Najlepsze seriale 2018 roku


Nie mogę powiedzieć żeby rok 2018 był dla mnie rokiem, w którym odkryłam na nowo swoją miłość do seriali. Wiem, że będzie to dosyć stereotypowa odpowiedzieć, ale gdybym musiała wskazać moment, w którym na nowo zaczęłam maratonować odcinki kolejnych popularnych produkcji byłby to okres, w którym zaczęłam studia (ze wskazaniem na pierwszą sesją. Nie macie pojęcia jak bardzo wszystkie memy o studenckim życiu odzwierciedlają moją codzienność). W 2018 w końcu zdecydowałam się jednak na wykupienie abonamentu na platformach takich jak Netflix czy HBO GO i zdecydowanie zmieniło to sposób w jaki podchodzę do oglądania seriali (w 90% wypadków oglądam ciągiem cały sezon, po 1-2 odcinki na dzień). A że dzięki temu udało mi się natrafić na kilka niesamowitych produkcji, postanowiłam przygotować oddzielny post z najlepszymi serialami jakie obejrzałam w 2018 roku.

Wyselekcjonowałam 7 tytułów, które (z różnych przyczyn) chwyciły mnie za serducho - ostrzegam, że nie wszystkie z nich miały premierę w 2018. Na końcu zamieściłam też krótką listę pozostałych produkcji jakie obejrzałam na przestrzeni tego roku (uwzględniając jednak tylko te tytuły, gdzie zakończyłam oglądać pełen sezon). 

Big little lies (sezon 1)

Zdaję sobie sprawę z tego, że większość osób zachwycało się serialem na podstawie powieści Liane Moriarty w roku 2017, ale, umówmy się, nie ma szans na to żeby człowiek mógł zapoznać się z wszystkimi dziełami kultury na bieżąco. Jeśli ktoś z Was, podobnie jak ja, zwlekał z seansem <BIG LITTLE LIES> (czy też po prostu „Wielkich kłamstewek”), daję znać, że warto nadrobić tą konkretną zaległość. Fabuła pierwszego sezonu osnuta jest wokół pewnego wypadku - od pierwszego odcinka zdajemy sobie sprawę z tego że ktoś zginął i że w sprawę zamieszana jest trójka kobiet - Madeline, Celeste i Jane, a kolejne odkrywają wydarzenia które doprowadziły do danej sytuacji. Nie wiem czy pamiętacie, ale jakiś czas temu zapoznałam się z powieściowym pierwowzorem tej historii (i również mnie ona zachwyciła), a co za tym idzie byłam pozbawiona efektu zaskoczenia. Tyle że nie pozbawiło mnie to przyjemności z seansu, bo oprócz fabuły (o której swego czasu już Wam sporo naopowiadałam), serial ma sporo do zaoferowania. Po pierwsze, <BIG LITTLE LIES> to piękne kadry i doskonale dobrana muzyka. Po drugie, świetne dobrana obsada - zarówno na pierwszym, jak i dalszym planie. Jeśli macie obejrzeć tylko jeden tytuł z tego zestawienia, postawcie na ten. Całość pierwszego sezonu jest dostępna na platformie HBO GO, a drugi właśnie powstaje. 

Sorry for your loss (sezon 1)

Drugi tytuł cieszy się znacznie mniejszą popularnością niż wspomniane już <BIG LITTLE LIES>, a szkoda. Pierwsza (poprawcie mnie jeśli się mylę) produkcja Facebook Watch to chyba najmilsze zaskoczenie tego roku. <SORRY FOR YOUR LOSS> to opowieść o młodej kobiecie, która po nagłej śmierci męża próbuje na nowo wrócić do życia. Bardzo subtelna i kameralna historia która, może nie jest tak spektakularna jeśli chodzi o kwestie wizualne, ale za to niesamowicie emocjonalna. Chyba nigdy nie spotkałam się z tak przekonującym przedstawieniem różnych stadiów żałoby w serialach, a to i tak nie jedyna problematyka jaką porusza - przewija się też temat uzależnień i depresji. Świetna Elizabeth Olsen i fenomenalny Mamoudou Athie. Boję się drugiego sezonu, ale też nie mogę się go doczekać. Póki co, pierwszy sezon <SORRY FOR YOUR LOSS> możecie obejrzeć za darmo na Facebooku (chociaż ostrzegam, że w momencie gdy sama go oglądałam, nie była dostępna opcja polskich napisów).

Good place (sezon 2)

<GOOD PLACE> (czyli polskie „Dobre miejsce”) zachwycił mnie już pierwszym sezonem, a drugim tylko utrwalił swoją pozycję na liście moich ulubieńców. To historia Eleonore - młodej kobiety, która, prawdopodobnie na skutek pomyłki, po śmierci trafia do dobrego miejsca i musi zrobić wszystko żeby ukryć przed opiekunami - architektem Michaelem i jego „pomocnicą” Janet - że tak naprawdę zajęła miejsce innej osoby. <GOOD PLACE> to jedyna produkcja klasyfikowana jako komedia, która nie znudziła mnie po pierwszych odcinkach i której każdy kolejny epizod przyjmuję z równym entuzjazmem. Jeżeli widzieliście pierwszy sezon (a jeśli nie to macie co nadrabiać!) wiecie jak fantastyczny plot twist zaproponowali nam scenarzyści - byłam przekonana że od tego punktu, będziemy już tylko obserwować spadek formy. Na szczęście nie miałam jednak racji. <GOOD PLACE> nie traci nic ze swojej świeżości, jest równie dowcipny (zwłaszcza jeśli chodzi o nawiązania do współczesnej popkultury) i do tego mądry. Spora w tym zasługa świetnego scenariusza, ale, umówmy się, sam scenariusz nie udźwignie całej produkcji i obsada (z Kristen Bell i Ted Danson na czele) również odwala kawał dobrej roboty. Całość możecie obejrzeć na Netflixie (łącznie z właśnie emitowanym trzecim sezonem, który - tak na marginesie - utrzymuje równie wysoki poziom, a nie wspominam o nim tylko dlatego, że nie doczekał się jeszcze finału).

Good girls (sezon 1)

Mam wrażenie, że obok <SORRY FOR YOUR LOSS>, <GOOD GIRLS> to kolejna produkcja, która nie doczekała się takiej uwagi na jaką zasługuje. W tym miejscu dziękuję mojej przyjaciółce ze studiów, która przedstawiła mi ten tytuł. Historia trzech kobiet, które, z racji na różne życiowe zawirowania, pewnego dnia decydują się na obrabowanie supermarketu i tym samym lądują w samym środku lokalnego półświatka. To jest produkcja mocno przerysowana, która na domiar złego pogrywa sobie z poczuciem moralności odbiorców (nawet się człowiek nie oglądanie, a już kibicuje trzem zwariowanym kobietom by udało im się uciec przed „wymiarem sprawiedliwości” i usprawiedliwia przed samym sobą ich czyny) i warto o tym wiedzieć przed seansem. Ale dawno tak dobrze nie bawiłam się podczas maratonowania jakiegoś serialu. <GOOD GIRLS> to pewien powiew świeżości, postacie którym po prostu dobrze się życzy i niesamowity humor, a na dodatek, gdzieś tam między wierszami, przewijają się naprawdę wartościowe lekcje. Nawet się nie obejrzycie, kiedy skończycie pierwszy sezon (całość znajdziecie na Netflixie) i będziecie chcieli więcej. 

Anne with an E (sezon 2)

<ANNE WITH AN E> (polska „Ania nie Anna”) to taki serial, który podzielił środowisko miłośników kultury na tych zachwyconych nową Netflixową wersją losów rudowłosej dziewczynki z Zielonego Wzgórza i tych, którzy najchętniej zapomnieliby o jej istnieniu. A biorąc pod uwagę obecność drugiego sezonu w niniejszym zestawieniu, chyba podejrzewacie do którego grona się zaliczam. Jasne, nie jest to już do końca ta sama historia, która została zamknięta na kartach powieści Lucy Maud Montgomery, nawet jeśli wciąż opowiada historię Ani po tym jak na skutek pomyłki trafia na Zielone Wzgórze. Ale dla mnie „inna” nie stanowi w tym konkretnym przypadku synonimu dla słowa „gorsza”. Drugi sezon jeszcze bardziej odbiega od pierwowzoru, kreując zupełnie nowe wątki i przedstawiając kolejne postacie. <ANNE WITH AN E> wpisuje się w aktualne trendy, poruszając tematykę dyskryminacji i tolerancji. Producenci prowokują do pewnej refleksji; nie tylko bawią, ale też poruszają jakąś czułą strunę. Być może ta nowa wizja Ani Was nie przekona, ale warto przekonać się o tym na własnej skórze. A oba sezony możecie obejrzeć na Netflixie.

Timeless (sezon 2)

Trochę mi smutno, bo w przeciwieństwie do pozostałych produkcji, <TIMELESS> jest tytułem, który nie doczeka się już kontynuacji. Stacja stojąca za tym serialem nie zdecydowała się na zakupienie trzeciego sezonu - wyemitowała jednak specjalny dodatkowy epizod zamykający najważniejsze wątki. A szkoda, bo w historii trójki bohaterów, którzy podróżują w czasie by uratować historię Ameryki kryje się jeszcze sporo niewykorzystanego potencjału. Świetni bohaterowie, którzy z miejsca budzą sympatię; relacje jakie ich łączą; krótkie lekcje z historii Ameryki; humor jaki przebijał się w każdym z odcinków… Obok <GOOD PLACE>, to właśnie <TIMELESS> było serialem, który oglądałam na bieżąco, co tydzień. Żal mi zwłaszcza epizodu związanego z historią Titanica, o którym wspominają bohaterowie w finałowym odcinku. Żeby oddać jednak produkcji sprawiedliwość, sam koniec jest satysfakcjonujący. Jasne, pewne wątki zostają zakończone w pośpiechu (w końcu miały stanowić scenariusz dla kolejnego sezonu a nie dwugodzinnego odcinka), ale poza tym nic nie traci ze swojego charakteru;  i gwarantuje chwile smutku, wzruszenia (zwłaszcza w momencie gdy rozbrzmiewa utwór „Time After time”) i pewne poczucie  satysfakcji. 

Lucifer (sezon 1 i 2)

Jeśli mam być szczera, <LUCIFER> (albo po prostu „Lucyfer”) jest tą produkcją z topki, której mam najwięcej do zarzucenia - przez te dwa sezony ma zarówno mocne jak i nieco słabsze odcinki - ale entuzjazm jaki odczuwałam podczas oglądania przeważył nad wszystkim innym. Historia diabła, mieszkającego w LA i współpracującego z policjantką przy rozwiązywaniu najróżniejszych śledztw stanowiła dla mnie źródło doskonałej rozrywki podczas okresu wakacji. Łączy w sobie elementy dobrego procedurala (ciekawe i różnorodne przypadki kryminalne, czasem o charakterze paranormalnym), doskonały humor, charakterne postacie, świetną chemię pomiędzy bohaterami i okazjonalne popisy wokalne Toma Ellisa! Słyszałam, że sezon 3 jest słabszy, ale że aktualnie nie jest on dostępny na Netflixie, wciąż się o tym nie przekonałam na własnej skórze i mogę wam polecić <LUCIFERA>.

Pozostałe seriale, które obejrzałam w całości (skończyłam sezon) w 2018 roku:
  • Gilmore girls (sezon 1 i 2) - pełen ciepła i humoru serial, w którym doskonale zobrazowana jest relacja matka-córka (w różnych pokoleniach). Koniecznie muszę nadrobić kolejne sezony.
  • Morocco: Love in Times of War (sezon 1) - obejrzałam cały sezon w zawstydzająco krótkim czasie, ale prawdę mówiąc więcej rzeczy mnie w nim irytowało niż ciekawiło. Nacisk jest mocno postawiony na wątki romantyczne (którym nie zawsze kibicuję), a całość przepełniają przerysowane dramaty. Nie będę płakać jeśli drugi sezon nigdy nie powstanie.
  • Pułapka (sezon 1) - polski serial po którym sporo sobie obiecywałam, ale raczej poczułam się rozczarowana zakończeniem. Pewne wątki można było zawczasu przewidzieć, w innych scenarzyści nieco za mocno popuścili wodzę fantazji. Aktorka wcielająca się w rolę Ewy mocno mnie irytowała, ale już Kulesza i Lichota tworzą ciekawy duet. Nie rozumiem idei drugiego sezonu.
  • Pod powierzchnią (sezon 1) - o dziwo, tym razem jestem całkiem miło zaskoczona TVNowską produkcją. Pewne kwestie zostają mocno przerysowane, ale całość ma niesamowity duszny klimat i świetną obsadę (zwłaszcza jeśli chodzi o trio głównych postaci). Nie wiem czy drugi sezon jest już potwierdzony, ale tym razem czekam na niego z niecierpliwością. 
  • Liar (sezon 1) - angielski tytuł, który porusza temat gwałtu na randce. Z bardzo dobrą obsadą i ciekawym pomysłem (nie wiemy czy prawdę mówi kobieta czy mężczyzna), który trochę traci w oczach wraz z kolejnymi odcinkami. Scenarzyści nieco przedobrzyli, ale w wolnej chwili i tak warto.
  • Strike (sezon 1) - bardzo poprawna ekranizacja cyklu o Cormoranie Strike’u. Produkcja ma klimat i bardzo dobrze zagrane postacie. Trochę szkoda, że tylko „Wołanie kukułki” otrzymało trzy odcinki, bo przez to scenarzyści musieli zrezygnować z pewnych wątków poruszanych w powieściach, ale i tak warto.
  • La casa de papel (sezon 1) - bardzo dobrze zapowiadająca się produkcja, która jednak wraz z kolejnymi odcinkami zaczęła mnie nużyć. Ma swoje mocne momenty, ale w pewnym momencie całość wydaje się aż nazbyt przerysowana. Skończę drugi sezon, ale już bez entuzjazmu.
A Wy? Jakie produkcje oglądaliście i które z nich najbardziej Was zachwyciły?

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala