Podsumowanie maja w połowie czerwca


Myślę, że tak naprawdę nie muszę wiele tłumaczyć w kwestii mojej nieobecności na blogu. Jak chyba każdy student o tej porze roku, zostałam przygnieciona obowiązkami związanymi z zakończeniem semestru - projektami zaliczeniowymi i egzaminami, które w połączeniu z odbywanym wolontariatem podczas miesiąca fotografii pochłonęły cały mój czas. W końcu jednak nadszedł moment, w którym mogę, a przynajmniej mam taką nadzieję, nieco odpuścić i powrócić do blogowania. Mam wrażenie, że ten rok nie jest szczęśliwy dla Złodziejki i całej mojej działalności internetowej. Coraz więcej osób porzuca śledzenie blogów na rzecz mediów społecznościowych (zwłaszcza Instagrama, którego na chwilę obecną nie prowadzę), a jeszcze moja aktywność „w kratkę” tutaj nie sprzyja przyciąganiu nowych czytelników czy chociaż zatrzymaniu tych starych. Postaram się jednak nad tym popracować, bo Złodziejka na chwilę obecną stanowi jednak ogromny fragment mojego życia i nie chciałabym jej tak po prostu porzucać, a już na pewno nie walkowerem. 

Niewykluczone, że w momencie gdy podejmę jakieś decyzje, stworzę oddzielny wpis z moimi pomysłami i zamiarami. Tymczasem jednak chciałam Was zaprosić na nieco spóźniony post podsumowujący czytelniczy maj - zdecydowanie mój ulubiony miesiąc w roku, nawet jeśli wisi wówczas nade mną widmo sesji; trochę dlatego że to miesiąc urodzin moich i Złodziejki, ale nie tylko - po prostu jest to okres, który ma w sobie coś wyjątkowego. Biorąc pod uwagę liczbę egzaminów z jakimi musiałam się zmierzyć i innymi obowiązkami, jestem zaskoczona ilością lektur jakie udało mi się przeczytać - było ich aż dziesięć, a także pozytywnie podbudowana jakością każdej z nich - udało mi się bowiem znaleźć kilka nowych ulubieńców. Jedyne nad czym muszę popracować w nadchodzących miesiącach to stosunek pozycji z moich własnych półek do tych pochodzących z innych źródeł.  

Łaska, Anna Kańtoch ★★★★

Czytam ostatnio sporo kryminałów czy też tytułów „z dreszczykiem” - thrillerów i wszelakiego rodzaju gatunkowe hybrydy, co z pewnością ma związek z tym, że dołączyłam niedawno do Facebookowej grupy Czytamy kryminały i znajduję tam sporo inspiracji, i wydawało mi się że trudno będzie mi znaleźć tytuł, który w jakimś stopniu mnie zaskoczy. Myliłam się. I nie chodzi nawet o to, że Anna Kańtoch proponuje w „Łasce” jakieś szalone plot twisty, bo domyśliłam się zakończenia na długo przed bohaterami, ale o to w jaki sposób ta powieść jest napisana. I chodzi mi zarówno o styl jakim posługuje się autorka, jak i klimat powieści. Brudna, zatęchła od skrywanych tajemnic, małomiasteczkowa atmosfera bije z każdej strony; a kreacje bohaterów - zaskakująco pełne szarości - tylko ten obrazek uzupełniają. To tego rodzaju lektura, która w moim odczuciu może przekonać nawet czytelnika nieco bardziej wymagającego.  

Poprosisz mnie o śmierć, Peter James ★★★

Powieść Petera Jamesa nie jest klasycznym kryminałem, w którym staramy się rozwiązać zagadkę tożsamości mordercy/porywacza etc. Jako czytelnik znajdujemy się na pozycji bardziej uprzywilejowanej niż bohaterowie - wiemy kim jest „czarny charakter”, a czasami wręcz przebywamy w jego umyśle. Peter James mimo wszystko potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika - kolokwialnie rzecz ujmując „sporo się dzieje”; poza tym fragmenty z perspektywy naszego stalkera są niesamowicie intrygujące i niepokojące. Gdybym miała coś zarzucić autorowi, przyczepiłabym się raczej o wątki obyczajowe - trochę za bardzo wyczuwam tu inspiracje brazylijskimi telenowelami. A więcej możecie poczytać TU

Marzyciel, Laini Taylor ★★★★★

Kiedy na temat jakiejś powieści słyszy się tak wiele pozytywnych opinii jak w przypadku „Marzyciela”, bardzo łatwo o rozczarowanie - bo rzadko  zdarza się by takie rzeczywistość sprostała takim oczekiwaniom. Laini Taylor się to udało. „Marzyciel” nie jest fantastyką młodzieżową, w której akcja goni akcję i brakuje momentu na zaczerpnięcie oddechu. To powieść o niespiesznym tempie; niepowtarzalnym onirycznym, magicznym klimacie; i niezwykle rozbudowanym świecie. Uwielbiam kiedy lektura zmusza mnie do pewnego zastanowienia i refleksji, zwłaszcza w kontekście „czarnych bohaterów”, a tutaj właśnie tak jest - bo Laini Taylor pozwala nam zrozumieć motywy obu stron. Koniecznie do przeczytania dla wielbicieli niebanalnych, niespiesznych historii. 

Zanim pozwolę Ci wejść, Jenny Blackhurst ★★★

Jenny Blackhurst nie idzie na łatwiznę jeśli chodzi o poruszony w powieści główny wątek. Podczas gdy thrillery zostały zdominowane przez problematykę małżeństwa i związków damsko-męskich ogółem, Blackhurst pisze przede wszystkim o przyjaźni. I już choćby za to ma u mnie ogromnego plusa. Muszę też przyznać, że całość czytało mi się po prostu szybko i przyjemnie. W moim odczuciu zostało nam, czytelnikom podrzucona zbyt duża liczba tropów i odgadłam finalny plot twist na długo przed finałem. Owszem, nie zawsze jest to coś co przeszkadza mi w lekturze, ale tym razem ewidentnie czułam że nie taki był zamysł autorki. A więcej przeczytacie o tym tytule TUTAJ

Origin, Jennifer L. Armentrout ★★★

Trudno pozbyć mi się wrażenia, że Jennifer L. Armentrout nie do końca jest w stanie wykorzystać w pełni swoje pomysły; że chce za dużo i za szybko, co odbija się na jakości serii. Wciąż utrzymuje, że cała seria „Lux” ma uzależniający charakter i połyka się ją przez to w całości, na jeden „chaps” (dlatego zresztą nie mogę ocenić „Origin” negatywnie), ale dostrzegam coraz więcej niedociągnięć opowiadanej historii - powtarzanie tych samych rozwiązań fabularnych, przede wszystkim jeśli chodzi o błędne decyzje bohaterów. Czwarty tom jeszcze bardziej wchodzi w wątki paranormalne i na mój gust jest już zbyt udziwniony. Natomiast na okres sesji sprawdził się doskonale.

Farma lalek, Wojciech Chmielarz ★★★★

Powoli przekonuję się co do tego, że nazwisko pana Wojciecha Chmielarza stanowi swego rodzaju gwarant literatury na poziomie. To już trzecia samodzielna powieść autora z jaką miałam okazję się zapoznać i trzecia znakomita historia kryminalna. Podoba mi się, że autor nie serwuje nam na każdej stronie kolejnych plot twistów, a śledztwo ma naturalne, powolne tempo; podoba mi się sposób w jaki przedstawiona zostaje postać głównego bohatera, od takiej "ludzkiej" strony; i podoba mi się to, że bez najmniejszych wątpliwości mogę przyznać, że jest to powieść dobrze napisana. Ostrzegam jedynie, że tym razem, w „Farmie lalek", przewija się nieco kontrowersyjnych opinii - w odniesieniu do społeczności Romów czy też pewnego uprzedmiotowienia kobiet. Tyle, że nawet w tej kwestii autor wychodzi obronną ręką, nie mam bowiem wątpliwości co do tego, że są to opinie poszczególnych bohaterów, a nie samego autora.

To, co możliwe, Elizabeth Strout ★★★

To już trzecia powieść Elizabeth Strout z jaką miałam okazję się zapoznać i jeśli miałabym być szczera w stosunku do Was jak i samej siebie, wywarła ona na mnie zdecydowanie najmniejsze wrażenie. Utrzymuje swoje przekonanie, że Strout jest niesamowicie utalentowaną autorką, „świadomą słowa” i że jej proza, choć w pewnym sensie sucha i wyciszona, potrafi namieszać w umyśle czytelnika. Ale tym razem czytając kolejne „opowiadania”, czułam się całkowicie odseparowana emocjonalnie od opowiadanych historii, a niektóre wydały mi się zupełnie niewiarygodne. Jeżeli dopiero zamierzacie zapoznać się z twórczością Elizabeth Strout, polecałabym sięgnąć po inny tytuł - zwłaszcza „Okruchy codzienności” (w nowym tłumaczeniu „Olive Kitteridge”)

Morderstwo w pociągu, Jessica Fellowes ★★★

Dawno nie czytałam żadnego retro kryminału i chociaż lektura „Morderstwa w pociągu” była raczej przeze mnie nieplanowana, czułam że mogę się miło zaskoczyć. Powieść Jessiki Fellowes jest jednak historią raczej przeciętną przede wszystkim, dlatego że oscyluje wokół dosyć oklepanego motywu biednej dziewczyny, która ucieka przed „złym krewnym”. Sama intryga kryminalna zostaje zepchnięta raczej na drugi plan, a oddanie realiów powojennego Londynu jest, co prawda miłym, zaledwie dodatkiem. Mam też pewne wątpliwości odnośnie samej intrygi, ale o tym przeczytacie już w osobnym tekście.

Scarlet, Marissa Meyer ★★★★★

Trochę jest prawdy w tym, że Saga Księżycowa jest co prawda powieścią Young Adult, ale takiej „starej szkoły” - niezbyt brutalnej, wolnej od wszelkiego rodzaju seksualnego napięcia i stawiającej przede wszystkim na kreacje bohaterów, z którymi łatwo się zidentyfikować i dynamiczną fabułę. Tylko że absolutnie mi to nie przeszkadza, bo Marissa Meyer wie jak takie historie opowiadać. Na kartach powieści czuć baśniowy klimat, a „Scarlet” doskonale sprawdza się w roli drugiego tomu serii - kontynuuje porozpoczynane wątki, ale równocześnie poszerza granice świata i przedstawia zupełnie nowe (absolutnie cudowne) postacie (zwłaszcza Captain Thorne!). Nie jest to może cykl, który usatysfakcjonuje każdego czytelnika, ale warto dać mu szansę.

Grace i Grace, Margaret Atwood ★★★★½

Chociaż lektura „Grace i Grace” już dawno chodziła mi po głowie, faktyczne sięgnięcie po powieść  zajęło mi trochę czasu. I trochę żałuję, bo Atwood jak zwykle zachwyca. Warto jednak podkreślić, że chociaż jednym z głównych wątków pozostaje kwestia popełnionej zbrodni, nie jest to klasycznie zbudowana intryga kryminalna. Jak to w powieściach Margaret Atwood, autorka zachwyca kreacją bohaterów (a już przede wszystkim tytułowej Grace) oraz stylem i zabawą formą. W moim odczuciu jest to historia nieco bardziej uniwersalna niż choćby „Penelopiada” i idealnie nada się na pierwsze spotkanie z twórczością autorki.

A Wy co ciekawego przeczytaliście w maju?

0 comments