Grzech, Max Czornyj


Po sukcesie jaki odnieśli Remigiusz Mróz, Wojciech Chmielarz, Katarzyna Bonda czy Katarzyna Puzyńska, odnoszę wrażenie, że liczba polskich autorów kryminałów gwałtownie wzrosła. Na tyle gwałtownie, że zapoznanie się z twórczością każdego z nich wydaje się misją niemożliwą do osiągnięcia, zwłaszcza gdy ktoś czyta także pozycje inne od kryminałów. Nazwisko Maxa Czornyja powtarzało się jednak na tyle często wśród polecanych, zwłaszcza na Facebookowej grupie Czytamy kryminały, że dokonując selekcji, postawiłam właśnie na „Grzech”. I czuję się nieco rozczarowana.

W Lublinie dochodzi do serii zaginięć. Ktoś porywa młode kobiety, a następnie dostarcza ich bliskim dziwne wiadomości podpisane w ten sam sposób. Sprawa, którą dowodzi komisarz Eryk Deryło - doświadczony śledczy, który łatwo ulega jednak emocjom i zmaga się z pewnymi osobistymi problemami, komplikuje się jeszcze bardziej w momencie, gdy odnalezione zostaje pierwsze ciało. Zmasakrowane zwłoki zostały w rozmyślny sposób upozowane. Morderca wciąż znajduje się na o krok przed policją.

„Grzech” nie jest pierwszym kryminałem jaki czytałam i nie jest to również pierwszy kryminał, który zawiera graficzne, krwawe i makabryczne opisy czy to zwłok czy popełnianych zbrodni. Aczkolwiek nie pamiętam aby uprzednio przeszkadzało mi to w takim stopniu jak w przypadku powieści Maxa Czornyja. Graficzność opisywanych czy choćby wspomnianych scen wydała mi się mocno przesadzona, a insynuacje o potencjalnie religijnych motywach sprawiły, że po prostu nie czułam się komfortowo z lekturą (być może dlatego że należę do osób wierzących).

Odchodząc jednak od motywów działań postaci, „Grzech” rozczarował mnie także w innych aspektach. Sama sylwetka głównego bohatera - Eryka Deryło stanowiła dla mnie pewne zaskoczenie. Śledczy o pewnym doświadczeniu i dojrzałym wieku stanowi pewną odmianę jeśli chodzi o kryminały, po które dotychczas sięgałam. Problem z komisarzem Deryło zaczyna się jednak w momencie, gdy wspomniane doświadczenie i dojrzałość nie znajduje odzwierciedlenia w podejmowanych przez bohatera decyzjach - impulsywnych, podyktowanych emocjami i narażających inne osoby.

„Grzech” ma mocne punkty i pod pewnymi względami rozumiem skąd wzięły się tak liczne pozytywne opinie na temat twórczości autora. Nie mogę zaprzeczyć, że przeczytałam całość szybko; że byłam ciekawa co wydarzy się na następnej stronie i nie przewidziałam wszystkiego; i że podobało mi się wyraźne nakreślenie topografii miasta w tle (Lublina). Ale to jednak poczucie rozczarowania było dominujące po skończonej lekturze, zwłaszcza że nie do końca rozumiem potrzebę by rozciągać intrygę kryminalną na kolejne tomy.

Trochę tak jest, że po lekturze innych kryminałów, zostałam przyzwyczajona do nieco odmiennych, być może wyższych standardów, nawet jeśli chodzi o sam język. Podejrzewam, że jeżeli nie przeszkadzają Wam pewne religijne motywy i graficzne opisy, możecie zakończyć lekturę z dużo bardziej optymistycznym nastawieniem. Ja nie przekreślam jeszcze autora - intryguje mnie zwłaszcza jego odmienne wydanie czyli thriller domestic noir; ale na razie odstawiam „Grzech” na półkę nieco rozczarowana.

Grzech, Max Czornyj; wydawnictwo Filia; Poznań 2017 ★★½☆☆

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala