Kiedy kilka lat temu przeczytałam po raz pierwszy „Cinder”, pomimo zachwytu wykreowaną przez Marissę Meyer historią, nie kontynuowałam lektury „Sagi Księżycowej”. Trochę dlatego że jak wiecie mam dziwną tendencję do tego by nie dokańczać rozpoczynanych serii, ale także przez zniechęcenie wynikające z decyzji wydawnictwa Egmont (o zaprzestaniu wydawania niniejszego cyklu). Dzięki działaniom Papierowego Księżyca w końcu udało mi się jednak przeczytać „Scarlet”. I wciąż zachwycam się opowieścią Marissy Meyer.
Scarlet Benoit nie wierzy w to, że jej babcia uciekła bez słowa pożegnania; jest przekonana, że za zniknięcie kobiety odpowiadają osoby trzeciej i że prawdopodobnie potrzebuje pomocy wnuczki. Szybko okazuje się jednak, że Scarlet nie wie o wielu rzeczach związanych z przeszłością starszej pani, a jedyną osobą będącą w stanie jej pomóc jest tajemniczy pięściarz - Wilk. Dziewczyna mu nie ufa, ale okoliczności zmuszają ich do współpracy. Tymczasem Cinder stara się zmierzyć z informacjami, których dowiedziała się na swój temat. Jest zagubiona i zdeterminowana, ale wie, że w końcu będzie zmuszona stawić czoło Księżycowej Królowej.
Zgodzę się z opiniami, że w porównaniu z niektórymi powieściami Young Adult, „Saga Księżycowa” wydaje się być skierowana do nieco młodszego odbiorcy. Brak tu przemocy, choćby sugestii o seksualnym napięciu, a sama autorka decyduje się na pewne uproszczenia jeśli chodzi o kreacje świata czy samą fabułę. Tylko, że zupełnie mi to nie przeszkadza w przypadku „Scarlet”. Marissa Meyer wciąż zachwyca mnie baśniowym klimatem rodem z animacji Disneya (które jak wszyscy wiemy - uwielbiam) i tym w jaki sposób przełamuje go elementami science fiction.
„Scarlet” stanowi przykład solidnego „tomu mostu” - kontynuacji. Marissa Meyer w doskonały sposób radzi sobie z łączeniem starych i nowych wątków - śledzimy naprzemiennie losy zarówno Cinder jak i Scarlet i powoli odkrywamy w jaki sposób się ze sobą łączą. A chociaż obawiałam się trochę czy autorka zdoła mnie w równym stopniu zainteresować nowymi wątkami - przyznaję, że dostrzegam w nich jedynie zalety. Marissa Meyer dosłownie poszerza granicę świata przedstawionego - to już nie tylko Nowy Pekin, ale też Francja. A i tak najsilniejszym atutem „Scarlet” pozostają nowi bohaterowie.
I nie chodzi mi wyłącznie o Scarlet i Wilka, ale przede wszystkim kapitana Thorne’a (ten humor <3). Nowi bohaterowie wprowadzają urozmaicenie i koloryt a dzięki ich obecności nie skupiamy się też w takim stopniu na wątku romantycznym. Fabuła wciąż w dużej mierze skupia się na „romansach” i pojawia się kilka scen „cliché” (które jednak wpisują się jakoś w baśniowy klimat), ale zostaje zbalansowana cudnym wątkiem przyjaźni pomiędzy Cinder a Thornem, tajemnicy zaginięcia babci Scarlet czy przeszłością Cinder.
Dostrzegam to, że „Saga Księżycowa” odbiega klimatem od współczesnej literatury Young Adult i przez to może budzić nieco sprzeczne emocje w czytelnikach. Ale jeśli uwielbiacie baśniowy klimat i lekturę przepełnioną zarówno akcją jak i humorem, powinniście zainteresować się twórczością Marissy Meyer. Zwłaszcza, że „Scarlet” w niczym nie ustępuje pierwszemu tomowi, a pod pewnymi względami - nawet go przewyższa.
Scarlet, Marissa Meyer; tłum. Magdalena Grajcar; wydawnictwo Papierowy Księżyc; Słupsk 2018 ★★★★★
Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc
Kala poleca
literatura amerykańska
Magdalena Grajcar
Marissa Meyer
retelling
science fiction
wydawnictwo Papierowy Księżyc
Young Adult
0 comments
Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala