Jaki jest rok 2019? | podsumowanie pierwszego półrocza


Nie lubię ludzi, którzy w kółko, bezustannie narzekają. Nie lubię ludzi, którzy bezustannie szukają w życiu wymówek. I nie lubię ludzi, którzy się powtarzają. I chyba dlatego tak trudno było mi usiąść do tego żeby napisać ten post. 2019 zdecydowanie nie jest rokiem blogowania. Łatwo byłoby mi to zrzucić na karby studiów, pracy i pisania magisterki, ale ostatnie kilka tygodni, kiedy dosłownie wszystkie powyższe części składowe mogłam wykreślić, ewidentnie stanowią dowód na to, że problem leży gdzie indziej. Widzicie, gdzieś po drodze zgubiłam zapał do blogowania. I nie chodzi nawet o to, że zniechęcały mnie statystyki, bo, jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało, nigdy nie chodziło przecież o liczby. Po prostu, zapomniałam chyba co tak naprawdę zachwycało mnie w blogowaniu i odzwyczaiłam się od tego by dzielić się z Wami swoimi przemyśleniami. Jeżeli nawet do głowy przychodził mi jakiś pomysł, szybko czułam się zniechęcona nawet najdrobniejszymi przeszkodami i po prostu go porzucałam. 

Tylko widzicie, nawet jeżeli wciąż nie do końca udało mi się odnaleźć entuzjazm i zapał do blogowania, doszłam do wniosku że wiąże z tym miejscem zbyt wiele wspomnień i sentymentu by tak po prostu spisać go na straty. Wciąż się zastanawiam co należałoby poprawić, na czym się skupić a z czego zrezygnować - ale jestem zdeterminowana by ponownie „reanimować” Złodziejkę książek. A początkiem reanimacji niech będzie mój ulubiony rodzaj postów - taki, w którym mogę dać dojść do głosu mojemu „nerdowskiemu” serduchowi (wykresy <3, listy <3, arkusze <3) i wykorzystać wszystkie gromadzone skrupulatnie dane statystyczne. Tak moi drodzy, z lekkim opóźnieniem podsumujemy sobie pierwszą połowę 2019 roku (okres od stycznia do czerwca). 
SPOILER ALERT 
Możecie spodziewać się sporo wykresów.


CO CZYTAŁAM W PIERWSZYM PÓŁROCZU 2019 ROKU?

Moje tempo czytelnicze nieco zwolniło. Czytam mniej w porównaniu choćby do roku poprzedniego (dla porównania, w 2019 tylko w jednym miesiącu przeczytałam więcej niż 10 książek, a w poprzednim roku - była to dla mnie norma), ale chociaż nie do końca wiem czym jest to spowodowane, a moje Goodreads notorycznie przypomina mi o tym, że jestem w tyle z moim rocznym wyzwaniem (gdybyście nie wiedzieli - pierwotnie zadeklarowałam liczbę 119 książek, obecnie została ona zmieniona na 110), muszę przyznać, że nieszczególnie spędza mi to sen z powiek. Zwłaszcza, że pomimo tego „spadku formy”, i tak przeczytałam w pierwszej połowie roku (tj. do końca czerwca, w statystykach nie brałam pod uwagę lipca, ani sierpnia) 50 książek! 
W zgodzie z kilkuletnią tradycją, niejako na przekór tym czytelnikom, którzy są najbardziej zmotywowani na początku roku, styczeń nie należał do moich najlepszych czytelniczych okresów. Wręcz przeciwnie, jest to miesiąc, w którym zapoznałam się z najmniejszą ilością lektur (a dokładniej, jeden z trzech miesięcy, w których przeczytałam najmniej książek). Najwięcej czytałam za to w maju, czyli w miesiącu, w którym spędziłam chyba najwięcej godzin w pracy (maj to prawdziwe zatrzęsienie imprez kulturalnych!) i w którym teoretycznie powinnam a) przeprowadzać badania do pracy magisterskiej, b) przygotowywać projekty zaliczeniowe i c) uczyć się do ostatniej sesji w życiu. Żeby pokazać Wam, że moje tempo czytelnicze nieco zwolniło, w 2019 roku, na powyższym wykresie przedstawione zostały także statystyki z ubiegłego roku (pudroworóżowy kolor).

Prawda jest taka, że jeśli czytacie Złodziejkę książek już od nieco dłuższego czasu, niektóre z przedstawianych statystyk nie powinny być dla Was zaskoczeniem. Chociaż sama dostrzegam pewne zmiany w swoim czytelniczym życiu, niektóre kwestie pozostają takie same. I tak np. niezmiennie przejawiam tendencje do tego by poszukiwać powieści nieznanych mi autorów, zamiast skupić swoją uwagę na twórczości tych pisarzy, którzy w jakimś stopniu nie są już dla mnie zupełną niewiadomą. Wydaje mi się, że i tak nastąpił na tym gruncie pewien progres, wśród czytanych przeze mnie lektur 44% powstało spod pióra twórców, z którymi miałam już wcześniej do czynienia, ale staram się dojść do takiego punktu, w którym te statystyki się zamieniły. 
Niezmiennie też, zdecydowanie częściej zdarza mi się sięgać po pozycje napisane przez kobiety (aż 64% procent przeczytanych przeze mnie tytułów). A chociaż wiem, że istnieje współcześnie sporo akcji, które zachęcają czytelników do czytania dzieł stworzonych przez kobiety, nie mogę powiedzieć, żeby to właśnie one stanowiły przyczynę dla takich liczb. To raczej działanie intuicyjne, bez chwili zastanowienia. Być może już Wam o tym wspominałam, ale jako nastolatka (prawdopodobnie pod koniec podstawówki) zapytana o gust czytelniczy, twierdziłam, że nie lubię powieści napisanych przez mężczyzn. Ale czasami czuję, że być może coś mi umyka i powinnam się nieco bardziej na tym gruncie wysilić.
Pomimo tego że chciałam nieco wzbogacić swoje czytelnicze horyzonty i sięgać po powieści zaliczane zarówno jako literatura dziecięca, jak i tzw. middle grade, ewidentnie poległam na tym gruncie. 92% pozycji, które przeczytałam w pierwszej połowie 2019 roku, stanowią pozycje "dla dorosłego czytelnika", a pozostałe 8% to literatura młodzieżowa. Nie łudzę się, że w tym roku te statystyki ulegną gwałtownej zmianie - wiem co czytałam od czerwca do chwili obecnej i jakie tytuły są dla mnie priorytetem w nadchodzących miesiącach. Postaram się jednak mieć do na uwadze i wykonać choćby minimalny wysiłek by wprowadzić pewne zmiany.
Miałam kiedyś ogromny problem z tym, żeby wystawić pozycji niską ocenę - nie wiem tak naprawdę dlaczego, skoro to raczej oczywiste, że każdy z nas ma własny gust i prawo do tego żeby coś mogło mu się nie podobać - ewidentnie jednak jakoś sobie z nim poradziłam (jeżeli kiedyś przekonam samą siebie do tego żeby nie kończyć rozpoczętych lektur, przestanę poznawać siebie jako czytelnika). Sporo w 2019 roku było książek przeciętnych, w jakimś stopniu rozczarowujących. Nie wiem, czy stałam się nieco zbyt wymagająca, czy po prostu źle dobierałam dla siebie lektury. Od momentu powstania tego wykresu słupki po lewej stronie jeszcze podskoczyły, a te po prawej raczej stoją w miejscu (gdzieś mimochodem wspomniałam, że sierpień jest dla mnie jednym z najgorszych miesięcy jeśli chodzi o jakość czytanych tytułów). Brakuje mi poczucia takiego całkowitego zatracenia w lekturze, ale nie tracę nadziei. 
Czytane przeze mnie pozycje zawsze były i prawdopodobnie już zawsze będą, totalnym miszmaszem jeśli chodzi o gatunek. Cenię sobie różnorodność wśród czytanych lektur i dlatego nie mogłabym nigdy czytać w kółko jednego gatunku. Póki co w 2019 widać jednak, że po niektóre pozycje zdarza mi się sięgać zdecydowanie częściej niż po inne. Najczęściej sięgałam po powieści obyczajowe (przy czym wato zaznaczyć, że dla mnie jest to dosyć szerokie określenie. Każda powieść, która rozgrywa się w naszej rzeczywistości i nie mogła zostać skategoryzowana w inny sposób, trafiła właśnie tu). 2019 jest jednak także rokiem nieco "mroczniejszych" lektur - thrillerów oraz kryminałów. 
Wyzwanie zorganizowane przez Martę w ubiegłym roku, "W 80 książek dookoła świata", zmotywowało mnie także do tego by nieco ważniej przyglądać się temu skąd pochodzi autor czytanej przeze mnie pozycji. Nie dziwi mnie, że większość moich lektur to literatura amerykańska - jako że śledzę nie tylko polski, ale i anglojęzyczny booktube, otrzymuję sporo rekomendacji powieści napisanych właśnie przez Amerykanów. Ale jestem mile zaskoczona tym, że druga z najliczniejszych kategorii to literatura polska. Znacie moją skomplikowaną relacje z twórczością polskich autorów - dawniej żywiłam do niej nie do końca zrozumiałe uprzedzenia - i cieszę się, że ten okres mam już za sobą. Co prawda nadal mam pewien problem z twórczością przedstawicieli współczesnej polskiej literatury pięknej (skrótem, zazwyczaj mnie ona rozczarowuje), ale znalazłam też sporo świetnych autorów, zwłaszcza jeśli mówimy o tzw. "polskich kryminalistach".
Przeszło połowa moich lektur to historie zamknięte w jednym tomie, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę, że serie to raczej domena literatury młodzieżowej (chociaż nie tylko!). Mam wrażenie, że powinnam wykonać nieco więcej wysiłku by zakończyć kilka rozpoczętych cykli (zwłaszcza jeżeli jakimś cudem posiadam już na półce wszystkie tomy), ale jak wszyscy doskonale wiemy nie radzę z tym sobie najlepiej. Chciałabym też zwrócić nieco większą uwagę na to by sięgać po zbiory opowiadań - sama nie do końca jestem jeszcze pewna czy taka krótka forma do mnie przemawia, a mam w swojej biblioteczce (i na niekończącej się liście książek do przeczytania) kilka tytułów, które potencjalnie mogłyby mi przypaść do gustu (choćby opowiadania autorstwa Chimamandy Ngozi Adichie).
W pierwszej połowie 2019 roku najczęściej sięgałam po pozycje wydane nakładem wydawnictwa Albatros. Nie dziwi mnie to tak naprawdę z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, cenię sobie różnorodność ich oferty wydawniczej. A po drugie, było to jedyne wydawnictwo, z którym współpracowałam regularnie w pierwszej połowie roku. Oprócz tego, często sięgałam po ofertę W.A.B.-u (znowu, niesamowicie rozbudowana i zróżnicowana) i Filii (wydawnictwa, które do pewnego momentu uznawałam za swojego ulubieńca). Brakuje tu wydawnictw niszowych, albo takich, które są utożsamiane z jakimś konkretnym gatunkiem (wiecie, np. Fabryka słów z fantastyką), ale też nie wydaje mi się, żeby w najbliższym czasie miało to ulec zmianie.
W 2019 drastycznie ograniczyłam liczbę podejmowanych współprac recenzenckich, a w pewnym momencie także zakupowanych książek. Postanowiłam także wziąć udział w akcji organizowanej przez moją bibliotekę (70 książek na 70-lecie Nowej huty), przez co zdecydowanie częściej wypożyczam egzemplarze z okolicznych filii. Wszystko to przyczyniło się do tego, że czytam mniej nowości niż w poprzednich latach. Na powyższym wykresie nie jest to jeszcze może aż tak widoczne (chociaż i tak, tegoroczne nowości nie stanowią nawet 1/4 moich lektur), ale podejrzewam że tendencja utrzyma się do końca roku. Trochę czuję, że zostaję gdzieś w tyle jeśli chodzi o znajomość obecnych trendów, ale równocześnie w końcu zmotywowałam się do tego żeby sięgnąć po powieści, które ktoś kiedyś mi polecał..
Trochę zaspoilowałam Wam powyższy wykres ostatnimi rewelacjami. Chociaż niektóre zmian w moim czytelniczym życiu, zaczęły się dopiero w drugim kwartale i tak można zaobserwować ich wpływ. W związku z tym, że moje blogowanie pozostawiało (i wciąż pozostawia) sporo do życzenia, niemal zupełnie zrezygnowałam z nawiązywania współprac recenzenckich (ale bardzo mi tego brakuje!). Czytam też sporo egzemplarzy pochodzących z bibliotek. Podoba mi się rozłożenie procentowe z wykresu i w kolejnych miesiącach muszę postarać się żeby je utrzymać (bo udział biblioteki niestety zdominował kategorię "z półki").


JAK WYGLĄDAŁY MOJE ZDOBYCZE KSIĄŻKOWE W PIERWSZEJ POŁOWIE 2019 ROKU?

Po szaleństwie poprzedniego roku, chyba w końcu zrozumiałam, że muszę jakoś zapanować nad ciągle rosnącą liczbą nieprzeczytanych książek w moim domu.Wprowadziłam kilka taktyk, które trzymają na wodzy mój nienasycony apetyt na kupowanie nowych tytułów. Wciąż zaopatruję się w nowe pozycje, ale i tak uczyniłam ogromny krok naprzód. Najgorzej prezentuje się kwiecień (czyżby wina spoczywała na światowym dniu książki?), najlepiej - czerwiec (który w 2018 był z kolei miesiącem, kiedy wzbogaciłam się o największą liczbę książek). Dzięki temu, że oba dni wielkiej letniej wyprzedaży książkowej spędziłam w pracy, uniknęłam pokusy.
Większość, bo nieco ponad 50%, moich książkowych zdobyczy stanowi efekt własnych zakupów. W dużej mierze są to jednak pozycje zakupione w składach taniej książki, albo na biedronkowych wyprzedażach. Skrupulatnie notowałam ile pieniędzy przeznaczyłam na zakup nowych pozycji do mojej domowej biblioteczki - średnio jest to niespełna 80 zł miesięcznie i uważam, że jest to akceptowalna kwota. Tajemnicza kategoria "Inne" to pozycje, które zostały zakupione jako prezent przeze mnie dla mojej mamy lub Panny M.
*
Ciekawa jestem jak Wam minęła pierwsza połowa 2019 roku i wakacyjne miesiące. W celu zbierania książkowych inspiracji, możecie napisać mi w komentarzu jaka książka zasłużyła póki co na miano tej najlepszej.

Mam cichą nadzieję, że kolejny post ukaże się nieco szybciej niż za miesiąc.

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala