Moja Lady Jane, Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows


Nie wiem czy pamiętacie, ale był moment, w którym wymieniałam powieść pisarskiego tria - Cynthii Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows wśród najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier. Trochę przez wzgląd na opinie jakie „Moja Lady Jane” zbierała za granicą, a trochę przez ogólną obserwację, że na polskim rynku brakuje fikcji historycznej w wydaniu młodzieżowym (nawet jeśli miałaby być ona serwowana z pewnym fantastycznym twistem). Potem jednak działania wydawnictwa wywołały we mnie efekt odwrotny od zamierzonego - wszechstronna obecność „Mojej Lady Jane” na wszelkich social mediach zniechęciła mnie do lektury. Aż do teraz.

Król Edward umiera. Diagnoza jest jednoznaczna i wolna od złudzeń - młody władca Anglii ma przed sobą zaledwie kilka miesięcy życia przed sobą i znikome szanse na zapewnienie państwu następcy tronu. Należy zatem zrobić wszystko aby zabezpieczyć losy Anglii i ochronić ją przed rządami siostry Edwarda - zadeklarowanej przeciwniczki Eðian - osób zdolnych do przemiany w zwierzę. Zgodnie z sugestią doradcy, władca aranżuje małżeństwo swojej drogiej kuzynki - Lady Jane Grey i Gifforda (G.) Dudleya. Problem polega jednak na tym, że myśli Jane zaprzątnięte są raczej księgarni niż małżeństwem a Gifford od świtu do zmierzchu znajduje się w swojej eðiańskiej formie - konia.

„Moja Lady Jane” stanowi chyba jedną z najbardziej osobliwych lektur jakie miałam okazję czytać, co stanowi jednocześnie komplement, jak i zarzut względem tytułu. Zarówno sam koncept fabularny - opowiedzenie na nowo pewnego fragmentu angielskiej historii z czasów Tudorów, z drobnym twistem, gdzie zamiast konfliktu Protestanci-Katolicy, pojawia się ten Eðianie- Nieskalani; jak i sposób narracji - gdzie w tekście pojawiają się często wtrącenia od narratorek-autorek tłumaczące np. że użyte sformułowanie nie było właściwe dla tamtych czasów, mogą się wydać  przesadzone i pod pewnymi względami infantylne. Jeśli już na wstępie nie przekonuje Was taka konwencja, nie spodoba Wam się cała lektura.

A „Moja Lady Jane” ma jednak predyspozycje ku temu by zachwycić czytelnika. Sam motyw zmiennokształtnych nie jest może nowatorski, ale wplecenie go pomiędzy karty historii Anglii stanowi już pewien powiew świeżości. I chociaż została napisana przez trzy autorki, nie da się dostrzec wyraźnych różnic w poszczególnych fragmentach; całość pozostaje spójna, niezmiennie utrzymana w lekkim, humorystycznym tonie. Prawda jest jednak taka, że chociaż sama czytając o „Mojej Lady Jane” najczęściej wyłapywałam słowa t. j. „koń”, czy „humor”, autorki oferują coś więcej - historię, w której dworskie intrygi przeplatają się z miłością, zdradą, ucieczkami i przygodą.

I do pewnego momentu byłam prozą pań Cynthii Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows zachwycona. Dostrzegałam tutaj idealną równowagę pomiędzy inspiracją historycznymi faktami a wkładem własnym.  W pewnym momencie zaczęło mi jednak towarzyszyć wrażenie przesytu: padały górnolotne, zdecydowanie przesadzone kwestie i to w nie do końca odpowiednim momencie (znacie to z filmów - pocałunek, podczas gdy w koło świszczą kule), a niektóre kwestie rozwiązywały się zbyt szybko i dogodnie dla dalszego przebiegu lektury. Wzrasta też liczba wtrąceń od autorek, potęgując wrażenie przekroczenia pewnych granic.

Wydaje mi się, że trudno dokładnie sprecyzować odpowiednią grupę docelową dla „Mojej Lady Jane”, bo to lektura niepodobna do innych pozycji - wyjątkowa, ale i specyficzna. Nawet pomimo finału, który nieco zanurzył mój pozytywny odbiór, wydaje mi się, że warto chociaż na próbę przeczytać fragment powieści. Ja z pewnością sięgnę po kolejne wspólne dzieło Cynthii Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows czyli „Moją Jane Eyre”.

Moja Lady Jane, Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows; tłum. Maciej Pawlak; wydawnictwo SQN; Kraków 2017 ★★★½☆

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala