Złodziejka, Sarah Waters


Wybór powieści, które zabieram ze sobą na wakacje zawsze zajmuje mi sporo czasu. Jeśli czytam jakąś pozycje w zupełnie odmiennym otoczeniu niż zazwyczaj, czy to na plaży, w górach, czy po prostu innym mieście, na dłużej zapada ona w mojej pamięci i dlatego zależy mi na tym aby wrażenia z takiej lektury były co najmniej pozytywne. W tym roku się udało. Chociaż przyznaję, że kiedy otwierałam powieść Sarah Waters „Złodziejkę", siedząc na plaży w Cala Rajadzie nie spodziewałam się, że będzie to jedna z najlepszych historii jaką przeczytam w 2017 roku.

Sue Tinder jest sierotą - córką morderczyni i złodziejki, wychowywaną całe życie przez grupę drobnych oszustów i paserów, w domu przy Lant Street. Nieoczekiwanie zyskuje jednak szansę na to by zmienić swój los - musi tylko pomóc jednemu ze złodziejaszków w pewnym skoku. Plan jest starannie opracowany i prosty do zrealizowania - Sue, udająca młodą służącą, musi tylko umożliwić mężczyźnie zbliżenie się do panny Maud Lilly - wykształconej młodej kobiety wychowywanej w odosobnieniu przez ekscentrycznego wuja. A następnie zdradzić swoją nową panię.

Zanim rozpoczęłam lekturę „Złodziejki", o twórczości Sarah Waters wiedziałam tak naprawdę jedynie to, że autorka często wplata w swoje powieści wątek LGBT - w szczególności relacje damsko-damskie. I rzeczywiście, pojawia się on na kartach tej konkretnej historii, choć nie w takich proporcjach jak się tego spodziewałam. Biorąc pod uwagę fakt, że słyszałam o „Złodziejce" jedynie w kontekście reprezentacji wątku LGBT, założyłam, ze jest on centralnym punktem fabuły, czymś co stanowi główną problematykę powieści. Tymczasem jakikolwiek erotyzm jest bardzo subtelny a Sarah Waters opisuje relacje pomiędzy Sue i Maud gdzieś pomiędzy wierszami, To zdecydowanie dobrze nakreślony wątek - przekonujący i budzący spore emocje, w jakiś sposób ujmujący - ale autorka ma do zaoferowania znacznie więcej.

Złodziejka" jest powieścią bardzo dobrze skonstruowaną i przemyślaną. Jeśli nie otrzymujemy jakiejś informacji, prawdopodobnie autorka ma w tym pewien cel i prędzej czy później wypełni w jakiś sposób niniejszą lukę. W tej historii wszystko do siebie pasuje i łączy się w spójną, zaskakującą całość. Gdzieś już zresztą wspominałam, że  to właśnie w „Złodziejce" natrafiłam na największy plot twist nie tylko 2017 roku, ale kilku ostatnich lat. Do tego stopnia, ze musiałam na moment odłożyć lekturę na bok żeby otrząsnąć się z szoku. I jasne, prawdopodobnie częściowo mogło to być spowodowane tym, że po prostu nie oczekiwałam, a co za tym idzie nie dopatrywałam się żadnych zwrotów fabularnych - w przeciwieństwie np. do thrillerów. Ale nie była to jednorazowa sytuacja, a po pierwszym plot twiście zdecydowanie stałam się niesamowicie podejrzliwym czytelnikiem.

Podziwiam także Sarah Waters za kreacje nieoczywistych i niejednoznacznych bohaterek, które mimo to budzą sympatię w czytelniku. Nie mogę i nie chcę zdradzić Wam zbyt wiele, ale w trakcie lektury „Złodziejki" z pewnością zakwestionujecie czy motywy jakimi kierują się postacie są rzeczywiście moralnie właściwe, a nawet jeśli w to zwątpicie - nie przestaniecie kibicować im w osiągnięciu sukcesu. Zwłaszcza, że doskonale nakreślone realia Anglii XIX wieku w odniesieniu do sytuacji i pozycji kobiet, sprawiają, że trudno zapanować nad pewnym odruchem współczucia w odniesieniu czy to do Sue, czy Maud, czy nawet innych kobiecych sylwetek.

Wiem, że przy obecnej liczbie wydawanych w danym roku pozycji, większość z nas, nałogowych Książkoholików, skupia się przede wszystkim na nowościach, ale warto także dać szansę nieco starszym tytułom. „Złodziejka" to taka powieść, która oferuje czytelnikom cały pakiet atrakcji; doskonale oddane realia epoki, świetnie skonstruowane bohaterki i efekt zaskoczenia, a nawet, poszukiwany przez współczesnych Książkoholików w literaturze, motyw LGBT. Jeśli tylko będziecie mieć szansę na lekturę, nie zastanawiajcie się dwa razy.  

Złodziejka” Sarah Waters; tłum. Magdalena Moltzan-Małkowska; wydawnictwo Prószyński i S-ka; Warszawa 2002 ★★★★★

0 comments