To, co najważniejsze, Samantha Young


Nazwisko Samanthy Young od pewnego czasu nie było mi zupełnie obce. Owszem, nie miałam okazji zapoznać się z jej poprzednimi powieściami - a przywodzące na myśl trylogię o Grey’u okładki wcale motywowały by coś w tej kwestii zmienić - ale słyszałam sporo pozytywnych opinii na temat serii „On Dublin street”, zwłaszcza od zagranicznych booktuberów. Kiedy wpadłam w wir egzaminów i potrzebowałam lektury, która pomoże mi się kompletnie zrelaksować, postanowiłam sprawdzić czy rzeczywiście powieści Samanthy Young warte są uwagi. 

Jessica Huntington jest lekarzem w więzieniu dla kobiet, która cały swój czas i energię poświęca pracy. Kobieta nie angażuje się w stałe związki i nie lubi rozmawiać o swojej przeszłości, a jej jedyny przyjaciel znajduje się daleko od jej miejsca zamieszkania. W więziennej bibliotece, w starym egzemplarzu „Dumy i uprzedzenia”, Jessica znajduje plik starych listów miłosnych. Wzruszona historią więźniarki postanawia dostarczyć korespondencje do adresata i dlatego w trakcie urlopu udaje się do małego, nadmorskiego miasteczka Hartwell. Kobieta jest zauroczona jego atmosferą i mieszkańcami a najbardziej właścicielem lokalnego baru - Cooperem. 

Nie wiem dlaczego identyfikowałam Samanthę Young jako autorkę powieści New Adult. „To, co najważniejsze” zdecydowanie kwalifikuje się jako romans z drobnymi elementami erotyki - główni bohaterowie znajdują się w takim momencie życia, gdy zdołali już zbudować jakieś jego fundamenty, obrać ścieżkę kariery i nabyć pewnych doświadczeń. Owszem, Samantha Young nie zaskakuje niczym szczególnie nowatorskim - jej powieść opiera się na kilku ogranych schematach, pojawiają się pewne sceny clichè a niektóre kwestie budzą pewne wątpliwości jeśli chodzi o ich odzwierciedlenie w rzeczywistości - ale nie mogłabym powiedzieć, że nie bawiłam się dobrze w trakcie lektury.  

„To, co najważniejsze” nie pretenduje do roli “wielkiej literatury”. Ale zarówno lekki, prosty styl Samanthy Young, jak i kilka innych aspektów, sprawiają, że w swoim gatunku to po prostu dobra lektura. Autorce udaje się oddać chemię między bohaterami a także - pomimo szybkiego tempa jakie obiera ich relacja - dostrzegalne są subtelne zmiany jakie między nimi zachodzą. Samantha Young pisze o tym, że każdy z nas potrzebuje w życiu miłości i bliskich, i że nigdy nie jest za późno by przyznać się do swojego błędu i wprowadzić pewne zmiany.

Opowieść Samanthy Young o losach Jessiki i Coopera ujmuje jednak przede wszystkim klimatem małego nadmorskiego miasteczka, którego mieszkańcy wzajemnie się znają i darzą sympatią. „To, co najważniejsze” odwalą dobrą robotę jako wprowadzenie do serii - przedstawienie Hartwell jako społeczności i zarysowanie wątków na kolejne części serii. A że motywem drugiego tomu jest relacja hate-to-love (czyli chyba mój ulubiony motyw guilty pleasure w historiach miłosnych), mimo pewnej schematyczności i odrealnienia „To, co najważniejsze”, nie mogę się go doczekać. 

„To, co najważniejsze” to doskonały wybór dla czytelników, którzy cenią sobie opowieści o miłości z subtelną nutą pikanterii, osadzone w niewielkich miasteczkach. Samantha Young ma lekki, przystępny styl i pewne wyczucie jeśli chodzi o ilość erotyzmu w opowiadanej historii. Owszem, nie jest to nic nowego czy specjalnie odkrywczego jeśli mowa o romansach, ale w moim przypadku powieść Samanthy Young spełniła swoją rolę. 

„To, co najważniejsze” Samantha Young; wydawnictwo Burda; Warszawa 2017 ★★★½

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Burda Książki

0 comments