W czasach, kiedy wykazywałam dziwną tendencję do tego by sięgać po lektury nieadekwatne dla mojego wieku, żywiłam także dziwną awersję do powieści młodzieżowych. Te nieliczne pozycje Young Adult jakie wówczas przeczytałam, stanowiły równocześnie przedstawicieli fantastyki lub dystopii. Jedną z pierwszych zagranicznych powieści młodzieżowych, której udało się przełamać moją awersję do tego typu lektur była pozycja Johna Greena - „Gwiazd naszych wina”. I chyba został został mi pewien sentyment do serii Myślnik wydawanej przez Bukowy Las. O powieści Emily Barr słyszałam zresztą już sporo dobrego od zagranicznych booktuberów i byłam ciekawa czy rzeczywiście jest w tej historii coś urzekającego.
Flora Banks jest dziesięciolatką w ciele siedemnastoletniej nastolatki a przynajmniej takie niekiedy odnosi wrażenie. Na skutek operacji, którą dziewczyna przeszła jako dziecko (mając 10 lat), cierpi na amnezję. Jej pamięć nie rejestruje ostatnich wydarzeń - Flora nie pamięta co jadła na śniadanie, czy zaplanowała coś na wieczór albo czy ostatnio się z kimś pokłóciła. Szansą na w miarę normalne życie dają jej sporządzane starannie w notatniku zapiski albo hasła wypisane mazakiem na ręce. Pewnego wieczoru dzieje się jednak coś wyjątkowego. Flora całuje się na plaży z chłopakiem i nie zapomina o tym następnego dnia. Ani kolejnego… Problem polega na tym, że ów chłopak spotyka się z jej przyjaciółką i wyjeżdża na drugi koniec świata.
Wbrew temu co może się Wam wydawać, „Jedyne wspomnienie Flory Banks” nie jest kolejną historią o pierwszej, wielkiej miłości - takiej od pierwszego wejrzenia, która w magiczny, niewytłumaczalny sposób wydaje się stanowić lekarstwo na chorobę głównej bohaterki. Przez krótki fragment historia opowiadana przez Emily Barr rzeczywiście obiera niepokojące tory, ale kolejne strony i samo zakończenie zmieniają wydźwięk opowieści. I całe szczęście! Powieść Emily Barr jest urocza, pełna ciepła i emocji - nie zawsze tych pozytywnych. A chociaż jest w niej równocześnie coś naiwnego, absolutnie mi to nie przeszkadzało. Nie mam nastu lat i teoretycznie nie znajduję się w targecie tej historii, ale wiecie co - spędziłam cudownie czas przy lekturze.
Siła powieści Emily Barr tkwi w samym pomyśle na fabułę, ale także sposobie w jaki została ona opowiedziana. Choroba Flory stanowi spory fragment historii a styl autorki przybliża nam rzeczywistość w jakiej żyje bohaterka. Emily Barr pozwala nam poczuć dezorientacje Flory i przedstawia sposób w jaki radzi sobie w codziennym życiu. Czasami zostajemy wyrwani z jakiegoś wydarzenia, często czytamy podobne zdania - notatki, które tworzy dla siebie bohaterka. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy czytelnik odnajdzie przyjemność w lekturze tego typu narracji, ale w moim odczuciu stanowiła ona idealne dopełnienie historii.
Zachowanie Flory może się wydać infantylne, impulsywne i niezrozumiałe. Trudno dostrzec w niej typową nastolatkę, a waga jaką przykłada do pewnych zdarzeń wydaje się całkowicie przesadzona. Ale z drugiej strony, nie ma przecież we Florze nic typowego! - to dziewczynka, która w zaledwie kilka sekund musi stać się nastolatką. Emily Barr funduje kilka twistów fabularnych swoim czytelnikom - jedne z nich można przewidzieć, inne niekoniecznie. Zdecydowanie podoba mi się jednak sposób w jaki zmienia się wydźwięk powieści - z opowieści miłosnej na historię o nieco zwariowanej, odważnej dziewczynie, która mimo przeciwności walczy o to by naprawdę żyć.
Nie jest tak, że powieść Emily Barr nie ma żadnych wad. Autorka ewidentnie momentami pogrywa na naszych emocjach a chociaż zakończenie zmienia nieco charakter powieści, nie da się ukryć że wątek romantyczny odgrywa dużą rolę w „Jednym wspomnieniu Flory Banks”. Ale właśnie dla takich historii wciąż sięgam po powieści młodzieżowe - ciepłe, urocze historie, które działają na moje samopoczucie lepiej niż kostka czekolady. A jeśli i Wy czujecie się dobrze w tych klimatach (zwłaszcza wielbiciele Nicoli Yoon), koniecznie spróbujcie!
„Jedyne wspomnienie Flory Banks” Emily Barr; wydawnictwo Bukowy Las; Wrocław2017 ★★★★☆
Flora Banks jest dziesięciolatką w ciele siedemnastoletniej nastolatki a przynajmniej takie niekiedy odnosi wrażenie. Na skutek operacji, którą dziewczyna przeszła jako dziecko (mając 10 lat), cierpi na amnezję. Jej pamięć nie rejestruje ostatnich wydarzeń - Flora nie pamięta co jadła na śniadanie, czy zaplanowała coś na wieczór albo czy ostatnio się z kimś pokłóciła. Szansą na w miarę normalne życie dają jej sporządzane starannie w notatniku zapiski albo hasła wypisane mazakiem na ręce. Pewnego wieczoru dzieje się jednak coś wyjątkowego. Flora całuje się na plaży z chłopakiem i nie zapomina o tym następnego dnia. Ani kolejnego… Problem polega na tym, że ów chłopak spotyka się z jej przyjaciółką i wyjeżdża na drugi koniec świata.
Wbrew temu co może się Wam wydawać, „Jedyne wspomnienie Flory Banks” nie jest kolejną historią o pierwszej, wielkiej miłości - takiej od pierwszego wejrzenia, która w magiczny, niewytłumaczalny sposób wydaje się stanowić lekarstwo na chorobę głównej bohaterki. Przez krótki fragment historia opowiadana przez Emily Barr rzeczywiście obiera niepokojące tory, ale kolejne strony i samo zakończenie zmieniają wydźwięk opowieści. I całe szczęście! Powieść Emily Barr jest urocza, pełna ciepła i emocji - nie zawsze tych pozytywnych. A chociaż jest w niej równocześnie coś naiwnego, absolutnie mi to nie przeszkadzało. Nie mam nastu lat i teoretycznie nie znajduję się w targecie tej historii, ale wiecie co - spędziłam cudownie czas przy lekturze.
Siła powieści Emily Barr tkwi w samym pomyśle na fabułę, ale także sposobie w jaki została ona opowiedziana. Choroba Flory stanowi spory fragment historii a styl autorki przybliża nam rzeczywistość w jakiej żyje bohaterka. Emily Barr pozwala nam poczuć dezorientacje Flory i przedstawia sposób w jaki radzi sobie w codziennym życiu. Czasami zostajemy wyrwani z jakiegoś wydarzenia, często czytamy podobne zdania - notatki, które tworzy dla siebie bohaterka. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy czytelnik odnajdzie przyjemność w lekturze tego typu narracji, ale w moim odczuciu stanowiła ona idealne dopełnienie historii.
Zachowanie Flory może się wydać infantylne, impulsywne i niezrozumiałe. Trudno dostrzec w niej typową nastolatkę, a waga jaką przykłada do pewnych zdarzeń wydaje się całkowicie przesadzona. Ale z drugiej strony, nie ma przecież we Florze nic typowego! - to dziewczynka, która w zaledwie kilka sekund musi stać się nastolatką. Emily Barr funduje kilka twistów fabularnych swoim czytelnikom - jedne z nich można przewidzieć, inne niekoniecznie. Zdecydowanie podoba mi się jednak sposób w jaki zmienia się wydźwięk powieści - z opowieści miłosnej na historię o nieco zwariowanej, odważnej dziewczynie, która mimo przeciwności walczy o to by naprawdę żyć.
Nie jest tak, że powieść Emily Barr nie ma żadnych wad. Autorka ewidentnie momentami pogrywa na naszych emocjach a chociaż zakończenie zmienia nieco charakter powieści, nie da się ukryć że wątek romantyczny odgrywa dużą rolę w „Jednym wspomnieniu Flory Banks”. Ale właśnie dla takich historii wciąż sięgam po powieści młodzieżowe - ciepłe, urocze historie, które działają na moje samopoczucie lepiej niż kostka czekolady. A jeśli i Wy czujecie się dobrze w tych klimatach (zwłaszcza wielbiciele Nicoli Yoon), koniecznie spróbujcie!
Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Bukowy Las
0 comments