Jutro. Nie ma już żadnych zasad - John Marsden

TYTUŁ: Jutro. Ne ma już żadnych zasad 
TYTUŁ ORYGINAŁU: Tomorrow. When the war begann 
AUTOR: John Marsden
WYDAWNICTWO: Znak

John Marsden to australijski autor, którego karierę pisarską zapoczątkowała próba zachęcenie uczniów prestiżowej szkoły do lektury. Jego debiut literacki "So much to tell you" powstał w zaledwie trzy tygodnie i niemal natychmiast trafił na listy bestsellerów. Po pierwszym odniesionym sukcesie John Marsden przez kilka lat próbował łączyć karierę pisarską z pracą pedagoga. Wkrótce jednak zrezygnował z pracy w szkole, ale nie z młodzieżą. Ten australijski autor jest organizatorem warsztatów pisarskich, w których udział biorą młodzi ludzie z różnych stron świata. Ich sukces zainspirował pisarza do założenia w 2006 roku szkoły, gdzie pełni funkcję zarówno dyrektora jak i nauczyciela. "Jutro. Nie ma już żadnych zasad" to pierwsza część bestsellerowego cyklu, który doczekał się już swojej ekranizacji.
 
Ellie wraz z szóstką przyjaciół wybiera się na tygodniową wycieczkę do Piekła - miejsca ukrytego wśród dziczy przed ludzkim wzrokiem. Samotna podróż jest ich pierwszą poważną próbą samodzielności i odnalezienia siebie, która trwale zacieśnia więzy ich przyjaźni, a nawet staje się początkiem rodzącego się uczucia. Widok przecinających nocne niebo samolotów zakłóca jednak ich poczucie szczęścia i beztroski. Nękani najgorszymi przeczuciami wracają do rodzinnego miasteczka - Wirrawee. Opustoszałe domy, martwe zwierzęta i splądrowane gospodarstwa wydają się być spełnieniem najgorszych koszmarów. Wciąż jednak, wbrew logice, w ich umysłach pozostaje iskra nadziei.

Ellie, Fi, Robyn, Corrie, Kevin, Lee i Homer wyruszają do centrum miasta by znaleźć odpowiedź na nękające ich pytania. Nawet najgorsza prawda jest bowiem lepsza od nękającej bohaterów nieświadomości. Scenariusz minionych wydarzeń jest okrutny i pozbawia ich resztki nadziei. Australia, a przynajmniej Wirrawee, padła celem inwazji, a wszyscy mieszkańcy zostali uwięzieni przez wrogie oddziały. Przeżycia przyjaciół nie pozostawiają również złudzeń - obce wojska nie zamierzają na tym poprzestać i skrupulatnie będą pozbywać się czyhających z każdej możliwej strony zagrożeń.

Ellie i jej przyjaciele stają przed trudnym wyborem. Mogą się poddać, ukryć w bezpiecznym miejscu i przeczekać najtrudniejszy okres, albo stanąć do walki. Wbrew pozorom decyzja nie jest wcale prosta, a każda możliwość ciągnie za sobą pasmo wiążących się z nią konsekwencji. Przyjaciele muszą z dnia na dzień dorosnąć. Świat, który znali do tej pory przestał istnieć. Niebezpieczeństwo czyha na nich z każdej możliwej strony. Piekło okazuje się być rajem na ziemi... Zaczyna się wojna. Nie ma już żadnych zasad.
„Nie, piekło nie ma nic wspólnego z miejscem- piekło wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem.”


Trudno jest przedstawić książkę wszystkim już znaną. Ale jeszcze trudniej jest ją ocenić, kiedy padły już chyba wszelkie możliwe słowa, równocześnie nie powielając cudzego zdania. O "Jutrze", jak chyba każdy zresztą, słyszałam już od dawna. Nawiązanie do jej fabuły, tytułu czy choćby okładki padało chyba z każdej możliwej strony. Oczywiście nie były to opinie obiektywne, mimo to w przeciwieństwie do podobnych sytuacji, wydawały sie zadziwiająco podobne. Czytelnicy wychwalali "Jutro" za fabułę, kreację bohaterów, oryginalną fabułę... Jestem w stanie na palcach zliczyć wady, które zostały wymienione. Nie przeczę, to właśnie przez to książka zwróciła moją uwagę. Jednak mimo entuzjazmu, który poczułam chwytając do rąk "Jutro" nie pozbyłam się nutki sceptycyzmu. Bo czy nie za dużo było już książek zachwalanych przez mniej wymagających czytelników, które okazywały się wielkim rozczarowaniem?
   
Pierwszą rzeczą, która powstrzymywała mnie przed lekturą była obawa przed podobieństwem "Jutra" do serii "Gone".  Mimo iż niewątpliwie wiele je różni, w opisie dostrzegłam pewne wiążące je szczegóły. Nic istotnego, jednak obawa pozostała, tym bardziej, że serię pana Granta darzę pewnego rodzaju sentymentem. Jak się jednak okazało były to uczucia zupełnie bezpodstawne. Jedyne co łączy obie serię to fakt, iż trudno dopatrzyć się w nich znaczącej roli dorosłych. Poza tym styl pisania autorów jest skrajnie różny. Oboje skupiają się na zdecydowanie innych aspektach - u jednego z panów główną rolę odgrywają emocję, drugi widocznie stawia na akcje. 

Na uwagę zasługują przede wszystkim bohaterowie wykreowani przez pana Marsdena. Wydawać by się mogło, że osiem głównych postaci to nieco za dużo. Przy niezbyt imponującej obszerności "Jutra", trudno przedstawić taką ilość bohaterów w sposób, który mógłby zadowolić bardziej wymagającego czytelnika. John Marsden poradził sobie z tym jednak doskonale. Z każdą kolejną stronę dostrzegamy zmianę w zachowaniu bohaterów. Jego postacie dojrzewają, ucząc się na popełnianych przez siebie błędach, sprawiając tym samym wrażenie bardziej autentycznych. Można je znienawidzić, albo pokochać, ale nie da sie przejść obok nich obojętnie.  

"Ludzie tak bardzo krzywdzą się nawzajem. Mózg mi podpowiada, że muszą być źli. Ale serce nadal nie jest przekonane"


Mimo iż nie jestem zwolenniczką narracji pierwszoosobowej, muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie by "Jutro" mogło zostać napisane w inny sposób. Ellie sprawdza się doskonale w roli narratorki. Jej zapiski w sposób ciekawy i niezwykle intrygujący ukazują nam nową rzeczywistość w jakiej przyszło żyć bohaterom. Poza tym atutem pozostają emocje, które wręcz krzyczą do czytelnika z każdej strony.

Zdecydowanie najsłabszym momentem powieści są rozterki uczuciowe głównej bohaterki. W porównaniu do pozostałej części "Jutra" owe fragmenty pozostawiają wiele do życzenia. Sprawiają wrażenia zbyt sztucznych i pisanych jakby na siłę. Choć wątek romantyczny zwykle stanowi atut powieści, w przypadku "Jutra" sprawa rysuje się wręcz odwrotnie. Nie wiem jak sytuacja rozwija się w dalszych częściach, ale osobiście uważam, że książka nie straciłaby na swej wartości gdyby go usunąć. Czytając rozmowę Ellie i Lee miałam wrażenie, że mam do czynienia z całkiem innymi postaciami. Postaciami, których nie znałam i których, prawdę mówiąc, wcale nie miałam ochoty poznawać.

Styl Johna Marsdena  mnie zachwycił. Dawno nie czytałam tak doskonale napisanej historii. "Jutro" czyta się szybko i, wbrew raczej poważniejszej tematyki, lekko. Autor z zadziwiającą wręcz lekkością porywa czytelnika do wykreowanego przez siebie świata - świata w którym wszelkie zasady przestają istnieć. "Jutro" to historia o miłości, sile przyjaźni, ale przede wszystkim o walce. Z niecierpliwością oczekuję momentu, w którym wraz z bohaterami powrócę do Piekła. Tych, którzy wciąż nie zdecydowali się na lekturę, zachęcam do zmiany decyzji. 




Za możliwość lektury dziękuję portalowi woblink
  

4 comments

  1. Bardzo podobała mi się ta książka i niedługo zabieram się za kolejny tom. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu sfinalizowałam wymianę i książka już do mnie leci:) nie mogę się doczekać kiedy ją przeczytam i będę mogła się podzielić moimi odczuciami.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. O, to ciekawe, że "Jutro" nie przypomina serii "Gone", bo właśnie też mi się obie kojarzyły ;P
    Muszę w końcu kiedyś zabrać się za tą serię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, tyle opinii... wszystkie pozytywne... rany, dlaczego jeszcze nie dopadłam tej książki?! Pewnie odstraszała mnie długość : P

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala