Filmowy zakątek #10


Co prawda w ostatnim poście z cyklu filmowego zakątka wspominałam Wam, że w okresie wakacji oglądam więcej filmów, ale uspokajam Was - kolejne pięć produkcji, o których Wam zaraz opowiem nie obejrzałam w okresie jaki minął od poprzedniej notki. Po prostu, wielokrotnie powracająca wymówka, której w tej chwili z pewnością macie już dawno dość, przez przygotowania do licencjatu narobiłam sobie trochu zaległości, a chciałabym się z nich jak najszybciej wygrzebać. Dzisiejsze "wydanie" jest wyjątkowo kinowe - wszystkie produkcje za wyjątkiem jednej oglądałam na dużym ekranie, a część z nich z pewnością sami możecie jeszcze znaleźć w repertuarze przy wakacyjnym przestoju.  Miłego czytania, a potem - oglądania ;)


 PONAD WSZYSTKO (2017)

Często zdarza mi się czytać jakąś książkę ze względu na zbliżającą się premierę filmu na jej podstawie. Tym razem powieść Nicoli Yoon  udało mi się jednak przeczytać dużo wcześniej i z niecierpliwością oczekiwałam kinowej premiery, zwłaszcza, że historia zamknięta na kartach pozycji przypadła mi do gustu i byłam ciekawa w jaki sposób zostaje przeniesiona na duże ekrany. Na seans Ponad wszystko wybrałyśmy się w trzy osobowym składzie (dwie przeczytawszy najpierw książkę), dzień po oficjalnej premierze, ale sala i tak była stosunkowo pusta. Owszem, mogłyśmy trafić akurat na nieodpowiednią godzinę, ale spodziewałam się raczej większej liczby widzów w sobotnie południe. Sama fabuła filmu, tak jak książka, skupia się na historii Maddy, która ze względu na rzadką chorobę “chłopca z bańki”, praktycznie nie może opuszczać murów swojego odpowiednio przystosowanego domu. Kiedy do budynku obok wprowadza się nowa rodzina - w tym przystojny nastolatek Olly, dziewczyna coraz częściej zaczyna marzyć o tym by przekroczyć znane mury. 

Sama historia przedstawiona w książce zostaje dosyć wiernie przedstawiona na dużym ekranie. Faktem jest, że powieść Nicoli Yoon nie była zbyt obszerna, ale i tak cieszy mnie, że nie pominięto żadnych istotniejszych scen. Zarówno Amandla Stenberg, jak i Nick Robinson dobrze oddają charaktery postaci w jakie się wcielają i przyjemnie spogląda się na nich na dużym ekranie, a pomysł na to by nieco inaczej przedstawić zwykłe rozmowy SMSowe czy też mailowe, niepozbawiony jest uroku. Ponad wszystko jest uroczą, ciepłą historią, nawet jeśli znajomość książki pozbawiła mnie wrażenia zaskoczenia. Odniosłam jednak wrażenie, że film podkreślił młodzieżowy charakter i pewną naiwność całej historii. Czy jest to wada? Nie, w końcu to do takiego grona odbiorców skierowana jest cała opowieść. Aczkolwiek przez to, że w pewnym momencie w trakcie seansu poczułam się ociupinkę za stara, oceniałbym książkę o oczko wyżej. Co nie zmienia faktu, że jeśli podobała Wam się powieść, warto obejrzeć Ponad wszystko. 

★★★★★★★☆☆☆


SAMA PRZECIW WSZYSTKIM (2016)

Niewiele brakowało a przegapiłybyśmy na dużym ekranie z Panną M. i Pani Mamą kolejny film, który chciałyśmy obejrzeć. Wiecie, zawsze był jakiś inny tytuł i koniec końców Sama przeciw wszystkim została ściągnięta z ekranów kina, który znajduje się najbliżej nas. Byłyśmy jednak zdeterminowane, pomimo że w mediach film przeszedł bez echa - zwłaszcza po pozytywnych opiniach jakie pojawiały się na filmowych fanpage’ach i przejechałyśmy nawet dodatkowe kilometry żeby zobaczyć Jessikę Chastain w nowej odsłonie. Ale było warto. Sama przeciw wszystkim to dramat polityczny skupiający się wokół postaci najlepszej w swoim fachu lobbystki - Madeline Sloan, znanej z niekonwencjonalnych metod działań, ale też skuteczności, która staje chyba przed dotychczas najtrudniejszym zawodowym wyzwaniem. 

Polityka nie znajduje się w kręgach moich zainteresowań, ale nie przeszkodziło mi to w tym by docenić Sama przeciw wszystkim. Nie spodziewałam się, że, pomimo że tematyka jest mi zupełnie obca, film tak bardzo przypadnie mi do gustu. Nawet jeśli nieznajomość amerykańskiej polityki sprawiła, że bywały krótkie momenty gdy czułam się zagubiona i pozostawały dosłownie dwie kwestie (ale nie zdradzę Wam co dokładnie, bo nie chcę zasugerować rozwoju fabuły) które mogły zostać nieco rozwinięte w fabule, pozostaje pod wrażeniem wciągającego i inteligentnego scenariusza, a przede wszystkim - gry aktorskiej z Jessiką Chastain na czele. Po roli w Azylu nie spodziewałam się, że aktorka tak przekonująco wcieli się we władczą kobietę sukcesu, po trupach dążącą do celu. Chociaż film był stosunkowo długi (ponad dwie godziny), nie było chwili w której czułabym się znużona; a finalny twist zdołał mnie zaskoczyć. Jeśli będziecie mieć okazję, dajcie mu szansę. Dla mnie to jedno z milszych zaskoczeń tego roku. 

★★★★★★★★☆☆


W STARYM, DOBRYM STYLU (2017)

Chociaż kartę Cinema City Unlimited posiadam już jakiś czas po raz pierwszy wybrałam się na pokaz przedpremierowy zorganizowany wyłącznie dla ich posiadaczy. Gdyby nie ów seans i tak obejrzałabym w końcu W starym, dobrym stylu, bo przekonał mnie zwiastun, a wakacyjny repertuar nie jest znowu aż tak bogaty w ciekawe propozycje filmowe, ale pewnie nie nastąpiłoby to tak szybko. Pomimo że, jak już wspominałam, widziałam wcześniej trailer i był on na tyle dobry by zachęcić mnie do obejrzenia, nie miałam jakiś wygórowanych oczekiwań i może także dlatego tak dobrze bawiłam się na seansie. Film przedstawia trójkę emerytowanych przyjaciół, którzy, przez działania pracodawców, z dnia na dzień zostają pozbawieni środków do życia. Joe, który nie tak dawno był mimowolnym świadkiem napadu na banku, postanawia namówić pozostałą dwójkę by odebrać to co się im należy i okraść bank, w którym do tej pory trzymali swoje oszczędności. 

W starym, dobrym stylu to kino typowo rozrywkowe, ale za to na poziomie. W natłoku komedii, w których głównymi tematami są seks, romanse i alkohol, jest coś przyjemnie odświeżającej w filmie reżyserii Zacha Braffa. Pomijając pewien fabularny absurd, historię trójki starych, dobrych przyjaciół po prostu dobrze się ogląda. Aktorzy którzy wcielają się w główne role dobrze oddają charakter swoich, a przyjaźń jaka ich łączy jest przekonująca dla widzów. Są miejsca zabawne, ale także wywołujące dziwne ciepło na serduchu (zwłaszcza w scenach, w których przedstawione zostają relacje dziadków z ich wnuczkami czy gdy podkreślona zostaje bliska więź między bohaterami).  I człowiek nic nie poradzi na to, że woli kibicować powodzeniu trójki “bandytów”, zamiast policji. Nie jest to coś co koniecznie trzeba zobaczyć i pewnie ów film nie utkwi mi na długo w pamięci, ale jeśli poszukajcie  zabawnej komedii, którą nie przytłaczają sprośne żarty, W starym, dobrym stylu może się okazać słusznym wyborem. 

★★★★★★★☆☆☆


GRU, DRU I MINIONKI (2017)

Wiem, że ludzie którzy znają filmy o Minionkach dzielą się na tych, którzy je uwielbiają i tych, którzy absolutnie nie rozumieją całego fenomenu. Ale sama mam straszną słabość do tych żółtych stworków - nawet jeśli dostrzegam pewne mankamenty poszczególnych filmów i tak bawię się jak dziecko w trakcie seansu produkcji z ich udziałem. A przynajmniej tak było przy okazji Jak ukraść księżyc? oraz Minionki rozrabiają (Minionków wciąż nie widziałam i jeśli mam być szczera, nie wiem czy zamierzam to zmienić).  Dlatego kiedy wypatrzyłam premierę trzeciej części - Gru, Dru i Minionki właśnie - wiedziałam, że będę chciała ją zobaczyć i to najlepiej na dużym ekranie. Niepotrzebne mi były nawet żadne zwiastuny czy opisy fabuły. Nawet jeśli zastanawiałam się o czym jeszcze można opowiedzieć. Po motywie adopcji i znalezieniu partnerki, trzecia część skupia się na dwóch równoległych wątkach - 1) walce z nowym złoczyńcą i utraty przez Gru pracy w Agencji i 2) zaginionym bracie - Dru. 

Przyznaje że na seansie bawiłam się dosłownie jak dziecko. Śmiałam się z głupich dowcipów, kibicowałam Gru w walce z nowym przeciwnikiem i rozpływałam nad słodyczą Agnes i jej miłością do jednorożców. To prawda, że trzecia część podobała mi się jak do tej pory najmniej z całej serii filmów, - choćby postać brata Gru czyli Dru wydała mi się mocno przerysowana- ale i tak była to zabawna, typowo rozrywkowa animacja dla dzieci. Ujął mnie wątek Lucy i jej próby wpasowania się w rolę matki, a za każdym razem gdy na ekranie pojawiała się Agnes nie mogłam pohamować uśmiechu na ustach. Tak jak w pozostałych częściach, brakowało mi trochę wyraźnego morału i czegoś co uatrakcyjniłoby cały film dla dorosłego widza, ale i tak opuściłam salę zadowolona. I nawet jeśli będę psioczyć, jeśli zdecydują się na czwartą część i tak pewnie w końcu ją obejrzę. Jeśli lubicie Minionki, warto poświęcić te półtorej godziny na obejrzenie Gru, Dru i Minionków - choć niekoniecznie w kinie. 

★★★★★★☆☆☆☆


PITCH PERFECT (2012)

Swego czasu niemal obsesyjnie uwielbiałam High School Musical i z tamtego okresu pozostała mi słabość do młodzieżowych filmów, w których dużą rolę odgrywa muzyka, nie tylko tych za którymi stoi Disney. Z tego też powodu już od jakiegoś czasu czaiłam się do obejrzenia Pitch perfect (dokładnie rzecz ujmując od momentu gdy zobaczyłam pewien fanowski filmik o głównej parze), ale ostatecznie zmotywowała mnie informacja o polskiej premierze trzeciej części. Zresztą, film o grupie dziewczyn uczęszczających do college’u, które dołączają do grupy a capella i przymierzają się do krajowych mistrzostw, brzmiał jak idealny przepis na babski wieczorny seans. I w sumie tak było. 

Fabularnie Pitch perfect nie wypada jakoś szczególnie oryginalnie. Grupa dziewczyn, z których każda wydaje się wpasowywać w jakiś stereotyp (i dla której określenia nieustannie wystarcza zaledwie jedno słowo); średniego poziomu humor (typowe dla współczesnych  amerykańskich komedii żarty, z których wymioty w środku występu stają się powodem do salwy śmiechu); no i konkurencja między grupami - to wszystko już było. Tylko widzicie, po pierwsze było to dokładnie to czego się spodziewałam i co chciałam zobaczyć i po drugie, motyw grup a capella i ich występy rzeczywiście stanowią  pewien niezaprzeczalny walor filmu. Owszem, Pitch perfect nie trafi do grona moich ulubieńców, ale w trakcie oglądania dobrze się bawiłam i niewykluczone że jeszcze kiedyś do niego wrócę (a już na pewno odtworzę sobie któryś z występów). Jeśli poszukujecie jakiegoś filmu z muzyką w jednej z głównych ról i nie przeszkadza Wam studencka otoczka i wspomniany humor, to dobry wybór na babski wieczór.   

★★★★★★☆☆☆☆

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala