Deniwelacja, Remigiusz Mróz


Miałam pewne wątpliwości odnośnie tego czy w ogóle sięgać po „Deniwelację". Owszem, seria o komisarzu Forstcie jak do tej pory jest moim faworytem wśród powieści Remigiusza Mroza (i to pomimo nieco słabszego pierwszego tomu - „Ekspozycji"), ale jestem przeciwniczką przeciągania jakiejkolwiek historii - doświadczenie mówi, że zazwyczaj nie kończy się to dobrze*. Ale chociaż uważałam trylogię o Wiktorze za zamkniętą całość i tak górę wzięła ciekawość. Problem polega na tym, że nawet wówczas gdy skończyłam lekturę „Deniwelacji", wciąż nie byłam, i nie jestem, pewna co myślę na temat wydłużenia tego konkretnego cyklu.

Zakopane po raz kolejny zostaje sparaliżowane perspektywą działalności mordercy. Spokój jaki ogarnął miasto po schwytaniu Bestii z Giewontu nie trwał długo. Wraz z odwilżą policja znajduje zwłoki pięciu kobiet. Problemy z odkryciem ich tożsamości znacznie utrudniają śledztwo. Jedyny trop prowadzi policję i prokuraturę prosto do Wiktora Forsta. Nikt jednak nie wie, gdzie przebywa były komisarz. Tymczasem Forst prowadzi prywatne śledztwo poza granicami kraju, w słonecznym Alicante. I jak zwykle wplątuje się w poważne kłopoty.

Trawers" stanowił zakończenie wątku Bestii z Giewontu i chociaż w trakcie lektury czwartego tomu bohaterowie wciąż mierzą się z konsekwencjami tamtej sprawy, a autor spoiluje kluczowe rozwiązanie fabularne pierwotnej trylogii, „Deniwelacja" przedstawia całkowicie nową intrygę kryminalną. Jak to zwykle w przypadku powieści Remigiusza Mroza bywa, akcja jest niesamowicie dynamiczna i zagmatwana. Przeskakujemy nie tylko pomiędzy dwoma głównymi wątkami - skupionymi wokół sprawy morderstwa i postaci Forsta - ale także przez granice kraju i muszę przyznać, że początkowo czułam się zdezorientowana tym w jaki sposób autor zamierza je ze sobą połączyć. Ale pod tym konkretnym względem zostałam pozytywnie zaskoczona.

Deniwelacja" niewątpliwie posiada klimat jaki towarzyszył poprzednim tomom serii. Remigiusz Mróz konsekwentnie stosuje charakterystyczne "wewnętrzne cliffhangery", tj. kończy każdy z rozdziałów w taki sposób, że ciężko odłożyć lekturę na bok. Ponad to sama fabuła i tempo akcji przywodzi na myśl scenariusz filmu sensacyjnego - zarówno jeśli chodzi o dynamikę, rozmach, jak i pewne przerysowanie. Bez zastanowienia mogłabym Wam powiedzieć, że bawiłam się dobrze w trakcie lektury, co jest tym prostsze, że po tylu tomach czuję ogrom sympatii względem bohaterów, zwłaszcza jeśli mowa o Osicy i pani prokurator. Co nie oznacza, że nie dostrzegam mankamentów „Deniwelacji".

Pomijam kwestię oderwania fabuły od rzeczywistości i tego, że po raz -enty komisarz mocno obrywa po tyłku, bo byłam na to przygotowana zasiadając do lektury. Jestem natomiast rozczarowana zakończeniem. Doceniam fakt, że intryga kryminalna zostaje rozstrzygnięta w jednym tomie, pomimo że autor ewidentnie sugeruje, że nie jest to ostatnia powieść cyklu, natomiast jestem rozczarowana tym w jaki sposób zostaje zakończona. Remigiusz Mróz słynie ze swoich plot twistów, ale tym razem, unikając spoilerów, ciężko postrzegać rozwiązanie w takich kategoriach, gdyż w trakcie lektury zostały nam czytelnikom dostarczone mylne tropy.  Finalny cliffhanger również stanowił dla mnie źródło rozczarowania, dlatego że ciężko pozbyć mi się wrażenia wtórności.

Nie chcę zniechęcać Was do lektury „Deniwelacji", ani krytykować twórczości Remigiusza Mroza. Czwarty tom serii ma swoje atuty a jeśli znacie inne powieści autora, na kartach tej historii kryje się co najmniej jeden easter egg. W moim odczuciu zakończenie zakłóciło jednak pozytywny odbiór lektury. Czy sięgnę po kontynuację? Zdecydowanie, choćby i dla samych bohaterów. Ale czy napisanie kontynuacji rzeczywiście było potrzebne? Naprawdę nie wiem. 

*A żeby nie pozostawać gołosłowną, wystarcz przywołać przykład serii Kiery Cass czy Paulliny Simons

Deniwelacja” Remigiusz Mróz; wydawnictwo Filia; Poznań 2017 ★★★½☆

0 comments