Autorki, których twórczość polecam


Nigdy nie byłam czytelnikiem, który zamyka się wyłącznie na jeden gatunek, czytałam wszystko co wpadło mi w ręce - od obyczajowych powieści młodzieżowych, przez fantastykę i kryminały, a na romansach kończąc. Kiedy byłam nieco młodsza, w czasach gimnazjum i liceum (a być może także wcześniej), określałam jednak swój gust czytelniczy w nieco inny sposób. Wspominałam Wam już o tym, że z dziwnym uporem i bez żadnego konkretnego powodu, zarzekałam się wówczas, że nie będę sięgać po twórczość polskich autorów. Drugim kryterium była dla mnie płeć autora. Żywiłam przekonanie, że jeżeli jakaś powieść została napisana przez mężczyznę, nie przypadnie mi do gustu (Wyjątkiem od tej dziwnej reguły była twórczość Nicholasa Sparksa, do której miałam ogromną słabość). Zanim ktoś zarzuci mi bezpodstawną dyskryminację ze względu na płeć autora, uspokajam że  już z tego wyrosłam. Co nie zmienia faktu, że jakoś odruchowo częściej sięgam po książki napisane przez kobiety (zresztą, nie jest to tajemnicą, dla każdego kto zerknął do chociaż jednego posta z cyklu „X rok w książkach"). Trudno mi jednoznacznie stwierdzić z czego to wynika, ale też dzisiejszy post nie ma na celu próby zdiagnozowania mojego zachowania. Wykorzystując fakt, że 8 marca świętowaliśmy Dzień Kobiet, chciałam podzielić się z Wami listą kilku autorek, których twórczość z różnych powodów jest mi bliska i którą mogłabym Wam polecić.

AUTORKI, KTÓRYCH TWÓRCZOŚĆ POLECAM


CHIMAMANDA NGOZI ADICHIE - Pamiętam, że pierwszą powieść autorki przeczytałam z polecenia jednego z moich ulubionych zagranicznych booktuberów (Maxa z kanału Welldonebooks, który na ten moment niestety nie publikuje już nowego kontentu na YouTubie i można śledzić jego książkowe rekomendacje jedynie za pośrednictwem profilu Goodreads), podczas wakacji nad morzem. Co dziwne, byłam niemal absolutnie przekonana, że książka nie przypadnie mi do gustu przez wzgląd na miejsce osadzenia akcji - przyzwyczaiłam się do historii rozgrywających się w środowisku amerykańskim lub europejskim. Tymczasem „Fioletowy hibiskus", bo o tym tytule mowa, do dziś dzień jest jedną z moich absolutnie ukochanych powieści. Chimamanda Ngozi Adichie pisze historie dotykające tematów politycznych i feministycznych, często też nawiązuje do kraju swojego pochodzenia - Nigerii. Oprócz wspomnianej książki miałam okazję zapoznać się także z chyba najbardziej popularną powieścią autorki „Amerykaaną" oraz zbiorem opowiadań „To coś na twojej szyi", mam zatem kilka opowieści do nadrobienia. Gdybym miała wskazać ulubioną powieść autorki byłby to zdecydowanie „Fioletowy hibiskus" i to od niego polecałabym Wam zacząć znajomość z twórczością Chimamandy Ngozi Adichie, ewentualnie od opowiadań, które dosyć dobrze prezentują przekrój tematyki bliski autorce.

KATE MORTON - Twórczość Kate Morton jest ze mną już bardzo długo. Na tyle długo, że niestety nie jestem w stanie Wam powiedzieć, kiedy dokładnie zapoznałam się z pierwszą powieścią autorki, chociaż był to okres tuż przed założeniem Złodziejki i na tyle długo, że udało mi się zapoznać już z wszystkimi jej książkami (tj. „Dom w Riverton", „Córka zegarmistrza", „Strażnik tajemnic", „Dom nad jeziorem", „Milczący zamek" czy „Zapomniany ogród"). Kate Morton jest pisarką, której historie posiadają pewną charakterystyczną strukturę (co nie oznacza oczywiście, że są wtórne!) i raczej nie polecałabym zapoznawać się z wszystkimi, w krótkich odstępach czasu - akcja naprzemiennie rozgrywa się w teraźniejszości i przeszłości i śledzimy próbę rozwikłania jakiejś tajemnicy z dawnych lat.  Pierwszą powieścią autorki, z którą ja się zapoznałam i która zapoczątkowała moją sympatię był „Dom w Riverton" i do dziś dzień jest to moja ukochana opowieść jej autorstwa (dostrzegacie tu pewną zależność?). Z oczywistych powodów jest to zatem tytuł, które polecałabym Wam w pierwszej kolejności, ale tak naprawdę odnoszę wrażenie, że wszystkie tytuły prezentują podobny poziom i dają dobry pogląd na to jak pisze autorka (jedynie najnowsza powieść tj. „Córka zegarmistrza" minimalnie odbiega charakterem od reszty).

CELESTE NG - Zastanawiałam się przez chwilę czy powinnam wspominać o Celeste Ng - nie dlatego że mam jakieś zastrzeżenia do jej twórczości (bo absolutnie nie mam żadnych!), ale przez fakt, że w dorobku pisarki znajdują się na razie zaledwie dwie pozycje. Tak się jednak składa, że jedna z nich tj. „Wszystko czego Wam nie powiedziałam" jest obecnie prawdopodobnie moją absolutnie ukochaną powieścią , a i druga - „Małe ogniska"również trafiła swego czasu na topkę powieści roku. Celeste Ng dotyka w swoich powieściach problematyki związanych z rodzicielstwem i więzami rodzinnymi, ale wplata też wątki związane z różnorodnością, zwłaszcza jeśli chodzi o pochodzenie bohaterów. Przeczytałam obie powieści autorki stosunkowo niedawno bo w 2018 roku. Jak pewnie już się domyślacie, szczególnie polecam Wam debiut literacki Celeste Ng - „Wszystko czego Wam nie powiedziałam" (po raz kolejny, była to powieść od której sama zaczęłam poznawać twórczość autorki). Zresztą, jeśli zamierzacie sięgnąć po tylko jeden tytuł wymieniony w tym poście, chciałabym żeby był to właśnie ten tytuł!

J. K. ROWLING - Jeżeli chodzi o twórczość J. K. Rowling, po raz pierwszy zetknęłam się z jej powieściami prawdopodobnie w 2004/2005 roku. Pamiętam, że dostałam od przyjaciółki mojej mamy „Harry'ego Pottera i Zakon Feniksa" jako prezent komunijny (choć wiem, że pewne grono uznałoby teraz taki prezent za absolutnie nieodpowiedni na taką uroczystość), ale lekturę zaczęłam później, kiedy pod choinką znalazłyśmy z siostrą cztery wcześniejsze tomy. Historie tworzone przez J. K. Rowling są bardzo od siebie różne - od wspomnianej serii fantastycznej, przez powieść obrazującą społeczność miasteczka, a na cyklu kryminalnym kończąc - i zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy czytelnik jest usatysfakcjonowany jeśli chodzi o zmiany w tej twórczości. Moja miłość do J. K. Rowling zaczęła się dzięki „Harry'emu Potterowi" (moim ulubionym tomem jest chyba „Harry Potter i więzień Azakabanu"), ale ogromnie szanuję za to co pokazała w kolejnych powieściach. Kiedy już przyswoiłam się z myślą, że tym razem nie dostaniemy historii zbliżonej do Harry'ego Pottera, byłam w stanie docenić zarówno „Trafny wybór", jak i serię o Cormoranie Strike'u („Wołanie kukułki, „Jedwabnik", „Żniwa zła", jak i „Zabójczą biel") za doskonale nakreślone portrety bohaterów. Chyba nie muszę Wam polecać Harry'ego, ale jeśli z jakiś powodów nie sięgnęliście po inne powieści napisane przez Rowling - warto to zmienić.

KARIN SLAUGHTER - Karin Slaughter to zdecydowanie moja ulubiona autorka jeśli chodzi o kryminały/thrillery. Znana jest z tego, że jej powieści zawierają dosyć graficzne opisy scen zbrodni i często dotykają tematów trudnych, a nawet kontrowersyjnych, od siebie dodałabym jeszcze, że autorka przykłada sporą wagę do kreacji bohaterów i łączących ich relacji. „Moją pierwszą" powieścią Karin Slaughter była „Dobra córka" - przeczytałam ją jakoś w 2017 roku, wkrótce po polskiej premierze, zachęcona opiniami zagranicznych recenzentów i do tej pory uważam, że jest to jedna z najlepszych historii, jakie napisała autorka. Od tamtej pory zapoznałam się jednak także z powieścią „Układanka" (ale akurat tego tytułu nie polecałabym na początek, bo jest to najsłabsza historia w dorobku pisarki, jaką miałam okazje przeczytać, choć wciąż nie jest to lektura zła), całym sześciotomowym cyklem „Hrabstwo Grant" („Zaślepienie", czyli pierwszy tom, też jest świetnym punktem wyjścia dla zapoznania się z twórczością autorki) i (prawie) dwoma tomami kolejnej serii z Willem Trentem, mam zatem jeszcze całkiem sporo do nadrobienia. Jeżeli chodzi o poszczególne cykle, teoretycznie nie trzeba zapoznawać się z nimi w kolejności chronologicznej (poszczególne śledztwa nie są ze sobą powiązane i brak spoilerów na zasadzie „kto zabił?"), ale warto się jej trzymać - dzięki temu dostrzeżecie zmiany w relacjach bohaterów i ich psychice. Co więcej, warto zasugerować się słowami autorki i przeczytać serię z Willem Trentem po skończeniu „Przywileju skóry". 

LAINI TAYLOR - Z twórczością Laini Taylor zapoznałam się w roku 2018 (to był bardzo dobry rok jeśli chodzi o znajdowanie nowych ulubieńców, o czym wspominałam chyba w poście z zestawieniem najlepszych tytułów roku 2018 i 2019 - tutaj), kiedy przyniosłam z biblioteki trylogię „Córka dymu i kości", a kilka miesięcy później zakochałam się także w „Marzycielu". Zostało mi do nadrobienia jedynie zamknięcie dylogii tj. „Muza koszmarów". Amerykańska autorka tworzy historie, które cechuje niesamowita kreatywność, są przepełnione magią i osnute aurą tajemniczości, ale to co osobiście zachwyca mnie najbardziej w jej książkach to sposób w jaki buduje konflikty - tak, że jesteśmy w stanie zrozumieć racje obu stron. Mam ogromny sentyment do trylogii rozpoczynającej się od „Córki dymu i kości" i nawet jeśli obiektywnie dostrzegam, że „Marzyciel" prezentuje nieco wyższy poziom, to właśnie debiutancką trylogię polecam Waszej uwadze.

SARAH WATERS - Zestawienie autorek, których twórczość mogę Wam polecić zamyka Sarah Waters. Jej nazwisko przywołuje się często w dyskusjach na temat literatury LGBT i rzeczywiście jest to temat, który często przewija się w jej powieściach (właściwie tylko w jednej czytanej przeze mnie pozycji nie został on poruszony), ale brytyjska autorka ma do zaoferowania swoim czytelnikom znacznie więcej - skrupulatnie oddane realia epoki, atmosfera tajemniczości i niepewności. Moje pierwsze zetknięcie z piórem Sarah Waters to „Złodziejka" - czytałam ją na plaży na Majorce i doszłam wówczas do wniosku, że jest to jedna z najbardziej zaskakujących historii, jakie miałam okazje kiedykolwiek czytać. Potem zapoznałam się z powieściami: „Ktoś we mnie", „Pod osłoną nocy", „Muskając aksamit" i „Za ścianą" (do nadrobienia została mi ostatnia książka - „Niebanalna więź") i chociaż w moim odczuciu nie przewyższyły one poziomem tej pierwszej, stanowiły dobre, albo bardzo dobre lektury (zdecydowanie najsłabiej oceniłam „Muskając aksamit"). Gdybym miała wskazać jakiś punkt wyjścia dla poznawania twórczości Sarah Waters, poleciłabym chyba „Ktoś we mnie" - to niezwykle atmosferyczna lektura, o niemal gotyckim klimacie. (A potem „Złodziejkę" żeby już całkiem się zakochać!)

Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że dawniej w gronie takich „top of the top" autorek znalazłoby się miejsce jeszcze dla co najmniej dwóch autorek tj. Diane Chamberlain i Jodi Picoult, ale na przestrzeni lat poczułam już jednak pewne znużenie jeśli chodzi o opowiadane przez nie historie i od bardzo dawna nie sięgałam po żadną z napisanych przez nie powieści.

Tradycyjnie już, w poście znajdziecie bardzo zróżnicowane tytuły, więc mam nadzieję, że każdy zdołał znaleźć coś, co rozbudziło jego zainteresowanie. Czekam też na polecenia z Waszej strony, bo nie ma nic lepszego niż znalezienie nowego autora, gdzie macie jeszcze sporo nowych tytułów do odkrycia.

*Zdjęcie użyte w poście pochodzi z banku zdjęć Unsplash, a jego autorem jest Tamas Pap

0 comments