E. E. , Olga Tokarczuk


Jeżeli na naszym rodzimym rynku wydawniczym istnieją jakieś Wielkie nazwiska to z pewnością zalicza się do nich Olga Tokarczuk. Premierą jej najnowszej książki żyło wielu moli książkowych a o tym, że są to fakty a nie jedynie czcze gadaniny miał okazję przekonać się każdy kto odwiedził ostatnie Targi Książek w Krakowie. i przechodził (albo przynajmniej starał się to zrobić) koło stanowiska wydawnictwa Literackiego. Osobiście pozostawałam raczej obojętna na ów fenomen. Wielkie Nazwiska nie zawsze są dla mnie synonimem dobrej lektury i przed sięgnięciem po ogromne tomiszcze jakim bez wątpienia są "Księgi Jakubowe", wolałam wypróbować talent pani Tokarczuk w nieco mniejszej dawce. Traf chciał, ze wypadło akurat na "E.E."

Erna Eltner byłą całkowicie przeciętnym dzieckiem pozostającym w cieniu swego licznego rodzeństwa - dziewczynka, średniego wieku i to jeszcze nie charakteryzująca się wyjątkową urodą. Kiedy jednak podczas jednego z obiadów dostrzega postać nieznanego mężczyzny pochodzącego prawdopodobnie z świata nadprzyrodzonego, E. E. zostaje nareszcie dostrzeżona - i to nie tylko przez matkę. "Wizje" Erny zostają poddane różnorodnym badaniom. Pod naciskiem matki i pasjonata okultyzmu Frommera dziewczynka zaczyna przewodniczyć seansom spirytystycznym, którym  z boku przygląda się także doktor Lowe czy choćby wybitny student medycyny - Artut Schatzmann. Każdy ma jakieś wyobrażenie na temat "talentu" Erny i każdy wiąże z nim jakieś oczekiwania. Ale jak wygląda rzeczywistość?

"E. E. " nie jest ani najbardziej znaną powieścią Olgi Tokarczuk, ani też najbardziej cenioną. Wręcz przeciwnie, zgłębiając się w temat, okazało się, ze przez wielu wielbicieli twórczości autorki uważana jest ona za najsłabszą w jej dorobku, a sama autorka postrzega ów tytuł jako zapomniany i niedoceniony. Nie posiadam dostatecznego obeznania w temacie by powiedzieć Wam czy któreś z tych stwierdzeń jest prawdziwe. Mogę jednak przyznać z czystym sumieniem , że "E. E." jako powieść broni się sama. I jeśli dalej ma być tylko lepiej, to naprawdę nie dziwią mnie całe rzesze wielbicieli autorki.

Powieść pani Tokarczuk można interpretować na dwa sposoby. Bo "E. E." można czytać w sposób dosłowny jako dobrą, aczkolwiek nieporywającą opowieść o dziewczynce, która odkrywa w sobie zdolności medium. Albo też w sposób ukierunkowany na psychikę głównych bohaterów. W "E. E." wyraźnie widać psychologiczne wykształcenie autorki - i w kreowanych postaciach i sytuacji małej Erny, która do samego końca pozostaje w strefie tajemnic. Można więc powiedzieć, ze ów seanse stają się punktem wyjścia do rozważań różnorodnej natury- psychologicznej, filozoficznej i refleksyjnej.

Chociaż "E. E." jest jedną z pierwszych powieści w dorobku autorki, już tutaj można dostrzec jej budzący zachwyt styl. Olga Tokarczuk posługuje się piękną polszczyzną - starannie dobiera słownictwo, wzbogaca stylistykę i na dodatek urozmaica narrację, przedstawiając wydarzenia naprzemiennie z punktu widzenia różnych bohaterów. Choćby dla tej pięknej polszczyzny warto sięgnąć po "E. E.". Równocześnie jednak to właśnie przez nią lektura jest trudna i wymaga od czytelnika skupienia.

Mimo niewielkiej objętości lektura "E. E." jest długa i żmudna zwłaszcza na początku  zanim czytelnik wczuje się w atmosferę historii. Główne atuty powieści Tokarczuk pozostają gdzieś w tle. Brak tu dynamiczności i nagłych zwrotów akcji. Klimat powieści - w tym także i przedwojennego Wrocławia - jest zimny i surowy. Nic nie wskazuje również na zaskakujące zakończenie głównego wątku- wszelakiego rodzaju tezy i wskazówki pojawiają się, ale stopniowo, niemal niezauważalnie.

"E. E." nie jest powieścią z gatunku literatury rozrywkowej, a co za tym idzie - nie czyta się jej z równą szybkością i lekkością. Mimo że lektura wymaga od czytelnika odrobiny czasu i skupienia - jest tego warta. Olga Tokarczuk pisze nie tylko poprawną, ale i piękną polszczyzną. I choćby dla niej samej warto się zapoznać z twórczością autorki. A biorąc pod uwagę jej pozostałe atuty - bogate portrety psychologiczne i wzbudzającą do refleksji fabułę, staje się lekturą idealną dla bardziej wymagającego czytelnika.



★★

PS Do pewnego momentu wydawało mi się, że każdy kto poznał prozę pani Tokarczuk - uwielbia ją, ale ostatnio ktoś zmusił mnie do ponownego przemyślenia sprawy. Jak to jest z Wami? Znacie twórczość jednej z najbardziej nagradzanych polskich pisarek, a jeśli tak - darzycie ja sympatią?

PPS Jestem też ciekawa jak zapatrujecie się na "ambitniejszą" literaturę. Sięgacie po tytuły, które wymagają od Was czasu i skupienia czy raczej wybieracie lektury łatwe i przyjemne? Przyznaję się, jeszcze niedawno zawsze wybierałam opcje numer dwa, ale powoli się przekonuję.

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala