Najlepsze książki przeczytane w 2016 roku


2016 był rokiem bardzo różnorodnym jeśli chodzi o dobór lektur. Przeczytałam 129 pozycji, a przynajmniej na to wskazuje mój profil na Goodreads i zapiski w kalendarzu, ale nie ma gatunku, który by wśród nich dominował. Dałam się na powrót porwać młodzieżówkom, zaczytywałam się w New Adult, poszukiwałam idealnego thrillera, pochłaniałam powieści fantastyczne i postapokaliptyczne, sięgałam po fikcje historyczną i historie rozgrywające się współcześnie… Kiedy jakiś gatunek zaczynał mnie nużyć, po prostu zmieniałam klimat dobieranych tytułów i nie zmuszałam się do tego by coś czytać. Często ktoś pyta mnie jak udaje mi się zapoznawać z taką ilością powieści, ale nie wydaje mi się żebym znała jakiś magiczny sposób - po prostu czytam w każdej wolnej chwili i sięgam tylko po takie tytuły na jakie mam w danym momencie ochotę. 

Nie szukamy jednak przecież dzisiaj sekretnego sposobu na szybsze czytanie. Chciałam Wam natomiast polecić kilka pozycji, które w szczególny sposób zachwyciły mnie w tym roku. Myślę, że jeśli jesteście tu chwilę, nie będziecie zaskoczeni wymienionymi tytułami.  Ale to dlatego, że lubię mówić o tym co mnie zachwyca. 


Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender, Leslye Walton

Powiem Wam szczerze, że dawno żadna pozycja nie wstrząsnęła mną tak jak debiut Leslye Walton. Historia o Avie Lavender, dziewczynie która urodziła się ze skrzydłami, a także o jej matce i babce nie zapowiadała się na lekturę, która przypadnie mi do gustu. Wydawała mi się zbyt osobliwa. Nie byłam przygotowana na to, że będzie to powieść tak dojrzała i emocjonalna; przepełniona magią, ale i smutkiem. Autentycznie boli mnie, że nie mogę polecić jej mamutkowi, ale to nie jej rodzaj literatury i dlatego polecam ją Wam. Leslye Walton ma niesamowity talent do tworzenia osobliwych, ale cudownych powieści i z niecierpliwością oczekuję dnia, w którym poinformuje o wydaniu swojej kolejnej powieści. (Proszę! Nie mogę długo czekać!). I gdybym musiała wybrać tylko jedną powieść “naj”, byłaby to właśnie historia o Avie. 

Muza, Jessie Burton

Trochę inaczej niż w przypadku Leslye Walton, byłam przygotowana na to, że Jessie Burton mnie zachwyci. Nawet jeśli sam zarys fabuły nie brzmiał do końca obiecująco, wiedziałam na co stać tą młodziutką stażem autorkę. I się nie zawiodłam. „Muza” w cudowny sposób opowiada historię o miłości - do drugiego człowieka, ale także sztuki; o tym jak bardzo można się czuć wyobcowanym i nie na miejscu. Druga powieść Jessie Burton nie przypomina „Miniaturzystki” i nie ma w tym nic złego. Autorka udoskonaliła swój warsztat i potwierdziła talent jaki posiada. A ja znowu czekam na więcej. I liczę, że nie przyjdzie mi czekać długo. 

Amerykaana, Chimamanda Ngozi Adichie

Nazwisko Chimamandy Ngozi Adichie na okładce staje się dla mnie powoli gwarantem wyjątkowej lektury. Rzadko czytając powieść odczuwam tak silne przekonanie, że poruszana na kartach tematyka jest bliska autorowi, ale w przypadku „Amerykaany” nie mam co do tego wątpliwości. To historia o dojrzewaniu, miłości, podążaniu za marzeniami i poszukiwaniu samego siebie; i o tym jak czasami ciężko jest podjąć właściwą decyzje. Chimamanda Ngozi Adichie dużo mnie uczy, a chociaż niejednokrotnie wytyka mi moją własną ignorancję, nie mogłabym być jej bardziej wdzięczna. Tym razem przynajmniej mam jedną pozycję w zanadrzu na półce. 

Słowik, Kristin Hannah

Czekałam długo na tą pozycje i w gruncie rzeczy wyrobiłam sobie zdanie na jej temat jeszcze przed lekturą. Wiedziałam że mi się spodoba i się nie pomyliłam. To nie jest najlepsza powieść osadzona w czasach II wojny światowej i pojawia się tu kilka scen napisanych chyba tylko po to by wywołać głębsze emocje u czytelnika. Ale to historia, która w cudowny sposób zestawia dwie odmienne postawy heroizmu w trakcie wojny i która obiera za bohaterów wydarzeń, wreszcie!, kobiety. Przeglądnęłam pobieżnie inne pozycje autorki i nic nie przykuło mojej uwagi, ale „Słowik” zdecydowanie zasłużył na nagrody i uznanie czytelników. 

Oddam Ci słońce, Jandy Nelson

Rok temu wymieniłam Jandy Nelson wśród największych rozczarowań, w tym wspominam jej nazwisko w kontekście najlepszych lektur 2016. Spora nobilitacja, musicie przyznać. Trochę jak w przypadku Avy, nie byłam gotowa na to co zgotowała na kartach powieści autorka. To miała być zwykła historia o bliźniakach, którzy nieoczekiwanie się od siebie oddalili. Tymczasem Jandy Nelson oczarowała mnie swoim barwnym, wręcz lirycznym piórem i wywołała dosłownie morze emocji. Jestem ciekawa tego jak odbiorę kolejną pozycje autorki i po cichu liczę, że nasza znajomość nie będzie przypominać sinusoidy. 


Zdrada, Marie Rutkoski

Where do I even start? Seria „Niezwyciężona” jest moim zdaniem najlepszym cyklem z pogranicza fantastyki i romansu dla młodzieży i fakt, że nie zostanie zakończona w Polsce sprawia, że krwawi mi serce. Dosłownie. Historia, która wydawała się być banalna i przewidywalna - o bogatej córce wojskowego i niewolniku - całkowicie mną zawładnęła i zafundowała mi pierwszego w życiu kaca książkowego. Uwielbiam Kestrel - za jej siłę ducha i za to że przekłada intelekt ponad sprawność fizyczną; ale przede wszystkim podziwiam sposób w jaki Marie Rutkoski przedstawia wątek romantyczny - fakt że miłości nie zmienia jej bohaterów i ich przekonań, ale że motywuje ich do bycia lepszym. Bardzo proszę, niech ktoś z Was przekona Feerię Young, że nie mogą mi tego zrobić. 

Inne zasady lata, Benjamin Alire Sáenz

Widzicie, miałam w tym roku szczęście do naprawdę dobrych i wartościowych młodzieżówek, a  „Inne zasady lata” są jedną z nich. Po raz kolejny, stosunkowo prosta historii niespodziewanej przyjaźni między dwoma całkowicie odmiennymi chłopcami, rozkochała mnie swoją prostotą i sposobem w jaki została opowiedziana. Benjamin Alire Sáenz idealnie uchwyca poczucie wyobcowania i samotności jaką odczuwa na pewnym etapie życia chyba każdy nastolatek; i kreuje niesamowicie wiarygodną więź przyjaźni. Ciekawe czy ktoś zdecyduje się dać szansę innym pozycjom autora. 

Promyczek, Kim Holden

Nie byłam świadoma, że „Promyczek” wzbudza tak skrajne opinie dopóki nie zaczęły się roczne podsumowania. Ja powieść Kim Holden ubóstwiam całym serduchem, razem z wszystkimi mankamentami, nawet jeśli wylałam przy niej może łez. Za to, że pokazuje NA z nieco odmiennej perspektywy, za postać Kate, która daje czytelnikom niezapomnianą lekcję życia, a w pewnym sensie nawet za zakończenie - przy innym finale, ów historia może straciłaby swój wydźwięk. I chociaż „Gus” zachwycił mnie już nieco mniej, nie mogę się doczekać marca i kolejnej powieści Kim Holden. 

Przez niego zginę, K. A. Tucker

K. A. Tucker zachwyciła mnie w 2016 roku dwukrotnie. Najpierw „Pięcioma sposobami na upadek”, potem - „Przez niego zginę”.  Ale to ten drugi tytuł utkwił mi w pamięci na dłużej, głównie dlatego, że absolutnie nie tego  się spodziewałam po autorce NA. Autorka tym razem przedstawia swoim czytelnikom thriller z prawdziwego zdarzenia, w którym tak umiejętnie pogrywa sobie z czytelnikiem, że w końcu wyprowadza go w manowce. Liczę na Filię, że wydadzą kolejne historie spod pióra K. A. Tucker. 

Stacja jedenaście, Emily St. John Mandel

Jedna z pierwszych lektur 2016, która na długo zapisała się w mojej pamięci. Szkoda, że niewiele osób wspomina o niej na blogach czy bookstagramie. Emily St. John Mandel ujęła mnie nieoczywistym połączeniem postapokaliptycznej wizji świata z lirycznym językiem i przewijającym się motywem Szekspira, a także trafnymi pytaniami jakie stawia - dlaczego akurat my przetrwaliśmy i gdzie szukać powodu dla którego warto żyć dalej. Gdzieś już o tym wspominałam, ale bardzo chętnie nie opuszczałabym jeszcze świata wykreowanego przez autorkę i została w nim chociaż na jeszcze 1, 2, no może 10 książek. 

A co Was zachwyciło w 2016?

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala