Once Upon a Time in Wonderland, sezon 1


Jeszcze kilka miesięcy temu zarzekałam się, że na pewno nie obejrzę "Once Upon a Time in Wonderland", więc pewnie dziwi Was obecność tego tekstu na blogu. Produkcja stacji ABC , będąca niejako spin-offem serialu "Dawno, dawno temu" (czy też, jak kto woli, "Once Upon a Time"), nie zbierała zbyt optymistycznych opinii wśród społeczności większości blogerów, a ja nie miałam ochoty zadowalać się byle czym po tym jak pokochałam serial-matkę. Wraz z zakończeniem połowy czwartego sezonu cierpiałam jednak na nieznośne uczucie tęsknoty za tym baśniowym światem no i zdążyłam już polubić Willa Scarleta, który w "OUAT in Wonderland" stanowi jedną z kluczowych postaci.  Korzystając więc ze starej jak świat wymówki, że kobieta zmienną jest zasiadłam przed pierwszym odcinkiem - prawie że bez oczekiwań. Prawie.

Will: Confidence. Confidence is a terribly sexy quality in a women


Po powrocie z Krainy Czarów, Alice (Sophie Lowe) zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Po utracie ukochanego dziewczyna nie potrafi ruszyć dalej ze swoim życiem, a terapia wydaje się jedyną szansą na nowy start. Kiedy zwyczajne metody nie przynoszą rezultatów, lekarze decydują się na zabieg lobotomii a co za tym idzie - usuniecie wszelkich wspomnień związanych z Krainą Czarów. Do zabiegu jednak nie dochodzi. Walet Kier (Michael Socha) i Biały królik przybywają do szpitala by pomóc dziewczynie w ucieczce, ale to wiadomość że jej ukochany - dżin Cyrus (Peter Gadiot) jednak żyje motywuje dziewczynę do walki. Alice po raz kolejny wraca do Krainy Czarów by z pomocą Waleta odnaleźć Cyrusa i zacząć życie na nowo. Nie wie jednak, że jej powrót stanowi element planu Czerwonej Królowej (Emma Rigby) i jej potężnego, mrocznego sprzymierzeńca - Jafara (Naveen Andrews).

Brakuje nam pieniędzy na porządną scenografię? Nic nie szkodzi, może nikt tego nie zauważy

Zasiadając do pierwszego odcinka nie miałam szczególnych wymagań, ani oczekiwań, wręcz przeciwnie - starałam się wyłapać wszystkie te drobne elementy, które nie przypadły  do gustu tak szerokiemu gronu odbiorców. I trochę rozumiem ich punkt widzenia. Choć sama po skończeniu seansu całego sezonu mam raczej pozytywne wrażenia, jestem w stanie dostrzec braki jaki wytyka się owej produkcji. Niestety, scenografia i efekty specjalne, które kulały już w "Once Upon a Time", tutaj stają się jeszcze wyraźniejsze. Biorąc pod uwagę fakt, że akcja znacznym stopniu rozgrywa się w Krainie Czarów, owa rzeczywistość powinna zostać znacznie bardziej dopracowana. Tymczasem trudno nie dostrzec braków w budżecie (których nawet nie starano się ukryć).

Alice: If we live our lives looking at the past, we'll never be able to move forward to our future togehther

Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, w moim odczuciu stanowi ona raczej zaletę produkcji. Mimo że rozwiązanie poszczególnych wątków nie stanowi raczej zaskoczenia dla odbiorcy, akcja zostaje poprowadzona w ciekawy, budzący zainteresowanie sposób Widać że bez względu na to jaki był powód powstania produkcji - czy wzbogacenie się na sukcesie "OUAT" czy też zaspokojenie oczekiwań widza - stacja miała pomysł na owy tytuł i skrupulatnie go wykorzystała. Na przestrzeni kolejnych odcinków obserwujemy logiczny rozwój wydarzeń. - nawet jeśli momentami mamy wrażenie, że jakiś pomysł został porzucony, w późniejszych odcinkach obserwujemy jego powrót. Koniec końców - ściśle ograniczona liczba odcinków, a co za tym idzie także wątków, działa na korzyść serialu.

Ciężko uwierzyć, że relacja platoniczna przyćmiewa wątek romantyczny, ale tak już bywa gdy główny bohater działa widzom na nerwy.

Producenci   "Once Upon a Time in Wonderland" wykorzystali pomysł, który sprawdził się już w serialu-matce. Oprócz przedstawianiu wydarzeń teraźniejszych, nieustannie ukazywane zostają retrospekcje z życia bohaterów. I choć nie wszystkie wypadają w moich oczach równie korzystnie. (które konkretnie i dlaczego -nieco później) ogółem zdecydowanie stanowią one mocny punkt produkcji. To właśnie wydarzenia  z przeszłości składają się na pełny portret bohaterów a dzięki temu pozwalają zrozumieć widzowi jego motywy postępowania. Tylko trzeba im się przyglądać z uwagą, bo przeszłe wydarzenia nie zawsze zostają przedstawione w porządku chronologicznym (i choć brzmi to dziwnie, uwierzcie mi - w kontekście całości ma to sens).

Alice: You're quite clumsy for a soldier
Knave: And you're a little young to be a murderer

Po obejrzeniu "OUAT" mogłam się tego spodziewać, ale i tak niezmiernie się cieszę, że postać Willa Scarleta świeci w serialu najjaśniejszą gwiazdą. Jego specyficzny humor, rezerwa względem innych i przekonanie o własnej wartości idealnie współgrają przy innych postaciach. Jakiekolwiek relacja między bohaterami , w których jedną ze stron stanowi Walet, wypada przekonująco i, cóż, po prostu dobrze. Począwszy od tych czysto platonicznych, a na tych romantycznych kończąc. Dawno nie widziałam tak dobrze wyreżyserowanej więzi przyjaźni między kobietą a mężczyzną, gdzie ze świecą szukać miłosnych uniesień. Sophie Lowe (Alice) i Michael Socha (Will) idealnie ze sobą współgrają. Nie mniej przekonująca jest zresztą więź między Waletem a Anastasią (cudna Emma Rigby). Ta miłość, choć niewolna od niechęci i wyrzutów, zdecydowanie przyćmiła inne uczucie, które obserwujemy na ekranie. 

Uczucie Anastasi i Willa przyćmiło to łączące Alice i Cyrusa, ale trudno mieć im to za złe. 

I właśnie tu pojawia się mój największy problem z "OUAT in Wonderland" czyli Peter Gadiot, a będąc bardziej specyficzną - grana przez niego postać Cyrus. Nie mam bladego pojęcia czy to wina aktora czy produkcji, ale ukochany Alice działał mi po prostu na nerwy, zwłaszcza w drugiej połowie sezonu. Wykreowana na potrzeby serialu postać jest niekonsekwentna. Ktoś wynoszony do ideału, okazuje  się być zbyt pewnym siebie, hardym facetem. Co gorsza, Cyrus irytuje nie tylko w pojedynkę, ale również w duecie. Sophie Lowe, która błyszczała przy Michaelu Soche, w towarzystwie Petera Gadiota wypada po prostu nieprzekonująco. cały ten związek z drugiej połowy sezonu wypada najzwyczajniej w świecie na zbyt ckliwy. 

Cora: In my experience, hearts are much more trouble than they're worth

"OUAT in Wonderland" nie dorównuje poziomem serialowi matce, a przynajmniej nie w moim mniemaniu. Pierwsza połowa sezonu wypada lepiej od kontynuacji głównie przez rozczarowanie jakie niesie ze sobą postać Cyrusa i rozwój jego związku z Alice. Nie oznacza to jednak, że jest to serial zły. Postać Willa Scarleta, jego relacje z Alice i Anastasią, jak i ogólny zamysł na fabułę stanowią niezaprzeczalne atuty produkcji. Poza tym, dobrze zobaczyć Naveena Andrewsa w innej roli niż Sayid z "Lostów", no i mam dziwne wrażenie, że w kontekście obecnych wydarzeń z "OUAT" ta produkcja odegra jeszcze ważną rolę. Jeśli jesteście wielbicielami "OUAT" to dla Was serial obowiązkowy, a jeśli nie - ani szczególnie nie polecam ani też odradzam. Posmakujcie tej historii sami. 

★★½

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala