Wszystko, co w Tobie kocham, Samantha Young


Nie spodziewałam się, że informacja o premierze „Wszystko, co w Tobie kocham" czyli kontynuacji serii o miasteczku Hartwell wywoła we mnie tyle entuzjazmu. To prawda, pierwsze spotkanie z twórczością Samanthy Young wspominam raczej miło, ale równocześnie nie była to powieść, która w jakiś szczególny sposób by mnie zachwyciła. Widocznie jednak zauroczyła mnie atmosfera fikcyjnego miasteczka Hartwell i w momencie wzmożonego stresu, instynktownie zapragnęłam do niego powrócić. Narzekać nie zamierzam, zwłaszcza że kolejne spotkanie z historią Samanthy Young wywołało we mnie jeszcze cieplejsze uczucia.

Bailey Hartwell stworzyła dla siebie w miasteczku małą, ale bezpieczną przyszłość. Prowadzenie pensjonatu sprawia jej mnóstwo radości, ma u boku kogoś przy kim czuje się pewnie, a pozostali mieszkańcy Hartwell są dla niej niczym kolejni członkowie rodziny - nawet słowne potyczki z Vaughnem Tremainem na typ etapie stanowią dla niej raczej źródło rozrywki. Kiedy po dziesięciu latach rozpada się jej związek z Tomem, Bailey musi stanąć twarzą w twarz z prawdą. Pomimo jej usposobienia, we własnym życiu decydowała się na bezpieczne i wygodne rozwiązania, a jej uczucia do Tremaine są znacznie bardziej skomplikowane niż chciałaby przyznać.

Po lekturze „To, co najważniejsze" miałam pewne podejrzenia względem tego, że kolejne powieści z serii spodobają mi się znacznie bardziej. I tak też było w rzeczywistości. Jeżeli nie przepadacie za historiami balansującymi na granicy romansu i powieści obyczajowej, „Wszystko, co w Tobie kocham"również raczej nie przypadnie Wam do gustu. Ale w swoim gatunku ton doskonałe połączenie ciepła i pewnej dozy erotyzmu. Postacie zarówno Bailey, jak i Vaughna budzą sympatię w czytelniku, dlatego że z jednej strony jest to dokładnie ten typ ludzi, których chciałoby się mieć u swego boku w prawdziwym życiu, a z drugiej nie zostają zrównani ze świętymi, rażąc w oczy swoim wyidealizowaniem.

Nic nie poradzę na to, że mam swego rodzaju słabość do motywu "hate to love" w relacjach miłosnych między bohaterami. Samntha Young potrafi oddać zarówno chemię między bohaterami, jak i przedstawić w zabawny sposób ich potyczki słowne. Racja, w fabule pojawia się kilka wtórnych dram - osnutych wokół tego, że ktoś z dwójki bohaterów boi się zaangażowania - ale na szczęście nie na tyle często by doprowadzić mnie do irytacji. Ze względu na to, że historia bohaterów została już zarysowana w pierwszym tomie, nie miałam poczucia sztuczności jeśli chodzi o tempo ich relacji - nieszczęsny motyw insta love, który pojawił się w „To, co najważniejsze", tym razem nie miał racji bytu.

Powtarzam jednak to o czym już pisałam ostatnio - dużym atutem powieści Samanthy Young jest umiejscowienie akcji w Hartwell. Nadmorskie miasteczko ma niesamowicie ciepły, spokojny klimat i stanowi ważną rolę w fabule, co z kolei sugeruje, że autorka wie jak wykorzystać swoje mocne strony. Hartwell żyje swoim życiem - dowiadujemy się co słychać u Jessiki i Coopera, a także poznajemy zarysy historii do potencjalnych kolejnych tomów, no i wciąż przewija się wątek znienawidzonej rodziny, która chce "przejąć władzę" nad lokalami przy promenadzie. „Wszystko, co w Tobie kocham" jest świetną kontynuacją, ale także dobrą historią jednotomową.

Trudno mówić o zaskakującej fabule i oryginalności w kontekście powieści „Wszystko, co w Tobie kocham" i nie jest tak, że pozycja ta zmieni Wasze podejście do gatunku. Jeśli natomiast poszukujecie ciepłej historii o miłości, która wplata sceny erotyczne, nie przytłaczając nimi fabuły - zwróćcie uwagę na powieść Samanthy Young. Ja w Hartwell czuje się już na tyle dobrze, że teraz z niecierpliwością czekam na wiadomość o kontynuacji (i nawet mam swojego faworyta!).

Wszystko, co w Tobie kocham” Samntha Young; wydawnictwo Burda Książki; Warszawa 2017 ★★★★☆

0 comments