5 najlepszych seriali 2015 roku


Strasznie byłam podekscytowana możliwością podzielenia się z Wami najlepszymi, według mnie, serialami 2015 roku, bo wydawało mi się, że będę miała strasznie dużo na ten temat do powiedzenia. W tym roku popadłam w jakiś straszny serialoholizm i rozpoczęłam absurdalnie dużą liczbę produkcji, ale, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, od października wszystko się jakoś uspokoiło.Nie oglądnęłam większości odcinków obecnych sezonów, co ma chyba tyle samo wad co i zalet. Wiadomo, nie poświęciłam tyle czasu serialom i przelałam te energię na inne, prawdopodobnie ważniejsze sprawy; z drugiej jednak strony wiem, że to zainteresowanie wróci, prawdopodobnie bliżej sesji, i będę miała wówczas masę zaległości.

Ten okres serialowego marazmu uwydatnił też pewne wady poszczególnych produkcji, których wcześniej nie dostrzegałam. Tytuły, które Wam przedstawię również nie są ich pozbawiona, ale przy wyborze top 5 kierowałam się nie tyle obiektywnymi walorami, ile emocjami jakie we mnie wywołała dana produkcja. Brakło miejsca dla Netflixowych tytułów. które mimo że bardzo dobre, na przestrzeni tych 12-13 odcinków nie zdołały mnie w sobie rozkochać (Daredevil; Sense8); nie wspomnę o tytułach, które skończono za wcześnie (Eye Candy); ani tych, których poziom jest trochę jak sinusoido (Teen wolf; Arrow); i nie wymienię produkcji, do których w pewnym momencie jakoś zabrakło mi serca (iZombie, Outlander, Agents of S.H.I.E.L.D.). A co mogę Wam bez wątpienia polecić?


1. Once Upon A Time, sezon 5A

W 2015 roku mieliśmy tak naprawdę okazję obejrzeć dwa "sezony" OUAT. W sezonie wiosennym przedstawiony został wątek poszukiwania przez złoczyńców ich szczęśliwego zakończenia, w jesiennym nacisk został położony na historię nowego Mrocznego. Nie wymieniam jednak sezonu 4B celowo - wiem, że nie wszyscy się ze mną zgodzą ale pomijając jak zwykle fenomenalny (i 2 godzinny!) finał, miałam bardzo mieszane uczucia względem niego I byłam pełna obaw odnośnie 5 sezonu. Do tego stopnia, że długo zwlekałam z jego rozpoczęciem. Dla każdego wielbiciela wątku CaptainSwan był to jednak prawdziwy rollercoaster emocji. Nigdy nie płakałam tak długo w trakcie seansu, a już na pewno nie podczas oglądania fanowskich filmików. Za wątek CaptainSwan, który cały czas tylko nabiera rumieńców; za ten rollercoaster  emocji; i za fenomenalną grę Jennifer Morrison i Collina O'Donoghue.
I tylko wytłumaczcie mi proszę co się stało z Willem.


2. One Tree Hill, sezon 1-6

Rzadko zdarza mi się oglądać tego typu "teen dramy". Nie wciągnęła mnie ani Plotkara ani 90210, ani żadne pokrewne produkcje. Ale One Tree Hill posiada klimat, którego tak mi tam brakowało. Pomimo dramatów rodem ze słabych fanficków, mimo takiej mnogości epizodów - moja miłość do tego serialu nie zmalała. Na rok 2016 planuję seans trzech ostatnich sezonów i już teraz nie wiem co zrobię po ich zakończeniu. Jeśli szukacie serialu o życiu zwykłych nastolatków, koniecznie wypróbujcie OTH. U mnie to mocne 2 miejsce - za moje drugie OTP - Nathan&Haley (Naley?); za postać Brooke Davis; i za te "złote myśli", które zawsze trafiają w punkt.


3. The 100, sezon 2B

Ktoś miał cholernie dużo racji - The 100 bardzo szybko z produkcji poprawnej awansowała do rangi najlepszego tytułu stacji The CW. Zdaję sobie sprawę z tego, że to tego rodzaju produkcja, o której słyszycie teraz wszędzie i może część z Was myśli, że nic nie może być aż TAK dobre, ale zróbcie sobie tą przyjemność i przekonajcie się o tym na własnej skórze. The 100 ma akcję, znakomite sceny walki, nieustanne zwroty akcji i Bellamy'ego (niekoniecznie w tej kolejności). Szkoda, że szanowna stacja kazała nam czekać rok na kolejny sezon, ale trailer sugeruje, że było warto. Za Bellarke; i za trzymanie mnie na krawędzi krzesła w trakcie oglądania.


4. Orphan black, sezon 1-3

Kiedy zaczęłam się wkręcać w oglądanie tych wszystkich seriali i poszukiwałam coraz to nowszych tytułów, Orphan Black bardzo często figurował na szczycie polecanych produkcji. Ale ja byłam, jak zwykle zresztą, bardzo uparta i tak naprawdę dałam mu szansę dopiero ostatnio, w trakcie letnich hiatusów. To nie jest tego rodzaju produkcja za która zwykle przepadam i tym bardziej doceniam fakt, że udało jej się mnie przekonać. Pochłonęłam wszystkie trzy sezony, i chociaż mam wrażenie, że wciąż rozumiem mniej niż na samym początku, mam ochotę na więcej. Za to, że miesza mi w głowie, ale przede wszystkim za FENOMENALNĄ Tatianę Maslany.


5. Agent Carter, sezon 1

Bardzo długo Agents of S.H.I.E.L.D. przewyższało ową produkcje w moim prywatnym rankingu. Ale potem scenarzyści zaczęli notorycznie marnować potencjał moich ukochanych postaci/wątków i się na nich zdenerwowałam (do tego stopnia, że wciąż nie obejrzałam dwóch finałowych odcinków sezonu 3A). A Agent Carter to po prostu dobra produkcja - z idealnie rozpisanym głównym wątkiem, świetnie zagranymi postaciami i klimatem. Co więcej, mimo że zbliża się wielkimi krokami sezon 2, ten pierwszy spokojnie mógłby stanowić zamkniętą całość. Za silne, samodzielne postacie kobiece; za Jarvisa (równie doskonałego solo jak i w duecie z Peggy); i za świetne sceny akcji. 

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala