Filmowy zakątek #1


Wiecie, że daleko mi do wielbicielki kina. Jeżeli chodzi o coś do oglądania, zazwyczaj decyduję się poświęcić te 40-60 minut przed snem jakiemuś serialowi. Wiecie jednak także, że w 2017 roku postanowiłam wprowadzić pewne zmiany w swoje kulturalne życie i podjąć wyzwanie obejrzenia chociaż 52 filmów (czyli średnio jeden tytuł na tydzień).  Jak mi idzie? Różnie. Zdarzają się tygodnie, gdy nie oglądam nic. Innym razem (przeważnie razem z Panną M.) zasiadam przed ekranem dwa dni pod rząd. Chociaż planowałam nadrobić trochę klasyków kina, póki co decyduję się na same nowsze produkcje, na dodatek z reguły te przeznaczone dla młodszego odbiorcy (moje wewnętrzne dziecko daje o sobie poważnie znać). Mimo wszystko doszłam do wniosku, że może spodobają się Wam posty, w których kilku zdaniach będę opowiadać o swoich wrażeniach z seansów. Może polecicie mi coś nowego, a może to Wy znajdziecie jakiś tytuł dla siebie. 


BRIDGET JONES 3 (2016)

Nie należę do szczególnych wielbicielek Bridget czy Marka Darcy’ego (do tego stopnia, że dopiero pod koniec zeszłego roku obejrzałam drugą część). Panna M. obejrzała jednak Bridget Jones 3 na dużym ekranie i przekonywała mnie, że jest to całkiem udana, dowcipna kontynuacja w sam raz na okres sesji. A ja wierzę Pannie M. bezgranicznie. Trzecia część przygód Bridget odbiega nieco od poprzedniczek bo i zmienia się sama Bridget. Traci zbędne kilogramy, ma dobrą posadę a i brak obrączki na palcu przestaje być dla niej tak ogromną tragedią. I tylko tendencja do popadania w tarapaty pozostaje bez zmian - Bridget jest w ciąży, ale nie jest pewna kto jest ojcem jej dziecka. 

Chociaż sama Bridget traci dużo na swoim uroku - ta pewna siebie kobieta, która odnosi sukcesu na polu zawodowym nie jest bohaterką, do której przywykliśmy - sam film nie jest zły. Jak większość współczesnych komedii pojawia się kilka scen, w których widz zdaje sobie sprawę z tego, że powinien się zaśmiać albo chociaż uśmiechnąć, tylko jakoś nie ma na to ochoty; ale ogółem ogląda się go całkiem przyjemnie. Rywalizacja między Markiem a Jackiem prowadzi do kilku całkiem przyjemnych i zabawnych sytuacji. A choć samo zakończenie jest łatwe do przewidzenia, pod żadnym pozorem nie jest niechciane. Nie ukrywam też, że po prostu miło było sobie popatrzeć na Patricka Dempseya - just saying! Nie jest to film, który TRZEBA zobaczyć, ale na wieczór w babskim gronie będzie jak znalazł.  

★★★★★★☆☆☆

ŚWIATŁO MIĘDZY OCEANAMI (2016)

Tak długo zbierałam się do obejrzenia Światła między oceanami na dużym ekranie, że w końcu ściągnęli film z kinowego repertuaru. Książka M. L. Stedman spodobała mi się jednak na tyle, że postanowiłam zafundować sobie mały seans w domowym zaciszu. Jeśli czytaliście moją recenzję powieści, znacie ogólny zarys fabuły. Mężczyzna po trudnych, wojennych doświadczeniach obejmuje funkcje latarnika na samotnej wyspie. Wkrótce bierze ślub i razem z Isabelle oczekuje pierwszego dziecka. Tyle że ono umiera - jedno,  a potem kolejne. Kiedy do wyspy dociera mała łódka z martwym mężczyzną i ślicznym noworodkiem, małżeństwo decyduje się - nie bez wątpliwości - wychować Lucy jako własne dziecko i nie informować innych o tym co się wydarzyło. 

Film jest bardzo wierną ekranizacją historii znanej z powieści. Pomijając dosłownie kilka, raczej mniej istotnych scen, opowieść Toma i Isabelle z ekranu jest kalką tej z książki. A Michael Fassbender i Alicia Vikander doskonale wczuwają się w swoje role - do tego stopnia, że znowu nie potrafiłam ich postrzegać w kategoriach “tych złych” a jedyne uczucia jakie względem nich czułam to sympatia i współczucie. Światło między oceanami to piękny film - ze względu na opowiadaną historię, ale także zdjęcia - ale równocześnie jest to film, w którym momentami odczuwa się zbyt dużą melancholię graniczącą niemal ze znużeniem. Jeśli będziecie szukać tytułu, w którym dużo się dzieje, a historia toczy się w dynamiczny sposób, poszukajcie raczej czegoś innego.

★★★★★★☆☆☆


ZWIERZOGRÓD (2016)

Po obejrzeniu dwóch poprzednich tytułów, odezwało się moje wewnętrzne dziecko. Dodatkowo mniej więcej wtedy pojawiła się lista Oscarowych nominacji, a że od dawna przymierzałam się już do obejrzenia Zwierzogrodu, doszłyśmy z Panną M. do wniosku, że najwyższa pora by nadrobić zaległości. Animacja skupia się na historii króliczka Judy, która od najmłodszych lat marzyła o karierze w policji. Kiedy rozpoczyna służbę w Zwierzogrodzie, daleko odbiega ona od jej wyobrażeń. Odnalezienie jednego z mieszkańców miasta, z pomocą drobnego oszusta lisa Nicka, jest jej ostatnią szansą na pokazanie własnej wartości. 

Zwierzogród jest jedną z lepszych animacji jakie miałam okazję oglądać w ostatnich latach - co więcej, mam wrażenie, że jest to jedna z tych animacji, która może podbić serca młodszych i starszych widzów, i naprawdę nie dziwi mnie jej nominacja do Oscara. Po pierwsze, jest to historia pełna akcji, gdzie razem z bohaterami staramy się rozwikłać jakąś tajemnice (i to nic, że nam udaje się to wcześniej). Po drugie, charakteryzuje się niesamowitym ciepłem i humorem (uwielbiam scenę z leniwcami. Flasz i Żanetka rządzą!). Ale co najważniejsze, jest to mądra opowieść o przyjaźni, która walczy ze stereotypami - z tym, że to jak wyglądamy nie musi decydować o tym kim będziemy. Jeśli tylko, tak jak ja, lubicie od czasu do czasu obudzić w sobie dziecko i obejrzeć jakąś animacje, koniecznie zapamiętajcie ten tytuł! Ja trzymam za Zwierzogród kciuki w rywalizacji oscarowej.

★★★★★★★★☆☆


SEKRETNE ŻYCIE ZWIERZAKÓW DOMOWYCH (2016)

Razem z Panną M. obejrzałyśmy Sekretne życie zwierzaków domowych, tuż po seansie Zwierzogrodu. Czy spodziewałyśmy się, że te dwa filmy będą do siebie podobne? Chyba nie. Po prostu miałyśmy ochotę na więcej rozrywki na podobnym poziomie. Sekretne życie zwierzaków domowych nie do końca jest tym co sugeruje tytuł. Owszem, początkowe minuty filmu właśnie na to wskazują, ale cała historia dotyczy w znacznej mierze dwójki psów, które na skutek różnych splotów okoliczności zostają wyrwane ze swojego naturalnego środowiska i teraz poszukują drogi powrotnej do domu. Równocześnie napytują sobie kilku wrogów, a w ślad za nimi podąża grupka przyjaciół. 

Gdybym miała opisać swoje wrażenia z seansu jednym słowem bądź dźwiękiem byłoby to: meh. Niby wszystko wygląda dobrze: pojawia się kilka zabawnych scen a sama historia ma w sobie dużo akcji (czyt. dużo się dzieje, ale nie zawsze z sensem). Ale brakuje czegoś co uczyniłoby ów animację wyjątkową i wartą zapamiętania. Niby pojawia się jakiś morał, ale tak naprawdę jest on grubymi nićmi szyty, bo nie został dostatecznie wyeksponowany. Jest to również doskonały przykład na film, w którym najlepsze sceny zawarte zostały w zwiastunie. Można obejrzeć dla zabicia nudy, ale jeśli się nie zdecydujecie - niewiele na tym stracicie. 

★★★★★☆☆☆☆☆


KSIĘŻNICZKA I ŻABA (2009)

Z reguły szybciej idzie mi nadrabianie zaległości jeśli chodzi o animacje Disney’a i aż się dziwię, że potrzebowałam ośmiu lat żeby zobaczyć Księżniczkę i żabę. Zwłaszcza, że to dokładnie taka historia, która zazwyczaj mnie do siebie przekonuje. Mamy Nowy Orlean i Tianę, która, podążając za marzeniami ojca, ciężką pracą chce osiągnąć sukces i otworzyć własną restaurację. Nie interesują ją książęta, ani całowanie żab, a na ten konkretny pocałunek godzi się tylko po to by zrobić kolejny krok ku realizacji swego celu. Tyle, że książę wciąż pozostaje żabą, a co gorsza Tiana również przybiera ów postać. 

Historia Tiany i Naveena nie jest moją ulubioną animacją Disney’a. Nie zmienia to jednak faktu, że Księżniczka i żaba posiada ów niepowtarzalny klimat Disney'owskich bajek i szybko zyskuje sympatię. Ów historia w cudowny sposób wyśmiewa pewne typowe dla bajek motywy, a równocześnie nie zostaje pozbawiona charakterystycznego dla nich uroku. Jest zabawnie, uroczo i mądrze. Księżniczka i żaba, podobnie jak i Zwierzogród, nie tylko bawi, ale i uczy - tego, że trzeba podążać za swoimi marzeniami, ale równocześnie pomóc losowi w ich spełnieniu. A klimat Nowego Orleanu i jazzu jest miłym dodatkiem, i taką wisienką na pysznym torcie. Jeśli przepadacie za historiami Disneya o księżniczkach i księciach, warto poznać także i ten tytuł. 

★★★★★★☆☆☆

*Zdjęcia użyte w poście są kadrami z filmu i pochodzą ze strony filmweb.pl
*Oceniałam filmy zgodnie z filmwebową skalą - od 1 do 10 gwiazdek

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala