Wiedźma z lustra, Maggie Stiefvater


Kończenie porozpoczynanych serii książkowych zawsze stanowiło moją piętę Achillesową. Był taki moment, dokładnie rok 2016, kiedy wydawało mi się, że udało mi się zwalczyć ów słabość, ale czas pokazał, że nie miałam racji. Z tego też powodu „Wiedźma z lustra" przeleżała praktycznie rok nieczytana na mojej biblioteczce, co jest o tyle zaskakujące, że dwa pierwsze tomy - „Król kruków" i „Złodzieje snów" - jak być może pamiętacie, całkowicie podbiły moje serducho. W końcu jednak w powróciłam do świata Kruczych Chłopców. I absolutnie się nie zawiodłam.

Życie Blue Sergent nigdy nie było do końca zwyczajne - bo i jak można nazwać zwyczajnym życie pod jednym dachem z grupą kobiet, z których każda stanowi swego rodzaju jasnowidzkę, medium czy też wróżkę. Od czasu, gdy poznała Kruczych Chłopców jej rzeczywistość skomplikowała się jednak jeszcze bardziej. po ostatnich wydarzeniach atmosfera w Henriettcie pozostaje napięta. Zrozumienie przez Adama linii mocy i odnalezienie Glendowera staje się sprawą priorytetową teraz gdy w mieście pojawia się nowy nauczyciel - Colin  Greenmantle, a Mura znika z domu. Zmianie ulegają także relacje pomiędzy przyjaciółmi, a kwestia wydarzeń z dnia Świętego Marka częściowo wychodzi na światło dzienne. 

Jeśli mieliście okazję czytać którykolwiek tom Kruczego cyklu doskonale powinniście zdawać sobie sprawę z tego w jak osobliwy sposób Maggie Stiefvater opowiada swoją historię. W stylu autorki jest coś specyficznego - niepowtarzalnego i niemal poetyckiego; i po stosunkowo długiej przerwie między lekturą kolejnych tomów potrzebowałam nieco więcej czasu niż zazwyczaj żeby wczuć się w historię. Co nie oznacza, że „Wiedźma z lustra" straciła z tego coś w moich oczach. Pod pewnymi względami rozumiem nawet dlaczego niektórzy czytelnicy wskazują ten właśnie tom jako swój ulubiony spośród całego cyklu.

Maggie Stiefvater wciąż przykłada większą wagę do bohaterów niż akcji i zdarzają się rozdziały, które nie popychają fabuły do przodu. Równocześnie jednak „Wiedźma z lustra" posiada kilka istotnych a nierzadko tragicznych wydarzeń (o których nie mogę napisać za dużo przez wzgląd na spoilery) - zarówno jeśli chodzi o wątek Glendowera, pana Szarego czy postaci blue i jej rodziny. Dzięki temu mamy okazję dostrzec, że specyfika stylu Maggie Stiefvater ma też duże znaczenie na poziomie emocjonalnym. A i tak nie jest to wciąż największy atut „Wiedźmy z lustra".

Trzeci tom cyklu kładzie duży nacisk na relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Maggie Stiefvater skupia się na subtelnych gestach, małych zmianach o dużym znaczeniu. Jeżeli wątek romantyczny jest czymś co zazwyczaj przeszkadza Wam w lekturze, „Wiedźma z lustra" może okazać się rozczarowaniem, ale ja jestem zachwycona sposobem w jaki przedstawione są poszczególne relacje. W porównaniu do „Złodziei snów", trzeci tom nie jest tak mocno skupiony wokół jednej postaci, ale dowiadujemy się więcej o Blue i jej rodzinie.

Dla mnie, osoby zauroczonej historią Kruczych chłopców , „Wiedźma z lustra" nawet w najmniejszym stopniu nie stanowiła rozczarowania. Żałuję tylko, że nie zdecydowałam się na lekturę szybciej. Specyfika stylu autorki sprawia, że nie jest to seria dla każdego, ale zdecydowanie warto dać twórczości Maggie Stiefvater szansę. Ja już nie mogę się doczekać lektury „Przebudzenia króla". 

„Wiedźma z lustra” Maggie Stiefvater; tłum. Piotr Kucharski; wydawnictwo Uroboros; Warszawa 2016 ★★★★★

0 comments