TAG: Social Media Book Tag


Obiecałam Wam swego czasu więcej postów około książkowych. Nie tylko takich, które zawierają moje opinie, ale i tych nieco "luźniejszych" - do  których z pewnością można zaliczyć wszelakiego rodzaju tagi. Przeszukując internet - zwłaszcza Booktube, który jest prawdziwą wylęgarnią książkowych łańcuszków - natrafiłam właśnie na Social Media Book Tag (który zrobił się ostatnio popularny również w polskiej blogosferze) i uznałam, że jest to doskonały kopniak motywacyjny, który plany przeobrazi w czyny.

1. Twitter: Twoja ulubiona krótka historia

Przyglądając się swojej biblioteczce i spisowi tegorocznych lektur, doszłam do  wniosku, że rzadko, kiedy sięgam po pozycje poniżej dwustu stron. Nie mówię, że czytam wielkie, około tysięczne "knigi", ale średnia ilość stron zawsze oscyluje powyżej dwustu sześćdziesięciu stron, a to Moi Drodzy nie jest krótka historia. W końcu dokopałam się jednak do tytułu, który zdecydowanie zapadł na długo w mojej pamięci. I w tym miejscu wypadałoby podziękować Ministerstwu Edukacji, bo owym tytułem jest "Zdążyć przed Panem Bogiem" - brutalna, prawdziwa i zmuszająca do refleksji lektura, która  jeszcze długo nie opuści moich myśli.

2. Facebook: Książka, którą przeczytałeś dlatego, że czułeś presję ze strony innych.

Bardzo często o tym po jakie tytuły sięgam decydują inni blogerzy. Kiedy nieustannie czytam same pozytywy na temat jakiejś pozycji, czuję w jakimś stopniu presję by się z nią zapoznać. Gdybym miała jednak  wybrać tylko jeden, konkretny tytuł, zdecydowanie byłby to "Gwiazd naszych wina". Bo a) pierwotnie wcale nie zamierzałam sięgać po powieść /Johna Greena (myślałam, że to nie moje klimaty, dacie wiarę b) owy "nacisk" czułam nie tylko ze strony blogosfery. Na całe szczęście jednak się pod nim ugięłam i absolutnie pokochałam historię Hazel i Augustusa. 

3. Tumblr: Książka, którą przeczytałeś zanim to było popularne

Tym razem nie mam żadnych wątpliwości i odpowiedź sama nasuwa mi się do ust. Ową pozycją jest "Miasto kości". Powieść, którą czytałam zaraz po ukazaniu się  na polskim rynku wydawniczym, na długo przed premierą filmową. Ach! Pamiętam to oczekiwanie na kolejne tomy serii, zwłaszcza trzeci! ( I to nic, że na tym trzecim stanęłam. KIEDYŚ to nadrobię!)


Rzadko jest tak, że nie pamiętam czy jakaś pozycja mi się podobała.Owszem, nie przeczę, często zapominam o czym opowiadał dany tytuł (zdecydowanie zbyt często), ale zawsze mam gdzieś w zakamarkach pamięci emocje, które towarzyszyły mi w trakcie lektury. Przy ostatnim sprzątaniu biblioteczki przyłapałam się jednak na tym, że nie potrafię ubrać w słowa swoich odczuć odnośnie "Sekretnego języka kwiatów".Czas najwyższy na re-lekturę!   


Jestem strasznym zwrokowcem i ładna okładka zawsze przyciąga mój wzrok. Tylko te wyjątkowe potrafią go jednak zatrzymać na dłużej. Jestem pod OGROMNYM wrażeniem okładek do serii "Dotyk Julii" oraz powieści "Love Letters to the Dead", ale jako że są to okładki zagraniczne chciałabym również wspomnieć jeden tytuł, a raczej nie tytuł lecz serię wydaną przez Świat Książki - Angielskie ogrody! Tak się powinno wydawać klasyki!

6. YouTube: Książka, której ekranizację chciałbyś zobaczyć

Zawsze boję się ekranizacji ulubionych tytułów bo stawiam im wysoką (zbyt wysoką!) poprzeczkę. Mimo to na pewno pobiegłabym do kina by obejrzeć film na podstawie cyklu Cassandry Clare - "Diabelskie maszyny" (tylko błagam! z obsadą dobraną nieco lepiej niż w "Miście kości") czy Paulliny Simons - "Jeździec miedziany". To mogłoby być coś fantastycznego!


Mało jest książek, które można polecić absolutnie wszystkim. Wiadomo, każdy lubi co innego i nie ma tytułów, które wpisują się w gusta każdego mola książkowego. Są jednak takie tytuły, których przesłanie przyćmiewa owe podziały i które po prostu powinno się znać.  I właśnie do takich tytułów zaliczyłabym - całkowicie różne mimo że dotykają tego samego tematu - "Złodziejkę książek" oraz "Dziewczyny z powstania". Jeżeli któregoś z nich nie znacie, musicie to nadrobić. 

2 comments

  1. Ja też przeczytałam ,,Gwiazd naszych wina" pod wpływem reklamy innych blogerów, ponieważ wcześniej nawet nie miałam chęci na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala