W obronie syna - William Landay

TYTUŁ: W obronie syna
TYTUŁ ORYGINAŁU: Defending Jacob
AUTOR: William Landay
WYDAWNICTWO: Amber
MIEJSCE I DATA WYDANIA: Warszawa 2012

Miłość, w którymkolwiek z jej aspektów, choć daje dużo w zamian, czyni człowieka uboższym. Uboższym o zdolność do zimnego, trzeźwego a przede wszystkim obiektywnego ocenienia osoby, którą kocha. Zaślepiony przez miłość i spoglądający na świat przez jej pryzmat, posiada skłonność do nadmiernej idealizacji a niekiedy nawet życia w zakłamaniu.Trudno bowiem przyjąć do wiadomości, że ktoś kogo darzymy uczuciem  zdolny jest do czynienia zła. Zwłaszcza jeżeli owe zło oznacza morderstwo a ktoś kogo kochamy to nasze dziecko - wciąż niewinne i bezbronne wobec otaczającego je świata...

Andy Barber, zastępca prokuratora okręgowego w Massachusetts, jest szanowany przez społeczeństwo, niezastąpiony na sali rozpraw i szczęśliwy w życiu rodzinnym z żoną i synem. Do czasu. Spokojne miasteczko wstrząsa wiadomość o szokującej zbrodni - został zamordowany jeden ze szkolnych kolegów Jacoba. Andy wraz z lokalną policją musi odnaleźć mordercę i jak najszybciej postawić przed sądem.  Wszelkie dowody wskazują jednak, że zabójcą jest nie kto inny jak czternastoletni syn Andy'ego.

Mężczyzna nie chce i nie może uwierzyć w winę Jacoba, zwłaszcza, że ten nie przyznaje się do dokonanej zbrodni. Rodzicielski instynkt Andy'ego krzyczy żeby chronił swoje jedyne dziecko, na jaw wychodzą jednak tragiczne fakty. Teraz, po drugiej stronie sali sądowej jako przesłuchiwany, Andy niczego nie może być już pewien. W posadach zaczyna chwiać się jego małżeństwo i pozycja społeczną. Andy musi dokonać wyboru - pomiędzy przeszłością o której chciał zapomnieć a przyszłością której nie może już sobie wyobrazić.
  
Motyw zbrodni popełnionej przez ukochane dziecko i rozpaczliwa próba jego uniewinnienia podjęta  przez  jednego z rodziców jest już nam, Molom książkowym, powszechnie znany.  W swoich powieściach wykorzystywały go już; Jodi Picoult, Diane Chamberlain czy też, nieco mniej znana szerszej publice, Antoinette van Heugten. Czy Williamowi Landay'owi udało się dorównać tak wysoko postawionej poprzeczce? Możecie spokojnie wypuścić wstrzymywany oddech i zabrać się za lekturę, bo odpowiedź brzmi tak.

Nie tak dawno ktoś przedstawił mi zaskakującą prawdę; każdy, nawet największy zbrodniarz, ma kogoś kto go kocha, albo przynajmniej kochał w przeszłości. Jacob również. William Landay nie pozostawia nam wyboru, specyficzna budowa utworu jak i nota wydawcy (że nie wspomnę już o tytule) sprawiają, że od początku lektury, spoglądamy na chłopca podejrzliwym okiem, doszukując się w nim cech typowych dla portretu psychologicznego zbójcy. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo owej powłoki, Jacob w naszych oczach nierzadko przypomina zwykłego, choć nieco zagubionego chłopca. Zwłaszcza, że narracja pierwszoosobowa poprowadzona z punktu widzenia Andy'ego ukazuje nam Jacoba jedynie w kontekście życia rodzinnego - ukochanego, jedynego syna dwojga szczęśliwych ludzi. 

William Landay z premedytacją rozplanował fabułę w ten sposób byśmy mogli przyjać podobne spojrzenie co Andy. Bo, Moi Drodzy, początkowo nic nie wskazuje na winę Jacoba. Są słowa, owszem, ale słowa w podobnych  sytuacjach nie zawsze stanowią dostateczną gwarancje.  My nie wierzymy w niewinność Jacoba, myśl o jego zbrodni uważamy po prostu za absurdalną. Dopiero później, kiedy wraz z Andym znajdujemy koleje elementy układanki, zaczynamy watpić w słuszność przyjętej postawy.

Zarówno ten aspekt historii jak i fakt, że całość powieści ma momentami achronologiczny porządek, nadaje ogółowi niezwykle emocjonalny charakter. Zagłębiając się w kolejne słowa nie da się ot tak po prostu przejść obok nich obojętnie. William Landay tworzy historię, która wzrusza, przeraża i mobilizuje do chwili refleksji, ale z pewnością nie pozwala na bierność i obojętność.

Trudno mi powiedzieć czy ta historia jest lepsza czy gorsza od tej pióra Antoinette van Heugten. Z pewnością jest jednak nieco inna. Landay ukazuje bowiem zbrodnie jako motor nieuniknionych zmian, które odbijają się nie tylko na prywatnym życiu bohaterów. Te zachodzą zarówno na poziomie relacji międzyludzkich jak i sytuacji zawodowej;  rozprzestrzeniając sie szybko i niepostrzeżenie niczym wirus.

Czy polecam? Jak najbardziej, zwłaszcza jeśli poszukujecie powieści, która na długo pozostałaby Wam w pamięci. William Landay stworzył bowiem historię o walorach nie tylko literackich, ale i moralnych. Historię, która z pewnością nie jednego z Was wzruszy, przerazi, a która większości brutalnie otworzy oczy na świat -   czarna kartka nigdy nie stanie się zupełnie biała.

Ocena: 7/10

 Za lekturę dziękuje wydawnictwu Amber
 

9 comments

  1. Książka już od pewnego czasu stoi na mojej półce. Miałam do niej mieszane uczucia, jednak teraz już nie mogę się doczekać lektury ^^

    ps. Na moim blogu wystartował konkurs, w którym do wygrania "Giń" Hanny Winter
    Szczegóły tu:
    http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2013/01/zimowy-konkursik-3.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy tej książki nie wzięłabym pod uwagę. Po prostu odłożyłabym na półkę w księgarni i poszła dalej, a po przeczytaniu recenzji tylko bym żałowała.
    No, ale na całe szczęście wszystko potoczyło się inaczej, a ja już zaczynam szukać powieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chcę przeczytać tę książkę, lubię takie historie wypełnione emocjami. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam zainteresowana tą książką. Możliwe że kilka razy okładka przeleciała mi tylko przed oczami. Lecz po twojej recenzji chętnie ja przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nidy jeszcze nie słyszałam o tej książce. Nie wiem też czy ją przeczytam, nie jest trochę w moim stylu...

    OdpowiedzUsuń
  6. jednak to nie dla mnie - odpuszcze sobie :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka niestety mi nie odpowiada, więc po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam już wiele dobrego o tej ksiązce i choć nie jest to do końca mój typ literatury, to i tak z chęcią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś mi się wydaje, że kolejna książka trafi na moją półkę "do przeczytania".

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala