Zamarznięte serca, Karolina Wilczyńska


Gdyby nie to, że w chwili, gdy kończyłam lekturę „Wędrownych ptaków” kolejna powieść z serii, czyli „Zamarznięte serca” właśnie, znajdowała się już na mojej półce, prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na jej lekturę.  Nie jest tajemnicą, że Karolina Wilczyńska nie zdołała we mnie wywołać cieplejszych uczuć względem swoich bohaterek z ulicy Kwiatowej i miałam poważne wątpliwości czy następny tom z cyklu będzie w stanie zetrzeć to negatywne wrażenie. Muszę jednak zgodzić się z większością czytelników - „Zamarznięte serca” prezentują się lepiej niż poprzedniczka, ale wciąż nie jest to dokładnie taki poziom jakiego bym sobie życzyła.

Liliana stara się jakoś odnaleźć w nowej roli - opiekunki zbuntowanej nastolatki. Kobieta przywykła do wyzwań związanych prowadzeniem własnej firmy, ale teraz rzeczywistość zdaje się ją przytłaczać. Liliana jest zaskoczona oskarżeniami jakie zostają rzucone jej partnerowi, ale to stawienie czoła demonom z przeszłości wydaje się największym problemem. Chociaż Malwina, Róża i Wiola zmagają się z własnymi problemami, oczekują się nieoczekiwanym wsparciem dla kobiety.

„Zamarznięte serca” to powieść, która zdecydowanie najlepiej sprawdza się jako kontynuacja - fabuła zaczyna się niejako od środka, brak jakiegokolwiek wprowadzenia w historię i jeśli nie czytaliście pierwszego tomu, możecie mieć problem z tym aby wczuć się w lekturę i ją docenić. Karolina Wilczyńska korzysta ze sprawdzonej już formy narracji. Powieść podzielona zostaje na cztery części, z perspektywy każdej z bohaterek, przy czym ta z punktu widzenia Liliany pozostaje najdłuższa. Niestety, znowu pojawiają się także bezpośrednio zwroty do czytelniczki-przyjaciółki co brzmi infantylnie i sztucznie. Ale nie jest też tak, że „Zamarznięte serca” powielają wszystkie mankamenty pierwszego tomu.

Przede wszystkim, przez to że w powieści znajduje się mniej scen, w których uczestniczą wszystkie cztery przyjaciółki, w trakcie lektury kolejnych „części” nie towarzyszy wrażenie wtórności. Poza tym Liliana stanowi po prostu w moim odczuciu ciekawszą postać niż Malwina - pomimo trudnej sytuacji, kobieta nieustannie wykazuje się zaradnością i pewnym opanowaniem. „Zamarznięte serca” nie unikają tematów trudnych, na pierwszy plan wysuwa się zwłaszcza problematyka molestowania, ale całość  zostaje utrzymana raczej w lekkim stylu.

Chociaż „Zamarznięte serca” były jedną z powieści umieszczoną w zeszłorocznej świątecznej paczce, nie jest to historia, którą należy czytać wyłącznie w okolicach Bożego Narodzenia. Na świąteczną atmosferę składa się zaledwie jedna scena. Muszę oddać Karolinie Wilczyńskiej, że w końcu udało jej się mnie nieco zaangażować w fabułę - choć głównie w wątki skupione wokół postaci Liliany i Róży. A mieszkańcy Kielc powinni dodatkowo docenić, że autorka stara się przybliżyć topografię miasta - miejsca i lokale.

Wciąż trzymam się przeświadczenia, że Karolina Wilczyńska nie w pełni wykorzystuje potencjał tkwiący w jej historiach. Nadal, przede wszystkim, przeszkadza mi narracja, ale prawdopodobnie w tym cyklu nie ulegnie już ona zmianie. Doceniam jednak to, że widać różnice w poziomie pierwszego i drugiego tomu i zniwelowanie chociaż niektórych mankamentów. Czy sięgnę po kontynuacje? Nie wiem. Nie jest to mój priorytet, ale wątek Róży, na którym skupia się trzeci tom, jednak mnie ciekawi. Zobaczymy czy nadarzy się ku temu okazja.

Zamarznięte serca, Karolina Wilczyńska; wydawnictwo Czwarta Strona; Poznań  2017 ★★★☆☆

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala