych z nich wiem więcej - bo swego czasu często przewijały się na zagranicznym booktubie czy nawet w polskiej książkosferze, albo stanowiły materiał źródłowy dla głośnych ekranizacji; o innych słyszałam jedynie w kontekście nagrody. „Herezje chwalebne” należą do drugiej z kategorii, co dziwi mnie o tyle, że akurat ten tytuł zwyciężył w 2016 roku; pokonując tak głośne nazwiska jak Hanya Yanagihara i Becky Chambers - autorki bardzo głośnych tytułów; czy Elizabeth Strout i Anne Enright - nominowane uprzednio kilkakrotnie do nagrody.

Wszystko rozpoczyna się od morderstwa. Maureen, która dopiero niedawno wróciła po latach do Cork, zabija świętą figurką przypadkowego mężczyznę, który wtargnął do jej domu. Jej syn, Jimmy, miejscowy gangster i alfons, pozbywa się zwłok wykorzystując pomoc dawnego znajomego - Tony’ego, bezrobotnego alkoholika i samotnego ojca. Tony rozpoznaje w ofierze swojego kompana od kieliszka i narkomana. Tymczasem dziewczyna zamordowanego - prostytutka Georgie, poszukując nowego dilera, poznaje syna Tony’ego - Ryana. Losy całej piątki łączą się na skutek przypadkowej zbrodni i wydarzeń następujących wkrótce po niej.

Bardzo trudno było mi w jakikolwiek sposób nakreślić zarys fabuły „Herezji chwalebnych”, dlatego że Lisa McInerney w dużej mierze przedstawia po prostu życie “półświatka” irlandzkiego Cork - patologie jakie mają miejsce w rodzinach; alkoholizm, narkomanię czy prostytucję; i to w jaki sposób zostało ono ukształtowane przez zbrodnie Maureen. Nie mamy do czynienia ze zwrotami fabularnymi czy szybkim tempem akcji; a sam fakt popełnienia morderstwa na pierwszych stronach, nie czyni z „Herezji chwalebnych” kryminału, thrillera czy innej podobnej powieści gatunkowej. Cała historia stanowi swego rodzaju studium przypadku - sportretowanie pewnego wycinka społeczności w danych okolicznościach, przy czym nie traktuję tego w kategoriach wady.

Może się wydawać, że bohaterowie wykreowani zostali wyłącznie na podstawie pewnych schematów: prostytutka bierze narkotyki, zdolny chłopak z patologicznej rodziny stacza się na dno i nie tylko zostaje wydalony ze szkoły, ale też zostaje dilerem. Słowem, że Lisa McInerney popada w pewien banał. Tyle, że autorka korzysta z wszelkich tych schematów świadomie - co więcej, nawet bohaterowie dostrzegają  pewną ironię  w tym, że ich decyzje sprowadzają ich do bardzo stereotypowego przedstawiciela konkretnej grupy społecznej; i dodatkowo argumentuje ich poszczególne działania. I tak Georgie bierze narkotyki żeby nie myśleć o tym jak postrzegają ją inni, a Ryan buntuje się wobec bierności nauczycieli na jego sytuację i ślady przemocy.

Obraz odseparowanej społeczności irlandzkiego Cork, tak silnie skontrastowany z pięknymi krajobrazami i bogatym folklorem, zdecydowanie stanowi mocny punkt prozy Lisy McInerney. Ale to jej warsztat wyróżnia „Herezje chwalebne” na tle innych historii. Język jakim operuje Lisa McInerney doskonale oddaje klimat powieści - nieco „kanciasty”, przepełniony wulgaryzmami. Dostrzegam, że to język, jak już wspominałam, stanowi wyróżnik powieści, ale równocześnie to właśnie on znacząco utrudnił mi „wczucie się” w lekturę. O warsztacie Lisy McInerney świadczy jednak na korzyść sposób w jaki przeplata ze sobą losy poszczególnych bohaterów - zaskakujący, ale równocześnie niesamowicie naturalny.

„Herezje chwalebne” nie są literaturą typowo rozrywkową, w tym zakresie, że nie jest to lektura ani lekka, ani szczególnie przyjemna. Ale jest w niej coś hipnotyzującego i zapadającego w pamięci. Jeżeli jesteście w stanie przełknąć pewną dawkę goryczy i nie przeszkadzają Wam wulgarność tekstu, warto dać prozie Lisy McInerney szansę.

Herezje chwalebne
, Lisa McInerney; tłum. Robert Sudół; wydawnictwo Czarna Owca; Warszawa 2017 ★★★★☆

Ostatnimi czasy zauważyłam na naszym rodzimym rynku wydawniczym nową tendencję w odniesieniu do literatury młodzieżowej tzw. Young Adult. Owszem, wciąż wydaje się powieści względnie nowe i budzące ogrom emocji wśród zagranicznych czytelników. Ale przeplata się je tytułami, których oryginalna premiera miała miejsce kilka lat wstecz i nawet jeśli dawniej cieszyły się popularnością, obecnie wspomina się o nich sporadycznie, jeśli w ogóle. Dotyczy to choćby wydanej przez Młody Book! „Zresetowanej”, „Alyssy i czarów” od Uroborosa czy właśnie „Chmur z keczupu” od Papierowego Księżyca.

Nikt inny nie wie co wydarzyło się tamtego dnia. „Zoe” wciąż może prowadzić względnie normalne życie nastolatki - chodzić na imprezy z najlepszą przyjaciółką, opiekować się młodszymi siostrami i zastanawiać się co wywołało wrogość pomiędzy jej matką a dziadkiem. A przynajmniej może być tak w teorii. „Zoe” trudno poradzić sobie z wyrzutami sumienia i potrzebuje kogoś komu mogłaby się zwierzyć. To dlatego zaczyna pisać listy do mężczyzny przebywającego w celu śmierci - aby opowiedzieć komuś co tak naprawdę wydarzyło się tamtego dnia i chociaż w ten sposób oczyścić swoje sumienie.

Historia „Zoe” zostaje w całości opowiedziana za pośrednictwem listów jakie nastolatka kieruje do więźnia oczekującego na wykonanie kary śmierci. A chociaż forma epistolarna nie zawsze sprawdza się w moim przypadku - przyznaje że czasami utrudnia mi ona emocjonalne zaangażowanie w lekturę - to właśnie ona pierwotnie zwróciła moją uwagę na „Chmury z keczupu”. Koncept fabularny - wspomniane zwierzenia nastolatki więźniowi; brzmiał może jak coś naciąganego i mało realnego, ale przy tym niesamowicie świeżego i oryginalnego w literaturze Young Adult.

„Chmury z keczupu” charakteryzuje pewna aura tajemniczości - Annabel Pitcher bardzo stopniowo ujawnia tajemnice związane ze „zbrodnią” „Zoe”. Buduje tym samym napięcie i mobilizuje czytelnika do nieprzerwanej lektury. Przy czym samo ujawnienie „wielkiej tajemnicy” nie jest może tak spektakularne w stosunku do wykreowanie atmosfery. Na szczęście nie jest to jednak jedyny wątek poruszony w powieści - gdzieś między wierszami pojawia się temat dziadka dziewczynki i konfliktu rodzinnego związanego z jego osobą; życia rodziny, w której jeden z członków jest osobą z niepełnosprawnością (najmłodsza siostra „Zoe” jest głucha) - w tym poczucia zaniedbania innych dzieci; a także konflikt pomiędzy rodzicami.

Wszystkie wspomniane tematy cechuje pewna subtelność - pewne kwestie nie zostają nazwane wprost, co dziwi mnie o tyle, że język jakim zostały napisane „Chmury z keczupu” sugeruje, że targetem Annabel Pitcher było raczej młodsze spektrum młodzieży. Niesamowicie młody, a momentami wręcz infantylny głos narratorki sprawiał, że czułam się jakbym czytała powieść middle grade a nie Young Adult co przeszkadzało mi o tyle, że nie tego się spodziewałam. Miałam też pewien problem z główną bohaterką - „Zoe”. Możliwe że Annabel Pitcher celowo kreowała ją na postać antypatyczną (tzw. unlikeable character), ale egoizm i zapatrzenie w siebie narratorki zaczął mnie już irytować.

Zakończyłam lekturę „Chmur z keczupu” z mieszanymi uczuciami. Annabel Pitcher miała ciekawy i oryginalny pomysł na powieść, ale pewne aspekty tej historii nie pozwalały mi w pełni czerpać przyjemności z lektury - bardzo młody, wręcz infantylny głos narratorki; postępowanie „Zoe”; a także spora rola jaką odgrywa w fabule trójkąt miłosny.  Jestem chyba w mniejszości - spore grono polskich czytelników nie szczędzi względem tej historii słów aprobaty i dlatego nie zniechęcam Was do lektury. Warto mieć jednak na uwadze fakt, że w oczach niektórych czytelników nie jest to historia pozbawiona wad.

Chmury z keczupu
, Annabel Pitcher; tłum. Donata Olejnik; wydawnictwo Papierowy Księżyc; Słupsk 2018 ★★★½☆

Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc

Kiedy kilka lat temu przeczytałam po raz pierwszy „Cinder”, pomimo zachwytu wykreowaną przez Marissę Meyer historią, nie kontynuowałam lektury „Sagi Księżycowej”. Trochę dlatego że jak wiecie mam dziwną tendencję do tego by nie dokańczać rozpoczynanych serii, ale także przez zniechęcenie wynikające z decyzji wydawnictwa Egmont (o zaprzestaniu wydawania niniejszego cyklu). Dzięki działaniom Papierowego Księżyca w końcu udało mi się jednak przeczytać „Scarlet”. I wciąż zachwycam się opowieścią Marissy Meyer.

Scarlet Benoit nie wierzy w to, że jej babcia uciekła bez słowa pożegnania; jest przekonana, że za zniknięcie kobiety odpowiadają osoby trzeciej i że prawdopodobnie potrzebuje pomocy wnuczki. Szybko okazuje się jednak, że Scarlet nie wie o wielu rzeczach związanych z przeszłością starszej pani, a jedyną osobą będącą w stanie jej pomóc jest tajemniczy pięściarz - Wilk. Dziewczyna mu nie ufa, ale okoliczności zmuszają ich do współpracy. Tymczasem Cinder stara się zmierzyć z informacjami, których dowiedziała się na swój temat. Jest zagubiona i zdeterminowana, ale wie, że w końcu będzie zmuszona stawić czoło Księżycowej Królowej.

Zgodzę się z opiniami, że w porównaniu z niektórymi powieściami Young Adult, „Saga Księżycowa” wydaje się być skierowana do nieco młodszego odbiorcy. Brak tu przemocy, choćby sugestii o seksualnym napięciu, a sama autorka decyduje się na pewne uproszczenia jeśli chodzi o kreacje świata czy samą fabułę. Tylko, że zupełnie mi to nie przeszkadza w przypadku „Scarlet”. Marissa Meyer wciąż zachwyca mnie baśniowym klimatem rodem z animacji Disneya (które jak wszyscy wiemy - uwielbiam) i tym w jaki sposób przełamuje go elementami science fiction.

„Scarlet” stanowi przykład solidnego „tomu mostu” - kontynuacji. Marissa Meyer w doskonały sposób radzi sobie z łączeniem starych i nowych wątków - śledzimy naprzemiennie losy zarówno Cinder jak i Scarlet i powoli odkrywamy w jaki sposób się ze sobą łączą. A chociaż obawiałam się trochę czy autorka zdoła mnie w równym stopniu zainteresować nowymi wątkami  - przyznaję, że dostrzegam w nich jedynie zalety. Marissa Meyer dosłownie poszerza granicę świata przedstawionego - to już nie tylko Nowy Pekin, ale też Francja. A i tak najsilniejszym atutem „Scarlet” pozostają nowi bohaterowie.

I nie chodzi mi wyłącznie o Scarlet i Wilka, ale przede wszystkim kapitana Thorne’a (ten humor <3). Nowi bohaterowie wprowadzają urozmaicenie i koloryt a dzięki ich obecności nie skupiamy się też w takim stopniu na wątku romantycznym. Fabuła wciąż w dużej mierze skupia się na „romansach” i pojawia się kilka scen „cliché” (które jednak wpisują się jakoś w baśniowy klimat), ale zostaje zbalansowana cudnym wątkiem przyjaźni pomiędzy Cinder a Thornem, tajemnicy zaginięcia babci Scarlet czy przeszłością Cinder.

Dostrzegam to, że „Saga Księżycowa” odbiega klimatem od współczesnej literatury Young Adult i przez to może budzić nieco sprzeczne emocje w czytelnikach. Ale jeśli uwielbiacie baśniowy klimat i lekturę przepełnioną zarówno akcją jak i humorem, powinniście zainteresować się twórczością Marissy Meyer. Zwłaszcza, że „Scarlet” w niczym nie ustępuje pierwszemu tomowi, a pod pewnymi względami - nawet go przewyższa.

Scarlet, Marissa Meyer; tłum. Magdalena Grajcar; wydawnictwo Papierowy Księżyc; Słupsk 2018 ★★★★★

Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc

Lektury po jakie zdarza mi się sięgać cechuje duże zróżnicowanie. Jestem tym typem czytelnika, który jednego dnia zachwyca się prozą laureatki The Women’s Prize for Fiction, innym razem nie może oderwać wzroku od thrillera z empikowej topki, a znowu później z rumieńcami na policzkach zaczytuje się w romansie. Wynika to z tego, że moje aktualne lektury często podyktowane są moim nastrojem, oczekiwaniom albo mają związek z sytuacją w jakiej się znajduję. A jeśli pod tym względem jesteśmy do siebie podobni, a Wy będziecie poszukiwać lektury, która może podnieść Was na duchu i zapewnić pewne poczucie komfortu, powieść Keigo Higashino „Cuda za rogiem” to doskonały wybór.

Trójka drobnych złodziejaszków - Shōta, Atsuya i Kōhei - trafiają do opuszczonego sklepu wielobranżowego przez przypadek, szukając kryjówki. Rabusie potrzebują tylko miejsca aby przeczekać kilka najbliższych godzin. Podczas gdy oni przeszukują budynek, ktoś wrzuca przez otwór w rolecie list - młoda kobieta zwraca się w nim do dawnego właściciela sklepu Yūji Namiya o poradę. Okazuje się, że opuszczony sklep przed latami był miejscem, w którym ludzie rozwiązywali swoje problemy. Listy z pytaniami wrzucali przez otwór w rolecie, a właściciel - pan Namiya podrzucał odpowiedzi do skrzynki z mlekiem by umożliwić wszystkim zachowanie anonimowości. Wszystko wskazuje na to, że list znaleziony przez trójkę rabusi pochodzi właśnie z przeszłości, kiedy dawny właściciel wciąż jeszcze prowadził swoją działalność.

„Cuda za rogiem” nie są klasyczną powieścią - w rzeczywistości to kilka pozornie odrębnych historii, które łączy motyw sklepu wielobranżowego pana Namiya i w których bohaterowie stają przed koniecznością podjęcia jakiejś trudnej, nierzadko kluczowej dla ich życia decyzji. Niektóre z tych opowieści sprawiają wrażenie fragmentarycznych, dlatego że poznajemy je jedynie na podstawie korespondencji wymienianej „za pośrednictwem sklepu”, inne mają znacznie szerzej nakreślone tło (można powiedzieć, że zostają przedstawione z perspektywy osoby zwracającej się o poradę). Bez względu jednak na formę Keigo Higashino zawsze umożliwia swoim czytelnikom poznanie odpowiedzi na nurtujące pytanie: jaki był finał tej konkretnej historii?

Odrębność poszczególnych części jest bowiem tylko pozorna. Wątki poruszane w różnych historiach przeplatają się ze sobą i powracają na dalszych kartach „Cudów za rogiem”. Opowieści jakie przedstawia Keigo Higashino sa odświeżająca różne - autor pisze o tym jak trudno czasami dokonać wyboru pomiędzy marzeniami a rozsądkiem; o tym jak ważne jest znalezienie w życiu jakiegoś celu; i o tym, że czasami już prosząc o radę tak naprawdę wiemy co zrobić, ale szukamy potwierdzenia na to czy jest to słuszna decyzja - równocześnie jednak jest on w stanie w inteligentny i niewymuszony sposób spleść je w jedną całość.

„Cuda za rogiem” nie przykładają dużej wagi do wytłumaczenia wątku listów z przeszłości - nie szukają jakiś skomplikowanych, górnolotnych wyjaśnień. To historia skupiająca się na ludzkich emocjach, mocno osadzona w naszej rzeczywistości z pewnym „magicznym twistem”. O dziwo, początkowo nic jednak nie wskazywało, że niej wrażenia z lektury będą tak pozytywne. Pierwsza część „Cudów za rogiem” wypadła bowiem w moim odczuciu raczej niefortunnie. Fragment z perspektywy złodziei, w którym odkrywają sklep i pierwszy list, zdominowany został przez partie dialogowe u charakteryzuje go bardzo prosty język i pewna infantylność. Przez to wywołuje nieco mylne wrażenie o dalszej historii.

Powieść Keigo Higashino to historia, która doskonale sprawdzi się na każdy jesienny „smutek czy też smuteczek”. To taka opowieść, która wywołuje w człowieku poczucie komfortu, bo utwierdza go w przekonaniu, że nawet jeśli znajdujemy się w jakiejś trudnej sytuacji, zawsze jest jakieś rozwiązanie i droga ku lepszemu. I nawet jeśli momentami można mieć wrażenie, że pobrzmiewa tu pewna sztuczność i oderwanie od rzeczywistości, nie pojawia się ono na tyle często by traktować je w kategorii wad. Ja zdecydowanie polecam Wam lekturę.

Cuda za rogiem, Keigo Higashino; tłum. Nikodem Karolak; wydawnictwo Otwarte; Kraków 2018 ★★★★☆

A za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Otwarte

Powieść nie miała jeszcze oficjalnej premiery, ale może już odliczać dni do 15 października

Ostatnimi czasy na Złodziejce książek dominowały teksty poświęcone pojedynczym tytułom, ewentualnie przeplatane z podsumowaniami miesiąca (publikowanymi zazwyczaj z kilkudniowym opóźnieniem). I chociaż nie uważam by było coś w tym złego, w końcu w zamyśle blogi książkowe to strony zawierające opinie o książkach, doszłam do wniosku, że nadszedł najwyższy czas na wprowadzenie pewnej różnorodności, przy równoczesnym urzeczywistnieniu chociaż kilku z moich pomysłów. Zobaczymy czy wraz z nadejściem jesieni i roku akademickiego (ze wskazaniem na to drugie) cały zapał nie odejdzie w nieznane, ale na razie postaram się wycisnąć z niego wszystko co najlepsze. Choćby pierwsza (z, miejmy nadzieję, wielu nadchodzących) część serii Książkowych bliźniaków.

O co chodzi? W idealnym świecie prawdopodobnie każda książka byłaby inna, na swój sposób wyjątkowa. Ale wiemy też, że ów wizja nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Przy tak ogromnej ilości wydawanych tytułów, zupełnie naturalne wydaje się to, że autorzy powielają swoje pomysły. Czasami te same motywy zostają przedstawione w całkiem odmiennym świetle, innym - podobieństwo jest rażące. O obu z tych przypadków będziemy rozmawiać w niniejszym cyklu. Postaram się w tych postach przywoływać pięć par książkowych, które łączy jakieś wspólne ogniwo. Być może jeśli czytaliście jeden z tytułów i zapałaliście do niego sympatią, znajdziecie inspiracje do kolejnej lektury, albo na odwrót - będziecie wiedzieć co omijać szerokim łukiem.

Manipulacja: Co kryją jej oczy, Sarah Pinborough i Zostać Panią Parrish, Liv Constantine

Niewinna bohaterka, która wraz z kolejnymi stronami okazuje się mieć „co nieco za kołnierzem” i pociągać sznurkami zza kulis, a więc motyw manipulacji to jeden z punktów łączących powieści Sarah Pinborough i Liv Constantine - choć nie jedyny. Obie historie gatunkowo przynależą do thrillerów i biorą na warsztat skomplikowane relacje występujące pomiędzy uczestników trójkąta miłosnego - pary małżeńskiej i „tej trzeciej”. Obie powieści, co wiecie jeśli jesteście ze mną już dłuższą chwilę, łączy jeszcze jedno ogniwo - nie do końca spełniły moje czytelnicze oczekiwania, chociaż z różnych przyczyn. W przypadku Co kryją jej oczy problematycznym było dla mnie przede wszystkim zakończenie - nie przekonuje mnie wpleciony do powieści paranormalny twist, zwłaszcza że pozostała część historii jest mocno osadzona w naszej rzeczywistości; przy czym warto podkreślić że istnieje spore grono czytelników zachwyconych takim rozwiązaniem. Co do Zostać Panią Parrish, nie przekonał mnie sposób w jaki Liv Constantine prowadzi narracje - niejednokrotnie sztucznie urywając akcje i przykładając zaskakująco dużą wagę do garderoby bohaterów. O dziwo, w obu powieściach przedstawienie motywu sztuki manipulacji stanowi jeden z mocniejszych punktów fabuły, dlatego jeśli z jakiś powodów jest to temat, który Was intryguje - prawdopodobnie warto zanotować gdzieś sobie tytuły.

Poszukiwanie bogatego męża: Zostać Panią Parrish, Liv Constantine i Ta dziewczyna, Michelle Frances

Bohaterka wywodząca się z klasy średniej, która wstydzi się swojego pochodzenia; dla której szczytem ambicji wydaje się znalezienie bogatego męża i która w tym celu gotowa jest niemal do wszystkiego to z kolei motyw, który łączy powieści wspominanej już Liv Constantine i Michelle Frances. Jest to jednak bardziej punkty wyjścia do opowiedzenia dwóch różnych historii, niż ich główna problematyka. Zostać Panią Parrish, o czym również już wspominałam, skupia się raczej na motywie manipulacji i przedstawieniu trójkąta małżeńskiego. Ta dziewczyna to co prawda także opowieść o pewnym „trójkącie”, ale z odmiennymi wierzchołkami - matka, syn i „ta trzecia”, czyli potencjalna przyszła panna młoda. W moim odczuciu Michelle Frances lepiej radzi sobie z przedstawioną problematyką (przede wszystkim dlatego że jest po prostu lepiej napisana), wbrew marketingowi nie jest to jednak klasyczny thriller, a raczej powieść obyczajowa z elementami thrillera i wiem, że nie dla każdego jest to mieszanka satysfakcjonująca. .

Kobiety podczas II Wojny Światowej: Słowik, Kristin Hannah i Dziewczyna, którą kochałeś, Jojo Moyes

Tematyka II Wojny Światowej jest poruszana niesamowicie często i to nie tylko w literaturze, ale kulturze ogółem. Zarówno Słowik jak i Dziewczyna, którą kochałeś spoglądają na niego z odmiennej od reszty perspektywy - kobiet pozostawionych w okupowanym kraju, które tęsknią za walczącymi mężami, ale też toczą własne bitwy. W moim odczuciu Kristin Hannah i Jojo Moyes tworzą równie przejmujące historie i nie potrafiłabym wskazać, która z autorek poradziła sobie z tematem. Podczas gdy Słowik skupia się przede wszystkim na wątku z czasów II Wojny Światowej (a gdy pojawiają się sceny z teraźniejszości, odnoszą się do tych samych postaci), Dziewczyna, którą kochałeś przeplata wątek okupowanej Francji z losami współczesnej owdowiałej kobiety i pewnego obrazu. Autorki prezentują też nieco odmienne podejście do wątku miłosnego - owszem, jest on obecny w obu powieściach, ale Kristin Hannah spycha go na dalszy plan. Nawet pomimo tych drobnych różnic, wydaje mi się, że jeżeli podobał się Wam któryś z tych tytułów, drugi wzbudzi równie silne emocje.

Toksyczne matki: Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze, Gail Honeyman i Biały oleander, Janet Fitch

W literaturze często mamy do czynienia z portretem matki idealnej, ale Gail Honeyman i Janet Fitch biorą na warsztat zupełnie odmienny wizerunek - kobiet, które manipulują otaczającym je światem, zupełnie nie odnajdują się w roli matek i które dopuściły się rzeczy niewyobrażalnych. Chociaż kreacje tych bohaterek są do siebie bardzo zbliżone, Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze i Biały oleander dosyć wyraźnie się od siebie różnią. Ta pierwsza stawia w centrum powieści postać Eleanor - przedstawia nam portret młodej kobiety, która nie radzi sobie w otaczającym świecie i która, w dużej mierze właśnie ze względu na toksyczną relację z matką, dopiero uczy się w jaki sposób postępować z drugim człowiekiem. To też historia, która niejako stawia matkę za kulisami i owiewa jej figurę pewną tajemnicą. Biały oleander jest powieścią o relacji matka-córka w bardziej klasycznej formie, pod tym względem że obie z nich przewijają się nie raz i nie dwa w powieści. Napisana poetyckim, pełnym metafor językiem, może być momentami trudna w odbiorze, ale warta jest uwagi. To jeden z tych przypadków gdzie obie wspominane przeze mnie powieści w pewnym sensie świetnie się uzupełniają.

Alkoholiczka świadkiem zbrodni: Dziewczyna w pociągu, Paula Hawkins i Ona to wie, Lorena Franco

Z wszystkich wymienionych w poście „bliźniaków”, Dziewczyna w pociągu i Ona to wie są do siebie najbardziej podobne. Fakt że obie główne bohaterki to kobiety uzależnione od alkoholu, które wydają się być przekonane o popełnieniu zbrodni, ale które równocześnie gubią się w tym co widziały naprawdę a co było wytworem ich wyobraźni to tylko jeden z wielu wspólnych punktów fabuły. W moim odczuciu Paula Hawkins poradziła sobie z tym zagadnieniem lepiej - bo w trakcie lektury dostarczyła mi sporo rozrywki a na dodatek nie przewidziałam zakończenia (jako chyba jedna z nielicznych osób na tej planecie). Ale nie wykluczone, że wynika to z tego, że przeczytałam ów historię jako pierwszą. W powieści Loreny Franco raziło mnie powtarzanie tych samych zwrotów i nieco zbyt oczywiste plot twisty. Ona to wie broni się jednak przede wszystkim scenerią - akcja rozgrywa się w Barcelonie i okolicach. Akurat w tym konkretnym wypadku nawet jeśli czytaliście jeden z tytułów i przypadł wam on do gustu, nie radziłabym sięgać po drugi - podobieństwo, jak już wspomniałam, za bardzo rzuca się w oczy.

Jeżeli czytając o którymś z motywów wpadliście na inne tytuły, koniecznie podzielcie się nimi w komentarzu. Niewykluczone że będziemy mieć do czynienia nie tylko z książkowymi bliźniakami, ale nawet trojaczkami czy czworaczkami (i strach pomyśleć o tym co jeszcze).
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Karolina Suder

Miłośniczka literatury, podróży i muzyki musicalowej.

Popularne posty

  • Ulubieni zagraniczni booktuberzy
  • Kuszące zło - Keri Arthur (premiera)
  • O nieuleczalnym książkoholizmie czyli stos marcowy
  • Miłość przychodzi z deszczem, Mila Rudnik
  • Książki poszukują nowego domu
  • Stosik 08/2011
  • Poszła na całość - Meg Cabot
  • Ballada o ciotce Matyldzie - Magdalena Witkiewicz
  • Stosik 12/2011
  • Mroczny szept - Gena Showalter

Kategorie

książki 302 Kala poleca 93 seriale 16 filmy 2 fotografia 1 podróże 1

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Popularne posty

  • Ulubieni zagraniczni booktuberzy
    Jeśli jesteście ze mną już jakiś czas i czytając kolejne posty zwracacie uwgaę na coś więcej niż zdjęcie i liczbę gwiazdek przy tytule, ...
  • Kuszące zło - Keri Arthur (premiera)
      W świecie bez ograniczeń, nie ma nic bardziej uwodzicielskiego niż Kuszące zło… Długo oczekiwana premierę 3 części bestsell...
  • O nieuleczalnym książkoholizmie czyli stos marcowy
    Nie wie jak to o mnie świadczy, ale nie spostrzegłam się, że w marcu do mojej biblioteczki dotarło tyle nowych tytułów. Od września zes...
  • Miłość przychodzi z deszczem, Mila Rudnik
    Oduczyłam się uprzedzenia względem polskich autorów. Mimo że, jeśli wierzyć statystykom, to właśnie nasi rodzimi pisarze przynoszą mi ...
  • Książki poszukują nowego domu
    Moi Drodzy świąteczne porządki nie ominęły chyba nikogo. I choć czynność ta budzi moje szczere przerażenie, staram się łączyć przyjemne z p...

Archiwum

  • ►  2023 (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2022 (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2021 (6)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (15)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2019 (25)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ▼  2018 (72)
    • ▼  grudnia (3)
      • Lissy, Luca D’Andrea
      • Prezentownik książkowy | 2018
      • Zaślepienie, Karin Slaughter
    • ►  listopada (1)
      • Dietoland, Sarai Walker
    • ►  października (5)
      • Czarownice nie płoną, Jenny Blackhurst
      • Rok we mgle, Michelle Richmond
      • Głód, Alma Katsu
      • Zamarznięte serca, Karolina Wilczyńska
      • Noc Kupały, Katarzyna Berenika Miszczuk
    • ►  września (9)
      • W żywe oczy, JP Delaney
      • Herezje chwalebne, Lisa McInerney
      • Chmury z keczupu, Annabel Pitcher
      • Scarlet, Marissa Meyer
      • Cuda za rogiem, Keigo Higashino
      • Książkowi bliźniacy | Podobne motywy w powieściach...
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (7)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2017 (145)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (10)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (19)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (16)
  • ►  2016 (195)
    • ►  grudnia (29)
    • ►  listopada (20)
    • ►  października (19)
    • ►  września (20)
    • ►  sierpnia (17)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (17)
    • ►  maja (14)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (12)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (12)
  • ►  2015 (104)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (7)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (14)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2014 (66)
    • ►  grudnia (14)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (9)
    • ►  września (6)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2013 (81)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (7)
  • ►  2012 (101)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (5)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (11)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2011 (113)
    • ►  grudnia (14)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (14)
    • ►  września (13)
    • ►  sierpnia (19)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (18)

Złodziejka książek na FB

Złodziejka Książek

Polecane blogi

  • Najlepsze książki dla dzieci
    "Szkatułka. Muzyka spoza czasu" (Wydawnictwo BIS) - Jeszcze nie zrezygnowałyśmy z tradycji głośnego czytania wieczorami. Nadal sprawia nam to przyjemność. Nadal jest doskonałą okazją do wyciszenia się przed ...
  • Bajkochłonka
    Co głowie wyjdzie na zdrowie? – recenzja książki dla dzieci - ➜ Tytuł: Co głowie wyjdzie na zdrowie? Mózg wie i o tym opowie ➜ Autorka: Róża Hajkuś ➜ Ilustracje: Paweł Gierliński ➜ Wydawnictwo: CzytaLisek (Sensus) ➜...
  • Blog o książkach
    Mikroogród na parapecie – uprawa ziół i mikrogreens w domu - Jeżeli marzysz o świeżych ziołach i mikrogreens bez wychodzenia z domu, to ten artykuł jest dla Ciebie. Przemień swój parapet w tętniący życiem mikroogród,...
  • Świat ukryty w słowach
    Podsumowanie czerwca - *~Witajcie kochani!* *Zapraszam na czytelnicze podsumowanie czerwca ♥* *Aneta Jadowska "Sekret prawie byłego męża"* (352 strony) *Moja ocena: 6...
  • kryminał na talerzu. blog kulinarno-kryminalny
    "Bogowie małego morza" Jędrzej Pasierski - Autor: *Jędrzej Pasierski* Tytuł: *Bogowie małego morza* Cykl: *inspektor Leon Szeptycki, tom 1* Data premiery: *18.06.2025* Wydawnictwo: *Literackie* Licz...
  • zwierz popkulturalny
    Zobaczyć Pemberley czyli o „Materialistach” - W jednej z moich ulubionych scen, w „Dumie i Uprzedzeniu” Elizabeth Bennet po raz…
  • zaczytASY
    Anna Olszewska, Uroczysko [Zwierciadło] - [image: Anna Olszewska, Uroczysko [Zwierciadło]] *Nie lubię co prawda czytać serii nie po kolei, ale czasem tak się zdarza i mogę wtedy dostrzec, na il...
  • Na regale u Marty Mrowiec
    Karolina Dzimira-Zarzycka, Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków (2025) - Muszę przyznać, że bardzo lubię sięgać po książki związane ze sztuką. Jakiś czas temu opowiadałam Wam o książce Podróże po Włoszech z Artemizją Gentilesc...
  • NIEnaczytana
    "Niewolnica wolności" - Ildefonso Falcones - *Nauczyła się słuchać. […] Wszystkie te historie łączyły się w jedną wielką opowieść o znoju i cierpieniu. Zagnieżdżały się we wnętrzu Lity, żeby już na ...
  • Co Aśka przeczytała…
    „Schronisko, które zostało zapomniane” – Sławek Gortych - Znów wędrowałam po karkonoskich szlakach. Tropem mrocznych tajemnic, których korzenie sięgnęły mało znanych, a prawdziwych wydarzeń z okresu II wojny… T...
  • unSerious
    Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025 - [image: Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025] [image: Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025] Czytaj dalej Podsumowanie miesiąca czerwiec 2025 at unSerious.
  • K-czyta | Blog książkowy
    Jenny Blackhurst - Sezonowa dziewczyna - *Jenny Blackhurst, Sezonowa dziewczyna* [The Summer Girl], tłum. Łukasz Praski, Albatros, 2025, 350 stron. Od mojego poprzedniego spotkania z *Jenny B...
  • Micha kultury
    „Czemu na podłodze śpisz” D. Cvijetić, „Czas starego Boga” S. Barry i „ Arabskie noce” R. F. Burton - *Czemu na podłodze śpisz*Darko Cvijetić *Gatunek: *literatura piękna *Rok polskiego wydania: *2025 *Liczba stron: *114 *Wydawnictwo:* Noir sur Blanc J...
  • Bardziej Lubię Książki Niż Ludzi
    Zapowiedzi lipiec 2025 - Zastanawiacie się, co będziemy czytać w lipcu? Same fajne rzeczy! Przepraszam za brzydkie pismo W… Artykuł Zapowiedzi lipiec 2025 pochodzi z serwisu Bard...
  • Nebule blog parentingowy
    Książki dla dzieci na wakacje – najciekawsze propozycje dla dzieci 8+ - Wakacje to idealny czas na odpoczynek, przygody i … czytanie! Bez szkolnych obowiązków i codziennego pośpiechu dzieci mogą zanurzyć się w fascynujących h...
  • Na Czytniku
    „Mój Giovanni” James Baldwin – Relacja, która zmienia życie - Nie czytałam opisu. Bardziej przyciągnął mnie sam autor powieści. Bazowałam na pochlebnych opiniach czytelników, którzy pisali, że twórczość James Baldwi...
  • NOWALIJKI
    VALÉRIE PERRIN „COLETTE” - Valérie Perrin nie tylko szturmem wdarła się na szczyty list książkowych bestsellerów, ale – przede wszystkim – znalazła sposób na…
  • Mozaika Literacka
    "BECOMING MILA" - ESTELLE MASKAME | Przeurocza opowieść o emocjach dorastania w cieniu aktorskiej popularności ojca - Przeurocza opowieść o emocjach dorastania w cieniu aktorskiej popularności ojca. Historia otulona promieniami żarliwego słońca, niezwykle przyjemna, rozk...
  • Wielki Buk
    Książki na lato 2025 - Mamy lato! Tradycja więc zobowiązuje. Nowa pora roku to nowa porcja inspiracji do czytania. Przed Wami: książki na lato! „Cały ten błękit” Mélissa da Costa...
  • Bajkonurek
    A ty rób swoje - "Akuszerki" Sabiny Jakubowskiej - Książkę polecił mi kolega, poważny, w średnim wieku, na stanowisku dyrektorskim, słowami „przeczytaj, mnie po stu stronach mózg rozj*ebało”. Przeczytał...
  • smakksiazki.pl
    Najlepsza książka Jo Nesbø, czyli śladami „Samotnego wilka” po Minneapolis - Ależ to była podróż! Najpierw do Frankfurtu, potem do Chicago, aż wreszcie, w towarzystwie Grzegorza Dziedzica, do Minneapolis. Odwiedziliśmy miejsca zwi...
  • Zakątek czytelniczy
    Kultor - Artur Urbanowicz - *Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czarna Owca* Byliście kiedyś na Suwalszczyźnie? Ja tak, ale dawno temu, jeszcze w podstawówce na koloniach. Niew...
  • Popbookownik
    Sztuka przyjmowania gości: Jak zorganizować niezapomniane spotkanie? - W dobie cyfrowej komunikacji i spotkań online, wspólne celebrowanie chwil w domowym zaciszu nabiera zupełnie nowego, głębszego znaczenia. Przyjmowanie gośc...
  • Recenzje Gaby
    Wilcze ślady - Ludka Skrzydlewska. Romans z wilkołakiem - Jeśli macie dość typowych romansów i szukacie czegoś świeżego, sięgnijcie po połączenie urban fantasy i gorącego romansu. *W tej historii poznajemy cz...
  • Wybredna Maruda
    Czcijmy zamiatających, czyli Błogosławieństwo Niebios – Mo Xiang Tong Xiu - [image: Książka błogosławieństwo niebios opinie] Błogosławieństwo niebios – czyli co się dzieje, gdy książę z obsesją na punkcie zamiatania spotyka demonicz...
  • Wyliczanka.eu
    Czytający, do głosowania! [Wybieramy lektury Sekcji Klasyka na nowy sezon] - Kalkowska, Baldwin, James, Isherwood, Bobkowski, Brandys, Lanckorońska, Lee, Lessing i Janion. Jeśli któreś z tych nazwisk budzi w Tobie, Droga Osoba Czy...
  • Czytelnicze Podwórko
    Survival z Zuzą, czyli przetrwaj w każdych warunkach – recenzja - Mój starszy syn od czterech lat jest częścią skautingowej społeczności. Oprócz niewątpliwie pozytywnego wpływu na rozwój umiejętności społecznych, ciekaw...
  • Niedopisana Recenzja
    Na stronach powieści. „Niech żyje zło” – recenzja książki - *Fantasy, a szczególnie romantasy, to gatunek, który w ostatnich latach przeżywa swego rodzaju renesans. Czytelnicy na nowo zachwycają się magicznymi ...
  • Ronja.pl
    Gry bez prądu dla dwulatka i trzylatka – najciekawsze proste gry planszowe i kooperacyjne (aktualizacja 2025) - Zebrałam w jednym miejscu najciekawsze (i najładniejsze! 🙂 ) gry dla dwulatków i trzylatków. Nieco starsze dzieci też będą nimi zainteresowane. Znajdziesz...
  • Blog pod Małym Aniołem
    Suknia i sztalugi - Piotr Oczko - Dzień dobry! Wydawnictwo Znak wydało w 2024 roku książkę, która została moim najlepszym książkowym przyjacielem. Trudno mi uwierzyć, że w Polsce ktoś zde...
  • Z pierwszej półki
    Mary Beard – Cesarz Rzymu - Kim właściwie był cesarz starożytnego Rzymu? Kim byli ludzie w jego otoczeniu? Jak żył, jak pracował? Czego po nim oczekiwali potężni senatorowie i zwykl...
  • Książką po grzbiecie
    Hello world! - Welcome to WordPress. This is your first post. Edit or delete it, then start writing! The post Hello world! appeared first on My Blog.
  • Czytaj PL
    Akcja Czytaj PL – Jak to się zaczęło? - W tym roku mija już 10 LAT od powstania akcji Czytaj PL! Zanim wystartujemy z dziesiątą edycją, udamy się w krótką podróż w czasie i przypomnimy, co dzia...
  • Kulturalna meduza
    Oblałabym egzamin na licencję na czarowanie [wywiad z Aleksandrą Okońską] - [image: aleksandra okońska wywiad] Jak wyglądała droga od pierwszego pomysłu do wydania *Licencji na czarowanie*? Do której z książkowych bohaterek jest naj...
  • read up!
    Przegląd Kobiecego Kina #21: filmy wojenne - W najnowszym odcinku Przeglądu Kobiecego Kina, czyli cyklu, w którym opowiadam o filmach kręconych przez kobiety, biorę na warsztat temat, który na pierw...
  • Technikolorowy
    Święta z Wytrzeszczem, czyli „Przesilenie zimowe” - 1 stycznia. Nic nie wskazuje na to, że w pierwszy dzień nowego roku obejrzę film, który najprawdopodobniej zdeterminuje tegoroczną topkę. A jednak. Wybra...
  • oczytany facet
    Nowe tendencje w literaturze. Pokolenie Z ma swój głos - Literatura od zawsze odzwierciedlała ducha swojej epoki, a młodzi autorzy, jako część tego procesu, przyczyniają się do ewolucji…
  • Spadło mi z regała
    „Hacjenda” Isabel Cañas - Małżeństwo z rozsądku, niezgoda na niesprawiedliwość, chęć zemsty – nie trzeba cofać się o dwieście lat, żeby usadowić akcję we obecnych czasach. Jeśli do ...
  • maobmaze by Magdalena Zeist
    Młodość | Linn Skaber, Lisa Aisato - Dorośli mówią, że człowiek nie potrzebuje wielu przyjaciół, wystarczy jeden. Czy ktoś ma numer do tego Jednego? [image: Młodość - Linn Skaber] MłodośćAu...
  • Jelenka
    Spowiedź carycy Katarzyny II - Caryca Katarzyna II była jedną z bardziej fascynujących władczyń w historii. Niesamowita charyzma, postępowe podejście i bezkompromisowość to tylko niekt...
  • nieperfekcyjnie.pl
    "Wytrwałość dzikich kwiatów" - Micalea Smeltzer - Ostatnio zaczytuję się w literaturze pięknej poruszającej trudne tematy, którą uwielbiam. Natomiast po ostatnich dość ciężkich tygodniach zapragnęłam zab...
  • NA REGALE
    #255 "Book lovers" by Emily Henry - Powiedzieć, że uwielbiam książki Emily Henry, to jak powiedzieć nic! Autorka serwuje nam kolejną, przecudowną, ciepłą, romantyczną historię o dwojgu l...
  • Ballady bezludne
    Czytelnicze podsumowanie 2022. Najlepsze książki minionego roku - Konkret. Zawsze się rozgaduję w tych podsumowaniach, a przecież rzecz jest prosta. Chciałam w 2022 przeczytać sto książek, nie udało się, ale nie żałuję ...
  • Obibooki Emki
    Edison i Einstein - nowe książki o myszach Torbena Kuhlmanna od wydawnictwa Tekturka (patronat) - I znów, kiedy zaczęłam fotografować książki Torbena Kuhlmanna, miałam problem z podjęciem decyzji, które ilustracje Wam pokazać. Wszystkie są piękne i je...
  • To read or not to read? | Bibliofilem być
    Lipcowe zapowiedzi wydawnicze - Wakacje! Czas, kiedy można wziąć się za nadrabianie tych wszystkich książek, które tak chcieliśmy nadrobić, ale nie było kiedy. Co prawda wydawnictwa wca...
  • KAWA Z LITERAMI
    O Królowej! #matematyka, Dmytro Kuźmenko - Chcesz zachęcić swoje dziecko (w wieku szkolnym) do matematyki? Przełamać jego opór?Albo wręcz przeciwnie – Twoje dziecko jest tak zajarane matmą, że chces...
  • Lustro Rzeczywistości
    Skazani na ból – Agnieszka Lingas-Łoniewska. Wznowienie - *Skazani na ból to jedna z najpiękniejszych opowieści dla młodych ludzi, która po kilku latach od premiery doczekała się zasłużonego wznowienia. To nie...
  • Lost In My Books
    5 POWODÓW, DLACZEGO NIE POWINIENEŚ UZALEŻNIAĆ SIĘ OD KSIĄŻEK - [image: 5 powodów dlaczego nie powinieneś uzależniać się od książek] *Każde uzależnienie ma swoje wady, nawet jeśli jest to dobre uzależnienie. Przedstawia...
  • HERBATKA Z KSIĄŻKĄ
    TWOJA ANATOMIA. KOMPLETNY (I KOMPLETNIE OBRZYDLIWY) PRZEWODNIK PO LUDZKIM CIELE | ADAM KAY - Mam nadzieję, że mamy już wyjaśnioną bardzo ważną kwestię odnośnie mojej osoby - mam totalną i nieuleczalną sklerozę. W 2021 roku przeczytałam książkę A...
  • Agata czyta książki
    Żywioły Podkarpacia #1 – „Rzeka” - Anna Kusiak zadebiutowała w marcu 2021 roku powieścią „Cień Judasza” (w najbliższym czasie z pewnością skuszę się na jej audiobookową wersję), na początk...
  • pierwszyrozdzial.com
    Świąteczne morderstwo – Ada Moncrieff - Mówię Wam jak świetnie się z nią bawiłam! Zaczytywałam się z każdej stronie i z żywym zainteresowaniem śledziłam postępy prywatnego śledztwa w posiadłości ...
  • Zlodziejka Ksiazek
    2021 w książkach | wszystkie książki przeczytane w ubiegłym roku - Obiecałam sobie, że w 2021 roku powrócę do blogowania, ale poniosłam na tym polu sromotną porażkę. Motywowana przez moją najwierniejszą czytelniczkę w os...
  • Booklove
    Książka na Mikołajki - Co polecam w tym roku na Mikołajki. Subiektywnie i krótko. Zbigniew Rokita „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” (Wydawnictwo Czarne) To jest książka, którą po ...
  • To Read Or Not To Read - recenzje książek
    Książka bez emocji? - "Almond" Sohn Won-Pyung [RECENZJA] - Nigdy nie sądziłam, że spotkam się kiedyś w swoim życiu z książką, która w każdym calu będzie pozbawiona emocji, a jednak jednocześnie wywoła całą lawinę...
  • Filologika – wyprowadzi cię z błędu!
    Similique quis a libero enim quod corporis - Similique quis a libero enim quod corporis saepe quis. Perspiciatis velit quae consectetur consequatur eligendi. Omnis officiis quis culpa possimus exercit...
  • Blog o książkach
    Turbulencja – Dariusz Kulik - Jeśli zastanawiasz się, czy sięgnięcie po tę książkę rozwieje wszystkie Twoje obawy związane z lataniem samolotem to odpowiedź jest prosta: otóż…nie. Już...
  • 1905
    Czego nauczył mnie pierwszy rok pracy jako front-end developer - Ten wpis miał powstać ponad półtora roku temu, czyli dokładnie wtedy, kiedy rzeczywiście stuknął mi pierwszy rok pracy na stanowisku programistycznym. Sp...
  • Co Za Badziewny Czytacz
    Badziewne recenzje #168 Zabójcza przyjaźń - "Zabójcza przyjaźń" Alice Feeney, Wydawnictwo W.A.BJakiś czas temu czytałam książkę tej samej autorki pod tytułem „Czasami kłamię” i pamiętam, że zrobiła ...
  • Caroline Livre
    „Flying High” Bianca Iosivoni - Seria Bianki Iosivoni „Falling Fast” oraz „Flying high” w pewien sposób reprezentuje książki, których zwykle nie czytam. Tak już jakoś mam, że rzadko sięga...
  • Biblioteczka Suomi - blog kulturalny
    Cienie Nowego Orleanu - Maciej Lewandowski - Odkąd tylko pamiętam zawsze miałam słabość do mrocznych i dusznych opowieści, które podczas czytania wręcz metaforycznie oblepiają cię swoim brudem. Stan...
  • Welcome to room 6277 and please try to enjoy your stay...
    Uwolniona - Tara Westover - Tytuł: Uwolniona Autorka: Tara Westover Wydawnictwo, rok wydania: Czarna Owca, 2019 Liczba stron: 448 Cena: 44,90 zł *~~***~~* Oficjalna recenzja dla po...
  • Do utraty tchu. Uważniej
    "Wyścig po Złotego Żołędzia" | Katy Hudson - [image: Zdjęcie jest ilustracją do treści.] Kupiliśmy memo. Z Psim Patrolem. Już się cieszyłam na popołudnie przy wspólnym stole. Zepchnęłam w ciemny zak...
  • niekulturalnie.pl
    "Milion małych kawałków" - James Frey | Tak wstrząsająca, jak mówią? - Wstrząsająca, kontrowersyjna, zapierająca dech w piersi - tak czytelnicy określają książkę Jamesa Freya. Postanowiłam przekonać się, czy to prawda i czy r...
  • Miasto Książek
    „Kobieta ze szkła” Caroline Lea - Bywa, że do książki przyciąga coś irracjonalnie kuszącego. Dla mnie takim magnesem bywa daleka Północ, surowy krajobraz, zimne wyspy…
  • Gulinka patrzy
    Kristin Hannah – „Zimowy ogród” - Mam wrażenie, że Kristin Hannah dopiero przy okazji „Słowika” stała się popularna w Polsce. Sama byłam przekonana, że to jej pierwsza książka wydana u nas...
  • Maw reads
    E-BOOK: Nie odpisuj - Marcel Moss - O hejcie w Internecie mówi się coraz więcej. To dobrze, warto o nim mówić i z nim walczyć. Jak tylko w zapowiedziach pojawiła się książka Nie odpisuj, kie...
  • Oddychajaca ksiazkami
    #2 Ostatnio obejrzane - dlaczego warto zaczął "Przyjaciół"? - Myślę, że dla większości moich czytelników tego serialu nie trzeba przedstawiać. Uwielbiany na całym świecie pomimo upływu lat, śmieszy i doprowadza do ...
  • DZIEWCZYNA Z BIBLIOTEKI | Blog o literaturze
    Złota trzynastka 2019 roku - Do napisania o najlepszych książkach przeczytanych w 2019 roku zabieram się od początku grudnia. Było to zadanie szalenie trudne - w minionym roku trafił...
  • god save the book
    Filigranowy tekst na rocznicę mamucią [10 lat!] - Moja pamięć utkana jest z lektur. Mam taki osobniczy defekt, że niewiele pamiętam szczegółów ze swojego życia i życia najbliższych. Najważniejsze wydarzeni...
  • Kochajmy książki!
    Przeprowadziłam się! Nowy, stary blog - Blogger uwierał mnie od dawna, ale przeprowadzki nie planowałam. Jeśli tu czasem wpadacie, to wiecie, jak ja bloguję. Okazyjnie, z rzadka, zrywami. Przez t...
  • Sweeciak.pl
    Marzenia są po to aby je spełniać - Pamiętam czasy aparatów analogowych. Człowiek kupował kliszę, pstrykał zdjęcia a potem szedł do punktu fotograficznego i z niecierpliwością oczekiwał na ...
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Razem kulturalnie

Copyright © Panna Zabookowana. Designed by OddThemes