Co czytałam w sierpniu albo podsumowanie miesiąca


Nastoletnia wersja mnie byłaby przerażona takimi słowami, ale cieszę się, że to już koniec "wakacji" i że niedługo powinna zawitać do nas jesień. Lubię słoneczne (i długie) letnie dni, ale po kilku tygodniach powracających upałów zatęskniłam do temperatur nieprzekraczających 20 stopni, wieczorów spędzanych pod kocem; hektolitrów herbaty z cytryną albo sokiem malinowym albo, jeszcze lepiej!, pumpkin spice latte! Czy fakt, że człowiek wita jesień z uśmiechem i entuzjazmem stanowi oznakę starości? Zanim jednak za bardzo wpadnę w melancholijny nastrój i rzucę się w wir gromadzenia stosownych jesiennych umilaczy (wiecie: wosków, kolorowych skarpet i wszelakiego rodzaju herbat) chciałabym jeszcze podsumować sierpień, zwłaszcza, że nagromadziło się sporo lektur, które mogę Wam szczerze polecić.

Przygotowując się do seansu kinowego, na który, nomen omen, w końcu jednak się nie wybrałam, przeczytałam debiutancką powieść Naomi Alderman - autorki głośnej, tegorocznej premiery czyli Siły. Nieposłuszeństwo jest historią ortodoksyjnej londyńskiej społeczności żydowskiej z Hendon, wkrótce po śmierci jej ukochanego rabina. Jeżeli oglądaliście zwiastun ekranizacji (z Rachel McAdams i Rachel Weisz) i oczekiwaliście po tej pozycji opowieści o miłości pomiędzy dwoma kobietami, możecie być lekko zaskoczeni. Wątek LGBT nie stanowi osi fabularnej fabuły i pojawia się stosunkowo późno w historii. Nacisk zostaje natomiast położony na wątek żydowski - Naomi Alderman kreuje fascynujący portret całej społeczności: z jednej strony niejako uniezależnionej od reszty świata, z drugiej - charakteryzującej się pewną zaściankowością. Mnogość nawiązań do kultury i wierzeń ortodoksyjnych Żydów jest  równocześnie ogromną zaletą i wadą Nieposłuszeństwa. To prawda, że dowiadujemy się sporo ciekawych informacji, ale jeśli ktoś nie jest obeznany z tematyką, jak ja, może się czuć przytłoczony ilością obco brzmiących sformułowań i faktów. Polskie tłumaczenie też momentami wydaje mi się niefortunne - niektóre zdania brzmią po prostu nienaturalnie. Zdecydowanie nie żałuję lektury, ale jeśli nie jest to problematyka, która Was interesuje, raczej nie będziecie też zadowoleni z lektury.

Nieposłuszeństwo, Naomi Alderman; tłum. Ewa Krasińska; wydawnictwo Sic!; Warszawa 2006 ★★★☆☆


Następnie skończyłam lekturę powieści Meg Wolitzer - Wyjątkowych, czyli historii o grupie nastolatków, którzy poznają się na obozie artystycznym i którzy kontynuują swoją znajomość przez kolejne lata, pomimo dzielących ich różnic. Miałam pewne problemy z tym by wbić się w fabułę Wyjątkowych bo brakowało mi jakiejś głównej osi fabularnej i nie do końca potrafiłam odnaleźć się w narracji (mamy do czynienia z pewnym zaburzeniem chronologii i wtrąceniami dotyczącymi przyszłych wydarzeń). Z czasem doceniłam jednak całą historię - obraz Nowego Jorku w tle, przemiany jakie zachodzą w świecie, portret dorastającej grupy przyjaciół (ich poczucie wyobcowania, zazdrość wobec sukcesów przyjaciół czy choćby poznawanie własnej seksualności). Nie podzielam opinii, że to najlepsza powieść jaką czytałam, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę.

Wyjątkowi, Meg Wolitzer; tłum. Wiesław Marcysiak; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa  2016 ★★★★☆


Kolejno sięgnęłam po Rejwach Mikołaja Grynberga - głośny tytuł, który wielokrotnie przewijał się na listach najlepszych pozycji 2017 roku. Zbiór krótkich tekstów - nie ważne czy nazwiemy je opowiadaniami, esejami czy innym terminem - dotyczących tematyki żydowskiej, który na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Oszczędność słowa (teksty mają dosłownie po 2-3 strony) nie przekłada się na wydźwięk emocjonalny poszczególnych historii. Mikołaj Grynberg czasami jednymi zdaniem „uderza” w czytelnika, a fotografie wykonane przez autora tylko dopełniają historie i utrzymują klimat. Zdecydowanie pozycja, którą powinno się przeczytać.  

Rejwach, Mikołaj Grynberg; wydawnictwo Nisza; Warszawa 2017 ★★★★★

O Siostrze Perły opowiadałam Wam już w oddzielnym poście TUTAJ, więc jeśli chcielibyście poczytać o nim nieco więcej - wiecie gdzie szukać stosownych informacji. To już czwarty tom serii Siedem sióstr, tym razem skupiający uwagę na postaci CeCe i jej przodkini - Kitty, dziedziczki perłowego przedsiębiorstwa. Jak już pisałam, to jedna z moich ulubionych dotychczas wydanych części cyklu. A) ze względu na scenerie w jakiej zostaje osadzona historia - egzotyczna, nieco niebezpieczna Australia i B) przez nowe spojrzenie na postać CeCe, które pozwala nam w pewnym stopniu zrozumieć bohaterkę. To nie jest tak, że uważam ten tom za wolny od wad (o tym co konkretnie mi przeszkadzało, możecie poczytać w tekście, w dużym skrócie - chodzi o poprowadzenie wątku wokół orientacji CeCe), ale zdecydowanie sprawdza się jako lekka, wakacyjna (i nie tylko!) lektura.

Siostra Perły, Lucinda Riley; tłum. Marzena Rączkowska i Maria Pstrągowska; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2018 ★★★★☆

W sierpniu sięgnęłam także po jedną z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych premier 2017 roku, która - żadne zaskoczenie - od kilku miesięcy zalegała na moich półkach. Trio poczytnych autorek literatury YA  - Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows, w Mojej Lady Jane opowiada na nowo losy Jane Grey, która przeszła do historii jako dziewięciodniowa królowa, proponując jednak pewien twist do powyższej historii - wątek zmiennokształtnych. Ciężko mi powiedzieć czy polecam Wam ten tytuł, bo to opowieść niezwykle specyficzna - jeśli nie przekonuje Was pomysł i specyficzna narracja (w której do głosu niejednokrotnie zostają dopuszczone także same autorki), nie spodoba Wam się cała powieść. Ja bawiłam się całkiem dobrze do wielkiego finału, kiedy akcja nabrała nienaturalnego tempa a dialogi nabrały nieco zbyt sztucznego i patetycznego tonu. Ale po Moją Jane Eyre na pewno sięgnę.

Moja Lady Jane, Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows; tłum. Maciej Pawlak; wydawnictwo SQN; Kraków 2017 ★★★½☆

Następnie przeczytałam kolejną powieść z listy nominowanych do Women’s Prize for Fiction czyli Herezje chwalebne. Mam wrażenie, że pomimo wygranej nie jest to tytuł, o którym mówiło (czy też pisało) się zbyt często, co dziwi mnie o tyle, że naprawdę jest to powieść, która wyróżnia się na tle innych tytułów. Lisa McInerney opowiada o splecionych losach kilku mieszkańców irlandzkiego miasteczka Cork. To historia, która świadomie buduje postacie na pewnych stereotypach, dopasowuje się językiem do ogólnego klimatu i problematyki, a na dodatek nie boi się tematów trudnych i nieco kontrowersyjnych - alkoholizm, narkotyki, przemoc domowa czy też prostytucja. Przygotowałam już oddzielny tekst o Herezjach chwalebnych i postaram się go niedługo opublikować.

Herezje chwalebne, Lisa McInerney; tłum. Robert Sudół; wydawnictwo Czarna Owca; Warszawa 2017 ★★★★☆

Potem, na fali oglądania zagranicznych vlogów z maratonu czytelniczego dedykowanego romansom, sama poczułam potrzebę sięgnięcia po jakąś powieść stricte o miłości. I po raz pierwszy od dawna przeczytałam romans historyczny - tym razem autorstwa Julii Quinn (jednej z tych autorek, które poleca moja mama), Miłosne tajemnice. Dawno nie bawiłam się tak dobrze przy lekturze powieści skupiającej się przede wszystkim na wątku romantycznym. Owszem, Julia Quinn korzysta z motywów charakterystycznych dla gatunku (friends to lovers oraz od brzydkiego kaczątka do łabędzia), ale robi to w umiejętny sposób. Jej pióro jest przepełnione jakąś taką figlarnością i humorem. A całość uzupełnia pewien wątek tajemnicy - coś na kształt „Plotkary” z dawnych lat. Jeśli też akurat macie ochotę na lekturę romansu historycznego (bo na pewno każdemu się to przytrafia), nie powinniście być rozczarowani.

Miłosne tajemnice, Julia Quinn; tłum. Aleksandra Jagiełowicz; wydawnictwo Amber; Warszawa 2016 ★★★★☆

Kontynuowałam też moją przygodę z twórczością Wojciecha Chmielarza (aka moją obsesją 2018 roku), a dokładniej serią z Jakubem Mortką. Czytając Osiedle marzeń utwierdziłam się tak naprawdę w tym, że a) pan Chmielarz jest jednym z moich ulubionych twórców kryminałów i b) (mniej istotne) pomimo że teoretycznie cykl nie trzeba czytać z zachowaniem chronologii, to właśnie wówczas lektura sprawia największą przyjemność. Czwarty tom nie poświęca tak dużo miejsca na wątek obyczajowy i częściowo przerzuca uwagę czytelnika z komisarza Mortki na Suchą. Intryga jest ciekawa, ale nie przekombinowana, a nawet jeśli niektóre wątki wydają się niepotrzebne z perspektywy głównej osi fabularnej (poboczne śledztwa Kochana) i tak trzymają poziom i pozwalają spojrzeć nieco inaczej na bohatera. Jeżeli nie znacie jeszcze powieści Wojciecha Chmielarza, macie co nadrabiać.

Osiedle marzeń, Wojciech Chmielarz; wydawnictwo Czarne; Warszawa 2016 ★★★★☆

Po zachwytach nad pierwszym tomem trylogii, przeczytałam także Dni krwi i światła gwiazd. Natknęłam się na opinie, że kontynuacja nie dorównuje poziomem Córce dymu i kości, ale absolutnie się z tym nie zgadzam. Tym razem śledzimy nie tylko losy Karou, ale także innych bohaterów (w tym takich, którzy zostają nam dopiero przedstawieni przez Laini Taylor). Autorka znacznie poszerza także naszą perspektywę na świat przedstawiony - poznajemy nowe miejsca i fakty z przeszłości. Ale tym co mnie ujęło najbardziej w lekturze, jest niesamowicie przejmujący obraz wojny - grupowy portret społeczności, która została wrzucona w odmęty wojny i po latach walk sama nie wie już tak naprawdę co rozpoczęło konflikt i dlaczego wciąż trwa. Ta trylogia to moje odkrycie 2018 roku (tak, wiem że wspominam o tym po raz drugi) i mam nadzieję, że sami będziecie chcieli się przekonać dlaczego. 

Dni krwi i światła gwiazd, Laini Taylor; tłum. Julia Wolin; wydawnictwo Amber; Warszawa 2015 ★★★★★

Przeczytałam też powieść Annabel Pitcher - Chmury z keczupu, która dosyć często przewijała się na polskim bookstagramie. Sam koncept na fabułę jest fascynujący - „Zoe” pisze listy do mężczyzny z celi śmierci, w których opowiada historię dokonanej przez siebie „zbrodni” - ale prawdę powiedziawszy spodziewałam się chyba czegoś więcej. Doceniam to, że motyw tajemniczej zbrodni nie jest jedynym tematem poruszanym w powieści - pojawia się choćby wątek głuchej siostry i tego w jaki sposób jej stan wpływa na życie pozostałych członków rodziny. Równocześnie jednak „głos” „Zoe” wydawał mi się nienaturalnie młody i nieco zbyt infantylny. Niestety, pomimo pozornej oryginalności, Annabel Pitcher nie udaje się uniknąć pewnych schematów - choćby nieszczęsny wątek trójkąta miłosnego. Na pewno opowiem Wam o tym tytule więcej w niedalekiej przyszłości.

Chmury z keczupu, Annabel Pitcher; tłum. Donata Olejnik; wydawnictwo Papierowy Księżyc; Słupsk 2018 ★★★½☆

Na przestrzeni całego miesiąca (a na pewno jego drugiej połowy), czytałam także powieść Elizabeth Gaskell Żony i córki. Przyznaję, nie jest to historia, którą czyta się dla fabuły - brak tu wyraźnie nakreślonej akcji, śledzimy po prostu życie Molly i bliskich jej osób. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to powieść po którą warto sięgnąć. Elizabeth Gaskell przybliża czytelnikowi realia XIX wieku (i to dla różnych warstw społecznych), kreśli niesamowicie żywe relacje, a całość okrasza subtelnym i niesamowicie inteligentnym humorem. Jeżeli przepadacie za literaturą angielską XIX wieku, nie powinniście być zawiedzeni.

Żony i córki, Elizabeth Gaskell; tłum. Katarzyna Kwiatkowska; wydawnictwo Świat Książki; Warszawa 2014 ★★★★½

Dosłownie ostatniego dnia sierpnia, skończyłam także Cztery Drogi, powieść Tommiego Kinnunena, która przybliża losy (przede wszystkim) kobiet z jednej rodziny, na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Niecodzienna forma - historia opowiedziana za pomocą krótkich, reprezentatywnych scen z życia bohaterów - nadaje całości pewnej tajemniczości. To taka układanka, którą sami musimy ułożyć w całość, a na niektóre elementy przychodzi nam czekać nieco dłużej niż na inne. Nie każdemu taka narracja może przypaść do gustu, tak samo zresztą jak pewna surowość języka, ale w moim odczuciu Tommi Kinnunen bardzo dobrze odnajduje się w takiej formie. Jeśli interesują Was opowieści o codzienności zwykłych ludzi, o relacjach międzyludzkich, o sytuacji kobiet na początku XX wieku, o wojnie i jej wpływie na ludzkie życie; i o silnych, niejednoznacznych kobiecych sylwetkach warto zainteresować się Czterema Drogami.

Cztery Drogi, Tommi Kinnunen; tłum. Sebastian Musielak; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa 2015 ★★★★☆

12 tytułów to dużo, więc mam nadzieję, że każdy z Was znalazł wśród nich coś dla siebie. Koniecznie dajcie także znać jaki tytuł zachwycił Was w sierpniu (szukam inspiracji!).

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala