7 razy dziś, Lauren Oliver


Minęło dużo czasu odkąd sięgałam po powieści przeznaczone dla młodzieży czyli tzw. Young Adult, zwłaszcza jeśli były to tytuły z gatunku contemporary, które w głównej mierze skupiały się na historii miłosnej między głównymi bohaterami. "7 razy dziś" wydawało się jednak odbiegać od tego schematu a i nazwisko autorki przyciągnęło mnie do siebie jak magnez. Mimo że nie pozbyłam się swojego sceptycznego stanowiska całkowicie, postanowiłam jednak zaryzykować lekturę (o ironio! będąc niemal zupełnie przekonana że mi się nie spodoba!) I przepadłam. 

Samantha jest całkowicie zwyczajną nastolatką - anie szczególnie ładną, ani zbyt inteligentną - która miała szczęście w życiu. Znalazła się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i dzięki temu nie tylko zyskała cudowne przyjaciółki ale również popularność. 12 luty miał być kolejnym normalnym dniem jej teraz-już-niemal-doskonałego życia (no, może nie takim całkiem normalnym jeśli wziąć pod uwagę wieczór), ale coś poszło nie tak. Samochód.Alkohol. Światło. Krzyki. I koniec wszystkiego. Sam umiera. A raczej prawie umiera bo budzi się znowu w swoim łóżku. Znowu jest piątek 12 lutego - dzień Kupidyna. Ale tym razem wszystko może potoczyć się inaczej.


Można by zarzucić, że pomysł na którym oparta została fabuła "7 razy dziś" jest wtórny i że w gruncie rzeczy nie ma już wiele do powiedzenia na ten temat. To co najlepsze i najważniejsze zostało już opowiedziane. Przeżywanie tego samego dnia po raz wtóry - z pewnością już się z tym zetknęliście, jeśli nie w trakcie lektury to w filmach. I mogłabym się nawet z tym zgodzić, tyle że po zapoznaniu się z powieścią Lauren Oliver wiem już, że nawet jeśli coś wydaje się przewidywalne, wciąż może zaskoczyć i zachwycić.

Polski tytuł, niestety, sugeruje to z czym zetkniemy się na kartach powieści. Chociaż Sam zostaje zmuszona do przeżycia 7 razy tego samego dnia, nie oznacza to, że nieustannie będziemy świadkami tych samych wydarzeń.  Powtarza się jedynie sam szkielet zdarzeń a nie jego wypełnienie. Lauren Oliver przedstawia nam 7 alternatywnych scenariuszy o różnych rozwinięciach i zakończeniach. Razem z Sam bierzemy w nich udział, szukając równocześnie jakiegoś wyjścia z zaistniałej sytuacji i starając się znaleźć jakiś szczegół który nas do niego doprowadzi.

Lauren Oliver udało się przedstawić wiarygodną i przekonującą przemianę postawy Sam. Z nieco bezmyślnej, zapatrzonej w czubek własnego nosa nastolatki, nie staje się od razu wzorem wszelakich cnót ale kimś kto przynajmniej stara się myśleć o innych. Oczywiście, jej przemiana nie stanowi jedynego wątku całej fabuły, ale zdecydowanie wyróżnia się spośród reszty. Lauren Oliver nie zrezygnowała bowiem z tego co typowe dla powieści młodzieżowych - szczypty romansu, przyjaźni i rywalizacji wplecionych w codzienne, szkolne intrygi. 

Mimo że "7 razy dziś" to debiutancka powieść autorki, trudno nie dostrzec tego co zachwyciło mnie także w trakcie lektury "Delirium" - niezwykle barwnego, plastycznego pióra i słów które układają się w piękne, godne zapamiętania zdania. Tak jak w przypadku wyżej wspomnianej serii tak i teraz zostałam rozdarta jeśli chodzi o zakończenie -  bo choć uważam że stanowi jedyne słuszne i wiarygodne rozwiązanie, nie mogę zignorować faktu, że moje romantyczne, wrażliwe serducho go nie akceptuje. 

Nie będę was oszukiwać, że "7 razy dziś" to powieść idealna, która zachwyci każdego z Was i zaostrzy apetyt na pozostałą twórczość autorki. Z czystym sumieniem mogę jednak powiedzieć, że mnie ta słodko-gorzka opowieść o dojrzewaniu, miłości i przyjaźni absolutnie w sobie rozkochała. I utwierdziła w przekonaniu, że twórczość Lauren Oliver jest tym co, bez względu na okoliczności, jest w stanie porwać mnie w wir czytelniczy. Może warto przekonać się na własnej skórze czy na was działa podobnie?


★★

0 comments