Maybe Someday - Colleen Hoover

Tytuł:  Maybe Someday
Autor: Colleen Hoover
Wydawca: Atria Books
Rok wydania: 2014
Strony: 367


Stosunkowo rzadko sięgam po książki, o których fabule nie mam zielonego pojęcia. Na rynku wydawniczym istnieje tyle ciekawych tytułów, że przed lekturą staram się dokonać wstępnego researchu czy ta konkretna pozycja znajduje się w kręgu moich zainteresowań. Z "Maybe Someday" sytuacja miała się jednak inaczej. Samo nazwisko pani Colleen Hoover, po fenomenalnym "Hopeless", starczyło mi bowiem za rekomendacje (że nie wspomnę o o zaskakująco wysokiej ocenie na goodreads) Na całe szczęście jednak, i tym razem, autorka nie rozczarowuje.

Sydney Blake prowadzi życie bliskie ideału. Choć uczy się jeszcze w college'u, udało jej się uzyskać względną niezależność. Ma pracę i własny kąt (nawet jeśli musi go dzielić z przyjaciółką) a w razie problemów zawsze może liczyć na wsparcie swego chłopaka - Huntera. Tyle, że ten starannie zbudowany kawałek świata okazuje się być oparty na kłamstwach i szybko ulega destrukcji, kiedy Sydney przyłapuje Huntera na zdradzie - swoją drogą z jej byłą-najlepszą przyjaciółką. 

Sydney musi zdecydować co zrobić z własnym życiem, a jest to tym trudniejsze, że jej myśli zostają rozproszone przez tajemniczego sąsiada - Ridge'a. Sydney nie potrafi odwrócić od niego wzroku, zwłaszcza  wówczas gdy gra na gitarze na swoim balkonie. Ridge również nie potrafi zignorować dziewczyny. Bo choć nie powinien nigdy zwrócić nawet na nią uwagi, wszystko wskazuje na to, że wreszcie znalazł swoją muzę. W zaistniałej sytuacji Sydney i Ridge są sobie nawzajem potrzebni. Bardziej niż mogliby przypuszczać.

Colleen Hoover przekonała już, że potrafi tworzyć piękne historie i ubrać je w równie niezwykłe słowa; łamać serca bohaterów- i czytelników - po to by złożyć je potem na nowo w jedną całość; i że nie boi się mówić o tym co inni najchętniej by przemilczeli. "Maybe Someday" nie stanowi tutaj wyjątku, mimo że od wspomnianego już prze mnie "Hopeless" różni się w niemal każdym możliwym aspekcie.

Historia miłości Sydney i Ridge'a nie jest łatwa i wolna od przeciwności losu, ale nie do końca w tym sensie, który początkowo bym przypuszczała. Jak w wielu opowieściach o młodzieńczej miłości, Colleen Hoover zapomniała stworzyć dostateczną ilość książąt na białych koniach; wplotła do bajki dodatkowego Kopciuszka i porzuciła biedactwo na pastwę losu. Jak nie w każdej z tych historii, czytelnik nie może jednak nic poradzić na to, że kocha wszystkich trzech bohaterów i, niczym ten nieszczęsny książę, miota się między tym, której księżniczce chętniej zafundowałby szczęśliwe zakończenie. Tak, Colleen Hoover potrafi złamać kruche, delikatne serce swych czytelników.

To co wyróżnia "Maybe Someday" spośród innych powieści wszelakiego gatunku , to przede wszystkim ogromna rola jaką w całości odgrywa muzyka. Pisano już o muzykach, wplatano w treść fragmenty piosenek, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z powieścią na potrzeby której stworzono całkowicie nowy album. A właśnie to zrobiła Colleen Hoover przy współpracy z Griffinem Petersonem. W trakcie lektury czytelnik może słuchać lirycznych, emocjonalnych utworów, które zdradzają wszystko to co bohaterowie nie mają odwagi wyznać. I to właśnie te utwory czynią lekturę doświadczeniem jeszcze intensywniejszym i wyjątkowym. 

Colleen Hoover stworzyła powieść, która, po raz kolejny już, podbiła moje serce. Historia Sydney i Ridge'a spisana pięknym, plastycznym językiem, otwiera oczy i łamie serce (i to nie raz!). Pani Hoover ukazuje miłość jako siłę, która  nie tylko buduje, ale i niszczy ludzkie życie; zwraca uwagę na to, że choroba czy niepełnosprawność nie pozbawia człowieka szansy na to by w pełni doświadczyć świata; i  potwierdza, że czasami słowa nie wystarczają i wówczas pozostaje nam już tylko muzyka. Ja płakałam - znowu. Chyba nie muszę wspominać, że zachęcam Was do lektury. I oby jakieś polskie wydawnictwo zdecydowało się na publikacje "Maybe Someday". Najlepiej możliwie jak najszybciej.

 

11 comments

  1. Oj zaintrygowałaś mnie :) Ja też liczę na szybki przekład na język polski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy takim zainteresowaniu jakie wzbudziło "Hopeless" myślę, że szybki przekład jest bardzo prawdopodobny ;)

      Usuń
  2. Mnie przekonało to, że książka zmusiła Cię do takich refleksji i do łez, więc z wielką chęcią przeczytałabym tę pozycję i przy okazji podszkoliła swój angielski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz zachęcam. Zwłaszcza, że "Maybe Someday" napisane jest naprawdę przystępnym językiem. Nie jestem mistrzem angielskiego a nie miałam najmniejszego problemu ze zrozumieniem ;)

      Usuń
  3. Brzmi ciekawie. Nie miałam okazji nic jeszcze czytać, co wyszło spod pióra tej autorki. Nawet tej głośnej u nas ostatnio. Ale jak zostanie u nas wydana w języku polskim to sięgnę na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro nie miałaś jeszcze okazję czytać "Hopeless", gorąco polecam. Zdecydowanie była to jedna z lepszych powieści, które miałam przeczytałam w tym roku ;)

      Usuń
  4. Mam na nią straszliwą ochotę. Mam nadzieję, że szybko ją przetłumaczą. Co prawda, nie czytałam żadnej książki autorki, ale zarówno "Hopeless", jak i "Pułapka Uczuć" już czekają na mojej półce :3 Już się nie mogę doczekać, kiedy je poznam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze nic od pani Hoover, ale zarówno "Hopeless" jak i "Maybe someday" brzmią rewelacyjnie. Ogromnie mnie zachęciłaś ;D
    No i jejku-jaka ładna okładka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w najbliższych planach czytelniczych - Hoover ,,kupiła mnie" Pułapką uczuć i Hopeless, dlatego i ta powieść mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie CHCĘ! Chociaż "Hopeless" jeszcze nie czytałam (kusi mnie już z mojej kolejki, prawdopodobnie ulegnę jej jeszcze w tym tygodniu, o ile nie jutro), to już twoja recenzja tej książki mnie oczarowała. :o Zdecydowanie najlepiej by było, gdyby wydawnictwo Jaguar nie przystopowało na dwóch tytułach od pani autorki, bo chętnie widziałabym wszystkie jej twory na półce! I ta okładka oryginalna! *-* CUDOWNA!
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  8. "Hopeless" jeszcze nie czytałam, ale nasłuchałam się samych pozytywów o autorce i mam nadzieję, że niedługo dane mi będzie przeczytać coś jej autorstwa. "Maybe someday" jest więc z pewnością w planach. :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala