Ulotne chwile szczęścia - Robyn Carr

TYTUŁ: Ulotne chwile szczęścia
TYTUŁ ORYGINAŁU: Second chance Pass
AUTOR:Robyn Carr
WYDAWNICTWO: Mira


Miłość, ta prawdziwa i przez wszystkich wyczekiwana,  nigdy się nie kończy i przezwycięża nawet śmierć.  Chyba każdy z nas zna dosyć powszechne porównanie człowieka i jego "bratniej duszy" do dwóch połówek tego samego jabłka? Nie ma w nim miejsca na osoby trzecie. Nie ma dwóch identycznych połówek. A co za tym idzie nie ma jabłka, które w wyjątkowym przypadku  mogłoby zastąpić swego poprzednika...  "O dziwo, czas, który goi rany, pokazał też, że w życiu można kochać więcej niż jedną osobę.."

Vanessa znalazła się w sytuacji, z której nie jeden człowiek nie zdołałby się podnieść.  Młoda kobieta właśnie straciła swojego ukochanego męża - Matta. Ponad to Vanessa jest w zaawansowanej ciąży i boi się tego co przyniesie jej przyszłość. Lekarstwem na wszelkie troski i zmartwienia jest jednak obecność Paula - najlepszego przyjaciela zmarłego męża, który zobowiązał się zatroszczyć zarówno o Vanessę jak i jej nienarodzone jeszcze dziecko. Mężczyzna doskonale sprawdził się w roli anioła stróża, wkrótce po narodzinach Mattiego nagle odsuwa się jednak w cień.

Uczucia jakie Paul żywi względem Vanessy zdecydowanie odbiegają od przyjacielskich relacji, bawia się jednak jej odrzucenia. By zapomnieć o kobiecie, wplątuje się w niezobowiązujący związek z dawną znajomą. Kiedy jednak Vanessą zaczyna się interesować inny mężczyzna, Paul zaczyna rozumieć, że na zawsze może stracić swoją ukochaną. Postanawia stawić czoła swoim lękom i zawalczyć o miłość kobiety. Sytuacja znacznie komplikuje się jednak w chwili, w której Paul dowiaduje się że wkrótce zostanie ojcem..

Wśród czytelników lekkich, niezobowiązujących lektur z pewnością znajdują się szczęściarze, którzy mieli już okazję wstąpić do małej osady Virgin River. To niewielkie miasteczko posiada pewien przyciągający urok. Zagłębiając się w lekturze i stopniowo poznając losy mieszkańców można odnieś ważenie, że stanowi się część owego miasteczka i jego mieszkańców. Zupełnie jakby autorka za pomocą słów przenosiła nas wprost do malowniczego Virgin River.  Już na wstępie muszę więc zaznaczyć, że moja opinia absolutnie nie będzie się zaliczać do grona tych obiektywnych.

W "Ulotnych chwilach szczęścia" autorka rozwija temat miłości, zwłaszcza takiej, która nie jest tą pierwszą i wolną od początkowych zawirowań.  Nie jest to jednak podobny obraz uczucia do tego, który tworzy choćby pani Lorie O'Clare. Miłość według pani Robyn Carr postrzegana jest jako uczucie będące gwarancją bezpieczeństwa i spokojnego życia u boku bliskich osób.  To miłość, którą docenia się dopiero wraz z upływem czasu i która może przetrwać nawet najtrudniejsze przeszkody. 

Bohaterami "Ulotnych chwil szczęścia" wbrew pozorom nie są jedynie Vanessa i Paul, lecz wszyscy mieszkańcy Virgin River, z których wiele mogliście już spotkać w poprzednich częściach serii.  Postacie, które przedstawia Robyn Carr, bez względu na to czy stykamy się z nimi po raz wtóry czy też po raz pierwszy, łączy pewien wspólny element. Każda z nich dzięki problemom z którymi się zmaga staje się niezwykle autentyczna. Są to bowiem troski, z którymi każdemu z nas przyszło się zmierzyć. I właśnie tutaj dostrzec można kolejną zaletę powieści pani Carr. Powieść amerykańskiej autorki można bowiem  odebrać jako lekarstwo na zmartwienia, źródło nadziei, a nie kiedy nawet delikatną wskazówkę na to jak można się podźwignąć z sytuacji, która wydaje się być bez wyjścia.  

Zgadzam się z opiniami, które krążą po internecie jakoby powieść ta była zbyt wyidealizowana. Wśród bohaterów ze świecą szukać jakiegoś czarnego charakteru; mimo kłód które autorka rzuca pod nogi swych postaci, z góry możemy również stwierdzić, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Tyle, że czy aby na pewno można to uznać za wadę? W czasach, kiedy zewsząd zalewając nas informacje o coraz to nowych katastrofach i zbrodniach taka nieco bajkowa a mimo to autentyczna wizja życia stanowi miłą odmianę i odskocznię.

"Ulotne chwile szczęścia" to subtelna, pełna miłości i nadziei historia o tym, że nawet człowiek, którego opuściło szczęście, może je szybko odzyskać - czasami nawet z nawiązką.  Robyn Carr posługuje się lekkim, barwnym językiem charakterystycznym dla tego gatunku powieści.  Z pewnością nie jest to powieść ambitna, można zarzucić jej schematyczności i zbytnią idealizację, trudno jej jednak odmówić pewnego uroku i dlatego też gorąco polecam Wam jej lekturę, a sama z przyjemnością jeszcze nie raz zanurzę się w świat Virgin River.

„Kiedy czegoś bardzo chcesz, nic się nie udaje, a kiedy nie chcesz, przychodzi zupełnie niespodziewanie i w nadmiarze.”.

Ocena: 8/10

Za lekturę dziękuje wyd. Mira

8 comments

  1. Kiedyś chciałam przeczytać tę książkę teraz już mniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa :) Lubię od czasu do czasu sięgnąć po takie pozycje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaję się być naprawdę ciekawa ale narazie sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie ta książka nie zebrała aż tylu pozytywów. Na razie autorkę sobie odpuszczam, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na razie mam masę książek do przeczytania, ale gdy już się z nimi uporam to będę pamiętać o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tę książkę i z tego co pamiętam to nawet oceniłam ją tak samo jak Ty. :) Również bardzo dobrze ją wspominam. Bohaterowie oczarowali mnie..

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka nie za bardzo w moim guście, ale nie mówię jej "nie". ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka jeszcze przede mną choć od chwili premiery stoi sobie spokojnie na mojej półce. Będę musiała się w końcu za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala