Siostra burzy, Lucinda Riley


Jeśli jesteście ze mną już jakiś czas i chociaż mniej więcej kojarzycie powieści o jakich Wam opowiadam, być może pamiętacie poprzednią pozycję Lucindy Riley jaką czytałam, czyli „Siedem sióstr". Chociaż już wtedy, tuż po lekturze, uważałam, że nie jest to historia pozbawiona wad, byłam wystarczająco zaintrygowana by wyrazić chęć zapoznania się z kolejnymi tomami. I kiedy rzeczywiście „Siostra burzy" doczekała się polskiej premiery, nie zastanawiałam się dwa razy przed sięgnięciem po lekturę. A nawet jeśli drugi tom spodobał mi się ociupinkę mniej, wciąż uważam że seria - jako całość - pozytywnie wyróżnia się na tle innych powieści.

Ally zawsze czuła bliskość z Pa Saltą - oprócz silnej więzi córka-ojciec, zbliżała ich do siebie także wspólna pasja czyli miłość do żeglarstwa. Teraz, kiedy kobieta dowiaduje się o śmierci przyrodniego ojca, nie może pogodzić się z tym, że podczas gdy on umierał samotnie, ona przeżywała jedne z najpiękniejszych chwil swojego życia. Pogrążona w żałobie Ally początkowo wcale nie planuje podążyć za pozostawionymi przez Pa Saltę wskazówkami do prawdy o jej korzeniach. Dopiero kolejna tragedia przekonuje ją do zmiany tej decyzji. W tym celu Ally wyrusza do Norwegii, gdzie poznaje losy Anny Landvik - ubogiej dziewczyny z małej wioski o niesamowitym głosie, która śpiewała na premierze poematu Ibsena „Peer Gynt".

Byłam sceptyczna względem zdradzonej w wywiadzie informacji, ze każdą powieść z serii będzie można czytać jako odrębną historię, ale teraz z przyjemnością mogę powiedzieć, że nie miałam racji. „siostra burzy" powiela pewne sceny i rozmowy z „Siedmiu sióstr" w taki sposób, że brak znajomości pierwszej części nie stanowi żadnej niedogodności. Równocześnie jednak nowa perspektywa - narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Ally - i pewne opóźnienie sekwencji scen (bo przed wydarzeniami rozgrywającymi się na wyspie poznajemy inny fragment historii), sprawia że w trakcie lektury nie towarzyszyło mi poczucie wtórności.

Już choćby ten fakt powoduje, że odczuwam względem Lucindy Riley pewien szacunek. Ale „Siostra burzy" ma także inne mocne strony. Drugi tom dostarcza pewne nowe, choć nieliczne informacje na temat tajemniczej sylwetki Pa Salta, ale przedstawia także dwie nowe historie - Ally i jej przodkini Anny. Lucinda Riley po raz kolejny dzieli fabułę na dwie płaszczyzny czasowe, a w wątku, który rozgrywa się w przeszłości wplata trochę historii i rzeczywistych postaci jak kompozytor Grieg. Muzyka stanowi zresztą ważny fragment opowieści i zdecydowanie jest to kolejny element, który świadczy na korzyść powieści.

Być może, jeśli śledzicie mój profil na portalu Goodreads, wiecie jednak, że miałam pewien ;problem by wczuć się w historię i dlatego tom pierwszy w moim nieoficjalnym rankingu znajduje się o oczko wyżej. Chociaż potrafię wytłumaczyć sobie powody, dla których Anna była postacią nawiną i łatwowierną - wynikało to bezpośrednio ze sposobu w jaki została wychowana, nie poradzę nic na to, że jej usposobienie przeszkadzało mi w lekturze i musiałam do niego dopiero przywyknąć. Sugerując się pierwszym tomem, oczekiwałam także nieco więcej opisów dotyczących krajobrazów i historii Norwegii. Owszem, występowały one w powieści, ale nie w takiej ilości jak się tego spodziewałam.

Jest w sposobie w jaki Lucinda Riley opowiada swoje historie coś co, pomimo pewnej sztuczności w dialogach (o której wspomniałam Wam przy okazji „Siedmiu sióstr") i kilku innych mankamentów, czyni je wyjątkowymi. Atmosfera tajemnicy, a niekiedy wręcz bajkowości, łączenie fikcji i historii, no i przybliżenie różnych zakamarków świata - łatwo jest się w tych powieściach zatracić. A fakt, że bohaterką kolejną tomu ma być Star - chyba najbardziej tajemnicza z sióstr - czyni mnie samą niesamowicie podekscytowaną na myśl o premierze dalszych części.

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Albatros


Siostra burzy” Lucinda Riley; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2017 ★★★½☆

0 comments