Córka zegarmistrza, Kate Morton


Kiedy prowadzi się bloga przez tak długi czas, człowiek nawet mimochodem, gdzieś między wierszami, zdradza sporo informacji na swój temat - kim jest, jakie są jego czytelnicze nawyki i po jakie historie zdarza mu się sięgać najczęściej. Zdaję sobie więc sprawę z tego, że dla wielu z Was pewne kwestie wydadzą się wtórne, ale czuję się w obowiązku wspomnieć o nich jeszcze raz - w razie gdyby ktoś trafił tu dopiero ostatnio. Kate Morton jest dla mnie ważną autorką, dlatego że jest jedną z nielicznych pisarek, których twórczość poznałam „w całości” tj. przeczytałam jej wszystkie dotychczas wydane powieści; i dlatego że napisała jedną z moich ulubionych książek. Czuję się w obowiązku by o tym wspomnieć, bo wiem, że czyni mnie to nie do końca obiektywnym czytelnikiem - po prostu, jestem w stanie wybaczyć Kate Morton nieco więcej niż innym autorom.

Grupa utalentowanych, młodych artystów, wśród których prym wiedzie Edward Radcliffe, spędza lato w malowniczej posiadłości Birchwood Manor, w Oxfordshire. Pobyt na prowincji miał im pomóc w twórczej działalności i poszukiwaniu inspiracji, ale sielankową atmosferę przerywa tragedia - jedna z uczestniczek wyprawy zostaje zastrzelona podczas napadu na dom, druga znika w atmosferze skandalu i podejrzeń. Przeszło 150 lat później, młoda kobieta Elodie Winslow, pełniąca funkcje archiwistki w  Londynie, znajduje w pracy skórzaną torbę a w niej dwa przedmioty - portret kobiety w stroju wiktoriańskim i stary szkicownik z rysunkiem domu, który wydaje się Elodie niepokojąco znajomy.

Kate Morton wypracowała już swój własny, specyficzny styl i jest on wyczuwalny także podczas lektury „Córki zegarmistrza”. Tak jak w przypadku poprzednich powieści, tak i tu śledzimy wątki rozgrywające się zarówno w przeszłości, jak i współcześnie, a teraźniejszość staje się pretekstem do rozwiązania pewnej tajemnicy sprzed lat. Ów sekret z przeszłości stanowi jeden z ciekawszych wątków całej historii. Chociaż Kate Morton już na pierwszych stronach sugeruje czytelnikowi, że w murach Birchwood Manor doszło do pewnej tragedii, pilnuje się z tym by nie zdradzić za dużo i stopniowo buduje napięcie.  Warto mieć jednak na uwadze, że chociaż zbrodnia stanowi punkt wyjścia dla całej powieści i często powraca się do niej czy to w retrospekcjach, czy w dialogach pomiędzy postaciami, nie stanowi ona centrum fabuły.

W przeciwieństwie do poprzednich historii, „Córka zegarmistrza” nie trzyma się dwóch głównych linii czasowych. Kate Morton wykazuje tendencję do nieustannego rozgałęziania swoich historii. Każda z linii czasowych staje się pretekstem do przytoczenia kolejnej opowieści, do tego stopnia, że czytelnik może czuć się przytłoczony powstałym chaosem. Rozumiem skąd biorą się zarzuty skierowane w „Córkę zegarmistrza”, ale też doceniam fakt, że tak naprawdę większość z tych wątków ma w sobie coś fascynującego (wątek Birdie, która zostaje oddzielona od swojego ojca i niejako przymuszona do nowego stylu życia; Ady, która nie potrafi się odnaleźć w obcym kraju; Leonarda, który próbuje zwalczyć wyrzuty sumienia i szuka wytchnienia w pracy nad powieścią; Juliet i Tipa, dla których posiadłość staje się oazą spokoju po przeżyciach wojny) i że Kate Morton znajduje subtelny i nienachalny sposób by je ze sobą połączyć.

Kate Morton wciąż potrafi opowiedzieć swoje historie w elegancki i urzekający sposób, a także nakreślić zarówno pejzaż tętniącego życiem Londynu, jak i urokliwej, tajemniczej posiadłości. Ale równocześnie nie udaje jej się uniknąć pewnych klisz fabularnych. Nie da się ukryć, że wątek rozgrywający się wokół postaci Elodie (w teraźniejszości) wypada najsłabiej na tle całej powieści i jest to mój największy zarzut wobec „Córki zegarmistrza”. Prawdopodobnie „wina” częściowo spoczywa na głównej bohaterce - Elodie jest typem postaci, który znamy z innych utworów kultury - posiadającą problemy z podejmowaniem decyzji, tkwiącą w związku, który ją unieszczęśliwia i po prostu nie wzbudzającą sympatii.

„Córka zegarmistrza” nie jest najlepszą powieścią autorki, głównie przez chaos jaki wkradł się do fabuły i wątek Elodie. Nie jestem przekonana czy jest to historia, od której warto zapoznać się z twórczością Kate Morton, ale to wciąż dobrze napisana opowieść o ludzkich emocjach, sekretach i przeciwnościach losu. I jeśli styl autorki nie jest Wam obcy, warto dać „Córce zegarmistrza” szansę. Zwłaszcza teraz, w okresie wakacyjnym. 

„Córka zegarmistrza” Kate Morton; tłum. Anna Dobrzańska; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2019 ★★★★☆

A za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala