Poszło w diabły - Anna Mazurkiewicz

TYTUŁ: Poszło w diabły 
TYTUŁ ORYGINAŁU:Anna Mazurkiewicz
WYDAWNICTWO:  MG


Anna Mazurkiewicz to polska pisarka, ale również ambasadorka międzynarodowych kampanii na rzecz walki z rakiem piersi „Breast Friends” oraz „United Cancer”. W przeszłości pełniła funkcję redaktor naczelnej „Filipinki”. Obecnie natomiast zajmuje zaszczytne stanowisko dyrektor Wyższej Szkoły Komunikowania i Mediów im. Jerzego Giedroycia. Anna Mazurkiewicz to laureatka nagrody w konkursie Programu I Polskiego Radia, ale także Nagrody Różowej Wstążki Avonu przyznanej za działalność na rzecz walki z rakiem. "Poszło w diabły" to już piąta z kolei powieść pióra polskiej autorki.

Melania jest po wskroś  współczesną kobietą, zmagającą się z codziennymi problemami.  Bezdzietna, kochająca dwóch mężczyzn równocześnie i nie potrafiąca odnaleźć wspólnego języka ze swoją szefową, odnajduje wytchnienie w lekturze powieści Margaret Mitchell. Zafascynowana życiem i sylwetką literackiej postaci, Melania odnosi codzienne sytuacje do jej fabuły. Niestety, ku własnemu rozczarowaniu, przepaść dzieląca ją i ukochaną bohaterkę jest ogromna.  

Melania jednak nie poddaje się. Wzorem Scarlett O’Hary dzielnie kroczy do przodu, nie zważając na wiążące się z tym problemy. Pod wpływem chwili, Melania nie tylko wyrusza na odnalezienie zaginionej siostry swojej najlepszej przyjaciółki, ale również decyduje się na podjęcie ciężkiej próby poznania swoich korzeni. Jaką rolę w życiu może odegrać film?  Czy miłość, która rani innych ludzi, ma prawo istnieć?  I czy imię jest już swego rodzaju przepowiednią naszego przyszłego życia?

Muszę przyznać, że nim sięgnęłam po powieść pani Anny Mazurkiewicz, targały mną spore wątpliwości. Podjęcia decyzji wcale nie ułatwiał zresztą nic niemówiący opis z okładki, czy szata graficzna, która przywodzi na myśl stare romanse.  Byłam już jednak zdecydowana na to by zagłębić się w świecie wykreowanym przez polską pisarkę, kiedy książka znalazła się w moich rękach. Wtedy pojawiła się kolejna przeszkoda. Ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu powieść liczyła zaledwie 144 strony. Nie lubię pozycji, które kończą się, zanim w ogóle zdążą się na dobre rozpocząć.  Tak naprawdę czynnikiem, który popchnął mnie do tego by zagłębić się w lekturę okazał się tytuł.  Niby prosty, nie wiele mający wspólnego z fabułą, a jednak na swój oryginalny sposób intrygujący. 

"Poszło w diabły"  mną nie zachwyciło. Skłamałabym gdybym stwierdziła, że jest inaczej. Obietnice złożone na okładce, jakoby nowa powieść pani Mazurkiewicz miała pobić rekord Harry'ego  Pottera, okazały się bezpodstawne. A choć nie mogę oczywiście zaprzeczyć, że książka posiada pewien potencjał, czułam się rozczarowana lekturą.  Nie miałam problemu by odłożyć "Poszło w diabły" na bok, co więcej, po ponownym zagłębieniu się w powieści musiałam się mocno skupić, żeby przypomnieć sobie fabułę. 

Niewątpliwie za atut historii można uznać kreację głównej bohaterki. Z czystym sumieniem i lekką duszą mogę stwierdzić, że autorka wykonała kawał dobrej roboty. Melania nie jest nudną, papierową postacią, ale osobą z krwi i kości, której lojalność i upór w dążeniu do wyznaczonych  sobie celów, wzbudziły mój podziw. Nie mogę również przyczepić się do pozostałych bohaterów. Każdy z nich, choć oczywiście nie idealny, był przynajmniej prawdziwy. Reguła ta nie tyczy się niestety przyjaciółki Melanii. Postać, która z założenia miała pewnie bawić, wzbudzała jedynie moją irytację.  Jej niedojrzałość i ucieczka przed każdym, nawet tym najdrobniejszym problemem, sprawiała, że jedynie postanowienie by przeczytać książkę w całości, powstrzymywało mnie przed przerzuceniem kartek aż do momentu, gdy mój wzrok nie zlokalizuje imienia "Duśka".

Największym rozczarowaniem była jednak fabuła powieści. Anna Mazurkiewicz poruszyła wiele ciekawych wątków. Miłość dwójki ludzi, których los został już jednak przypieczętowany z kimś innym. Poszukiwanie swoich korzeni sprzed lat. Czy choćby małżeństwo, które dzieli prawie wszystko, łącznie z odległością tysięcy kilometrów. Autorka wzbudziła jednak u czytelników apetyt, a potem pozostawiła ich z pustym żołądkiem. Jak widać sam pomysł nie wystarczy na to by stworzyć ciekawą powieść. Przede wszystkim liczy się jego realizacja, a tego niestety zabrakło.

"Poszło w diabły" czyta się niewątpliwie szybko.  A choć fabuła nie zachwyca, z pewnością znajdą się również i tacy czytelnicy, którzy odnajdą w jej lekturze coś co mnie niestety umknęło. Dlatego tym którzy pośród codziennych obowiązków nie znajdują siły, ani czasu na bardziej ambitną literaturę, "Poszło" w diabły" serdecznie polecam. 


6/10

Książkę miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa MG  i portalowi Sztukater za co serdecznie dziękuję.


3 comments

  1. Myślę, że raczej odpuszczę sobie tę książkę. Nie przepadam za niewielkimi objętościowo pozycjami, a czytanie historii ze zmarnowanym potencjałem do najmilszych przeżyć nie należy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro nie jest to książka górnych lotów, to sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skończyłam czytać przed chwilą.Ciekawie zarysowane postaci. Lubię takie książki "z niedosytem", nie do końca dopowiedziane. W kilku miejscach pomyślałam - jakże to podobne do moich myśli i reakcji.
    Nie wiem czy z Anną Mazurkiewicz ale z Melanią mogłabym się zaprzyjaźnić.Moje klimaty jak najbardziej.
    K(rocznik61)

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala