Wiktoria, Daisy Goodwin


Możliwie, że o tym nie wspominałam, bo temat seriali nie przejawia się jakoś szczególnie często na Złodziejce Książek, ale byłam ogromną wielbicielką pierwszego sezonu „Wiktorii". Do tego stopnia, że to jedna z nielicznych produkcji, gdzie pierwsze kilka odcinków oglądałam dwukrotnie i byłam autentycznie zrozpaczona po emisji finału, co jest o tyle zabawne, że do tej pory nie widziałam drugiego sezonu. Kiedy tylko pojawiła się informacja o premierze powieści Daisy Goodwin, scenarzystki „Wiktorii", wiedziałam, że znajdzie się ona w mojej biblioteczce i będzie jak plaster na moje złamane serce. Ale nie wszystko ułożyło się zgodnie z moimi oczekiwaniami.

Młoda Aleksandryna Wiktoria po śmierci swojego wuja obejmuje panowanie w kraju. Wychowana pod kloszem matczynej opieki i intryg jej doradcy - sir Johna Conroy'a, Dryna wydaje się zupełnie nieprzygotowana do sprawowania władzy, na co w duchu liczą kolejni pretendenci do tronu. Dziewczyna trafia w sam środek dworskich intryg, polityki i miłostek, a jedyne oparcie wydaje się odnajdywać u swojego premiera - Lorda M, co zresztą staje się przyczyną dla plotek i słów krytyki.

Powieść Daisy Goodwin nie jest historią, która mogłaby stanowić  kompendium wiedzy na temat życia królowej. Historyczne fakty stanowią raczej inspiracje dla samej fabuły, aniżeli jej główny punkt i zdecydowanie nie przygniatają jej swoim ciężarem. Nie jest to jednak coś co przeszkadzałoby mi osobiście w trakcie lektury, zwłaszcza, że znając już wcześniej serial, wiedziałam mniej więcej jak prezentuje się zamysł Daisy Goodwin na opowiedzenie historii. „Wiktoria" to lekka powieść, która dużą wagę przykłada do przedstawienia uczuciowego życia młodej królowej i jej swego rodzaju buntu. Co wiąże się z wieloma zaletami.

Daisy Goodwin kreuje postać Wiktorii w taki sposób, że nie odczuwamy względem niej żadnego dystansu - jedynie sympatię, a pewnych momentach nawet nić zrozumienia. Królowa w tej historii wydaje się po wskroś ludzka i częściej postrzegamy ją w kategoriach niezrozumianej nastolatki; zdradzonej córki albo zakochanej młodej kobiety aniżeli monarchini. Daisy Goodwin sprawia ponad to, że nakreślone na kartach powieści relacje wydają się niesamowicie wręcz wiarygodne - zwłaszcza jeśli mowa o tej, która łączy Wiktorię i Lorda M, a sam czytelnik czuje się niemal uczestnikiem wszystkich intryg.

Co w takim razie nie zagrało skoro wspominałam na wstępie o pewnym rozczarowaniu? Zgubna okazała się dla mnie dosyć szczegółowa znajomość serialu. Wydarzenia rozgrywające się w powieści niemal całkowicie pokrywają się z tymi jakie obserwowaliśmy  na ekranie, a nawet niektóre z wątków nie zostają wplecione w fabułę książki (zwłaszcza te dotyczące służby). Wrażenie wtórności i przewidywalności towarzyszyło mi praktycznie nieustannie w trakcie lektury, co było tym bardziej dotkliwe, że nawet niektóre z dialogów brzmiały w podobny sposób.

Jestem nieco rozdarta, bo chociaż spodziewałam się po lekturze „Wiktorii" czegoś znacznie lepszego, zdaję sobie sprawę z tego, że mogę tak naprawdę zrzucić winy na książkę. prawdopodobnie gdybym nie znała wcześniej serialowej historii, byłabym zachwycona tym co przeczytałam. Jeżeli jesteście zainteresowani losami królowej Wiktorii i jej przedstawieniem od takiej "ludzkiej" strony, a równocześnie nie widzieliście jeszcze serialu,albo niewiele z niego pamiętacie, polecam Wam zapoznać się z „Wiktorią". 

„Wiktoria” Daisy Goodwin; tłum. Robert Waliś, Sylwia Chojnacka; wydawnictwo Marginesy; Warszawa 2017 ★★★½☆

0 comments