"Istnieję po to, by czytać książki…" - 16 Targi Książki w Krakowie


Koniec października, a dokładniej dni między 25 a 28, był wyczekiwany przeze mnie z niecierpliwością. Z rosnącym podekscytowaniem odliczałam dni do tego, bądź co bądź, najważniejszego dla każdego mola książkowego wydarzenia. 26 października, uzbrojona w wejściówkę stałam przed wejściem do hali wciąż nie do końca dowierzając, że nareszcie moje oczekiwanie dobiegły końca. Mając wciąż w pamięci zeszłoroczne targi, byłam odrobinę zaskoczona ilością ludzi. Nie mogę jednak narzekać, odrobina wolnego powietrza przy temperaturze panującej na hali była wskazana ;) Zresztą, brak tłumu i ścisku sprzyjał przyglądaniu się promocjom.

Z przykrością muszę jednak stwierdzić, iż moje sokole oko nie wypatrzyło ich dużo. Owszem, na co po niektórych stanowiskach można było otrzymać 25% rabat, ale w większości wypadków obowiązywała normalna cena. Coś tak prowizorycznego jak znikoma ilość promocji  nie mogło jednak zniszczyć mojego entuzjazmu zwłaszcza, że w głowie tworzyłam już listę książek do zdobycia.  Targi opuściłam więc zadowolona i pełna oczekiwań odnośnie kolejnego dnia.


Sobota przywitała nas jednak deszczem. Lało jak z cebra i najchętniej człowiek uzbrojony w kubek gorącej aromatycznej kawy w ogóle nie opuściłby łóżka. Jako, że z cukru jednak nie jestem, a lista sobotnich nazwisk wzywała mnie do siebie, opatulona w zimowy płaszcz i uzbrojona w parasolkę wyruszyłam na podbój Krakowa. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kolejka, która praktycznie pochłonęła nas przy wejściu. Jako, że moja kochana M. nie posiadała wejściówki a na dodatek pasowało zostawić płaszcze w szatni żeby  nie dźwigać tego wszystkiego ze sobą, cierpliwie stanęłyśmy na jej szarym końcu. 

Pierwsze spotkanie na którym planowałam się zjawić planowane było na godz. 14. Czasu na zakupy nie było więc dużo. Na szczęście bogatsza o piątkowe zwiedzanie wiedziałam przynajmniej na jakie stanowiska muszę się dostać. Porywana przez tłum jakoś dotarłam do miejsca, w którym królowało wydawnictwo Znak, a następnie (znów niesiona przez ludzi) dobiłam się jakoś do stanowiska Prószyńskiego - co Moi Drodzy, wcale, ale to wcale nie było takie proste.

Pani Iwona Grodzka-Górska, autorka niedawno recenzowanej przeze mnie powieści "W niebie na agrafce" okazała się przemiłą osobą (jak zresztą wszystkie spotkane przeze mnie autorki na targach ;) ). Bogatsza o jeden autograf i wspaniałe doświadczenie, z dziecięcą wręcz energią przedzierałam się przez tłumy z powrotem do sektora B. Mój humor musiał być zresztą zaraźliwy bo nikt, nawet moja kochana siostrzyczka, która pełniła zaszczytną funkcję fotografa, nie powiedział choć słowa skargi.




Na stanowisku wydawnictwa Nasza Księgarnia czekała na mnie miła niespodzianka. Otóż właśnie trwało spotkanie z panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk. Z rumieńcami podekscytowania, nie wiele się zastanawiając zakupiłam najnowszą powieść autorki, a już chwilę później wraz z tłumem rozentuzjazmowanych czytelniczek czekałam w kolejce po autograf. Ależ ja się zestresowałam siedząc na fotelu obok autorki! Moje policzki przybrały kolor dojrzałego pomidorka - a za to, że M. uwieczniła to na zdjęciu, chętnie bym ją zabiła O! Bądź co bądź jestem jej jednak wdzięczna. No bo jak nie uwiecznić tak ważnej chwili na fotografii? 

Po spotkaniu po raz kolejny z trudem przedarłyśmy się wprost do sektora F. Jako, że do przybycia pani Katarzyny Michalak była jeszcze dobra godzina wraz z mamutkiem i moją niezastąpioną M. postanowiłyśmy się uraczyć kubkiem aromatycznej kawy. Trochę się na nią naczekałyśmy (bo nie tylko my wpadłyśmy chyba na ten jakże genialny pomysł), a i miejsca do siedzenia nie było, ale już  pierwszy łyk wynagrodził wszelkie niedogodności, a po wypiciu całości byłyśmy gotowe na kolejną dawkę wrażeń, więc jak najbardziej było warto.

Chwilę się poszwendałyśmy, oglądając przy okazji wystawione czytniki e-booków, a na koniec stanęłyśmy przed stanowiskiem F5. Pani Michalak już tam była o czym dobitnie świadczyła ciągnąca się kolejka. W końcu jednak doczekałam się na moją kolej  na spotkanie. Pani Katarzyna Michalak to naprawdę przesympatyczna osoba! Mimo że wcale nie było mało osób znalazła chwilę na to aby wymienić z każdym choć krótkie zdanie. Moją radość spotęgował fakt, że z tego spotkania wyszłam bogatsza nie tylko o autograf, ale i fragment najnowszej powieści autorki, której premiera wypada w styczniu - "Mistrz".

Podobno moja mina po opuszczeniu targów wyrażała bezgraniczne zadowolenie, które, jak trafnie zauważyła M, znikło gdy zorientowałam się, że nie mam już miejsca na półkach! Czy jestem więc zadowolona z 16 targów? Jak najbardziej! Niech żałuje każdy kto się na nich nie zjawił i opuścił tak ważne wydarzenie. Jestem pewna, że w przyszłym roku także mnie na nich nie zabraknie ; )






Na sam koniec tego wywodu, przyszła pora żeby pochwalić się targowymi zdobyczami. Jak mówiłam promocji nie było może bardzo dużo, ale i tak udało mi się zaopatrzyć w sześc egzemplarzy, które wzbogacą moją kolekcję. Historię "Podróży do miasta świateł". Róża z Wolskich" już przywoływałam, także nie będę się powtarzać. "Alibi na szczęście" zakupiłam na stanowisku Znaku, a całą reszta pochodzi ze stanowiska Prószyńskiego - -25% na każdą zakupioną książkę. I Tolkien gratis w wypadku zakupów powyżej 50 zł działa niezwykle zachęcająco!

19 comments

  1. Zazdroszczę, że miałaś okazję być na Targach Książki... Też bym się tam chętnie wybrała, gdyby Kraków był troszeczkę bliżej.
    Chętnie bym przygarnęła "Alibi na szczęście", "Kamienicy przy Kruczej" oraz pozostałe wspaniałe książeki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne książki zawitały do Twojej biblioteczki. Zazdroszczę targów, spotkań i autografów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam coś kupić na stoisku Prószyńskiego, ale postanowiłam to przemyśleć, odeszłam na chwilę, a gdy wróciłam była już olbrzymia kolejka, która mnie przeraziła. Zazdroszczę "Kamienicy przy Kruczej"! Mam "Cukiernię pod Amorem" trzeci tom podpisany przez Gutowską, ale "Podróży do miasta świateł" nie kupowałam, najpierw to przeczytam :D targi uważam jak najbardziej za udane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj! Szkoda, że nie mieszkam w Krakowie. Osobiście, szykuję się na Targi Książek we Wrocławiu, które odbędą się w grudniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że nie miałam okazji tam być, ale kiedyś na pewno się wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aj, ja też tak chcę! No cóż, jednakże do Krakowa mam daleko, a w domku ciepło, więc siedzę i nie marudzę xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę :)
    Ale powiedz mi jeszcze, czy na Targach książki są w promocyjnych cenach, czy nie?


    P.S. Zapraszam Cię do wzięcia udziału w moim kryminalnym konkursie : http://miqaisonfire.wordpress.com/2012/10/24/262-kryminalny-konkurs-z-wydawnictem-proszynski-i-s-ka/

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety nie miałam możliwości być na Targach i szczerze Ci zazdroszczę. "Ocalone z Titanica" mam i cierpliwie czekają na swoją kolej. Mam nadzieję, że książka mnie wciągnie (i wzruszy), bowiem "Titanic" to mój ukochany film!
    Bardzo zachęcająco wygląda również Tolkien.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajna relacja. :) Wreszcie jakieś zdjęcia! :D
    No i książki! <3 Miłego czytania życzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, to już kolejne Targi na których nie byłam :/

    OdpowiedzUsuń
  11. O jejciu, żałuję, że mnie tam nie było ;) Naprawdę wspaniałe nabytki. Zazdroszczę :3
    [recenzje-literackie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  12. ehh ale Ci zazdroszczę :) ja niestety nie mogłam być na targach :(

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja z tego wszystkiego zapomniałam zdjęcia zrobić na Targach :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzę, że dobrze się bawiłaś i sporo książek ze sobą przyniosłaś. Ja niestety miałam za daleko na targi i też brak możliwości, by tam być, więc no cóż... Może za rok się uda? ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Również byłam na Targach, ale niestety byłam tak obładowana zakupami, że nie chciało mi się wyciągać aparatu. :D Jednak mile to wspominam (pomimo wielkiego zmęczenia następnego dnia) i chętnie wybiorę się tam w przyszłym roku. :3

    OdpowiedzUsuń
  16. No pięknie, mnie nie było. Może za rok się jakoś uda, choć też wątpię w to. Za daleko niestety.

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala