Dlaczego czytam literaturę YA?



To pytanie, niesformułowane wprost, ale oczywiste do odszyfrowania między wierszami, zawisło w powietrzu w trakcie jednego z naszych wieczornych posiedzeń z Panną M. - gdy schowane pod kołdrą i wykremowane od stóp do głów dyskutujemy o sprawach rangi największych światowych problemów. Pytanie nie do końca bezpodstawne, biorąc pod uwagę, że bądź co bądź jestem już studentem Wydziału Prawa i Administracji (chociaż na kierunku Prawa własności intelektualnej i nowych mediów, co po półtora roku nauki wciąż tak samo mnie bawi) i teoretycznie można by przypuszczać, że zagłębiam się jedynie w opasłe "wartościowe" lektury, najlepiej takie z gatunku non-fiction żeby dodatkowo wzbogacić swoją wiedzę na jakiś temat.

Nie będę ukrywać, że i po taką lekturę zdarza mi się sięgać i że lubię się tym chwalić. Jestem tylko człowiekiem i roztaczanie przed innymi wizji siebie jako ambitnego, wymagającego i wyrafinowanego czytelnika sprawia mi niejako przyjemność. Równicześnie jednak wiem, że potrzebuję od czasu do czasu siegnąć po jakiś tytuł YA właśnie. Kilkakrotnie wydawało mi się, że ten etap czytelniczego życia mam już za sobą , ale koniec końców zawsze do niego powracałam zaintrygowana takim czy innym tytułem i wsiąkałam w niego na nowo. Dlaczego?

Mój czytelniczy gust wielokrotnie ulegał modyfikacji - często nieadekwatnej do wieku i okresu życia w jakim się wówczas znajdowałam. Będąc trzynasto- może czternastolatką unikałam młodzieżówek jak ognia, albo skanowałam ich zawartość jedynie kątem oka, nie poświęcając im należytej uwagi. To był moment, w którym byłam dużo bardziej zaintrygowana tym co podczytuje mój mamutek niż tym co byłoby adekwatne dla mnie samej. Zaczytywałam się wiec w romansach Nory Roberts czy też Danielle Steel, albo podkradałam jej romanse historyczne - te wydawane przez Amber były szczególnie pociągające ze względu na suknie na okładce (a jeśli czytaliście chociaż kilka, wiecie jak były nie odpowiednie dla ówczesnej mnie).

Okres mojego zainteresowania literaturą młodzieżową może nie tyle został opóźniony co zdecydowanie przesunął się w czasie. I chociaż wcześniej było kilka innych pozycji, ostatecznie rozpoczęła go lektura "Zmierzchu" Strphanie Meyer - co nie jest chyba aż takim zaskoczeniem, odnoszę wrażenie że stanowił on kluczowy (znamienny) tytuł dla wielu Książkoholików. YA pisane jest z myślą o specyficznym gronie odbiorców i to widać w trakcie lektury, po prostu nie potrafię wam wytłumaczyć dlaczego. Nawet gdy autor porusza temat trudny i bolesny , całość czyta się lekko i szybko. No i niema tak dużo dłużyzn, bo w końcu młody człowiek szybko się nudzi i trzeba się trochę natrudzić żeby utrzymać jego zainteresowanie i chęć do dalszej lektury.

Young Adult angażuje czytelnika. Autorzy stosują rożne triki i fortele by uzyskać oczekiwany rezultat, ale zazwyczaj im się to udaje. Tworzą bohatera automatycznie budzącego sympatię i/albo szacunek; kreują portret męskiego ideału, do którego potem potajemnie wzdychamy; albo wrzucają czytelnika w sam środek miłosnego dramatu a ten biedny sam nie wiedząc kiedy kończy lekturę ostatniego tomu bo chciał się po prostu przekonać czy bohater X zdobył w końcu serce bohaterki Y czy na horyzoncie pojawił sie tajemniczy Z. Możecie zarzucać literaturze YA co chcecie - monotematyczność, infantylność, schematyczność, brak jakiegokolwiek morału - ale to właśnie te pozycje sprawdzają się idealnie na książkowego kaca czy jako rozrywka po ciężkim dniu/tygodniu. 

Trudno sie zresztą nie zainteresować gatunkiem, jeśli się ogłada zagraniczny booktube. Najpopularniejsi z booktuberów promują właśnie zwłaszcza literaturę YA. Biedny człowiek nasłucha się ochów i achów na temat poszczególnych tytułów i potem, w trakcie przegladania zapowiedzi, to właśnie one najbardziej do niego przemawiają. Bo coś już na ich temat słyszał , ktoś już je wychwalał  więc istnieje mniejsze prawdopodobieństwo zawodu. Zauważcie jak ogromny wpływ na nasz rynek ma zagraniczny booktube - wystarczyło by większa grupa wypowiedziała się niekorzystnie na temat cenionych wsród czytelników polskiej blogosfery serii jak "Dobrani" czy "Chemiczny ogród" i wydawnictwo jakoś straciło nimi zainteresowanie.

Nie mogłabym czytać tylko i wyłącznie literatury YA. Tak jak już przyznałam lubię od czasu do czasu odegrać rolę czytelniczego snoba i nie zamierzam  się tego wypierać. Poza tym wiem, że wiele bym wówczas straciła - "Jeździec miedziany", "Światło, którego nie widać" czy chociaż "Fioletowy hibiskus". Ale na chwilę obecną nie chciałabym się też pozbawiać przyjemności jaką daje literatura YA. A biorąc pod uwagę moje wewnętrzne dziecko wątpię by nastąpiło to również w najbliższym czasie. Bo mogę i chcę dalej to robić. 

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala